Lekcja Obywatelska z prezydent Aleksandrą Dulkiewicz w ZSŁ: “Chciałam zmieniać świat”
Zgodnie z tradycją, Gdańską Lekcję Obywatelską prezydent Aleksandra Dulkiewicz rozpoczęła od sięgnięcia do książeczki „O tyranii. Dwadzieścia lekcji z dwudziestego wieku” autorstwa amerykańskiego historyka i politologa Timothy'ego Snydera. Prezydent pochwaliła się swoim egzemplarzem – mocno wysłużonym, wielokrotnie przeczytanym, założonym zakładką z prezydentem Pawłem Adamowiczem. Każdy z uczniów otrzymał także własny egzemplarz.
- Zajrzyjcie do tej książki. To krótkie lekcje ku przestrodze, oparte na wydarzeniach XX wieku, wskazujące na to, czego się wystrzegać w życiu społecznym, oraz co może powodować jakie konsekwencje. Timothy Snyder napisał tę książkę, kiedy Donald Trump został prezydentem Stanów Zjednoczonych. W tym samym roku została przetłumaczona na język polski - u nas też wtedy zaczynał się okres rządów już minionych, gdzie były różne symptomy tego, że władza autorytarna się zbliża – przypomniała prezydent Aleksandra Dulkiewicz.
Uczniom zadedykowała lekcję nr 14, zatytułowaną „Chroń swoje życie prywatne”:
„Co paskudniejsze reżimy wykorzystają swoją wiedzę o tobie, by wywrzeć na ciebie presję. Regularnie czyść komputer ze złośliwego oprogramowania. Pamiętaj, że wysyłając e-mail, piszesz na niebie. Zastanów się nad użyciem alternatywnych narzędzi albo po prostu ogranicz korzystanie z poczty elektronicznej. Sprawy osobiste załatwiaj osobiście. Z tego samego względu staraj się nie mieć nierozwiązanych problemów prawnych. Tyrani szukają haka, na którym będą mogli cię powiesić. Nie dawaj go im.” (Timothy Snyder „O tyranii. Dwadzieścia lekcji z dwudziestego wieku”, tłum. Bartłomiej Pietrzyk, wyd. Znak, 2017 r.).
Przewodnicząca Parlamentu Europejskiego na Gdańskiej Lekcji Obywatelskiej
O co pytali prezydent Gdańska uczniowie
Tradycją jest też, że Gdańskie Lekcje Obywatelskie nie mają charakteru wykładów, a rozmowy z prezydent z młodzieżą na ważne dla młodych tematy. Zadane podczas spotkania z Aleksandrą Dulkiewicz pytania uczniowie klas IV i V Zespołu Szkół Samochodowych przygotowali na lekcjach WOS-u. Podzielone zostały na trzy kategorie: praca prezydent Gdańska, transport i komunikacja, oraz różne.
Uczniów ciekawiło m.in., czy zostanie prezydentem było marzeniem Aleksandry Dulkiewicz, a także, czy jest to praca, która daje satysfakcję.
- Okoliczności, w których zostałam prezydentem dla nikogo nie są wymarzone. To trzeba uczciwie powiedzieć. Prezydent Paweł Adamowicz, mój szef, a zarazem przyjaciel, zginął w tragicznych okolicznościach. Wtedy pracowałam jako wiceprezydent już dwa lata. Myślę, że nikt o zdrowych zmysłach w takich okolicznościach nie chce zostawać prezydentem – zauważyła obecna prezydent Gdańska. Zdradziła, że choć już mając kilkanaście lat interesowała się tym, co dzieje się w otaczającym ją świecie, nigdy nie myślała o tym, że obejmie taką funkcję. - W 2010 roku za namową prezydenta Adamowicza wystartowałam do Rady Miasta. W kolejnych latach za każdym razem zdobywałam zaufanie wyborców ciężką pracą.
Dodała, że choć bywają trudne dni, a bycie prezydentem nie pozwala na anonimowość, wymaga za to dyspozycyjności przez 24 godziny na dobę siedem dni w tygodniu, ma satysfakcję.
- Czuję, że realnie zmieniamy nasze miasto. Czy jest lepiej? Jest. Czy jest jeszcze dużo rzeczy do zrobienia? Bardzo dużo. I to się nigdy nie skończy. Rodzi się coraz mniej dzieci, ludzie się starzeją, jest luka na rynku pracy. To widać też w urzędzie. Zmiana demograficzna nie zależy od prezydenta, ale to, co zależy ode mnie, to to jak w tej zmianie się odnajdujemy, żeby nasze miasto się nie wyludniało – podkreśliła prezydent. - Dzisiaj możemy powiedzieć, że jest ono dla wielu ludzi atrakcyjne, co jest m.in. zasługą położenia nad morzem - ludzie świadomie wybierają Gdańsk jako miejsce do życia. Nie jest więc tak, jak w wielu miastach w Polsce, gdzie liczba ludności nurkuje w dół, u nas utrzymuje się stabilnie z lekkim plusem. Mam satysfakcję z tego, że w rankingu jakości życia przygotowanym przez Komisję Europejską, w którym o swoje doświadczenia pytani byli sami mieszkańcy, Gdańsk zajął czwarte miejsce wśród 100 badanych miast - zaraz po Zurychu, Kopenhadze i Groeningen. To pokazuje, że jest nie najgorzej. Ale też wiem, że jest dużo do zrobienia. I jest plan na to.
Na pytanie o to, czy udaje jej się w czasie wolnym nie myśleć o sprawach Gdańska, Aleksandra Dulkiewicz odpowiedziała: - Nie myślę o pracy, jak gram w tenisa, bo wtedy trzeba się skupić na tym, żeby wygrać. Nie ma się też wtedy przy sobie komórki, która jest taką smyczą. Sport i spacer po lesie to dla mnie chwile wytchnienia.
Jeden z uczniów spytał, czy prezydent Gdańska ma plan zaangażować się w politykę ogólnopolską lub europejską.
- Nie. Za parę tygodni kandyduję w wyborach samorządowych, nie można trzymać kilku srok za ogon. Będę starała się zachęcić mieszkańców Gdańska do powierzenia mi po raz drugi urzędu prezydenta - odpowiedziała Aleksandra Dulkiewicz.
Młodzież uczącą się w Zespole Szkół Samochodowych ciekawiło także, czy Gdańsk planuje wprowadzić zakaz wjazdu dla aut spalinowych do centrum, wzorem innych miast europejskich.
- Bacznie się temu przyglądamy. Mamy tutaj na szali dwie wartości: szeroko rozumianą ochronę środowiska, zabytków, zdrowia i życia ludzkiego, związaną z emisją spalin, oraz wartość ekonomiczną – czyli to, że dla wielu ludzi to jest kłopot, że nie mają nowszych samochodów. Naszym celem powinno być jednak to, że te auta powinny być nowsze i krok po kroku trzeba takie decyzje podejmować. Ale po pierwsze w dialogu z mieszkańcami, z jasnym przedstawieniem, jak stare czy nowe mają być te samochody – obecną górną granicą jest chyba 20 lat dla diesli, a 15 dla spalinowych - i co my tą decyzją chcemy chronić. W Gdańsku dzisiaj ścisłe centrum przeznaczone jest dla pieszych i rowerzystów, tak jest w wielu miastach w Polsce i Europie. Takie decyzje krok po kroku będą zapadały, bo musimy dziś dbać o ochronę klimatu. Nie mogę na ten moment podać konkretów, ale przyglądamy się i robimy analizy. To, na co na pewno mamy wpływ, to to, jakie autobusy chcemy kupować - podjęliśmy decyzję trzy lata temu, że mimo tego, że diesle są tańsze, nie będziemy ich kupować. Dlatego jesienią przyjechały autobusy z napędem elektrycznym, a w tym roku pojawią się na gdańskich ulicach autobusy wodorowe. To coś, na co mamy bezpośredni wpływ, i w tym kierunku będziemy zmierzać.
Jeden z uczniów postanowił odnieść się do wypowiedzi prezydent i spytał, czy jest ona zadowolona z autobusów elektrycznych. Młody człowiek nie ukrywał, że czytał doniesienia o ich podatności na awarie.
- Nie było u nas takich autobusów wcześniej, dlatego wszystkiego trzeba się nauczyć – co robić, żeby bateria starczała na dłużej, ale także serwisowania. Ogólna ocena jest okay, natomiast cały czas trzeba się uczyć ich obsługi. Z każdym tygodniem to wygląda coraz lepiej, Jestem zadowolona. Oczywiście marzy mi się, żeby ten prąd nie był pozyskiwany tylko z węgla, i mam nadzieję, że będzie coraz bardziej ekologiczny – skomentowała prezydent.
Inny uczestnik Gdańskich Lekcji Obywatelskich chciał się dowiedzieć, czy jeżeli w Gdańsku powtórzy się scenariusz francuski – w Paryżu spaliły się trzy autobusy elektryczne – to podobnie jak tam, w naszym mieście również zostanie uziemiona cala flota.
- Są przewidziane procedury bezpieczeństwa, nie zakładamy negatywnego scenariusza, ale w zarządzaniu miastem musimy być przygotowani na wszystko – podkreśliła Aleksandra Dulkiewicz. - Nie umiem teraz odpowiedzieć, jakie w tym przypadku jest założenie. Ta technologia jest coraz lepsza. Mamy autobusy, które w różnych rankingach i testach zdobyły wiele nagród. Czy będą jakieś błędy? Mam nadzieję, że nie, ale jeżeli by doszło do sytuacji kryzysowej, będziemy musieli reagować w zdecydowany sposób. Jeszcze większe ryzyko będzie z „wodorami” - pierwszy przyjedzie w marcu, to dopiero będzie coś, czego będziemy się uczyli. Ta decyzja, że wzięliśmy w długoletni najem autobusy wodorowe była krytykowana. Ale ci, którzy je kupili, musieli wybudować specjalną zajezdnię z powodów bezpieczeństwa oddaloną od innych pojazdów, mieć stacje do tankowania, itp. My w Gdańsku całe ryzyko z tym związane przerzuciliśmy na dostawcę tej usługi. To oczywiście kosztuje. Ale nas interesuje, że autobus ma być w pełni sprawny - 10-12 sztuk ma być zdatne do użytku. Jakie te nowe technologie przyniosą ze sobą ryzyka, przekonamy się.