Agnieszka Michajłow: Odejście poprzedniego dyrektora ZTM, Sebastiana Zomkowskiego, było pewnym zaskoczeniem. Z jak wieloma problemami Cię zostawił?
Wojciech Siółkowski: - Problemem było to, że wcześniej byłem odpowiedzialny tylko za część działalności ZTM, za część operacyjną. Wchodząc w rolę osoby pełniącej obowiązki dyrektora naczelnego, z dnia na dzień, ten zakres obowiązków rozszerzył się. Nie było zbyt wiele czasu, żeby się na to przygotować.
ZTM to taka jednostka miejska, która odpowiada za sprawne działanie komunikacji, w tym układanie rozkładów jazdy oraz tras poszczególnych linii autobusowych i tramwajowych. ZTM nie ma przy tym żadnego autobusu czy tramwaju, ale ma za to... dużo pieniędzy do zakontraktowania. Prawda?
- ZTM to jednostka, która odpowiada za to, żeby tę komunikację organizować w imieniu Miasta. Czyli decydujemy o tym, jakie linie, którędy jadą, z jaką częstotliwością kursują. Kontraktujemy te usługi u operatorów. Jednym z nich jest miejska spółka Gdańskie Autobusy i Tramwaje, a drugim, wyłoniony w przetargu, prywatny przewoźnik BP Tour. My odpowiadamy za to, by te usługi były dobrze świadczone. Mamy też Centralę Ruchu, która sprawuje kontrolę nad wykonywaniem tych usług - to są ludzie, którzy pracują w terenie. My jesteśmy reprezentantem pasażera.
Zrobiliście ostatnio ankietę wśród pasażerów. Kiedyś taką ZTM robił co roku. Czego wy właściwie oczekujecie, czego chcecie się z niej dowiedzieć? Czy nie jest tak, że oczekiwania, ale i zastrzeżenia pasażerów są znane?
- Z jednej strony są znane, ale z drugiej wyniki takich ankiet potrafią nas też zaskakiwać. Oczekiwania pasażerów zmieniają się z czasem. My, zmieniając rozkłady jazdy, nieustannie je modyfikując, musimy brać pod uwagę oczekiwania grup pasażerów, ale też na tej zasadzie, że poprawiając jednej grupie możliwość dojazdu, nie możemy popsuć tych możliwości dojazdu innej grupie. Więc to jest zawsze wyważanie pewnych racji. Natomiast priorytetem bezwzględnie jest częstotliwość kursów i bezawaryjność. I to też wychodzi z tych ankiet. Natomiast wcale nie jest tak wysoko notowana cena biletów. Pasażerowie są skłonni zapłacić więcej za pewną określoną jakość. Naszym zadaniem jest, żeby o tę jakość walczyć, a wiadomo, że pracujemy w określonych warunkach. Bo autobusy miejskie nie poruszają się w próżni, one poruszają się w mieście, gdzie są zatory, gdzie są godziny szczytu, itd. Pewnych spraw nie jesteśmy w stanie przeskoczyć.
Twoim zdaniem, dobra komunikacja zbiorowa to jaka komunikacja?
- To taka, na której można polegać. Czyli jestem w stanie komunikacją dotrzeć do konkretnego miejsca, w sensownym czasie, w miarę wygodnie. I na to składa się mnóstwo różnych czynników: częstotliwość kursowania, połączenia, ewentualne przesiadki, bo nie da się zrobić bezpośrednich połączeń między wszystkimi dzielnicami miasta, przesiadki są nieuniknione. Kwestia jest tego, jak zostaną one zorganizowane, w których miejscach, jakie będą alternatywy. Myślę, że jesteśmy w tej dobrej sytuacji, że mamy dość dobrze rozbudowaną sieć tramwajową, a komunikacja szynowa jest dużo mniej zależna od tego, co się dzieje na drogach.
ZOBACZ CAŁY PROGRAM