Izabela Biała: Nie ma już chyba nikogo, kto nie słyszałby choć pobieżnie o rosnących problemach ze spadkiem populacji pszczół na całym świecie. Uporządkujmy podstawowe fakty w tej sprawie.
Krzysztof Cibor: - Jeżeli przyjrzymy się liczbie rodzin pszczelich w ulach to one z roku na rok wcale w Polsce nie maleją, a nawet ich liczba czasami wzrasta. Wynika to z faktu, że pszczołami hodowlanymi opiekują się pszczelarze, a ten fach nie przestaje być w naszym kraju popularny. Problem polega na tym, że duża część tych owadów - większa niż niegdyś - nie przeżywa zimowania. Kolejny problem dotyczy dzikich zapylaczy. W Polsce żyje 470 gatunków pszczół, z czego tylko jeden z nich to pszczoła hodowlana (inaczej miodna - red.), która ma swoich opiekunów.
Pozostałe gatunki takich opiekunów nie mają. Żyją w różnych miejscach, w różnych typach siedlisk. Liczba takich miejsc dla pszczół dziko żyjących bezustannie się kurczy na skutek działalności człowieka. Wpływa na to charakter współczesnego rolnictwa, a także budownictwo mieszkaniowe prowadzone na dawnych łąkach. Tymczasem są takie uprawy w Polsce, których pszczoły miodne nie są w stanie obsłużyć, więc rasy dziko żyjące są bardzo ważne.
Tak więc z jednej strony kwestia stosowania pestycydów jest bardzo ważna, z drugiej - rónie istotny jest problem kurczenia się liczby naturalnych siedlisk dla dziko żyjących zapylaczy.
Dziko żyjące gatunki, o których mowa to między innymi trzmiele?
- Tak, jak najbardziej. W Polsce mamy około trzydziestu gatunków trzmieli. Są one bardzo dobrymi zapylaczami. Wyglądają trochę jak malutkie, ospałe “misie pandy”, ale są bardzo wydajne, zapylają kilka razy więcej kwiatów w ciągu dnia niż np. pszczoła miodna i zaczynają swoją pracę przy niższych niż ona temperaturach. Są więc nieocenione jeśli chodzi o wczesnokwitnące gatunki roślin. To świetny przykład. Tytuł akcji Greenpeace brzmi co prawda “Adoptuj pszczołę”, ale nie dotyczy ona oczywiście tylko i wyłącznie pszczół.
Skupmy się wobec tego jeszcze na chwilę na tych dzikich zapylaczach...
- Dzika pszczoła zwana murarką, jest dobrym przykładem samotnicy. Jej hodowlane krewne żyją w dużych koloniach, w rodzinach osiągających w ciągu lata wielkość od pięciu do siedemdziesięciu tysięcy owadów. Samotnice żyją w rodzinach malutkich, nieomal tak małych, jak ludzkie. Nazwa murarki pochodzi od sposobu, w jaki składa jaja. Znajduje sobie rurki, np. puste w środku źdźbła trawy czy też dziury w murze. Składa w nich jaja i “muruje” ścianki odgradzające jedno jajo od drugiego, spajając swoją śliną materiały dostępne w najbliższym otoczeniu. Murarka skuteczniej, dużo wydajniej niż pszczoła miodna zapyla na przykład kwiaty jabłoni. Takich gatunków jak ona jest mnóstwo. Ludzie często o tym nie wiedzą i myślą, że każda pszczoła mieszka w ulu.
Skoro już uporządkowaliśmy fakty - proszę powiedzieć o Narodowej Strategii Ochrony Owadów Zapylających. Skąd ten pomysł? Jak i po co ma powstać?
- Pomysł na strategię wywodzi się z naszej współzależności z pszczołami. Od nich zależy ogromna część tego, co my jemy. Wiele pokarmów nie powstałoby wcale, albo byłyby znacznie droższe, gdyby nie praca pszczół. Od tego więć, w jaki sposób zachowujemy się jako jednostki i jako społeczności zależy, czy nasze pszczoły będą miały dobrze czy źle. To w jaki sposób żyjemy, w jaki sposób uprawiamy nasze ogródki i stosujemy środki ochrony roślin, czy zostawiamy kawałek zieleni przyjaznej tym owadom w mieście lub w ogrodzie, jest bardzo istotne dla tych gatunków.
W związku z tym chcemy, żeby powstała wizja tego co Polska jako kraj i Polacy jako obywatelki i obywatele mogliby dla pszczół zrobić.
W piątek, 20 października, w Gdańsku odbędzie się pierwsza z serii debat obywatelskich, które są częścią przygotowywanej strategii. Zapraszacie na te spotkania wszystkich zainteresowanych. Mam wątpliwości, czy przeciętny zjadacz miodu i jabłek może się realnie przyczynić do opracowania tego dokumentu...
- Każdy z nas jest w jakiś sposób ekspertem, bo konsumuje produkty powstałe dzięki pszczołom, ma swój ogródek czy balkon, a poza tym zabiera także głos w wyborach samorządowych, przez co decyduje o tym, jaka wizja miasta będzie realizowana w przyszłości. Czy będzie to miasto, w którym pozostaną fragmenty dzikiej natury, niezbędnej dla dzikich zapylaczy? Debata przeznaczona jest dla każdej i każdego z nas. Rozmawiać będziemy na temat tego, jak sobie wyobrażamy nasze społeczeństwo i państwo przyjazne pszczołom i co bylibyśmy w stanie zrobić dla ich dobra. Niektóre rozwiązania wiążą się ze zmianą sposobu myślenia: jeżeli jesteśmy przyzwyczajeni do idealnie i regularnie koszonych trawników, to trzeba pomyśleć o tym, by 10 proc. zielonej powierzchni zostawić w ciągu roku “w nieładzie”, dla pszczół.
Zatem żeby strategia była realizowana i by była rzeczywiście narodowa, zależy nam na wysłuchaniu także głosu obywatelek i obywateli
Jak zatem będzie przebiegać debata?
- Ponieważ zdajemy sobie sprawę, że nie każdy wie o istnieniu murarki, i nie każdy wie o tym, w jaki sposób pszczoły zależą od naszych działań, konsultacje będą moderowane za pomocą gry dyskusyjnej, narzędzia służącego również do przekazania informacji na temat tego, “o co z tymi pszczołami chodzi”.
Na początku uczestnicy debaty będą więc mogli poszerzyć w krótkim czasie swoją wiedzę i podczas późniejszej rozmowy wypowiedzieć się na temat możliwych rozwiązań, poznając wcześniej ich plusy i minusy. Mamy nadzieję, że to narzędzie się sprawdzi - właśnie w takiej sytuacji, kiedy mamy do czynienia z dość eksperckim tematem, który jednocześnie dotyczy nas wszystkich. Dlatego nie ma powodu, by zostawiać go wyłącznie naukowcom i politykom. Warto żeby ludzie też zabrali głos.
Strategia po kolejnych etapach opracowywania już jako gotowy dokument trafić ma do ministerstw rolnictwa i ochrony środowiska. Zastanawia mnie, na ile poważnie zostanie ona potraktowana przez polityków na najwyższym szczeblu...
- Na temat pszczół rozmawiamy od lat przede wszystkim z Ministerstwem Rolnictwa i mamy dobre doświadczenia z dotychczasowej współpracy. Polska już kilka razy na forum europejskim udowadniała (również za kadencji obecnego ministra Krzysztofa Jurgiela), że zależy jej na losie pszczół. Oczywiście, w polityce ważną się różne racje i to nie jest tak, że przyjdziemy z dokumentem, a minister od razu go chętnie podpisze, ale wierzymy to, że uczestnictwo zróżnicowanej grupy ludzi w debatach, z różnych opcji politycznych, o różnym wykształceniu i wieku, będzie ważnym sygnałem, że nie jest to temat do politycznych rozgrywek, lecz forma ważnego głosu w kwestii pszczół.
Debaty zaplanowano w Gdańsku i Wrocławiu - w dużych miastach oraz w Lublinie i Bydgoszczy - trochę mniejszych. Dlaczego akurat w tych miejscach? Dlaczego nie w Warszawie?
- Mamy poczucie, że warto decentralizować działania poza stolicę i liczymy na to, że się to uda, że zostaniemy zobaczeni i usłyszeni. Debat nie udałoby się zorganizować bez dużego wsparcia wolontariuszek i wolontariuszy Greenpeace, a w miastach w których się odbędą, nasze grupy lokalne działają bardzo prężnie. Ważne było dla nas także rozmieszczenie spotkań w różnych regionach Polski, dlatego że każdy z nich ma inną strukturę rolnictwa.
Już drugi raz podkreśla pan kluczową rolę rolnictwa dla dobrej przyszłości pszczół. Czy zatem miasta są dobrymi miejscami na taką debatę? Nie liczycie chyba na to, że rolnicy z okolic tłumnie zjadą na to spotkanie?
- Wierzę w to, że również w mieście jest szansa na dotarcie do osób zajmujących się uprawą ziemi. Warto podkreślić, że przy okazji prac nad strategią będziemy rozmawiać także z samymi rolnikami. Zresztą kontakt z nimi mamy na bieżąco - Katarzyna Jagiełło z naszej organizacji zasiada w powołanej przez ministra radzie rolnictwa ekologicznego.
Podsumowując - wystarczy, że jesteśmy pszczołom wdzięczni za ich trud, by przyjść i zabrać głos w debacie.
- Tak! Zdecydowanie, nie jest potrzebna żadna specjalistyczna wiedza. Im więcej nas będzie, im bardziej różnorodnych osób, tym jakość tego spotkania będzie większa. To jest debata obywatelska. Wystarczającą kompetencją jest poczucie, że jest się obywatelem/obywatelką i chce się w jakiś sposób współtworzyć dobrą politykę naszego kraju.
Debata obywatelska “Polska przyjazna pszczołom i dzikim zapylaczom” organizowana jest w ramach akcji Greenpeace “Adoptuj pszczołę”. W Gdańsku odbędzie się w piątek, 20 października 2017 r. w Centrum Hewelianum, ul. Gradowa 6, sala Magellana w Koszarach Schronowych, I piętro Początek o godz. 17.30, przewidywany czas trwania - około 3 godziny. W programie: przedstawienie problematyki w małych grupach, wnioski, podsumowanie z udziałem ekspertów i zaproszonych gości. Zapisy uczestników prowadzone są na stronie internetowej projektu do ostatniej chwili, ale można także przyjść bez wcześniejszej rezerwacji miejsca. |
Nie pierwszy raz piszemy na temat ochrony pszczół w naszym mieście:
Za rój i w bój! Pszczoły w Gdańsku mają swoje hoteliki!
Miejska ogrodniczka rozkwieca Gdańsk. Sieje maki, chabry, złocienie