Opowieść o nieszczęśliwej Aidzie - rozdartej pomiędzy miłością a obowiązkiem wobec swojego narodu i rodziny - niezmiennie porusza słuchaczy już od ponad stu lat. Jako pierwszy dał się uwieść tej historii sam Giuseppe Verdi, który pomimo godnej zapłaty i wyjątkowego mecenasa długo opierał się propozycji wicekróla Egiptu, by napisać operę. Ismail Pasza pragnął wyjątkowego dzieła na uroczyste otwarcie Kanału Sueskiego, kusił więc kompozytora złotem, ale dopiero lektura konspektu Camille`a du Locle`a - przekonała Verdiego ostatecznie. I całe szczęście, bo dzieło okazało się warte swej ceny i od czasu premiery w Kairze w 1872 roku, z ogromnym powodzeniem grane jest na wszystkich ważnych scenach muzycznych świata. “Aida” należy do światowego kanonu operowych dzieł.
Główną postacią opery jest Aida, nubijska dziewczyna, niewolnica na dworze egipskiego faraona, która zakochuje się w egipskim żołnierzu Radamesie. Czy jednak wolno jej darzyć miłością wroga? A co z honorem i odpowiedzialnością za swój kraj? Autor liberetta - Antonio Ghislanzoni - komplikuje losy bohaterów jeszcze bardziej. W Radamesie kocha się też córka faraona Amneris. Kiedy wytropi prawdziwe uczucia ukrywającej się pary, będzie zazdrosna i upokorzona, wpadnie w gniew i zapragnie zemsty.
Perypetie miłosnego trójkąta przysłoni niedługo mroczny cień polityki, ponieważ sąsiadujące ze sobą kraje - Egipt i Etiopia, szykują się do kolejnej wojny, a Aida jest córką etiopskiego króla, o czym nie wie nawet jej wybranek.
Oba kraje od lat żyją w niezgodzie. Bilans wcześniejszych krzywd wzmacnia ich wzajemną wrogość, więc gdy tylko pojawi się wiadomość (nie wiadomo, prawdziwa czy nie), że Etiopczycy zbierają wojska przy egipskiej granicy, faraon zechce uprzedzić cios. Na czele swojej armii stawia Radamesa i wysyła go do walki. Dla ambitnego żołnierza to awans, spełnienie zawodowych i patriotycznych ambicji, ale też szansa na szczęście. Ma nadzieję, że jeśli wróci jako zwycięski wódz, faraon nie odmówi mu ręki Aidy (aria “Celeste Aida”).
Dziewczyna jednak rozpacza. Jednocześnie boi się o życie ukochanego i walczy z poczuciem lojalności wobec ojczyzny i współbraci .
Tak kończy się pierwszy akt. W drugim dowiemy się, że Radames zwyciężył. Wśród pędzonych na dwór faraona jeńców, Aida rozpozna jednak z przerażeniem swego ojca, który nie pozwoli, by go zdemaskowała i namówi do współpracy. Będzie musiała wybrać pomiędzy miłością do mężczyzny a odpowiedzialnością wobec swego ludu. Pętla przeznaczenie zaciskać się będzie coraz mocniej, a tragiczny koniec kochanków przypominający losy Romea i Julii, po raz kolejny udowoni, że niewinność uczuć nie zwycięży mrocznych namiętności władców.
Verdi ubrał tę opowieść w wyjątkową muzykę, również opartą na kontrastach. Gdy w warstwie libretta mamy opozycję czystej miłości i miażdżącej siły władzy, w muzyce przeplatają się potężne sceny zbiorowe i liryczne duety, trąbka i marszowy rytm (najbardziej znany “Marsz Triumfalny”) rozdzielają łagodne piana i płynne legata. “Aida” nie jest łatwą do zaśpiewania operą, ale o doskonałą interpretację romantycznej muzyki zadbał w Operze Bałtyckiej George Tchichinadze.
Podczas premiery partię Aidy zaśpiewała wibrującym świetlistym sopranem Soojin Moon-Sebastian, której silny głos chwilami nieco przykrywał partnerów - tenor Radamesa (Jacek Laszczkowski) czy ciepły, głębszy mezzosopran Amneris (Małgorzata Walewska), ale obie kobiece postacie zaprezentowały wspaniały aktorski kunszt. Małgorzata Walewska przejmująco zagrała wszystkie odcienie wielkich emocji - dumnej, rozgniewanej władczyni, cierpiącej z powodu odrzuconej miłości czy targanej wyrzutami sumienia kobiety. Nie zawiedli też pozostali artyści: Leszek Skrla jako król Amonasro, Aleksander Teliga (kapłan Ramfis) czy Rafał Pawnuk w partii Faraona.
Jacek Laszczkowski, ze szczególnie trudną arią “Celeste Aida” poradził sobie dość dobrze, chociaż lepiej wypadał w dalszych częściach wieczoru. Poruszające są też arie Aidy “Ritorna vincitor” (gdy żegna kochanka idącego na front i “O patria”, gdy płacze z tęsknoty do kraju). Zaś finałowy duet “O terra addio” Aidy i Radamesa to jeden z najbardziej wzruszających momentów wieczoru.
Reżyserce Annie Wieczur, która już zachwyciła publiczność gdańskiej Opery realizacją “Kandyda” Bernsteina w 2018 roku, udało się uzyskać w spektaklu doskonałą harmonię obrazu i dźwięku - efekt wynikający z perfekcyjnego porozumienia poszczególnych zespołów: wyjątkowych solistów, artystów baletu (kierowanego przez Izabelę Sokołowską-Boulton i Wojciecha Warszawskiego) i chóru przygotowanych przez Annę Agnieszkę Długołęcką oraz orkiestry kierowanej przez George Tchichinadze. Muzyczny team wspomaga tu wrażliwość autorów: scenografii (Damian Styrna), wizualizacji (Eliasz Styrna), światła (Paulina Góral) oraz kostiumów (Anna Chadaj).
Kto widział “Wiedźmina” czy “Lalkę” w reż. Kościelniaka w Teatrze Muzycznym w Gdyni, ten wie, że Damian Syrna potrafi zaskoczyć. Tym razem udało mu się niewielką gdańską scenę poszerzyć i dodać jej głębi wypełniając przestrzeń geometrycznymi elementami. Pokryte hieroglifami konstrukcje imitują kamienne bloki, z których Styrna zbudował wnętrze pałacu faraona, wyposażając go w schody czy monumentalny tron, a podwieszone na linach elementy wyciągały jeszcze tę przestrzeń w górę. Znakomity manewr! Tylko w scenach zbiorowych, gdy na scenie pojawiają się wszyscy na raz: soliści, artyści chóru i tancerze, przypomniały się nam dawne tęsknoty za nową siedzibą Opery.
Całość inscenizacji zachowana została w barwach słońca oświetlającego piaski pustyni, czyli beżach, ochrach a przede wszystkim złocie, które jest podstawowym kolorem na scenie i kolorem kostiumów i tylko w niektórych momentach światło wyciąga z nich chłód srebra, gdy potrzebuje tego dramaturgia sceny. Kostiumy pieczołowcie zaprojektowane w detalach zasługują wręcz na osobny tekst, a gratulacje należą się nie tylko autorce Annie Chadaj, ale i ich wykonawczyniom i wykonawcom z pracowni krawieckiej i modystycznej.
Gdy scena tonie w złocie łatwo o przesadę. Nie tym razem. Mamy poczucie elegancji i klasy, prawdziwe haute couture. Szczególnie gdy patrzymy na kostium Amneris, której postać spowija sukienka tuba, którą uzupełniają olbrzymie rękawy przypominające skrzydła owada.
Pod względem dramaturgicznym, libretto “Aidy” jest wyjątkowo rozbudowane i daje szanse realizatorom na uwypuklenie różnych motywów. Zazwyczaj w inscenizacjach na pierwszy plan wybijał się miłosny wątek, lecz ostatnie wydarzenia na Ukrainie nadały nowy sens utworowi. Moralne wybory żyjących w Starożytności kochanków stały się nam znacznie bliższe, a treść sztuki zyskała aktualny rys. Mam wrażenie, że Aida bardziej wzrusza, czego byliśmy świadkami podczas premiery, gdy publiczność gromkimi oklaskami dziękowała artystom za ich talent.
Warto zanurzyć się w ten świat na ponad trzy godziny, bo gdańska “Aida” to spektakl artystyczne spełniony, karmiący harmonijnymi obrazami, który daje widzom estetyczne i muzyczne wytchnienie.
Giuseppe Verdi
"AIDA"
Realizatorzy
-
kierownictwo muzyczne
-
inscenizacja i reżyseria
-
scenografia
-
multimedia
-
kostiumy
-
reżyseria świateł
-
choreografia
-
choreografia
-
przygotowanie chóru
-
asystent kierownika muzycznego
-
asystentka reżyserki
-
asystentka scenografa i kostiumografkikostiumografki
-
asystent reżyserki świateł
-
asystent wykonawcy multimediów
OBSADA:
Faraon
Rafał Pawnuk/Aleksander Teliga
Amneris
Małgorzata Walewska/Anna Bernacka/Karolina Sikora
Aida
Jolanta Wagner/Soojin Moon-Sebastian
Radames
Jacek Laszczkowski/Tomasz Kuk
Ramfis
Rafał Pawnuk/Aleksander Teliga
Amonasro
Leszek Skrla/Mariusz Godlewski
Kapłanka – Karolina Sołomin
Posłaniec – Krzysztof Brzozowski, Wojciech Winnicki
oraz
Orkiestra, Chór i Balet Opery Bałtyckiej
PREMIERA
23 kwietnia 2022, kolejne spektakle: 26 kwietnia, 18 i 19 czerwca 2022 r.
Bilety od 85 do 126,50 zł