Agnieszka Jakimiak to polska reżyserka i dramatopisarka młodego pokolenia, która reżyserowała m.in. w Teatrze Powszechnym w Warszawie, współpracowała też jako dramaturg z Oliverem Frljiciem, cenionym chorwackim twórcą, przy głośnej „Klątwie”. To ten niezwykle interesujący spektakl, który wzbudził zaciekawienie nawet Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, która sprawdzała, czy sztuka nie obraża uczuć religijnych.
„Nosexnosolo”, choć prowokować może tytułem, nie powinno jednak obrazić niczyich uczuć. Sztuka, która powstała w ramach III Konkursu Dramaturgicznego Strefy Kontaktu, organizowanego przez Wrocławski Teatr Współczesny i Miasto Wrocław, i zyskała Nagrodę Pawła Korczaka, odwołuje się do gorącego obecnie tematu molestowania i przemocy w teatrze. Agnieszka Jakimiak nawiązuje do autentycznych oskarżeń o molestowanie seksualne, skierowanych wobec jednego z najważniejszych europejskich twórców teatralnych: belgijskiego reżysera Jana Fabre’a.
Bezpośrednim bodźcem do napisania tego dramatu, jak nie ukrywała sama autorka, był list otwarty wystosowany przez byłych współpracowników Jana Fabre’a, dotyczący jego praktyki pracy - opartej na przemocy, mobbingu, molestowaniu i egzekwowaniu pozycji władzy. Tytułowe „No sex no solo” to hasło przywołane przez jednego z byłych współpracowników belgijskiego reżysera, odnoszące się do sposobu traktowania podwładnych przez Fabre'a.
Autorka, nawiązując zarówno do treści listu, jak i odpowiedzi na niego ze strony teatru Fabre'a, jak można się domyślić, podchodzącego do problemu z lekceważeniem i ignorancją wobec cudzego cierpienia, dokonuje zapisu dwóch sytuacji, które wielokrotnie powtarza, przepisując ich styl i konwencje, na wzór inspiracji zawartych w „Ćwiczeniach stylistycznych” Raymonda Queneau.
Tym samym osiąga niezwykle interesujący efekt formalny, jednocześnie jednak nie zatracając ważnego przesłania - zabawy ze słowem tylko uwydatniają emocje i psychologiczny ciężar poruszanego tematu. Ten jakże duży potencjał sceniczny tekstu nie do końca niestety zostaje wykorzystany przez reżyserującego czytanie po raz pierwszy w ramach PC Dramy Michała Kurkowskiego - autora scenariuszy teatralnych oraz słuchowisk, dramaturga w Teatrze Wybrzeże, po dramaturgii teatralnej na Wydziale Reżyserii Dramatu krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych. Kurkowski, którego praca przy tworzeniu takich spektakli, jak „Pan Schuster kupuje ulicę” mogła zachwycać; czy choćby zadowalać, jak w przypadku „Little Pony”, tym razem pozostaje w bezpiecznej strefie. Reżyserska ingerencja jest właściwie niewidoczna, jakby w obawie przed przykryciem istotnego, świetnie napisanego tekstu. Rola Kurkowskiego ogranicza się do postępowania zgodnie ze wskazówkami autorki, wynikającymi z tekstu. Ogromna szkoda, że zabrakło mu odwagi do zabrania głosu w imieniu teatralnego środowiska i wzbogacenia tekstu Jakimiak komentarzem autorskim.
Wcielający się w bohaterów: Piotr Witkowski, aktor znany w Trójmieście m.in. z ról w Teatrze Wybrzeże, często biorący udział także w produkcjach telewizyjnych, oraz Kinga Bobkowska, świeżo upieczona absolwentka Wydziału Aktorskiego Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie, do powierzonego im zadania podchodzą z zaskakującą lekkością. Choć pracują z tekstem poruszającym niezwykle trudne i delikatne kwestie, czytanie, mocno performatywne, bogate w różnego rodzaju środki wyrazu, sprawia wrażenie niewinnej zabawy początkujących aktorów, szczęśliwych, że mogą występować na scenie. Oboje są pełni energii, witalności i radości, zupełnie niekorespondującej ze scenami molestowania seksualnego i przemocy, które odgrywają przez niecałą godzinę czytania. Trudno nie odnieść wrażenia, że nie jest to kwestią obranej przez twórców konwencji, ale rodzajem ucieczki. Wchodzący w role ofiar i prześladowców aktorzy wyraźnie boją się wejść na poziom prawdziwych, głębokich emocji.
Ten strach szczególnie widoczny był i po czytaniu, podczas tradycyjnej dyskusji prowadzonej przez teatralnych ekspertów. Choć sztuka odwołuje się do konkretnych wydarzeń, dotyczących belgijskiego reżysera, trudno nie czytać jej dziś jako mocnego głosu w toczącej się od wielu miesięcy dyskusji o przemocy i nadużyciach w polskim teatrze oraz polskich szkołach teatralnych. Tekst „Nosexnosolo”, zgodnie z wolą autorki, miał stanowić dokumentację postawy charakterystycznej dla ludzi u władzy w instytucjach kultury i szkołach artystycznych, która już dawno powinna odejść w niepamięć. Czy tak się stanie? Sam tekst może nie wystarczyć, jeśli ci, których on dotyczy - środowisko teatralne, reżyserzy i aktorzy - nie będą mieli odwagi, by na poważnie rozprawić się z tym problemem, i by mocnym, silnym głosem, nie żartobliwym tonem, powiedzieć: nie ma zgody na przemoc.