• Start
  • Wiadomości
  • “Małe historie nie naszych przodków”. Ten blog o mieszkańcach Oliwy musisz znać

“Małe historie nie naszych przodków”. Ten blog o mieszkańcach Oliwy musisz znać

- Myślę, że kiedy budujemy siebie w kontekście przodków, ważne są nie tylko drzewa genealogiczne. Gdańsk, Oliwa - to nie jest nasza historia, tylko nieznanych nam ludzi, ale oni pozostawili po sobie te domy, ogródki, klamki. Warto więc coś o nich wiedzieć - mówi Grażyna Niemyjska, która ma doskonałe pióro do tworzenia wciągających opowieści o mieszkańcach Oliwy sprzed wieku i opowiada o nich na blogu.
25.12.2022
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Grażyna Niemyjska jako lokalna przewodniczka
Grażyna Niemyjska jako lokalna przewodniczka
Fot. Bartosz Bańka/IKM

Kto mieszkał tu przed Tobą?

Dzisiaj założyłam fanpage, co z tego będzie? - zapytała Grażyna Niemyjska na swoim nowym facebookowym blogu Grażka. W ciągu niespełna roku profil przez nią prowadzony poświęcony losom zwyczajnych mieszkańców Oliwy sprzed wieku, z historią dzielnicy, Gdańska, Polski i Europy w tle, obserwować zaczęło ponad 1,3 tys. osób. 

Blogerka pisze o swoich bohaterach z czułością i pasją. Potrafi tchnąć w nich życie na podstawie strzępków informacji i kilku zdjęć, robiąc to w taki sposób, że chce się wracać po kolejne historie. Internauci odnajdują wśród opisanych postaci swoich poprzedników w oliwskich kamienicach, czy też dawnych sąsiadów z czasów dzieciństwa - autorka podaje zawsze adresy domów, w których mieszkali jej bohaterowie.  

Pasja w szufladzie

Skąd wzięło się to regularne pisanie o dawno minionych czasach i ludziach z jednej dzielnicy Gdańska? Podpowiedzi można szukać w lapidarnej prezentacji Grażyny Niemyjskiej umieszczonej na wallu: “Moją pasją jest Oliwa, a z szuflady wysypują się notatki o dawnych jej mieszkańcach. Spróbuję”.

Do odpowiedzi na temat źródła oliwskiej pasji autorki jeszcze wrócimy. Najpierw sprawa przepełnionej szuflady. Pięć lat temu Grażyna Niemyjska została przewodniczką po Oliwie w ramach projektu Lokalni Przewodnicy i Przewodniczki Instytutu Kultury Miejskiej, wraz z dziewiątką innych osób zaliczyła pisemną i ustną część egzaminu (ta druga polegała na obronie autorskiej trasy spacerowej przed egzaminatorami) i ruszyła w teren, prowadząc kilka spacerów miesięcznie.

Ponad 7,5 tysiąca uczestników na 338 wycieczkach - spacery z Lokalnymi Przewodnikami podsumowane

Jesienią lokalni przewodnicy i przewodniczki tworzą trasy

Aktywność lokalnych przewodników trwa do końca wakacji. Żeby świeżo upieczeni przewodnicy nie wypadli z rytmu na miesiące jesienno - zimowe, powierzono im zadanie opisania spacerów wzdłuż konkretnych oliwskich ulic.

- Wybrałam ulice Liczmańskiego, Podhalańską i Kaprów i nie wiedziałam, o co się zaczepić. Na Liczmańskiego jest oczywiście dom, w którym mieszkał Alf Liczmański, ale generalnie byłam mocno zdezorientowana, bo to przecież takie zwykłe ulice - wspomina Grażyna Niemyjska. - W opracowaniach na temat historii Oliwy funkcjonuje katedra, Park Oliwski, Dom Bramny, czasem karczma i wspomnienie o szpitaliku św. Łazarza i więcej nic. Żadnej pomocy, czy inspiracji. Zaczęło się mozolne “dziubdzianie”, którego uroki niespodziewanie odkryłam.

 

Niemieckie gazety i tłumacz Google

Przyszła blogerka szukała informacji w dawnych księgach adresowych i starych gazetach niemieckich, czego nie ułatwiała jej nieznajomość języka niemieckiego (na szczęście tłumacz Google pozwala zorientować się, o co mniej więcej chodzi).

- To było bardzo mozolne, ale byłam już na emeryturze, więc nic mnie nie ponaglało. To grzebanie było jak praca archeologa, kolejne warstwy okazywały się coraz ciekawsze - opowiada Grażyna Niemyjska, która porównując swoje poszukiwania do wykopalisk wie, co mówi, ponieważ z wykształcenia jest archeolożką i pracowała w zawodzie przez kilka lat.

- Z czasem pojawiły się perełki, na przykład, że właścicielem większości domów przy ulicy Liczmańskiego był Otto Karpiński. Urokliwą informację o nim podał mi pan Zbigniew Chodorowski mieszkający przy tej ulicy: domy Karpińskiego można poznać po tym, że sadził przed nimi czerwonolistne buki. Oczywiście te drzewa nie wszędzie się zachowały, ale kiedy stoi się na Pachołku, widać te rozrzucone wzdłuż ulicy czerwienie. Chyba największą frajdę sprawiały mi spotkania z ludźmi, którzy dopowiadali mi różne ciekawostki. Ważnym źródłem kontaktów i informacji był dla mnie portal Skarby Oliwian prowadzony przez Magdalenę Majchrzakowską. Uważnie przeglądałam opublikowane na stronie wspomnienia uczestników projektu, czasem wystarczyło jedno zdanie, czy fotografia, żeby się do kogoś zwrócić. 

Świeżo upieczeni lokalni przewodnicy i przewodniczki po Oliwie, Grażyna Niemyjska druga od lewej
Świeżo upieczeni lokalni przewodnicy i przewodniczki po Oliwie, Grażyna Niemyjska druga od lewej
Fot. Bartosz Bańka/IKM

Dolicz czas na podziwianie

Przybywało mniej lub bardziej szczegółowych życiorysów dawnych mieszkańców i innych ciekawostek dotyczących ulic Liczmańskiego, Kaprów i Podhalańskiej. Częściowo wykorzystane zostały przy okazji tworzenia tras spacerowych, ale te rządzą się własnymi prawami - spacer z lokalnym przewodnikiem zwykle trwa półtorej godziny. 

Nie można mówić zbyt wiele o historii poszczególnych ludzi, bo zabrałoby to zbyt wiele czasu, potrzebny jest balans między historią ogólną, historią architektury i mieszkańców. No i - doliczyć trzeba też czas na podziwianie.

- Zbierany materiał upychałam do szuflady. Dawni mieszkańcy pojedynczych kamienic stawali się coraz bardziej wyraziści - opowiada autorka bloga. - Na przykład rzeźnik Nowc, który przy ul. Wita Stwosza miał dwa domy, a sam mieszkał przy ul. Pietruszkowej w Gdańsku, był współzałożycielem kina Polonia w Gdyni, a poza tym aktywnie działał w towarzystwie gołębiarzy. Czuję się jak wskrzesicielka wyciągająca te osoby z niebytu (śmieje się).

Posłuchaj o 10 atrakcjach Wyspy Sobieszewskiej. Podcast od Lokalnych Przewodników i Przewodniczek

Rodzina projektanta V LO na początek

Wyjście z zawartością szuflady do internetowych czytelników nastąpiło w styczniu 2022 przy okazji pracy nad czwartą częścią przewodnika “Oliwskie impresje”, którego współautorami są lokalni przewodnicy, a wydawcą IKM (rozdziały Grażyny Niemyjskiej na temat “jej” trzech ulic ukazały się we wcześniejszych tomach). Nowy przewodnik miał być poświęcony Cmentarzowi Oliwskiemu - jej przypadło opracowanie ścieżki śladem grobów oliwskiej Polonii i niemieckich mieszkańców dzielnicy.

W jednej z wypraw na cmentarz Grażynie Niemyjskiej towarzyszyła koleżanka, która chciała pokazać jej grób słynnego polskiego lekarza.

- Ania nie mogła znaleźć tego nagrobka, padał deszcz. Postanowiłam więc pokazać jej grób Waltera Taverniera z rodziny oliwskich potentatów nieruchomości, którzy w czasach świetności mieli tu kilkanaście domów - opowiada blogerka. - Kiedy doszłyśmy do olbrzymiego i porośniętego bluszczem grobowca Taverniera, okazało się, że to był ten sam pomnik, który chciała mi pokazać koleżanka. Oczyściłyśmy kamień z bluszczu, na nagrobku napisane było Walter Tavernier Stadtbaumeister. To było bardzo wysokie stanowisko w Wolnym Mieście Gdańsku, prawa ręka senatora odpowiedzialnego za sprawy budowlane. Po tej zabawnej historii z nagrobkiem zaczęłam szukać w domu materiałów o Tavernierach i nie mogłam ich znaleźć. Musiałam przejrzeć całą zawartość szuflady. Oczywiście, było to kilka godzin, a nie kilka tygodni pracy, ale zapaliła się czerwona lampka, że jak tak dalej pójdzie, to wszystko, co zebrałam, zginie razem ze mną.

Prowadzenie bloga zaczęło się więc od serii postów o wielopokoleniowej rodzinie Tavernierów, której łatwo było trzymać rękę na pulsie rynku nieruchomości, bo zajmowali się budową domów, a senior rodu - Gustav, był poza tym radnym gminy Oliwa. Jego syn, budowniczy miejski pochowany na oliwskim cmentarzu - Walter był architektem, który zaprojektował i nadzorował budowę gmachu V Liceum Ogólnokształcącego przy Polankach.

Grażyna Niemyjska przy grobie Waltera Tavernier na Cmentarzu Oliwskim, od którego wszystko się zaczęło
Grażyna Niemyjska przy grobie Waltera Tavernier na Cmentarzu Oliwskim, od którego wszystko się zaczęło
Fot. Magdalena Majchrzakowska

Poeta, malarz, lotniczka, matka ze złamanym sercem

A później poszło już gładko. Bohaterowie Grażyny Niemyjskiej to m.in.:

  • Bruno Pompecki (literat, poeta, nauczyciel, zamieszkały z matką w Oliwie w wieku 32 lat), który “mógłby zostać głową rodziny, ale miał kilka słabości, które to skutecznie utrudniały. Wrażliwy poeta ze słabym zdrowiem, popadający w częste stany zawieszenia z powodu alkoholu i nieszczęśliwej miłości – to nie był solidny fundament. Pomimo świetnego wykształcenia ciągle zmieniał pracę i popadał w długi (...) w 1916 roku publikuje pracę, która przyniosła mu pieniądze - “Historię literacką Prowincji Prus Zachodnich”, kupuje mieszkanie w komfortowej kamienicy przy dzisiejszej ulicy Husa 3. Koniec z przeprowadzkami, długi spłacone, ale odzywa się choroba i po kilku latach przychodzi śmierć. Matka, Agatha mieszkała przy ul. Husa aż do końca II wojny, ale jej dalsze losy są mi nieznane. Może warto upamiętnić lirycznego piewcę urody Gdańska i Oliwy, nieszczęśliwego poetę i nauczyciela, choćby w stulecie jego śmierci?”
Bruno Pompecki po latach oliwskiej tułaczki kupuje mieszkanie w komfortowej kamienicy przy dzisiejszej ulicy Husa 3...
Bruno Pompecki po latach oliwskiej tułaczki kupuje mieszkanie w komfortowej kamienicy przy dzisiejszej ulicy Husa 3...
Fot. Fb Grażka
  • “Gdański malarz pejzażysta Reinhold Bahl. Intrygujący tym bardziej, że patrzy na nas z zachowanej fotografii łagodnym spojrzeniem, oczami i półuśmiechem, które budzą zaufanie. Aż strach pomyśleć o jego ostatnich godzinach życia w marcu 1945 roku, kiedy zdezorientowany starszy pan wyruszył pieszo z Oliwy do Siedlec i ślad po nim zaginął. Gdzie go pochowano? Jakaś bezimienna, wspólna mogiła? Artysta przeniósł się tutaj na przełomie 1912/13 roku i zamieszkał w nowiutkiej kamienicy przy dzisiejszej ulicy Obrońców Westerplatte 24 (...) po wojnie (I wojnie światowej - red.) Bahl przeniósł się do mieszkania przy dzisiejszej al. Grunwaldzkiej 494, aby ostatecznie zainwestować w kupno własnego domu, tuż za torami w rozrastającej się nowej części Oliwy. Adres - Subisława 12. A potem przyszła kolejna wojna i to ostatnie wyjście z domu w nicość… Szkoda, że nie można zapalić świeczki na jego grobie”.

 

  • Doktor Atanazy Katke, który “z żoną Honoratą byli jedną z polskich rodzin bardzo zasłużonych dla Oliwy. U doktora Katkego leczyli się nie tylko mieszkańcy Oliwy. Miał pacjentów z Wrzeszcza, z Gdańska. Doceniano jego umiejętności zawodowe i wielką ludzką życzliwość. Często wyjeżdżał do pacjentów z kaszubskich wiosek. Zabierał wtedy książki polskie, czasopisma, gazety. Zachęcał do czytania i rozmawiania po polsku. Był dla tych ludzi uosobieniem mądrości, autorytetu i lepszego świata. Należał do wielu polskich stowarzyszeń, ale też zasiadał w radzie gminnej w Oliwie (...) W (ich) mieszkaniu przy Opata Rybińskiego 15 organizowano przyjęcia i koncerty dla oliwskiej Polonii. Honorata Katke prowadziła nauczanie języka polskiego dla najmłodszych, organizowała upominki z okazji świąt, działała w Towarzystwie Polek. Długo by wymieniać ich zasługi. Dodam tylko, że syna Kazimierza wychowali na oficera Wojska Polskiego (zginął w Katyniu), a córkę Helenę na nauczycielkę władającą kilkoma językami i pracującą w Gimnazjum Polskim Macierzy Szkolnej w Gdańsku. Niestety, pamięć o rodzinie Katke w Oliwie nie istnieje! Nie ma już kamienicy przy ul. Opata Jacka Rybińskiego 15, na której mogłaby zawisnąć pamiątkowa tablica. Na cmentarzu oliwskim, na grobie rodzinnym jest klepsydra, ale na niej wspomina się tylko córkę Helenę Jankowiak.

 

  • Melitta von Stauffenberg (z domu Schiller) i jej rodzice z willi przy ulicy Grottgera 8. “Michael Schiller był radcą budowlanym i pruskim urzędnikiem z żydowskiej rodziny handlarzy futrami. Jego pokolenie przeszło już na protestantyzm i w tym duchu wychowywało dzieci. Kiedy 5 dzieci rozjechała się na studia, Schillerowie zamieszkali w Oliwie i aż do końca II wojny tu mieszkali. Pewnie Państwo zdziwieni. Żadne getto, żadnych prześladowań? Ich glejtem bezpieczeństwa była córka - Melitta i jej znaczenie w III Rzeszy. Melitta zrobiła wielką karierę jako naukowiec i kapitan lotnictwa wojskowego. Pracowała dla Luftwaffe i jako jedna z dwóch kobiet w historii Niemiec została odznaczona Krzyżem Żelaznym II Klasy. Dodatkowo małżeństwo z arystokratą Alexandrem von Stauffenberg zdjęło z niej odium pochodzenia. Otrzymała dokumenty równające ją i rodzinę z prawami Aryjczyków. Ale niebezpieczeństwo pojawiło się z innej strony. Jej mąż był bratem inicjatora zamachu na Hitlera w 1944 roku. Po nieudanym puczu wszyscy z rodziny von Stauffenberg zostali aresztowani, również Melitta. Bracia męża zostali straceni, pozostałych przetrzymywano w obozach koncentracyjnych, ale Melittę zwolniono ze względu na ważne zadania wojenne. Zginęła w kwietniu 1945 roku, zestrzelona przez amerykańskiego lotnika. Poszukiwała uwięzionego męża. Losy rodziny Melitty wymagają dalszych badań. Wiemy jedynie, że jej ojciec zmarł w 1945 roku w Oliwie. Dla nas ciekawe może być, że ta wyjątkowa kobieta w jakiś sposób związana była z Oliwą. Odwiedzała rodziców i znajdowała wytchnienie od wielkiego świata w oliwskim zaciszu”.
Ślub w domu Schillerów przy dzisiejszej ul. Grottgera 8, Melitta von Stauffenberg stoi w połyskliwej sukience, po lewej, rodzina pozuje na tarasie
Ślub w domu Schillerów przy dzisiejszej ul. Grottgera 8, Melitta von Stauffenberg stoi w połyskliwej sukience, po lewej, rodzina pozuje na tarasie
Fot. Fb Grażka
  • Waleria Lisińska patrzy ze zdjęcia łagodnym wzrokiem i nie przypuszcza, że za dwadzieścia lat straci obie ukochane osoby, które są przy niej (na zdjęciu - red.). I resztę jej dni wypełnią poszukiwania męża i córki. Na razie wszystko wygląda jak w bajce – przedsiębiorczy i zamożny mąż, Ludwik Lisiński. Właściciel cegielni i fabryki wyrobów ceramicznych w Wysoce (dziś Osowa). Szybko na świat przychodzą dzieci: Maria i Jurek. Rodzina kupuje dom na peryferiach Oliwy, w urokliwym zakątku przy ul. Spacerowej 15. Wszystko idzie jak po maśle. Mąż awansuje na dyrektora polskiego Banku Ludowego. Dzieci uczą się w polskiej klasie w szkole senackiej. Waleria też tam pracuje jako nauczycielka. Wybuch II wojny zmienia wszystko. Córka Maria zostaje aresztowana i wywieziona do pracy w Kraju Warty. Pracuje w urzędzie gminnym i działa w konspiracji w strukturach Armii Krajowej. Zostaje zdekonspirowana. Ojciec próbuje wykorzystać swoje znajomości, aby ją ratować, ale i po nim ślad ginie. Syn Jurek z pomocą rybaków ucieka do Szwecji, więc kiedy przychodzi „wyzwolenie” Waleria Lisińska jest sama. I czeka. Pisze listy do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, modli się o szczęśliwy powrót córki i męża. I czeka. W (...) 1947 roku kupuje część ziemi przy ul. Spacerowej i stawia kapliczkę w intencji odnalezienia bliskich sercu. To znana kapliczka w Renuszewie, przy której zatrzymuje się piesza pielgrzymka na Kalwarię Wejherowską. Waleria nie doczekała się powrotu bliskich. Umarła w styczniu 1972 roku, straciła przytomność na  przystanku przed budynkiem poczty w Oliwie. W domu przy ul. Spacerowej 15 razem z Walerią Lisińską mieszkała od ok. 1956 roku rodzina Brunona Zwarry. Dziś wystawiony jest na sprzedaż”.
Ludwik Lisiński z żoną Walerią z domu Łabanowska i córką Marią. 1921/1922 rok
Ludwik Lisiński z żoną Walerią z domu Łabanowska i córką Marią. 1921/1922 rok
Fot. Fb Grażka

To moi sąsiedzi

- Jak już zaczęłam pisać na Facebook`u, zobaczyłam, że idzie mi to nie najgorzej, i zaczęłam systematycznie dzielić się tym, co zebrałam w szufladzie - wspomina Grażyna Niemyjska. - Z czasem publikowanie zaczęło nieść ze sobą zdwojone korzyści, bo czytelnicy uzupełniali moje ustalenia, niekoniecznie merytorycznie, ale np. podrzucając widokówkę, o której istnieniu nie miałam pojęcia, albo kilka zdań wspomnień ze swojego dzieciństwa w jednym z oliwskich domów.
Czytelnicy napisali m.in.: “Kolejna niezwykła opowieść cudownie wyłuskana z codzienności, dziękuję”; “Moi sąsiedzi. Bardzo ciekawa rodzina, dla tych którzy nadal tam mieszkają, przesylam pozdrowienia”; “Bardzo dziękuję za arcyciekawe oliwskie historie”, “Pięknie napisane, przeniosłam siebie w tamte czasy, jakbym tam bywała”; :Dzięki Pani poznaję na nowo moją ukochaną Oliwię. Wracam do lat dziecięcych i wtedy idąc do szkoły czy też po zakupy często zastanawiałem się nad historią poszczególnych budynków. Na odpowiedź musiałem czekać ponad 30 lat, ale było warto. Jeżeli ma Pani jakieś informacje o budynku przy ul. Kaprów 9 ( tam mieszkałem) to chętnie o nim poczytam. Z lat dziecięcych pamiętam piękny piec kaflowy w mieszkaniu i klatkę schodową, na której niosło się bardzo echo”.

Hm. Bogdan Radys. Strażnik pamięci o pocztowcach i harcerzach z Wolnego Miasta Gdańska

Waleria Lisińska lata powojenne
Waleria Lisińska lata powojenne
Fot. Fb Grażka

Spacer w górach i szpalery róż

Wielbiciele dziejów Wrzeszcza, w którym Grażyna Niemyjska mieszka od 40 lat, mogą tylko żałować, że jej pasja nie poszybowała w oczywistą stronę dzielnicy, w której wychowała dzieci i zaczynała przygodę z pracą nauczyciela historii (w Szkole Podstawowej nr 45). 

Później tego samego przedmiotu uczyła w I Społecznej Szkole Podstawowej STO przy Polankach.

- Pracowałam w Oliwie przez 30 lat i stała mi się bez porównania bliższa niż Wrzeszcz - opowiada. - Oliwa długo była peryferyjna wobec Gdańska, co pozwalało ludziom żyć tu w harmonii z przyrodą. Do dziś pozostały przepiękne trasy spacerowe, zaniedbane, ale przepiękne. Idąc Groblą Szwedzką ma się wrażenie, że jest się w górach. A jak się pomyśli, że na początku XX wieku przed tarasami, na których są dwory, widać było morze, bo nie było wtedy zabudowań, to też działa na wyobraźnię. Ale ludzie wtedy nie ciągnęli tak bardzo nad morze. To były czasy szukania nastroju romantycznego: na polanie, w lesie, w parku. Jak się ogląda stare widokówki, aż dziwi, że wszystkie płotki były mniej więcej tej samej wysokości, a mieszkańcy dostosowywali się karnie do dyrektyw, sadząc szpalery na przemian białych i czerwonych róż. To stwarzało na pewno niesamowity klimat.

Między zabudowaniami leśniczówki widoczna kapliczka w Renuszewie ufundowana przez Walerię Lisińską
Między zabudowaniami leśniczówki widoczna kapliczka w Renuszewie ufundowana przez Walerię Lisińską
Fot. Magdalena Majchrzakowska

Zwiedzaj Gdańsk bez przewodnika w ręku, ale z... ciekawymi podcastami historycznymi

Tu będą moje korzenie

Grażyna Niemyjska podkreśla, że nie oczekuje powrotu świetności i ładu architektonicznego Oliwy, wystarczy, że odnajduje ich ślady, ale też, że właśnie tutaj poczuła, że ma nareszcie jakieś korzenie. 

- Jestem dzieckiem repatriantów. Elbląg, w którym się wychowałam, to dla mnie miasto obce, dziwne, nigdy nie oswojone. To, co robię teraz w Oliwie to taka namiastka poszukiwania rodzinnych korzeni. Tu je sobie wybrałam, ale też czuję, że jest mi bliski los tych gdańszczan uciekających stąd po wojnie, bo moi rodzice całe życie tęsknili za Wilnem i Druskiennikami - przyznaje autorka oliwskich opowieści. - Więc jak piszę o Erichu Kaiserze, dyrektorze Muzeum Historii Miasta Gdańska, a przy tym okrutnym Polakożercy, który po wojnie z innym mieszkańcem Oliwy - Wolfgangiem Federau, urzędnikiem policji i literatem, zakładają w Lubece gazetę “Unser Danzig”, w której wspominają i tęsknią za swoim miastem, rozumiem tę uniwersalną tęsknotę, nie wchodząc w szczegóły ich życiorysów. Myślę, że kiedy budujemy siebie w kontekście przodków, ważne są nie tylko drzewa genealogiczne. Gdańsk, Oliwa - to nie jest nasza historia, tylko nieznanych nam ludzi, ale oni pozostawili po sobie te domy, ogródki, klamki. Warto więc coś o nich wiedzieć. 

Zdjęcie znalezione we framudze drzwi kuchennych w domu przy Tetmajera 5 w Gdańsku Oliwie. Willę zaprojektował zapomniany oliwski architekt Kurt Arnheim, a mieszkał tam w latach 1923-45 prof. Eberhard Buchwald, rektor Technische Hochschule (Politechnika Gdańska). Fotografia przedstawia prawdopodobnie profesora z rodzeństwem z czasów, kiedy mieszkali we Wrocławiu
Zdjęcie znalezione we framudze drzwi kuchennych w domu przy Tetmajera 5 w Gdańsku Oliwie. Willę zaprojektował zapomniany oliwski architekt Kurt Arnheim, a mieszkał tam w latach 1923-45 prof. Eberhard Buchwald, rektor Technische Hochschule (Politechnika Gdańska). Fotografia przedstawia prawdopodobnie profesora z rodzeństwem z czasów, kiedy mieszkali we Wrocławiu
Fot. ze zbiorów Grażyny Niemyjskiej

Nie była pierwsza, nie jest jedyna

Grażyna Niemyjska zaznacza, że bez wsparcia innych wielbicieli Oliwy, choćby Piotra Leżyńskiego, współtwórcy portalu Dawna Oliwa, daleko by nie zaszła.

- Piotr Leżyński wykonuje wspaniałą robotę już od kilkunastu lat. Portal to bezcenna baza źródeł i wiedzy o Oliwie dostępna dla każdego. Bardzo mi pomaga - mówi blogerka. Niekwestionowanym znawcą historii Oliwy i wsparciem jest dla niej także Marek Chomicki, przewodnik PTTK, opiekun merytoryczny oliwskich przewodników i przewodniczek IKM.

Nowa dzielnica Gdańska dołącza do projektu Lokalni Przewodnicy i Przewodniczki

Aniołki? Tak, ale w kontekście Oliwy

W czerwcu na facebookowym blogu Grażka pojawiły się posty o nowej dzielnicy. I znów swoją rolę odegrał tu Instytut Kultury Miejskiej, który od czerwca 2022 roku organizuje spacery z lokalnymi przewodnikami po Aniołkach. Grażyna Niemyjska jest teraz także przewodniczką po tej dzielnicy, a jej posty wzbogaciły się o wątki dotyczące powiązań między Oliwą a Aniołkami.

Poznać w nich można na przykład architekta Ernst Schade, który zaprojektował kamienicę na Aniołkach przy al. Grunwaldzkiej 47 czy Sporthalle przekształconą obecnie w budynek Opery Bałtyckiej, a rozpoczynał karierę właśnie w Oliwie i kilka lat mieszkał przy ul. Kwietnej 28. Czy też inżyniera Hugo Buchholza, dyrektora firmy Weichsel Danziger Dampfschiffahrts- und Seebad AG, czyli Gdańska Żegluga Parowa i Kąpielisko "Wisła", który mieszkał najpierw przy ul. Tuwima 10, aby resztę życia spędzić w Oliwie przy ul. Grottgera 29. Takie przykłady można mnożyć.

Czy kolejne dzielnice i ich przedwojenni mieszkańcy zainteresują Grażynę Niemyjską? Przyszłość pokaże. Na razie zachęcamy do śledzenia postów i poznawania - jak mówi nasza bohaterka - małych historii przedwojennych mieszkańców Gdańska.

Oliwskie Impresje pobrać można bezpłatnie ze sklepiku internetowego IKM

TV

MEVO od kulis i życzenia. Rower metropolitalny ma już rok