Wałęsa, Hołownia, Dulkiewicz upamiętnili narodziny polskiej demokracji 35 lat temu
Lech Parell był dziennikarzem i redaktorem, pracował w „Gazecie Gdańskiej”, „Dzienniku Bałtyckim”, „Radiu Plus”, „Radiu Gdańsk” i „Radiu Eska Nord”. Był wydawcą miesięcznika „30 Dni”. W latach 80. działał w Ruchu Wolność i Pokój. Był doradcą prezydenta Gdańska i prezesem Gdańskiego Centrum Multimedialnego. Jest wieloletnim prezesem Stowarzyszenia SUM, które organizuje Parady Niepodległości w Gdańsku.
W lutym tego roku objął stanowisko szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. I przyznał Danucie Wałęsie status działaczki opozycji antykomunistycznej (na podstawie ponownego wniosku zainteresowanej).
- To był cel państwa polskiego, żeby zachować się sprawiedliwie w stosunku do obywatelki. Abstrahując od tego, że tą obywatelką jest pani Danuta Wałęsa, kluczową sprawą w administracji rządowej i samorządowej jest to, żeby postępować sprawiedliwie i zgodnie z przepisami. Nie może być tak, że urząd nie lubi jakiegoś obywatela z jakiegoś powodu - na przykład dlatego, że ma męża, którego nie lubi dana władza - i z tego powodu słuszne wnioski danego obywatela są odrzucane – uzasadnił Lech Parell w programie „Jestem z Gdańska”.
Tu można przeczytać fragment uzasadnienia: www.kombatanci.gov.pl.
Dodał, że determinacja Danuty Wałęsy w tej kwestii była dobrą decyzją. - Pozwoliła nam, jako urzędowi, wybrnąć z tego fatalnego zbiegu okoliczności i odzyskać twarz. Rozpatrzyliśmy jej wniosek tak, jak powinien być rozpatrzony wniosek każdego obywatela – powiedział gość Agnieszki Michajłow.
Działalność Danuty Wałęsy: transparent, chrzciny, o których mówiła cała Europa
Jego zdaniem Danuta Wałęsa zrobiła nawet dużo więcej niż znaczna liczba osób, które już od dawna mogą się słusznie cieszyć statusem działaczy opozycji antykomunistycznej. I choć nie można jej przypisywać rangi Lecha Wałęsy, Bogdana Borusewicza czy Władysława Frasyniuka, to nie można jej odmówić prowadzenia konkretnych, zasługujących na pochwałę działań w ówczesnym ustroju.
- Działała już w latach 70., a w szczególności po wprowadzeniu stanu wojennego, gdy była łączniczką pomiędzy Lechem Wałęsą a całym światem zewnętrznym, zagranicznymi dziennikarzami i agencjami. To dzięki tym kontaktom szły informacje na cały świat, rozpowszechniane potem w Radiu Wolna Europa, o tym co się z Lechem Wałęsą dzieje, co zamierza, i tak dalej. To były rzeczy kluczowe dla przetrwania w tamtym czasie – zauważył Lech Parell.
Przypomniał, że niezwykle ważnym społecznie wydarzeniem było, kiedy w pierwszych miesiącach stanu wojennego, w marcu 1982 roku, w Gdańsku Danuta Wałęsa zorganizowała, z gronem współpracowników z opozycji (ale bez męża, który był internowany), chrzciny córki, której na drugie imię nadała Wiktoria.
- Chrztu udzielał kapelan „Solidarności”, ksiądz Jankowski, zostawiono puste miejsce dla Lecha Wałęsy – przywoływał wspomnienia szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. - To był teatralny sztafaż, specjalnie przygotowany - to nie był przypadek. Tysiące ludzi brało w tym udział. Potem przeszli pod dom Wałęsów, gdzie była demonstracja antykomunistyczna. Stamtąd to wszystko się niosło dalej. 1 maja kolejna manifestacja pod ich blokiem na Zaspie, znowu tysiące ludzi. Danuta Wałęsa przemawiała, skandowała z ludźmi, wywieszała z okna transparent. To nie była działalność antykomunistyczna?
Nowy rzecznik pomoże w podobnych sprawach
Aby nie dopuszczać do podobnych sytuacji, jak poprzednie odmówienie (dwukrotne) statusu działaczki opozycji komunistycznej Danucie Wałęsie, do czego doszło podczas rządów Prawa i Sprawiedliwości, Lech Parell powołał nowe stanowisko: Rzecznika Praw Stron. Zadaniem rzecznika będzie analizowanie spraw, w których Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych wyda decyzje negatywne.
- Rzecznik Praw Stron będzie mógł świeżym okiem spojrzeć, czy nie należałoby danej sprawy rozpatrzeć inaczej, słowem: czy postępujemy właściwie, czy nie ma argumentów, które przemawiałyby za tym, że powinniśmy na przykład przesłuchać dodatkowych świadków, albo zwrócić uwagę na specyfikę działania w małych miejscowościach czy na wsi. Bo inaczej się działało w Gdańsku, a zupełnie inaczej funkcjonowało się w czasach stanu wojennego czy za komuny w środowisku rolników. Często działali ludzie niewykształceni, którzy dzisiaj nie potrafią czasami dobrze sformułować wniosków i opowiedzieć swojej historii. Nie może być takiej sytuacji, że ktoś, kto umie się lepiej zaprezentować, będzie lepiej przez urząd potraktowany – zaznaczył Lech Parell.
Obejrzyj cały program „Jestem z Gdańska”:
Jestem z Gdańska. Rozmowa z Robertem Zawadą, pilotem, autorem książek dla dorosłych i dla dzieci