• Start
  • Wiadomości
  • Niech żyje król! W Centrum Hewelianum spotkaliśmy garnizon królewski

Niech żyje król! W Centrum Hewelianum spotkaliśmy garnizon królewski

W środę, 15 sierpnia, z okazji święta Wojska Polskiego, Stowarzyszenie Garnizon Gdańsk i Centrum Hewelianum przygotowały dla gdańszczan atrakcję rodem z XVIII wieku. Na Górze Gradowej spotkać można było żołnierzy i gdańszczan z czasów I Rzeczpospolitej.
15.08.2018
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Żołnierz mający do dyspozycji broń dostępną w XVIII w. mógł strzelić od dwóch do trzech razy na minutę
W XVIII wieku żołnierz mający do dyspozycji broń palną mógł strzelić od dwóch do trzech razy na minutę
Dariusz Kwidziński/gdansk.pl

Stowarzyszenie Garnizon Gdańsk od wielu lat organizuje w naszym mieście wyjątkowe spotkania z historią. To nie tylko widowiska, prezentowanie strojów i broni z minionych epok, ale także ciekawe opowieści, które zawsze towarzyszą takim wydarzeniom.

Tym razem spotkaliśmy grupę rekonstruktorów/obrońców króla Stanisława Leszczyńskiego z roku 1734, którzy właśnie na forcie Góry Gradowej stawiali bohaterski opór nacierającym oddziałom rosyjskim. Obecni byli też żołnierze miejscy, którzy w 1793 próbowali powstrzymać wkraczających do Gdańska Prusaków. Niewątpliwie największą atrakcją tego widowiska był pokaz strzelania z broni czarnoprochowej.

- Dzisiaj prezentujemy żołnierzy gdańskich z czasów I Rzeczpospolitej, czyli sprzed rozbiorów – mówi Krzysztof Kucharski z Projektu Historycznego Garnizon Gdańsk. - To żołnierze, którzy pilnowali wałów i bram miasta Królestwa Polskiego. Gdańscy żołnierze używali, jak wszystkie armie XVIII-wieczne, broni skałkowej którą jak na dzisiejsze standardy ładowało się dosyć długo. Dobrze wyszkolony żołnierz był w stanie wystrzelić dwa, do trzech razy na minutę. Strzelamy z czarnego prochu, czyli mieszaniny saletry, siarki i węgla drzewnego. To jest broń o dosyć dużym kalibrze, ponieważ mamy tutaj karabiny kaliber 6975. Dla porównania Magnum ma tylko 44. Oczywiście strzelamy tylko prochem strzelniczym, są to ładunki hukowe, ale dzięki temu widzowie mogą zobaczyć jak wyglądała nasza gdańska sztuka wojenna, w drugiej połowie XVIII-wieku, czyli z czasów panowania króla Stanisława Augusta. Proszę sobie wyobrazić, że właśnie taka kula, kaliber 6975, po uderzeniu w rękę mogła prawie urwać kończynę. Dzisiaj pocisk przechodzi na drugą stronę, jeżeli nie jest to kula dum dum. 

TV

Mieszkańcy Młynisk i prezydent Gdańska przy jednym stole