Najstarszy fitness w mieście. Historia Ewy Czerwińskiej

Jeśli istnieje coś takiego jak “spartański upór” to Ewa Czerwińska z pewnością się nim wykazuje od prawie trzech dekad, dbając o działanie Ogniska Spartanka we Wrzeszczu. To miejsce, gdzie kobiety mogą zadbać o swoją kondycję, wymyśliła jeszcze w głębokim peerelu jej mama - Małgorzata Czerwińska. Wysiłek dwóch pokoleń doceniły władze samorządowe, które w trudnym momencie udzieliły Spartance wsparcia finansowego.
12.11.2015
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Ewa Czerwińska. Jej mama miała duszę społecznicy - czy córka może być inna?

Dziś każda kobieta może wybierać między jogą, pilates, zumbą, czy ćwiczeniami 50+. W roku 1958, gdy postało Ognisko Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej Spartanka, zajęcia gimnastyczne dla kobiet były czymś zupełnie nadzwyczajnym.

Wyjątkowa jest też trwałość Spartanki, która istnieje nieprzerwanie od 51 lat. Ognisko założyła i do 1987 roku prowadziła Małgorzata Czerwińska. Po jej śmierci o dalsze trwanie Spartanki zadbała jej córka - Ewa Czerwińska.

Zajęcia profilaktyczno-zdrowotne dla kobiet pracujących i seniorek wciąż odbywają się popołudniami w Szkole Podstawowej nr 45 we Wrzeszczu. Liczba uczestniczek, które przez wszystkie te lata ćwiczyły w Spartance zbliża się do 10 tysięcy.

 

No to jeszcze raz

Małgorzata Czerwińska była absolwentką Gimnazjum Macierzy Szkolnej w Wolnym Mieście Gdańsku i Wydziału Matematyczno-Fizycznego na przedwojennej Politechnice Gdańskiej. Wojnę przeżyła w Warszawie, tam też przyszła na świat jej córka Ewa. W 1945 roku Małgorzata Czerwińska wróciła do rodzinnego miasta i rozpoczęła pracę u prof. Ignacego Adamczewskiego na Akademii Medycznej w Gdańsku. Po dwóch latach ciężko zachorowała, musiała zrezygnować z pracy zawodowej.

- Zajęła się wychowywaniem mnie, ale to było dla niej za mało. Nie była kurą domową. Jej wrodzona potrzeba działania zrodziła Spartankę, ale dlaczego akurat taką formą działalności społecznej postanowiła się zająć? Nie wiem - mówi o matce Ewa Czerwińska. 

Spartanki defilują podczas spartakiady w Słupsku, lata 60-te, na przedzie Małgorzata Czerwińska

Nie bez znaczenia był zapewne fakt, że nauczycielką Małgorzaty Czerwińskiej w gimnazjum była Zofia Łozińska, drugi - równie ważny - filar ogniska.

Zofia Łozińska po wojnie w Gdańsku uczyła m.in. tańca ludowego w Państwowej Szkole Baletowej, była pierwszym kierownikiem Zakładu Tańca Akademii Wychowania Fizycznego. Od początku istnienia Spartanki do ostatnich dni życia (zmarła w 1993 roku) tworzyła układy gimnastyczne dla uczestniczek ćwiczeń, akompaniowała im na pianinie i komentowała, zawsze z serdecznym uśmiechem: “doskonale, świetnie, no przypuśćmy” albo: “Moje panie, że to było zupełnie do niczego. No to jeszcze raz.”

Ówczesne Spartanki bowiem nie ćwiczyły tylko po to żeby ćwiczyć. Grupa pań odzianych w jednolite czarne stroje (prezeska jeździła po nie specjalnie do Łodzi) defilowała w pochodach 1-majowych, prezentowała układy ćwiczeń podczas spartakiad w całym kraju.

 

Była, jest i będzie

Dziesiątki dyplomów, medali, pucharów, proporczyków i fotografii związanych z tymi wyjazdami pani Ewa przechowuje do dziś w swoim mieszkaniu. Z czasem i ona stała się uczestniczką zajęć w Spartance, a wcześniej: absolwentką Wydziału Mechanicznego na Politechnice Gdańskiej, pracownicą Instytutu Morskiego i matką bliźniaków.

- Mamie bardzo zależało na tym, żeby wychować mnie jako sportowca, ale miała ze mną kłopot - opowiada. - Nie lubiłam ćwiczyć na sali, po dziś dzień zresztą nie lubię. Wolę spacery i pływanie. Od kilku lat jeżdżę w lecie z jedną ze Spartanek do Jelitkowa tylko po to, żeby się wykąpać. Ale ćwiczyłam, dosyć długo nawet. Nie mogę jednak powiedzieć, żeby sprawiało mi to frajdę. A Spartanka i tak ciągle była obecna w moim życiu. Jeździliśmy z ojcem na wszystkie pokazy naszych gimnastyczek. 

Pokaz ćwiczeń na hali Spójni, Gdańsk, 1965 rok

“Hej spartanki, czołem, czołem cześć. Młodość w sercach naszych musi być” - pani Ewa śpiewa na zakończenie wspomnień fragment oficjalnego hymnu ogniska.

Małgorzata Czerwińska zmarła po długiej chorobie w 1987 roku.

Tak scharakteryzowała ją jedna z uczestniczek zajęć: - Pani prezeska to typ Matki Polki, surowa, poważna, mentorska - ale tylko w sekundzie mentorska - bo dłużej nie umiałaby taką być, choć bardzo usiłuje. Miła, zacna i ciepła pani Małgosia, wyczarowująca na zimnie gorącą herbatkę i naręcze ciasta babkowego z rodzynkami dla swoich babek.

Po pogrzebie Zofia Łozińska i Spartanki poprosiły Ewę Czerwińską o przejęcie schedy po matce.

- Zdecydowałam się z sentymentu i z szacunku dla dzieła życia mamy, nie chciałam żeby się tak po prostu zakończyło. Gdyby nie jej inicjatywa i zaangażowanie to by nie trwało tyle lat. Tak samo, nie chwaląc się, gdybym ja nie trzymała tego w ryzach, to też by nic już z tego nie było. Mam poczucie obowiązku. Przychodzą do mnie panie, które są z nami już ponad 30 lat. Wiem, że bez Spartanki przestałyby ćwiczyć.

 

Ćwiczenia rodzinne

Czasy się zmieniły, Spartanka ma dziś dużą konkurencję w mieście. Z trzech 30-osobowych grup zostały dwie, w sumie z zajęć korzysta około 25 osób. Wcześniej składki uczestniczek wystarczały na opłacenie wynajmu sali i pensję prowadzącej zajęcia. Przy tak okrojonym składzie już nie. 

Ognisko Spartanka działa od 1958 r.

- Doszło do tego, że dokładałam do “interesu” z własnej emerytury. Powiedziałam basta i postanowiłam zrezygnować w tym roku - tłumaczy Ewa Czerwińska. - Ale kiedy moje panie o tym usłyszały, powiedziały: Ewa, zakręć się, może ci się uda zdobyć dofinansowanie z gminnych funduszy. No i “Ewa się zakręciła” - cały sierpień poświęciłam na pisanie wniosku. Udało się. Spartanka dostała pieniądze na działalność.

Od siedmiu lat zajęcia w ognisku prowadzi Magdalena Rychło-Kok, fizjoterapeutka po Akademii Medycznej w Poznaniu, rehabilitantka w Wojewódzkim Zespole Reumatologicznym w Sopocie.

- Prowadzę gimnastykę ogólnousprawniającą z uwzględnieniem problemów z układem ruchowym. Wzmacniamy siłę i zakres ruchu, mięśnie brzucha, pośladków i grzbietu, eliminując ćwiczenia obciążające kręgosłup. Przy okazji dbamy o smukłość sylwetki - zachwala fizjoterapeutka.

Znakomitej większości uczestniczek zajęć nie trzeba zachęcać. Chodzą systematycznie od lat, jak pani Helena, która ćwiczy od dwóch dekad:

- Cenię sobie rodzinną atmosferę i to jak się nawzajem motywujemy do ćwiczeń, dbamy o siebie, dzwonimy - mówi pani Helena. - Ewa Czerwińska to nasz filar, serce i pamięć! Spartance zawdzięczam dobrą kondycję, którą sprawdzam chodząc po górach.

Panią Alę kilkanaście lat temu do ćwiczeń namówił lekarz: - Powiedział mi, że przy chorym kręgosłupie najlepszymi lekarstwami są gimnastyka i zabiegi. I to się sprawdza, skoro jestem teraz w stanie pielić grządki na działce. 

Niektóre z gdańszczanek przychodzą tutaj ćwiczyć od 20 lat.

- Do Spartanki przychodzę od pięciu lat. Mam siedzący charakter pracy i zanim zaczęłam ćwiczyć dokuczał mi krzyż. Teraz jak ręką odjął, a schody pokonuję bez zadyszki - dodaje pani Grażyna.

- Bardzo się cieszę, że zdobyłam finansowanie z urzędu i dalej możemy istnieć. Ostatnio rozmawiałam z naszą prowadzącą Magdą i zapytałam, czy w razie czego (w końcu dawno już nie jestem młoda) pociągnie Spartankę dalej - mówi Ewa Czerwińska. - Zgodziła się, jeśli będzie taka potrzeba, a znając jej obowiązkowość można na nią liczyć.



Zajęcia Ogniska Spartanka odbywają się w Szkole Podstawowej nr 45 przy ul. Matki Polki 3a we Wrzeszczu, dwa razy w tygodniu: w poniedziałki i czwartki, w dwóch 45-minutowych grupach (o godz 17.45 i 18.30). Miesięczny koszt zajęć to 40 zł. W każdej chwili można dołączyć do ćwiczących. Przy sali gimnastycznej jest szatnia. Kontakt z panią Ewą pod nr tel. 504 678 727.


TV

Wieczór dla tramwaju widmo