Ministerstwo Obrony Ukrainy podaje, że liczba dobrowolnych ochotników w szeregach oddziałów międzynarodowych wynosi już blisko 20 tysięcy mężczyzn. To obywatele niemal wszystkich krajów europejskich, w tym Polacy, a także Amerykanie, Kanadyjczycy, Australijczycy, a nawet Japończycy.
Do walki na Ukrainie zgłaszają się także ochotnicy z Pomorza. Według gdańskiego konsula, liczba zgłoszeń w Gdańsku rośnie falowo po każdym akcie rosyjskiego ludobójstwa, jak choćby po ataku na szpital dziecięcy w Mariupolu. Są to przede wszystkim Polacy, ale też Białorusini pracujący lub uczący się w Trójmieście - młodzi, nastawieni niepodległościowo, którzy uciekli do Polski spod władzy reżimu Aleksandra Łukaszenki. Białorusini, którzy się zgłaszają do Międzynarodowego Legionu Obrony Ukrainy, chcą przyczynić się do obalenia władzy Putina licząc, że spowoduje to ponowny wybuch rewolucji demokratycznej w ich własnej ojczyźnie.
- Polacy i Białorusini dzwonią na telefony konsulatu i mówią nam, że nie mogą spokojnie patrzeć na bombardowanie ukraińskich miast, że chcą bić rosyjskich bandytów - powiedział Ołeksandr Plodistyj portalowi gdansk.pl. - My sami rekrutacji do wojska nie prowadzimy. Podajemy jednak numer telefonu i adres strony internetowej, która umożliwia wstąpienie do ukraińskiej armii.
Jak wygląda służba ochotnicza na Ukrainie? Częściowo odpowiada na to pytanie wywiad, który portal Onet przeprowadził z Polakiem, który zaciągnął się do walki po stronie Ukraińskiej. Według jego relacji, w 130 osobowym batalionie w którym służy jest jeszcze kilku Polaków. Są także Brytyjczycy i Amerykanie i przedstawiciele innych nacji, ale największą grupę stanowi aż 90 Japończyków. Zadaniem oddziału jest rozbijanie mniejszych konwojów armii rosyjskiej, które usiłują przebijać się wszystkimi możliwymi, także mniejszymi drogami. Rosjanie muszą to robić, ponieważ wiele szlaków zostało zablokowanych przez regularne formacje ukraińskiego wojska. Z kolei mniejsze drogi są ubezpieczane przez takie oddziały, jak ten w którym służy rozmówca Onetu.
Według relacji Polaka, Ukraińcy obstawiają teraz właściwie wszystkie drogi i nieustanne nękają Rosjan:
Obecnie Rosjanie usilnie próbują się dostać z paliwem, logistyką, wojskiem pod Kijów. My z miejsca naszego stacjonowania jesteśmy transportowani samochodami osobowymi na posterunek i tam leżymy w okopach i czekamy. 10 osób z tych 25, w tym ja, ma ręczne wyrzutnie pocisków przeciwpancernych Javelin.
Rozmówca Onetu wyjaśnia jednocześnie dlaczego główny, liczący ponad 60 km konwój rosyjski, który bardzo powoli zmierza do Kijowa nie jest atakowany. Otóż, pomiędzy pojazdami wojskowymi umieszczone są systemy obrony antyrakietowej, które skutecznie uniemożliwiają ataki. Mniejsze konwoje nie mają jednak tego zabezpieczenia. Ich ruch poprzedza natomiast zwiad wykonywany przez drony. To sprawia, że choć oddział w którym służy Polak musi stale się kryć - np. leżąc po 12 godzin w zaroślach, bez możliwości wyjścia z ukrycia - to jednak może celnie uderzać, gdy w końcu taki konwój nadjedzie. W co celują przede wszystkim?
Generalnie jest polowanie na cysterny. Ale przede wszystkim uderzamy w przód, aby uniemożliwić im dalszy przejazd i spowodować panikę. Jak zostanie rozbity ich przód, to w tym miejscu mają robotę na cały dzień.
Zdaniem ochotnika taka taktyka jest dla Rosjan "bardzo wyniszczająca psychicznie". Uważa on też, że zachodnia broń dostarczona Ukrainie nie pozwoli Rosjanom na łatwe zwycięstwo. Dlatego - jego zdaniem - wojskowi rosyjscy postawią na terroryzowanie zwykłych ludzi.
Będą strzelać z samolotów i rakiet. Natomiast trudno będzie im się przebić na Kijów, a już na dotarcie do takiego Lwowa nie ma żadnych szans.
Należy podkreślić, że rozmówca Onetu był w przeszłości żołnierzem Wojska Polskiego i zna dobrze obsługę sprzętu wojskowego, w tym wyrzutni przeciwpancernych. Zdaje sobie też sprawę, że jego krok - wstąpienie do obcej armii, jest w Polsce przestępstwem. Przyznaje, że nie uzyskał na to odpowiedniej zgody.
Zwróciłem się o taką zgodę, ale nie dostałem odpowiedzi, a nie miałem czasu, żeby na nią czekać. Zdaję sobie sprawę z tego, że podjąłem ryzykowną decyzję. Jeżeli czekają mnie za nią jakiekolwiek konsekwencje w Polsce, to wierzę, że między innymi takie osoby jak pan, się za mną wstawią. Myślę, że opinia publiczna w Polsce nie pozwoli skrzywdzić takich ludzi jak ja, bo my nie szkodzimy w tej sytuacji polskiemu państwu.
Oficjalna strona internetowa prezydenta Ukrainy informuje, że dekret prezydenta Wołodymyra Żeleńskiego z 1 marca 2022 r. wprowadził bezwizowy tryb wjazdu na Ukrainę dla obywateli państw obcych, którzy chcą wstąpić do Międzynarodowego Legionu Obrony Ukrainy, z wyjątkiem obywateli państwa-agresora. Aby wstąpić do Międzynarodowego Legionu Obrony Ukrainy, należy zgłosić się do Ambasady Ukrainy w swoim kraju z odpowiednim zamiarem i określić, jakie dokumenty i odzież (wyposażenie) są potrzebne lub zalecane. Następnie należy przejść rozmowę w Ambasadzie z Attaché Obrony i zarejestrować wizę u konsula. Następnie składa się wniosek o pobór do Sił Zbrojnych Ukrainy w celu odbycia ochotniczej służby wojskowej na podstawie kontraktu. Następnie legionista otrzymuje instrukcje dotyczące sposobu wyjazdu na Ukrainę, niezbędnych dokumentów i wyposażenia. Zaleca się, jeśli jest to możliwe, zabranie ze sobą zestawu wojskowego, np. odzieży lub jej elementów, wyposażenia, hełmu, pancerza itp. W razie potrzeby przedstawiciele ambasad i konsulatów Ukrainy udzielą pomocy w trakcie podróży.
SPOT ZACHĘCAJĄCY BIAŁORUSINÓW DO WALKI PO STRONIE UKRAINY:
“Po przybyciu na miejsce zbiórki na Ukrainie legionista podpisuje kontrakt i wstępuje do Międzynarodowego Legionu Obrony Ukrainy. W ten sposób jest gotowy do walki z najeźdźcami, wraz z bojownikami z całego świata i żołnierzami ukraińskimi” - czytamy na stronie internetowej prezydenta Ukrainy.
Trzeba jeszcze raz wyraźnie podkreślić, że Polacy, którzy chcą legalnie wstąpić do armii obcego państwa, zobowiązani są najpierw uzyskać zgodę ministra obrony narodowej. Szczegółowe informacje, jak to zrobić znajdują się na stronie Ministerstwa Spraw wewnętrznych i Administracji.