Okazuje się, że pierwsze doświadczenie z czymś tak ulotnym jak sztuka bywa zaskakujące - czasem jest to wejście na scenę, i nie ma znaczenia czy grało się kurę, psa czy warzywo, czasem kinowe odkrycie: “jak można umierać w filmie?”, ale też książka, której sens zrozumiemy po latach czy zachowany w pamięci obraz papierowych kwiatów z pochodu 1-majowego. Wracają emocje - zdumienie, radość, poczucie wolności. Kultura - bohaterowie tych filmów są przekonani, że ich życie byłoby uboższe bez niej.
Miniserial ogłoszony przez klub Winda GAK pt. “Mój pierwszy raz... z kulturą” rozpoczyna zwierzeniem Monika Jarząbek, kierowniczka Stacji Orunia GAK. Okazuje się, że to pewna zakopiańska bibliotekarka zaraziła ją kulturalnym bakcylem.
- To była rola, którą zagrałam w Bibliotece Miejskiej w Zakopanem, gdzie wtedy mieszkałam - mówi Monika Jarząbek. - Bardzo dużo czytałam, miałam kilka lat i chodziłam do biblioteki, gdzie zauważyła mnie pani i zapytała czy chciałabym wystąpić w przedstawieniu wielkanocnym. I tak zaczęła się moja przygoda teatralno kulturalna, od bycia… kurą!
Wokalistka Beata Bartelik tłumaczy, że dorastała w rodzinie, w której kultura nie zajmowała pierwszego miejsca w hierarchii potrzeb, a jej pierwsza wyprawa do świątyni sztuki nie skończyła się dobrze.
- Kiedy miałam 15 lat dostałam swoje pierwsze bilety do opery - wspomina Beata Bartelik. - Prawdopodobnie rozprowadzali je “za darmochę” w szkole muzycznej. Do opery zaprosiłam koleżankę i pojechałyśmy. Była to, pamiętam do dziś, “Carmen” Bizeta. Byłam zachwycona! Ale nie o tym chcę opowiedzieć. Otóż opera okazała się strasznie długa, trwała około czterech godzin, skończyła się po godzinie 23 i trzeba było wrócić do domu. Z Gdańska do Gdyni, nie było to wtedy łatwe. O taksówkach w ogóle nie było mowy, telefony nie istniały, nie mogłam zadzwonić. Wyruszyłyśmy. Najpierw kolejką, potem trzy kilometry na piechotę, ostatecznie wróciłam około 1 w nocy. Rodzina oczywiście postawiona na nogi, szukali mnie po całej “dzielni”. I co? Dostałam szlaban! Nie było tłumaczenia, że kultura wyższa, że Carmen, że Bizet… A mojej koleżance zabronili się ze mną kolegować, gdyż uznali, że jestem nieodpowiedzialna i wysoce niepewna.
Marek Brand, aktor i reżyser, instruktor teatralny w Plamie GAK, koordynatorem sceny Teatru w Blokowisku i założycielem Teatru Zielony Wiatrak, oczywiście najlepiej pamięta sceniczne początki.
- Moja przygoda z teatrem zaczęła się bardzo późno - opowiada. - W wieku 15, 16 lat trafiłem przez przypadek do Teatru Drewniana Kurtyna przy żarskim Domu Kultury. To był chyba rok 1983. Grupa teatralna przygotowywała kolejną wersję przedstawienia “Sąd nad Don Kichotem”, dostałem tam ważną rolę - psa. Rola była niema, ale to był pierwszy raz, kiedy wystąpiłem przed publicznością. I tak zostało. Od tego czasu nawąchałem się tego bakcyla teatru, no i jestem.
Marek Brand zachęca nas, aby w tych trudnych czasach przeczytać poemat Słonimskiego ponownie, bo wciąż jest bardzo aktualny.
O czym opowie Artur Gadowski z IRA?
Piotr Tuchel, muzyk i autor tekstów “wini” przedszkole w gdańskiej Żabiance: - Pewnego dnia przyjechała tam trupa teatralno-muzyczna, aby wstawić przedstawienie na podstawie wiersza Jana Brzechwy “Na straganie”. Była także oprawa muzyczna, gitary i instrumenty perkusyjne. Aktorzy zaproponowali dzieciom udział w przedstawieniu i trafiła mi się jedna z ról. Bardzo ważna rola - warzywa. Do dziś pamiętam moją kwestię: “A to feler, westchnął seler”. Pomyślałem wtedy sobie, że może fajnie będzie w przyszłości występować albo grać na instrumentach. I to chyba od tego wszystko się zaczęło.
Wspomnieniami podzielili się też rodzinnie: Teresa Staszyńska, Beata Staszyńska-Hansen, reżyserka i producentka, prezeska Fundacji Citizen Project oraz Onno Hansen-Staszyński, edukator z Akademii Dynamiczna Tożsamość.
- Kiedy pierwszy raz spotkałem się z kulturą, nie wiedziałem, że spotykam się z kulturą - mówi Onno Hansen-Staszyński. - Ja tylko widziałem brata. Mojego starszego brata, o 20 lat. On był inny, dziwny i robił jakieś dziwne obrazy. Tam były chmury, i schody, jakieś różowe kolory. Wszystko było inne. Nie wiedziałem, jak się nazywa to malarstwo, że on jest magicznym realistą, nie wiedziałem, że potem będę mówił, że to kicz. Ja tylko widziałem wolność. Wolność mojego brata.
Aby posłuchać, jakie były początki fascynacji artystycznych m.in. Artura Gadowskiego z zespołu IRA, aktor, reżyser i solista - Daniel Saulski, Laury Haras kierowniczki Teatru GAK czy Wojciecha Korzeniewskiego, manager zespołu Kombi należy wejść na profil FB klubu Winda Gdańskiego Archipelagu Kultury.
Aby podzielić się własnymi doświadczeniami wystarczy nagrać kilkuminutowy film i przysyłać na adres mailowy: winda@gak.gda.pl.