Goworowska - Adamska zasiada w pomorskich władzach partii Razem. To była nauczycielka angielskiego w klasach matury międzynarodowej (IB) w III LO w Gdyni, a obecnie pisarka. Jako doświadczona nauczycielka, Goworowska - Adamska namawia rodziców, by w środę, 10 maja, nie posyłali dzieci do szkół w ramach tzw. “strajku rodziców”. To już czwarty taki strajk. Przypomnijmy też, że 26 maja o godz. 17 rodzice oraz partie polityczne organizują masową manifestację na Targu Drzewnym w Gdańsku pod hasłem “Żądamy referendum szkolnego!”.
Sebastian Łupak: Część rodziców uważa, że nie należy mieszać dzieci do polityki i wciągać ich w sprawy dorosłych, takich jak strajki. Nie mają racji?!
Hanna Goworowska-Adamska: Jeśli mówimy o dzieciach nauczania początkowego, to rzeczywiście nie można dzieciom takich rzeczy pakować do głowy! Ale jeśli mówimy o dzieciach gimnazjalnych, to są już dojrzałe osoby i nie widzę powodu, dla którego te dzieci nie miałyby wiedzieć, co się wokół nich dzieje i w jakim kraju żyją. Dzięki temu mogą się w przyszłości stać świadomymi wyborcami czy politykami, polityczkami. Będą działały dla spraw, które są dla nich ważne. To doskonały wiek! Jako matka tak wychowywałam swojego syna, że jako sześciolatek był na rocznicy powstania Wolnych Związków Zawodowych, które współtworzył mój mąż. W tej chwili jest zaangażowanym w politykę człowiekiem; mądrym, oczytanym, który wie, co w życiu jest ważne, a nie ma jeszcze 30 lat!
Są rodzice, którzy nie chcą się angażować w tym sporze, bo ich samych też nie interesuje polityka…
- Ale to nie jest kwestia polityczna, tylko kwestia przyszłości naszych dzieci! Ja jestem nie tylko polityczką z partii Razem, ale też spędziłam niemal ćwierć wieku pod tablicą. Pamiętam poprzednią reformę, kiedy wprowadzano gimnazja: tamta też była fatalnie przygotowana i koszmarna, ale przynajmniej wtedy poświęcono na nią kilka lat! Dzięki ciężkiej pracy nauczycieli udało się wtedy wyciągnąć maksimum i system w tej chwili bardzo dobrze działa!
Nie ma szansy, żeby nowy system też dobrze działał? Przecież nie możemy wiedzieć tego już teraz...
- Reforma szkolnictwa jest potrzebna, ale gmeranie w programach w tempie przyspieszonym, źle przygotowane podstawy programowe i nieprzygotowane podręczniki to jest jeden wielki chaos. To się po prostu nie może udać! Dzieci z pierwszych roczników tej reformy będą miały gorszy start w życiu. Podejrzewam, że dzięki ciężkiej pracy nauczycieli - ale tylko nauczycieli, a nie ministerstwa czy kuratoriów - może uda się wyprowadzić tę reformę na prostą za kilka lat, ale w tej chwili widzę to w czarnych barwach. Tę reformę można jeszcze zatrzymać, przeprowadzić konsultacje społeczne, zrobić wszystko spokojnie, tak jak w Finlandii, gdzie reformę wprowadzano 30 lat. I jakie rezultaty ma Finlandia, wszyscy wiemy. A nasze dzieci w badaniach PISA nie wypadały dotąd wcale dużo gorzej od fińskich.
Więc z czystym sumieniem poleca Pani rodzicom środowy strajk?
- Tak, bo to jest teraz jedyna dostępna forma protestu dla rodziców. Proszę się nie obawiać, tylko proszę wytłumaczyć dziecku, o co chodzi. Nie posyłam cię do szkoły, bo…
Ma Pani więcej argumentów za strajkiem?
- Na przykład propozycja ministerstwa wprowadzenie “getta” dla dzieci niepełnosprawnych jest haniebna!
Getta?!
- W ramach reformy szkolnej ministerstwo edukacji wycofuje zajęcia indywidualne dla dzieci niepełnosprawnych na terenie szkoły i te dzieci będą mogły mieć takie zajęcia tylko w domu! Jakby się rodzice mieli tych dzieci wstydzić! To jest pomysł haniebny i niedopuszczalny. Czy to są dzieci gorszego sortu?! Traktujmy wszystkie dzieci równo, a nie wyróżniajmy tylko tych zdrowych i ładnych.
Rodzice mówią: ja chodziłam do ośmioklasowej szkoły podstawowej i było dobrze. System wtedy działał, to i teraz zadziała!
- Ja też kończyłam ośmioletnią podstawówkę i czteroletnie liceum, i co z tego?! To nie jest żaden argument. To był inny system, inne lata, a teraz są zupełnie inne oczekiwania wobec dzieci, pracy i życia. Ten nowy system odbierze dzieciom jeden rok kształcenia ogólnego. Odebrane zostaną też możliwości pójścia do klas profilowanych od pierwszej klasy gimnazjum. Nie będzie, jak dotąd, gimnazjalnych klas matematycznych, językowych, sportowych, a były opracowane świetne programy dla tych klas. To wszystko idzie teraz na śmietnik.
Jest argument rządu, że młodzież w gimnazjach była trudna, dokazywała, paliła papierosy, a teraz w podstawówkach ich długoletni nauczyciele zajmą się nimi lepiej, bo ich znają, więc te dojrzewające dzieci będą grzeczniejsze, milsze, zaopiekowane...
- Hormonów się przecież nie zmieni, czy się wsadzi te dzieci do ośmioletniej szkoły, czy do systemu 6 plus 3, plus 3. Hormony będą hormonami. Te dzieciaki będą szaleć i rozrabiać w ósmej klasie, tylko teraz bardziej zagrożone będą dzieci z nauczania początkowego z tej samej podstawówki. Taka ogromna ilość uczniów w podstawówkach nie daje możliwości opanowania pewnych trudnych zachowań. A te zachowania nie biorą się przecież z faktu, że istniało gimnazjum, ale z faktu, że dzieci po prostu dojrzewają. Tutaj jest ogromna rola nauczycieli i rodziców.
Rodzice szykują w Gdańsku protest uliczny. Włączą się do niego ZNP, KOD, PO, .Nowoczesna, SLD, PSL, OPZZ, feministki i Pani partia, czyli Razem...
- 26 maja o godz. 17 w Gdańsku na Targu Drzewnym będzie manifestacja z żądaniem referendum szkolnego. Zebraliśmy przecież 910 tysięcy podpisów w dwa miesiące! Byłoby demokratyczne i sprawiedliwe, gdyby odbyło się teraz takie referendum. Rząd PiS niepoważnie traktuje uczniów, ale też rodziców, nauczycieli, pracowników administracji, wyrzucając te 910 tysięcy podpisów do kosza. Na to nie ma naszej zgody! Rząd, obejmując władzę, obiecywał, że będzie rozmawiał ze społeczeństwem. Referendum to forma rozmowy: społeczeństwo będzie miało szansę wypowiedzieć się, co sądzi o tej reformie. Wciąż wierzymy, że do niego dojdzie. Wciąż nie jest za późno na wycofanie się z tej reformy.