
Wiadomość przed wigilią
Maturzyści z 24. Liceum Ogólnokształcącego w Gdańsku Osowej przechodzą przyspieszony kurs dorastania. Najdzielniejszy z nich jest oczywiście Bartek, chłopak, który w grudniu dowiedział się, że ma ostrą białaczkę. Bartek jest w trakcie chemioterapii, ale się nie poddaje. I wie, że nie jest sam. Są z nim jego koleżanki i koledzy z klasy maturalnej i z całej szkoły.
Jako, że Bartek potrzebuje przeszczepu szpiku, a w bazie nie było odpowiedniego bliźniaka genetycznego, uczniowie szkoły zajęli się rejestracją potencjalnych dawców. We wtorek, 11 lutego, w ZSO nr 2 przy ul. Wodnika w Osowej przygotowali 14 stanowisk, przy których można było pobrać wymaz. Część z nich stanęła w szkolnej bibliotece, reszta w budynku podstawówki.

Na pomysł akcji wpadły Zuza Rokita i Oliwia Krzemińska, koleżanki Bartka z klasy. - O chorobie Bartka dowiedziałyśmy się parę dni przed wigilią klasową - mówi Zuza Rokita. - Pojechaliśmy wszyscy do Bartka do szpitala. Udało się spotkać z nim przez szybę. Po Nowym Roku oddaliśmy dla niego krew. A później wpadłyśmy na pomysł rejestracji dawców w ramach fundacji DKMS i cała klasa to podchwyciła.
Jak klasa przeżywa chorobę kolegi? - Każdy na swój sposób, jedni pokazują emocje, inni starają się je chować - mów Zuza. - Ale każdy z nas jest z Bartkiem i zrobimy wszystko, żeby mu pomóc.
Już zrobili bardzo dużo - przez kilka dni 36 uczniów szkoliło się online, jak zarejestrować dawcę, jak pobrać wymaz, jak go odpowiednio zabezpieczyć i czym są nowotwory krwi.
Czytaj także: Pomagają maturzyście wraz z fundacją DKMS
Wszystko idzie oddolnie
We wtorek przez siedem godzin (12-19) siedzieli przy stanowiskach i rejestrowali dawców. W akcję włączyła się właściwie cała szkoła, bo nawet uczennice klas pierwszych zgłosiły się do wolontariatu.
Akcję koordynowała anglistka Wioletta Koc. - Kiedy dowiedzieliśmy się o chorobie Bartka, pierwszą reakcją było niedowierzanie - wspomina nauczycielka. - Ja dowiedziałam się w momencie wręczania zaproszeń na studniówkę. Dziewczyny przyszły do mnie zapłakane.
Okazało się, że Bartek jest chory, a jego młodszy brat nie może być pełnym dawcą i trzeba szukać bliźniaka genetycznego.
- Uczennice przyszły do mnie z pytaniem, czy akcja DKMS to dobry pomysł. Powiedziałam, że każda akcja, która może uratować Bartka jest doskonałym pomysłem - mówi nauczycielka. - Jestem pod wrażeniem naszej młodzieży. To niesamowite - wszystko idzie oddolnie, inicjatywa wychodzi od nich. Siadamy i mamy burze mózgów, od rana do wieczora, czasem do północy.
Młodzież sama wykonała plakaty i banery; nagrała krótkie filmy; jeden z rodziców zrobił koszulki na dzień akcji; ogłoszenia poszły do mediów społecznościowych, do mediów tradycyjnych i do lokalnych kościołów, odczytane z ambony. O akcji usłyszała cała Osowa.

Dobro wraca
We wtorek odzew był duży. W drzwiach szkoły od godz. 12 stawali mieszkańcy dzielnicy. Większość z 14 stanowisk była cały czas zajęta. Po południu ustawiły się kolejki.
Udało się zarejestrować 381 potencjalnych dawców. - Jak na jeden dzień w małej szkole w Osowej to duży sukces - mówi Wioletta Koc. - Pokazaliśmy, jak bardzo można się solidaryzować, jeśli ludzie w coś wierzą. Wszyscy mieli świadomość, że to ma ogromny sens.
Bartek, który po pobycie w domu, znów trafił do szpitala, przysłał koleżankom i kolegom podziękowania: “Chciałbym z całego serca podziękować wam za udział w akcji DKMS. Dziękuję wszystkim, którzy przyjechali zapisać się do bazy dawców oraz przede wszystkim wolontariuszom, mojej klasie i nauczycielom. Pamiętajcie, że dobro wraca. No i do zobaczenia wkrótce”.
Chętni wciąż mogą się rejestrować online TUTAJ.