• Start
  • Wiadomości
  • Listonosz miał łzy w oczach. Przeróbka podziękowała za 32 lata pracy

Listonosz miał łzy w oczach. Przeróbka podziękowała za 32 lata pracy

Grzegorz Soński ponad 30 lat przepracował jako listonosz w Poczcie Polskiej, ale nie widział już dla siebie przyszłości w tej firmie, więc odszedł z końcem stycznia. Na gdańskiej Przeróbce, gdzie nosił listy, renty i emerytury, ludzie byli poruszeni. “Najlepszy listonosz na świecie! Drugiego takiego nie będzie!”. Zaprosili Grzegorza do siebie jeszcze raz - bo jakże to tak odejść, bez pożegnania?! 
06.04.2025
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Mężczyzna lat około 50 w serdecznym uścisku z innym mężczyzną, którego twarzy nie widać
Niby obcy ludzie, którym po prostu przynosił listy - a żegnali się z nim jak z przyjacielem, niemal członkiem rodziny
fot. Dominik Paszliński/gdansk.pl

Listonosz małej dzielnicy

Dokładnie 32 lata na Przeróbce. Wcześniej jeszcze dwa lata w innej dzielnicy. Był zaledwie 19-latkiem, gdy zatrudnił się w Poczcie Polskiej i po raz pierwszy zawiesił torbę listonosza na ramieniu.

- Po szkole jestem kucharzem - mówi Grzegorz Soński. - Pracowałem w zawodzie. Przyszedł kolega, listonosz, przekonał mnie, że tracę czas, bo Poczta płaci lepiej. Pomyślałem, co szkodzi spróbować? Był początek lat dziewięćdziesiątych i tak już zostało.

Dalszy ciąg artykułu pod Kalendarzem Wydarzeń

Jego rewirem stała się Przeróbka. To jedna z najmniejszych dzielnic w Gdańsku, 3500 mieszkańców, w tym liczni emeryci.

Pozowane zdjęcie grupowe około 30 osób
Zdjęcie rodzinne z mieszkańcami Przeróbki, po 32 lat służby Grzegorza Sońskiego. Mieszkańcy dzielnicy pożegnali swojego listonosza z największą wdzięcznością i szacunkiem
fot. Dominik Paszliński/gdansk.pl

Światełko w lodówce

Resztę dopowiadają mieszkańcy Przeróbki. 

Deszcz, śnieg, mróz - Grzegorz jest, zawsze uśmiechnięty, życzliwy.

Upał w środku lata - Grzegorz jest, ma zawsze dobre słowo.

Niezawodny.

Każdego zna po imieniu. Taki sam dobry dla wszystkich, a może nawet trochę lepszy dla tych, którym naprawdę słabo się wiedzie.

Grzegorz Soński idzie przez Przeróbkę z wypłatami emerytur, rent. Nie robi tego, jak powinien, ulica po ulicy - on ma własne zasady. Najpierw wędruje do drzwi tych, którzy pewnie pod koniec miesiąca są bez grosza, nie mają na chleb. 

ZOBACZ FILM Z UROCZYSTOŚCI:

- Na ostatnie Boże Narodzenie postanowiliśmy zrobić świąteczne paczki żywnościowe dla najbardziej potrzebujących - mówi Beata Kaczmarska, przewodnicząca Zarządu Dzielnicy Przeróbka. - Nie mieliśmy listy takich osób, więc był kłopot. Wtedy ktoś wpadł na pomysł, że warto zapytać listonosza. Pan Grzegorz z głowy podał nam 20 nazwisk i adresów. Wszystkie w punkt!

Beata Kaczmarska zauważa, że bieda ludzka to skomplikowana sprawa. Ci, którzy żyją w prawdziwym niedostatku, często udają, że tak nie jest - również przed urzędniczkami pomocy społecznej. Tymczasem Grzegorz Soński nie pytał, on po prostu widział i wiedział. 

Ktoś z radnych dzielnicy Przeróbka zaniósł świąteczną paczkę do pewnej pani. “Ależ nie, ja żadnej pomocy nie potrzebuję!”. Dopiero sąsiadka przekonała ją, żeby wpuściła do mieszkania. Podeszli do lodówki, a tam tylko światło - nic, zupełnie nic do jedzenia. 

Zadrukowana kartka na filarze przy wejściu do sklepu
Przyszedł kto chciał i miał czas - na terenie dzielnicy z odpowiednim wyprzedzeniem wywieszono zapowiedź pożegnania z listonoszem
fot. Rada Dzielnicy Przeróbka

Na dobre i na złe

Wielu na Przeróbce mówi, że Grzegorz stał się dla nich jak najlepszy sąsiad, nawet przyjaciel. I nieraz to się sprawdziło w trudnych chwilach.

Listonosz wchodzi do mieszkania, do którego od 20 lat przynosił pocztę. Żyło w nim starsze małżeństwo. Ta wizyta jest jednak inna - Grzegorz wie, że mąż tej sędziwej pani w ostatnich dniach umarł. Ona otwiera drzwi, bezradna, zgnębiona żałobą. Głupio nawet coś powiedzieć w takiej chwili, zawsze wyjdzie zdawkowy banał. Po prostu przytulił tę panią, a ona zapłakała cichutko, bo wiedziała, że przy Grzegorzu może sobie na to pozwolić.

Z niektórymi mieszkańcami Przeróbki zaczął chodzić na mecze żużlowców GKS Wybrzeże Gdańsk. Sam od młodości jest zapalonym fanem, a kibic pozna kibica. Stadion żużlowy jest niedaleko Przeróbki. Po co chodzić samemu, jeśli można w większym gronie? Zdarza się im nawet podróżować wspólnie do innych miast, na mecze wyjazdowe.

Jakiś czas temu ich kibicowska paczka skurczyła się, zmarł jeden z kolegów. Grzegorz był oczywiście na pogrzebie.

Zdjęcie grupy osób. Mężczyzna z plastronem jest pośrodku
Plastron w ramie trzyma Grzegorz, mieszkaniec Przeróbki, który podobnie jak Grzegorz Soński podziela kibicowską pasję
fot. Dominik Paszliński/gdansk.pl

Gdy czas odejść

Nigdy nie zastanawiał się, ile waży torba, z którą listonosz wychodzi z urzędu pocztowego w miasto. Może 3 albo 5, a może siedem kilogramów - zależy od dnia. Ile przeniósł przez te wszystkie lata listów? Pewnie setki tysięcy. Grzegorz Soński liczy przez chwilę i mówi: samych przesyłek poleconych było jakieś pięć i pół tysiąca.

Myśl, żeby odejść z Poczty Polskiej, chodziła za nim od dłuższego czasu. Ostatnie lata nie pozostawiły złudzeń, że będzie już tylko gorzej.

- Krótko mówiąc, coraz więcej pracy, a pieniądze te same - uzasadnia. - I styl zarządzania taki, żebyś wiedział, że dla szefostwa firmy jesteś po prostu kółkiem w maszynie, numerem kadrowym. 

Nie było łatwo podjąć taką decyzję. Będąc listonoszem, zbudował całe swoje dorosłe życie. Z Gosią poznali się jako pracownicy poczty i od 30 lat są dobrym małżeństwem. Grzegorz pęka z dumy, gdy tylko wspomni o dzieciach: Oliwia studiuje psychologię, Miłosz jest na informatyce.

Pomyślał w końcu - a co ze mną? Mam 53 lata i brak poczucia bezpieczeństwa, po naprawdę długiej służbie. Firma padnie - nie padnie? Zredukują - nie zredukują?

Przyjaciel zaproponował mu pracę: lżejszą i lepiej płatną. 

Z końcem stycznia odszedł z Poczty. Gosia upiekła 10 blach ciasta, miło pożegnał się z koleżankami i kolegami w pracy. Kierownictwo firmy nawet tego odejścia nie zauważyło. W sumie 34 lata z torbą, ale zamiast dyplomu uznania - głuche milczenie. Numer kadrowy skreślić z ewidencji i załatwione.

Kobieta lat około 40, jasne włosy, okulary
- Jesteśmy małą, dość zżytą społecznością - Beata Kaczmarska, przewodnicząca Rady Dzielnicy Przeróbka. - Wszyscy tutaj znają i lubią Grzegorza Sońskiego. Nie mogliśmy się z nim rozstać tak bez słowa
fot. Dominik Paszliński/gdansk.pl

List do listonosza

Dla mieszkańców Przeróbki był “naszym Grzegorzem” i takim pozostanie.

Zróbmy pożegnanie - zaproponował ktoś w Radzie Dzielnicy. 

Ludzie sami przeprowadzili zrzutkę pieniędzy, żeby Grzegorz miał bonusik na wakacyjny wypoczynek. Wyszło tego 1000 złotych - niemało, jak na Przeróbkę.

Jedna z mieszkanek narysowała portret Grzegorza, który ładnie oprawili. Ufundowali też coś z metaloplastyki - postać z torbą na rowerze, żeby postawił sobie na półce czy biurku. Zamówili również żużlowy plastron w barwach GKS Wybrzeże Gdańsk, z napisem Soński - taki sam, jakie robione są dla żużlowców na zawody. Wszyscy wiedzą, że Grzegorz posiada dużą kolekcję żużlowych pamiątek, będzie więc miał jeszcze jedną, wyjątkową.

Plastron umieścili w dużej ramie, a pod nim - mosiężną tabliczkę z wygrawerowanym listem:

Szanowny Panie Listonoszu

 

Składamy serdeczne podziękowania za Pana pracę i zaangażowanie. Doceniamy Pana profesjonalizm, rzetelność, oraz zawsze uśmiechniętą twarz, która sprawiła, że każdy dzień był bardziej pozytywny. Dziękujemy za dostarczanie przesyłek, ale i za to, że zawsze mogliśmy liczyć na Pana pomoc, nawet w trudniejszych chwilach. Pana praca była nieoceniona, a jej wpływ na codzienne życie nas wszystkich ogromny.

 

Z wyrazami szacunku i wdzięczności Mieszkańcy Przeróbki  

Uśmiechnięty mężczyzna lat około 50, z zamkniętymi oczami
- Ludzie, jest mi niezręcznie, bo przecież ja nic wyjątkowego nie robiłem! - zarzekał się Grzegorz Soński. Mieszkańcy Przeróbki mają inne zdanie na ten temat
fot. Dominik Paszliński/gdansk.pl

Niby nic wyjątkowego

Zaprosili go na Przeróbkę, w piątek, 4 kwietnia, na godz. 17. Przed siedzibą Rady Dzielnicy czekało kilkadziesiąt osób.

Grzegorz przyjechał z żoną, z Kolbud, gdzie mieszkają od wielu lat. Stała skromnie z boku i przyglądała się temu wszystkiemu.

Było dużo wzruszeń, przyjacielskich uścisków. Łezka zakręciła się w oku.

- Ludzie, jest mi niezręcznie, bo przecież ja nic wyjątkowego nie robiłem! - zarzekał się Grzegorz Soński. - Po prostu wykonywałem swoją pracę. Przynosiłem terminowo przesyłki i byłem uprzejmy dla ludzi, tak jak chciała tego Poczta Polska.

Z głośników puścili na jego cześć kawałek Skaldów, “Medytacje wiejskiego listonosza”. Powiedzieli Grzegorzowi, żeby nie był taki skromny, bo mają dość powodów, by nosić go w swojej pamięci.

NASZA FOTOGALERIA Z POŻEGNANIA NA PRZERÓBCE:

 

TV

Video Player is loading.
Reklama
Aktualny czas 0:00
Czas trwania -:-
Załadowany: 0%
Typ strumienia NA ŻYWO
Pozostały czas -:-
1x
    2. Kongres Zdrowia Kobiet. Gdańszczanki badają piersi