Monika Chabior na GUMed wspomina pożar w hali Stoczni: “Miasto zamarło, zamilkło”

W sobotę, 23 listopada, 30 lat po tragicznym w skutkach pożarze w hali Stoczni Gdańskiej, na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym odbywa się konferencja naukowa poświęcona kompleksowemu leczeniu i rehabilitacji osób poparzonych. Podczas konferencji, wiceprezydent Gdańska Monika Chabior, w emocjonalnym przemówieniu wspominała dramat z 1994 roku. Akcję ratowania 320 ofiar pożaru wspominała także dr Hanna Tosińska-Okrój, która tamtego dnia - 24 listopada 1994 roku - pełniła obowiązki kierowniczki Kliniki Chirurgii Plastycznej i Leczenia Oparzeń AMG.
23.11.2024
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
kobieta na mównicy
Monika Chabior, zastępczyni Prezydenta Miasta Gdańska ds. rozwoju społecznego i równego traktowania, przemawia podczas konferencji na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym
fot. Dominik Paszliński/gdansk.pl

Zespół Golden Life wspomina pożar w hali Stoczni: - Długo przechodziliśmy traumę

Na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym w sobotę, 23 listopada, odbywa się konferencja naukowa poświęcona kompleksowemu leczeniu i rehabilitacji osób poparzonych. Została zorganizowana z okazji 30. rocznicy tragicznego pożaru w hali Stoczni Gdańskiej. Są na niej obecni m.in. profesorowie medycyny wielu specjalności oraz osoby poszkodowane.

Podczas otwarcia konferencji, wyraźnie wzruszona Monika Chabior, zastępczyni Prezydent Gdańska, powiedziała do zgromadzonych: 

- Jako przedstawicielka gdańskiej społeczności powiem, że być tutaj to bardzo emocjonalna sytuacja. Wszyscy, którzy tu wówczas mieszkali, wiedzą jak dramatyczna była to sytuacja. Miasto zamarło, zamilkło, nie wiedzieliśmy, co się dzieje… Przepraszam, jestem autentycznie wzruszona. Miałam wtedy 14 lat, stąd pewnie te emocje. Moja czternastoletnia dusza się odezwała… Nie rozumieliśmy, jak mogło do czegoś takiego dojść. Nie chcę wspominać tego, co pamiętam, bo głos mi drży. Ale to zamilknięcie miasta było skontrastowane z niesamowitym wysiłkiem służb medycznych, które budziło nasz podziw i dawało nadzieję. 

 

Później, kiedy wspominaliśmy to zdarzenie z Anną Golędzinowską, przypomniałam sobie uczucie milczącego miasta. Widzieliśmy na ulicach ludzi płaczących, zastanawialiśmy się, dlaczego myśmy tam nie byli, kto tam był, czy ktoś ze znajomych zginął. To było straszne. To wryło się w tożsamość miasta. To jest coś, czego się nie zapomni. 

 

Wiem, że osoby, które były ofiarami tego zdarzenia utrzymują ze sobą kontakt. To było coś, co zmieniło ich życie, co zbudowało ich tożsamość, co sprawiło, że w inny sposób spojrzeli na świat. 

 

Bardzo się cieszę, że zdecydowali się Państwo na zorganizowanie tej konferencji 30 lat później. Myślę, że to wspaniałe, że możemy się spotkać po 30 latach i spojrzeć na dokonania medyczne i pomyśleć, jak bardzo nauka się od tego czasu rozwinęła. Udało się Państwu sprawić, że życie osób dotkniętych tragedią wróciło na normalne tory, że oni poszli dalej, że działają i zmieniają świat na lepsze. Dziękuję Wam za to! 

kobieta na mównicy
Radna Anna Golędzinowska: - Chciałabym przede wszystkim podziękować Wam, moi bohaterowie, za to, że w obliczu ogromnego wyzwania, jakim było ratowanie ludzi masowo, Państwo znaleźliście serce i energię, żeby w każdym z nas dostrzec człowieka z jego emocjami, lękami i marzeniami
fot. Dominik Paszliński/gdansk.pl

Gdańska radna Anna Golędzinowska była tego wieczoru w hali Stoczni i ocalała z tragedii. Ona także była wyraźnie wzruszona, gdy mówiła do lekarzy:

- To już 30 lat, trudno w to uwierzyć. Powiem krótko, życzmy sobie wszyscy, abyście Państwo nie stawali ponownie przed wyzwaniem masowej katastrofy. Przeżyłam to i nie chciałabym już nigdy doświadczyć żadnych podobnych scenariuszy. Chciałabym przede wszystkim podziękować Wam, moi bohaterowie, za to, że w obliczu ogromnego wyzwania, jakim było ratowanie ludzi masowo, Państwo znaleźliście serce i energię, żeby w każdym z nas dostrzec człowieka z jego emocjami, lękami i marzeniami. Zmotywowaliście nas do walki o własne zdrowie, sprawność i aspiracje życiowe. Dziękuję profesorom medycyny, że działacie. Jeśli coś nadaje sens tamtemu wydarzeniu to fakt, że poznaliśmy wtedy tylu fantastycznych lekarzy. Jesteśmy w stanie dalej współpracować z wami w zakresie kolejnych badań naukowych. 

kobieta na mównicy
Chirurg plastyczny, dr nauk medycznych Hanna Tosińska-Okrój, wspomina dramat z 24 listopada 1994 roku: - Jednego wieczoru 320 osób na raz się poparzyło. Nie mieliśmy nic kompletnie, ale musieliśmy sobie poradzić
fot. Dominik Paszliński/gdansk.pl

Głos zabrała także dr Hanna Tosińska-Okrój, chirurg plastyczny, która pełniła wówczas obowiązki kierowniczki Kliniki Chirurgii Plastycznej i Leczenia Oparzeń Akademii Medycznej w Gdańsku. Oto jej dramatyczna relacja: 

- Jednego wieczoru 320 osób na raz się poparzyło. Nie mieliśmy nic kompletnie, nawet szafy były pozamykane, musieliśmy rozbijać je łomem. Ale musieliśmy sobie poradzić. Z tych 320 osób aż 198 osób musieliśmy pozostawić w szpitalach. W Akademii Medycznej zmieściło się tylko 87 osób. Resztę była rozprowadzona po lokalnych ośrodkach. Jedni byli bardziej, a drudzy mniej poszkodowani. W Siemianowicach Śląskich dyrektor przyjął 24 osoby. Na Pomorzu powstało kilka ośrodków w różnych szpitalach. 

 

Bez planu działania udało nam się w sumie uratować w zasadzie wszystkich, oprócz siedmiu osób. Różni konsultanci ze świata przyjeżdżali, w tym z nowoczesnego ośrodka z Bostonu. Mówili nam, że w takich warunkach, przy takiej liczbie oparzonych, oni nie byliby w stanie sobie poradzić. Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Nie mieliśmy tylko własnej hodowli skóry. 

 

Widzę do dziś te ofiary. Dwie dziewczynki, które oddychały oparami. 17-letni chłopak - przewieziony do Siemianowic. Lataliśmy do niego helikopterem, żeby pocieszyć go przed świętami Bożego Narodzenia. Niestety, mimo wielkiej nadziei w jego oczach, zmarł. W Siemianowicach zmarły jeszcze dwie osoby, a dwie w szpitalu na Zaspie. Dwie na miejscu w hali Stoczni. 

 

Zobacz naszą fotorelację z wydarzenia: 

 

 

 

TV

Mikołaj przypłynął do Gdańska i rozświetlił choinkę na Długim Targu