Wystawa stała MIIWŚ. Ponownie zobaczymy o. Maksymiliana Kolbe i rodzinę Ulmów
Wspólne obchody 85-rocznicy II wojny światowej
- Za panem pierwsze obchody rocznicy wybuchu II wojny światowej w nowej roli, bo właściwie pięć miesięcy ma Pan już tego dyrektorowania ze sobą - rozpoczęła rozmowę ze swoim gościem Agnieszka Michajłow gospodyni podkastu. - Jak było podczas obchodów albo jak nie było w tym roku?
- Mam porównanie z obchodami sprzed lat 10-12, w których mogłem uczestniczyć i miałem możliwości ich obserwowania - powiedział profesor Rafał Wnuk. - Od 2016 roku nie miałem możliwości uczestniczenia w tych uroczystościach. Czy coś się zmieniło? Z pewnością była to bardzo podniosła uroczystość, oprawa była niesłychanie bogata, tak zorganizowanych uroczystości jeszcze nie widziałem, z przelotem, z działami. Muszę powiedzieć też, że bardzo dobre były trzy z czterech przemówień. Premier Donald Tusk tak naprawdę wystąpił troszeczkę w roli Churchilla, który mówi “przed nami pot i krew i idą trudne czasy, myślmy o przyszłości”. To jest uderzenie w bardzo duży dzwon.
Jak powstał plakat do "Człowieka z żelaza". Opowiada Andrzej Pągowski
- No i udało się zrobić wspólne obchody: strona rządowa, samorządowa, muzeum, wojsko. To się przez lata nie udawało - dodała prowadząca.
- Tak, to jest wielki plus, że MIIWŚ było gospodarzem tej imprezy - uważa profesor Wnuk. - To tylko kawałek sukcesu, to że udało się zaszyć obchody państwowe z miejskimi to jest też sukces, choć jest to coś, co powinno być normalne.
Jak zmieniło się MIIWŚ?
- Jest pan już od pięciu miesięcy w Muzeum II Wojny Światowej, obszedł pan już wszystkie kąty, zna pan wszystko, wie co jest, a czego nie ma? - zapytała prowadząca.
- Oczywiście nie, poznać tak wielką instytucję w ciągu pięciu czy sześciu miesięcy jest niemożliwe - wyjaśnił rozmówca. - Coś takiego według ludzi którzy się zajmują historią i psychologią administracji, żeby poznać instytucje stosunkowo dobrze potrzeba dwóch lat.
Dziedzictwo dla przyszłości. W ECS rozmawiano o nowej roli muzeów i instytucji kultury
Profesor podkreślił, że dziś to jest zupełnie inna instytucja, nastąpiło zasadnicze przerwanie ciągłości. Osoby, które tworzyły to muzeum i nim zarządzały, zostały odsunięte, ale też odeszło większość pracowników, bo z 50-ciu zostało tylko dziesięciu “starych”.
- To jest zupełnie inne miejsce - wyjaśniał profesor. - Muzeum w 2016 miało około 50 pracowników, w 2024 roku jest ich już 140-tu. 50-cio osobowym zespołem można zarządzać na zasadzie bezpośrednio kontaktu szefa z poszczególnymi pracownikami, kiedy mamy już 140 osób, to musi być delegowanie obowiązków, zaufanie, budowa takiej infrastruktury i zależności, które zupełnie inaczej wyglądają. To jest instytucja pod każdym względem inna, również ze względu na to, jak duża to jest obecnie instytucja.
Były też dobre decyzje
Profesor Rafał Wnuk powiedział, że wprowadzono dwadzieścia parę zmian na wystawie, została ona uzupełniona, choćby końcowy film, który kończył się w 2014 roku, dziś kończy się na roku 2024.
Mural poświęcony pierwszej na świecie sędzi żużlowej gotowy. Odsłonięcie w piątek
- Wiele rzeczy zostało zaktualizowanych, pewne informacje mamy nowe - dodał rozmówca. - Krótko mówiąc zmiana niekoniecznie polega na przywracaniu usuniętych wcześniej rzeczy. Uważam, że wiarygodne muzeum powinno się opierać na faktach, nie na mitach. Pamięci historycznej nie możemy budować na wymysłach i mitach, choć mamy do tego tendencję.
Profesor dodał, że poprzednia ekipa podejmowała też sensowne decyzje, jego zdaniem dobrym zabiegiem było połączenie działek na Westerplatte w jedną całość. Uważa też, że dobrze zrobiono budując biuro obsługi ruchu turystycznego, które ma być miejscem porządkującym, aby Westerplatte było atrakcyjniejsze pod wieloma względami, muzealniczym ale też czysto komercyjnym, żeby po prostu przyjemnie tu się spędzało czas.