Początki budki telefonicznej na świecie sięgają 1903 roku, kiedy pierwszy publiczny aparat stanął przed Staple Inn w High Holborn w Londynie. Do Polski dotarł dopiero w okresie międzywojennym. Dziś niegdyś tak popularne budki praktycznie zniknęły z ulic polskich miast wyparte przez telefony komórkowe, za to odnaleźć je można… na Jarmarku św. Dominika. Widoczny na zdjęciu model to niekoniecznie antyk, ale z pewnością relikt przeszłości. Przyjechał do Gdańska z Aleksandrowa Łódzkiego, obecni właściciele kupili go tam od pewnej kobiety. - Budka stała w ogródku. Nie było łatwo przekonać właścicielkę do sprzedaży, ale jakoś nam się udało - mówi sprzedawca. Aby zostać szczęśliwym posiadaczem takiego eksponatu, trzeba zapłacić 2 tysiące złotych.
Gramofon walizkowy z lat 20. XX wieku. Wciąż działa - gra pięknie. W tamtym okresie posiadanie takiego przedmiotu nie było niczym wyjątkowym - rozpowszechniły się pod koniec XIX stulecia. Dziś to rarytas. - Musiał znajdować się w bardzo bogatym, hrabiowskim domu - podejrzewa sprzedawca. W zanadrzu ma jeszcze jeden, z tubą, ale na razie nie pokazuje go nikomu. - Wiadomo, że najlepsze zostawia się na koniec Jarmarku - zdradza. O wystawiony przedmiot wiele osób pyta, ale jeszcze nikt się nie zdecydował na kupno. Cena: ok. 450 złotych.
Z lat 20. XX wieku pochodzi także ta dziecięca zabawka - klasyczny wózek dla lalek. To dowód na to, że zabawy naszych pradziadków niewiele różniły się od naszych współcześnie. Bogato zdobiony zabytkowy przedmiot jest ręcznie sklejany, wykonany z drewna, wikliny, metalu i lnianego płótna. Stan bardzo dobry - nadal może służyć do zabawy albo do dekoracji domu lub ogrodu.
Odbiorniki radiowe dla większości Polaków były pierwszym urządzeniem elektronicznym w domu. Pierwsze polskie zaczęto produkować w latach 20. XX wieku. Na zdjęciu widzimy przedwojenny szwedzki odbiornik lampowy, produkowany przez zakłady Philipsa. Pochodzi z 1936 roku, ale lampy nadal są sprawne. Cena: 500 złotych.
Porcelanowa tarcza, mosiężna obudowa… piękny zegar z około 1880 roku. Antyk jest wyjątkowy ze względu na nietypowy napęd - mechanizm znajduje się w wahadle i samoczynnie odpycha się od trzpienia poprzez ramię wystające z mechanizmu. Co najważniejsze, nadal jest mechanicznie sprawny, wystarczy go ustawiać raz na tydzień. Za przedmiot o nietypowej konstrukcji, w takim stanie trzeba zapłacić około 3500 tysiąca złotych. Nic dziwnego, to prawdziwy biały kruk. Drugi taki egzemplarz znajduje się w oddziale Muzeum Historycznego Miasta Gdańska.
Moneta gdańska z 1927 roku o nominale pół guldena. Oglądając ją z obu stron, można zobaczyć, że była bita na odwrót - rewers nie jest zwrócony w tę samą stronę, co awers. Mimo upływu lat wygląda, jakby wczoraj wyszła z mennicy. Za przedmiot w tak dobrym stanie trzeba zapłacić od 150 do nawet 800 złotych.
Porcelanowy pozłacany serwis pochodzący sprzed 1900 roku ze Śląska, z fabryki porcelitu „Tułowice”, należącej do Richarda Schlegelmilcha. Częściowo zdobiony w Wiedniu. W jego skład wchodzi bombonierka, cukiernica, podłużny talerz i miska z łyżką do konfitur. Zdobiony, w różyczki - typowy śląski motyw. Cena całego zestawu to 2200 złotych. - To przedmiot dla kolekcjonerów - tłumaczy sprzedawca.
Te zagadkowe szklane rurki to… miniaturowe wazony na kwiaty, służące do ozdoby stołu. W latach 20. i 30. były stałym elementem towarzyszącym serwisowi. Sprzedawca przywiózł je do Gdańska z Berlina. Jak mówi, to prawdziwy unikat na Jarmarku.
Oryginalny wózek dziecięcy, pochodzący z okresu 1860-1900. - To nie była rzecz dla biednych, korzystała z tego arystokracja. Nawet królowa miała taki - mówi sprzedawca, ale szczegółów nie chce zdradzać. Więcej powie temu, kto kupi antyk. Ujawnia za to, że przedmiot cieszy się dużym zainteresowaniem. Wózek jest wiklinowy, ma zdejmowane koła. Jest do renowacji. Cena: 100 euro.
Pierwszą lampę naftową skonstruował polski chemik, farmaceuta i przedsiębiorca Ignacy Łukasiewicz, w 1853 roku we Lwowie. Na zdjęciu widzimy oryginalną secesyjną lampę naftową z 1910 roku. Działa i jest świetnie zachowana, co widać między innymi po nieuszkodzonych koralikach. W takim stanie jest dziś ciężko spotykana, ale kiedyś w Polsce była bardzo częstym elementem wystroju wnętrz szlacheckich dworów. Cena: 850 złotych.
Czytaj też:
Tłumy na Jarmarku św. Dominika - odwiedziliśmy kramy z kamerą. Turyści: - Starocie są fajne
Wszystko o komunikacji podczas Jarmarku św. Dominika. Które ulice zamknięte? Gdzie będą objazdy?