Obie kobiety były gośćmi drugiego spotkania z cyklu “Wokół Ukrainy”, organizowanego przez Muzeum Gdańska. Rozmowę prowadził zastępca dyrektora placówki dr Janusz Marszalec.
- 24 lutego w dniu agresji Rosji na Ukrainę, w samym Mariupolu nie zdawaliśmy sobie do końca sprawy, że czeka nas prawdziwa wojna i inwazja. Bardzo wielu ludzi poszło do pracy tego dnia, choć siła wybuchów była o wiele groźniejsza niż w 2014 r. w czasie pierwszego konfliktu - mówiła Luba, która pracowała jako księgowa w dużym kombinacie metalurgicznym Azowstal.
Podkreśliła, że po pierwszej wojnie, której Mariupol doświadczył osiem lat temu miasto zaczęło się rozwijać z “potrójną siłą”.
- Bardzo np. poprawiła się komunikacja miejska i stan dróg, Wcale nie myśleliśmy, że Mariupol jest miastem przyfrontowym - dodała Ukrainka.
Matka z córką postanowiły opuścić rodzinne miasto, kiedy pozostały bez prądu i gazu.
- Strach było było zostać, strach było wyjechać, ale wyjazd wydawał się jedynym sposobem na przeżycie. Myślałyśmy, że nasza podróż zakończy się w Zaporożu, ale w końcu wylądowaliśmy w Gdańsku. Uznałyśmy bowiem, że w obecnej sytuacji w żadnym miejscu Ukrainy nie zaznamy spokoju. Chcemy podziękować wszystkim ludziom dobrej woli, którzy okazali nam pomoc w Gdańsku - oświadczyła Luba.
Dla obu kobiet przymusowa ucieczka do Polski stała się pierwszą podróżą za granicę.
Nie wierzyłam, że Mariupol stanie się drugim Leningradem
Marina, która na uniwersytecie w Mariupolu studiowała kulturoznawstwo, zwróciła uwagę, że charakterystyczną cechą jej rodzinnego miasta jest wielonarodowość.
- Przed atakiem Rosji nie było w mieście konfliktów międzyludzkich. Miasto dynamicznie się rozwijało, stawało się coraz bardziej europejskie. Mariupol nazywany jest odnowionym oknem ukraińskiego Donbasu. Młodzi ludzie, tak jak ja, chcieli w nim mieszkać i studiować - nadmieniła.
Mariupol. Nocny apel do przywódców świata o ratunek
O tym, że w ponad 400-tysięcznym mieście nad Morzem Azowskim może być niebezpiecznie powiedzieli Marinie dziadkowie jej chłopaka z miejscowości zajętej kilka lat temu separatystów.
- Uprzedzili nas, że Mariupol będzie zablokowany i okrążony. Ja w to nie wierzyłam, uważałem, że to niemożliwe. Jak to, czy to ma być powtórka z 1941 r., powtórka z Leningradu? Znałam to z filmów historycznych i książek, a niestety okazało się rzeczywistością. Przecież w Mariupolu 90 procent mieszkańców mówi po rosyjsku - dodała młoda Ukrainka.
Marina przygotowała pokaz kilkunastu zdjęć różnych miejsc w Mariupolu - zabytkowych budynków, cerkwi, domu kultury, teatru, dworca kolejowego, ulic - zniszczonych i uszkodzonych po inwazji wojsk rosyjskich. Zdewastowane obiekty zostały zestawione z fotografiami przedstawiającymi ich stan sprzed wybuchu wojny.
- Ta wojna dzięki waleczności naszych mężczyzn i chłopaków potwierdziła, że Kozacy jeszcze żyją - podkreśliła Marina.
Mariupol fenomenem waleczności dla świata
Uczestnikami spotkania byli też Kacper Dziekan i Dmitriy Panto, którzy przed wybuchem wojną realizowali projekt budowy Portu Kultur, wielofunkcyjnego centrum kultury w Mariupolu.
- To ukraińskie miasto, mające ważny port i duże znaczenie gospodarcze, jest solą w oku dla Rosjan. Nie ma wśród jego mieszkańców chęci, aby stać się częścią "ruskiego mira". Niemożliwe stało się możliwe. Mariupol miał wytrzymać przez kilka godzin lub co najwyżej kilka dni, a broni się już prawie dwa miesiące. Nie tylko dla Ukrainy, ale też Europy i świata, to miasto stało się fenomenem wytrwałości i obrony - ocenił Kacper Dziekan.
Dmitriy Panto uważa, że zdobycie Mariupola stanowi dla Rosji jeden z głównych celów strategicznych. - To nieoficjalna stolica wschodniej Ukrainy. Być może, Putin z taką siłą atakuje to miasto, bo chce tam 9 maja zorganizować zwycięską, defiladę wojskową - ocenił.
31 marca na sesji Rady Miasta Gdańska w formie połączenia internetowego wystąpił mer Mariupola Wadym Bojczenko. W przejmującym przemówieniu porównał tragedię miasta do skutków wojny w Gdańsku w 1945 roku.
- Bardzo ważnym gestem dla nas stałoby się nadanie jednej z ulic miasta Gdańska imienia Bohaterów Miasta Mariupola, miasta, które ucierpiało najwięcej ze strony Federacji Rosyjskiej, i które nadal niezłomnie walczy. To byłby symbol tego, że Mariupol jest w sercu gdańszczan - mówił do gdańskich radnych Wadym Bojczenko. - Jestem pewien, że po zakończeniu wojny, po naszym zwycięstwie odbudujemy Mariupol. I w tym nowym Mariupolu też będzie ulica honorująca nasze miasto partnerskie, ulica miasta Gdańska.
Gdańsk i Mariupol są miastami partnerskimi. Propozycja partnerskiej współpracy wyszła ze strony miasta nad Motławą, za sprawą prezydenta Pawła Adamowicza. Było to w 2014 roku po pierwszej inwazji Rosji na Krym i wschodnie obszary Ukrainy. Przed ośmiu laty Mariupol - tak jak Donieck i Ługańsk - został zajęty przez rosyjskie wojska, ale udało się go odbić.