W czwartek, 6 kwietnia, na jednym z portali społecznościowych mieszkanka Gdańska zaalarmowała o wycince drzew pod jej domem.
„Wycinają wszystkie drzewa na skwerku pod naszym domem. 15-letnie sosny, świerki, cyprysy i brzozy. Lasek posadzili sami mieszkańcy”.
Teren, o którym mowa, znajduje się przy ul. Aleksandry Gabrysiak na gdańskim Jasieniu. Działka sąsiaduje z ciągiem budynków wielorodzinnych, dlatego mieszkańcy byli z nią „zżyci”. Z czasem przejęła funkcję niewielkiego parku dla mieszkańców, o który ci bardzo dbali. Tym większe emocje obudziło niespodziewane wejście ekipy z piłami w czwartkowy poraneek.
Zdenerwowani mieszkańcy zaalarmowali Straż Miejską, a także Urząd Miejski w Gdańsku. Ten ostatni zapowiedział wszczęcie kontroli. Ale jak przyznają urzędnicy, niewiele da się zrobić. Działka należy do osoby prywatnej.
- Obowiązujące teraz prawo zezwala na wycinkę drzew, niezależnie od gatunku, obwodu i wieku - tłumaczy Eliza Fludra z Wydziału Ochrony Środowiska w Gdańsku. - Osoba fizyczna, która jest właścicielem terenu, i nie usuwa drzewa w celu związanym z działalnością gospodarczą, może usunąć właściwie każde drzewo, jakie się tam znajduje.
Mimo to na skutek zgłoszenia mieszkańców wszczęte zostanie najprawdopodobniej postępowanie wyjaśniające.
- Zapytamy właściciela terenu, w jakim celu usunął drzewa. Musimy poznać przyczynę, żeby wykluczyć działalność gospodarczą. Jeśli okaże się, że celem była jednak działalność gospodarcza, wtedy będziemy dalej działać w tej sprawie - mówi Fludra.
Aby w przyszłości nie dopuszczać do takich sytuacji, trzeba by zmienić ustawę. Póki co, mieszkańcy Gdańska mogą zgłaszać podobne przypadki do Wydziału Ochrony Środowiska, gdzie sprawy będą rozpatrywane, w miarę możliwości.
- Jeśli chodzi o zablokowanie samej wycinki, to nie mamy aż takich kompetencji. Możemy się jednak pojawić na miejscu zdarzenia. Sama wizyta urzędników może kogoś powstrzymać w danym momencie, ale nie mamy takich narzędzi, żeby to zatrzymać całkowicie - tłumaczy Fludra.