• Start
  • Wiadomości
  • MIIWŚ. Tragedia rodziny Ulmów wykorzystywana w bieżącej polityce?

MIIWŚ. Tragedia rodziny Ulmów wykorzystywana w bieżącej polityce?

Wystawa stała MIIWŚ powiększyła się o duże zdjęcie rodziny Ulmów z Markowej, która została rozstrzelana przez Niemców w 1944 za ukrywanie Żydów. Były wicedyrektor MIIWŚ Janusz Marszalec:"To jest moralny szantaż! Karol Nawrocki wykorzystuje Ulmów w bieżącej grze politycznej". Nawrocki pyta z kolei: - Jakim cudem Ulmowie umknęli uwagi tak wybitnych znawców historii, za jakich uchodzą twórcy wystawy?
23.03.2018
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Nowe zdjęcie rodziny Ulmów na ekspozycji stałej MIIWŚ

Duże zdjęcie zostało doklejone w części Zagłada na wystawie głównej w sobotę, 17 marca. Przypomnijmy, że małżeństwo Ulmów - Józef i Wiktoria - ukrywało w swoim domu we wsi Markowa łącznie osiem osób pochodzenia żydowskiego.

Prawdopodobnie doniósł na nich Polak - Włodzimierz Leś z tzw. granatowej policji. 23 marca niemiecka żandarmeria zabiła w Markowej wszystkich ukrywających się Żydów. Zginęła także cała rodzina Ulmów: Józef i Wiktoria (była w zaawansowanej ciąży) oraz szóstka ich dzieci. Niemcy zamordowali 8-letnią Stanisławę, 6-letnią Barbarę, 5-letniego Władysława, 4-letniego Franciszka, 3-letniego Antoniego i półtoraroczną Marię.

13 września 1995 małżeństwo Ulmów zostało pośmiertnie odznaczone medalem “Sprawiedliwy wśród narodów świata”.

Jak wygląda część o Ulmach w MIIWŚ?

To duże zdjęcie pani Wiktorii z szóstką dzieci w polu. Dzieci i kobieta patrzą w obiektyw. Zdjęcie wzruszające w kontekście tego, co się z nimi później stało. Do tego zdjęcia dodano duży nagłówek: “Polacy wobec Zagłady” oraz podpis: “Ratowali sąsiadów za cenę własnego życia. Wiktoria Ulma razem z sześciorgiem swoich dzieci przed domem w Markowej. Fotografię wykonał Józef Ulma, ojciec dzieci i mąż Wiktorii (ok. 1943). 24 marca 1944 cała rodzina Ulmów została zamordowana przez Niemców za ukrywanie ich w domu Żydów. W czasie mordu Wiktoria Ulma była w zaawansowanej ciąży.” Właśnie mijają 74 lata od tej tragedii.

Tłumacząc, dlaczego dodaje zdjęcie do wystawy dyrektor MIIWŚ, dr Karol Nawrocki napisał na swoim FB: “Zdemolowaliśmy” właśnie z Markiem Szymaniakiem kolejną część ekspozycji... Otóż uznaliśmy, że w największej muzealnej inwestycji w polskiej historii nie może zabraknąć rodziny Ulmów - brutalnie zamordowanej przez Niemców za pomoc Żydom. Grozi nam za to kolejny proces. Jednak świadomość, że od dziś 2 tysiące zwiedzających zobaczy postawę Polaków z nieco innej niż dotychczas perspektywy - buduje. Zapraszamy do Muzeum!”

Rodzina Ulmów. W tle tory kolejowe prowadzące do obozu zagłady Auschwitz

Czy wystawa główna to wyklejanka? 

Dr Janusz Marszalec, były wicedyrektor MIIWŚ, uważa, że zdjęcie rodziny Ulmów zostało dodane do ekspozycji w wyniku bieżącej gry politycznej ekipy PiS:

Marszalec: - Gdy jesienią 2017 r. MIIWŚ ogłaszało plan 12 zmian na wystawie, nie było mowy o dodaniu historii rodziny Ulmów. Teraz, gdy PIS próbuje rozpaczliwie naprawić swój błąd związany z przyjęciem nowelizacji ustawy o IPN, Nawrocki postanowił wzmocnić narrację o polskiej niewinności i zaszachować przeciwników piękną i straszną historią Ulmów. Tak oto Muzeum staje się narzędziem w rękach polityków. Co jeszcze nas czeka? Gdy pokłócimy się z USA, co wcale nie jest takie niemożliwe, wyrzucimy z wystawy Amerykanów? Gdy obrazimy się do końca na Ukraińców dyrekcja powiększy przestrzeń o rzezi wołyńskiej? Muzeum miało być wolne od polityki. Dzisiaj jest narzędziem w ręku niespełnionego polityka [Nawrockiego - red.], który puszy się przed swoim elektoratem w koszulce z orłem na piersi, oskarżając innych o zaniechania. Jest na to tylko jedno określenie – moralny szantaż. Bez cienia wahania wykorzystuje zamordowaną przez Niemców rodzinę Ulmów w politycznej grze.

Marszalec dodaje: - Co znaczy tytuł tego zdjęcia: “Polacy wobec Zagłady”? Jest bardzo ogólny. Nie ma tu całej gamy postaw, jest tylko pomoc. Gdzie się podziały inne postawy? Oprócz postaw pozytywnych były też przecież postawy negatywne. Nie ma tu informacji, kto wydał Ulmów, a to jest informacja zasadnicza. Jak wiemy, wydał ich Polak. To próba ukrycia niewygodnego faktu. Gdzie jest cały kontekst? Nawrocki traktuje wystawę jako wyklejankę, gazetkę ścienną. Jest problem, no to doklejmy coś.

Marszalec uważa też, że Nawrocki i MIIWŚ nie napracowali się specjalnie doklejając to zdjęcie:

- Wystawa to utwór i jak każdy utwór jest chroniona prawami autorskimi. Ci, którzy chcą zmieniać kształt i przekaz wystawy powinni uzgadniać to z twórcami. Jeszcze lepszym rozwiązaniem jest stworzenie własnej opowieści na przestrzeni wystawy czasowej – mają do dyspozycji tysiąc metrów kwadratowych. Wolą jednak ingerować w dzieło innych, bo tak jest im wygodniej. Nie trzeba się napracować. Wystarczy powołać się na zasady polityki historycznej i głośno krzyczeć, że broni się dobrego imienia Polski. To prosty zabieg, bo trud badawczy wykonało już Muzeum Ulmów w Markowej i dostarczyło gotowy materiał. Proste? Polityk z trzeciego szeregu, który postawił sobie za cel przebicie się na salony, nie ma czasu na własne studia. Wystarczy uważnie czytanie partyjnej politgramoty [materiał propagandowy - red.] i doklejanie historii zamiast budowania dialogu z innymi.

Na wystawie jest m.in. miska Żydów ukrywanych przez Polaków na strychu stodoły

MIIWŚ: pamiętali o Jedwabnem, a o Ulmach zapomnieli? Przypadek? 

Poprosiliśmy władze MIIWŚ o komentarz do słów byłego wicedyrektora Janusza Marszalca. Opowiedział nam Aleksander Masłowski, rzecznik MIIWŚ: 

"Jedyne, co można powiedzieć o wypowiedzi dr Marszalca, w której twierdzi, że w katalogu 12 zmian planowanych na wystawie nie było mowy o dodaniu historii rodziny Ulmów, to że albo celowo mówi nieprawdę, albo nie wie o czym mówi. Dr Marek Szymaniak, w trakcie październikowej konferencji zapowiadającej zmiany na wystawie, powiedział: „Kolejna zmiana będzie dotyczyła polskich Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Również osobne miejsce zostanie poświęcone opowieści o tym bardzo ważnym polskim doświadczeniu okresu II wojny światowej. Oni pojawią się w sekcji, w której opowiada się na wystawie o zagładzie. Chcielibyśmy pokazać jak Polacy przeciwko tej zagładzie, ratując Żydów, aktywnie występowali.”

Katalog planowanych zmian zaprezentowany na konferencji prasowej był przedstawiany i relacjonowany dziesiątki razy w mediach, jednak najwyraźniej dr Marszalec się z nim w żadnej z tych relacji nie zapoznał, albo ma bardzo słabą pamięć, co historykowi raczej nie pomaga. Bo przecież chyba niemożliwe, że dr Marszalec po prostu nie wie, że w gronie polskich Sprawiedliwych wśród Narodów Świata znajduje się rodzina Ulmów?

Jeszcze trudniej odnieść się do strumienia zarzutów o wykorzystywanie rodziny Ulmów w politycznej grze. Tak jak trudno sobie wyobrazić polskie muzeum II wojny światowej bez Sprawiedliwych wśród Narodów Świata wyeksponowanych w taki sposób, by byli jedną z rzeczy, które zwiedzający na pewno zapamięta, tak samo trudno sobie wyobrazić prezentowanie tego wątku bez rodziny Ulmów, która ze względu na tragedię rodziców i siedmiorga dzieci [MIIWŚ do 6 dzieci wlicza także płód - red.], jest niezbędna dla zrozumienia, czym ryzykowali Polacy, decydując się na udzielenie pomocy swoim żydowskim współbraciom. Pozostaje pytanie, jakim cudem Ulmowie umknęli uwagi tak wybitnych znawców historii, za jakich uchodzą twórcy wystawy głównej.

Dla dr Marszalca nieważne są poświęcenie i tragedia rodziny Ulmów. Jego interesuje tylko fakt, że Ulmów wydał Polak – Włodzimierz Leś (choć nie jest to informacja pewna). Jednak zapomina dodać (znowu kłopot z pamięcią?), że Włodzimierz Leś został za swoje zbrodnie (w tym za wydanie Ulmów) zlikwidowany z wyroku Polskiego Państwa Podziemnego.

Po raz kolejny pamięć zawodzi dr Marszalca, kiedy twierdzi, że ukazanie rodziny Ulmów na wystawie pozbawione jest „całej gamy postaw” – o tę gamę zadbał przecież i on i jego dawni współpracownicy – całą gamę z wyjątkiem najmocniejszego akordu – historii o Ulmach. Jak to się stało, że projektując tę część wystawy dr Marszalec i pozostali twórcy zadbali o przedstawienie wydarzeń w Jedwabnem, a zapomnieli o Ulmach? A może wcale nie zapomnieli, a celowo ich pominęli, bo bohaterstwo i tragedia Ulmów nie pasowały do uprawianej przez nich „polityki wstydu”?

Na podszyte frustracją inwektywy dr Marszalca pod adresem dr Nawrockiego spuścić wypada zasłonę milczenia, bo naprawdę szkoda słów".

Jan Karski w MIIWŚ. To on poinformował świat o tym, co dzieje się w żydowskich gettach stworzonych przez Niemców na terenie okupowanej Polski

Rabowali i zabijali. Ale też ukrywali i pomagali

W swoim wpisie na FB Karol Nawrocki pisze, że “ świadomość, że od dziś 2 tysiące zwiedzających zobaczy postawę Polaków z nieco innej niż dotychczas perspektywy - buduje”.

Jaka była ta “dotychczasowa perspektywa”? 

Na wystawie stworzonej przez poprzednią dyrekcję (Machcewicz, Marszalec, Majewski, Wnuk) dostajemy informację:

“Akcja “Reinhardt” rozgrywała się na oczach Polaków. Niemcy pod groźbą kary śmierci zabraniali niesienia pomocy Żydom. Wielu Polaków było obojętnych wobec ich losu, niektórzy nawet próbowali czerpać z zyski z trudnej stuacji współobywateli - szantażowali ich, wydawali Niemcom, rabowali ich mienie, a nawet zabijali uciekinierów z gett i transportów do obozów. Inni pomagali Żydom, zaopatrując ich w żywność, dokumenty bądź ich ukrywając. Ponad 6,6 tys. z nich zostało za to uhonorowanych po wojnie przez Izrael medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Polacy stanowią największą grupę wśród osób odznaczonych tym medalem”.

Na tabliczce “Pomoc Żydom” czytamy z kolei:

“W okupowanej Polsce za niesienie pomocy Żydom groziła śmierć. Mimo to tysiące Polaków pomagało żydowskim współobywatelom. Działali zarówno indywidualnie, poza strukturami konspiracyjnymi, jak i w sposób zorganizowany. Rada Pomocy Żydom “Żegota”, będąca częścią Polskiego Państwa Podziemnego, pomagała Żydom w ucieczkach z getta i ukrywaniu się wśród ludności polskiej. Oprócz Niemców zagrożenie stanowili tzw. szmalcownicy, szantażujący dla pieniędzy ukrywających się Żydów”.

Fragmenty ekspozycji w MIIWŚ mówią o ratujacej Żydów Irenie Sendlerowej czy Janie Karskim, który na prośbę żydowskich organizacji potajemnie dostał się na teren gett w Warszawie i Izbicy, a następnie złożył sprawozdanie rządowi polskiemu w Londynie i przedstawicielom środowisk żydowskich w USA.

Częścią ekspozycji była od początku miska Żydów ukrywanych przez Polaków: “Joniukowie, rodzina chłopska mieszkająca niedaleko obozu w Treblince, przechowała żydowską rodzinę Jomtefów. Rodziny znały się przed wojną. Zagrożeni deportacją Jomtefowie poprosili o pomoc. Joniukowie przetrzymywali ich na strychu stodoły. Opuszczając swoje ukrycie po wyzwoleniu, Jomtefowie pozostawili miskę do mycia”. 

Twórcy wystawy pokazali też aptekę w getcie krakowskim: “Władze niemieckie pozwoliły na funkcjonowanie w getcie apteki, która należała do Tadeusza Pankiewicza. Był jedynym Polakiem, który stale mógł przebywać na terenie getta. Apteka stała się centrum pomocy niesionej Żydom. Pankiewicza odznaczono po wojnie medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”.

Na pierwszym planie zdjęcia Żydów, którzy zostali zamordowani w Holokauście. Dalej: Ulmowie

Wystawa "Polacy ratujący Żydów"

Z ostatniej chwili: w ramach obchodów Narodowego Dnia Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką, przypadającego 24 marca, Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku udostępni zwiedzającym czasową wystawę fotografii „Polacy ratujący Żydów podczas okupacji niemieckiej”. Zaprezentowane zostaną plansze z fotografiami Polaków, którzy w czasie okupacji niemieckiej, pomimo grożącej kary śmierci,  ukrywali lub w inny sposób pomagali Żydom. Wśród nich będą zarówno zdjęcia Polaków, którzy zostali uhonorowani tytułem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, jaki i tych którzy nie zostali wyróżnieni tym tytułem (np. bł. siostra Julia Rodzińska). Fotografie uzupełnione będą informacjami biograficznymi. Wystawa będzie prezentowana na poziomie „-3” w holu Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku do końca marca 2018 roku. 

TV

Mikołaj przypłynął do Gdańska i rozświetlił choinkę na Długim Targu