Losowanie grup eliminacyjnych Ligi Europy odbędzie się w poniedziałek, 19 czerwca, o godz. 13.00 w szwajcarskim Nyonie. Prezes Lechii Gdańsk Adam Mandziara będzie śledził to losowanie z daleka. Nie ma po co jechać do Szwajcarii, bo w eliminacjach Ligi Europy grają Lech Poznań i Jagiellonia Białystok. W alternatywnej rzeczywistości grałaby w nich Lechia, ale zabrakło zrywu na koniec minionego sezonu, w meczu z Legią Warszawa (0:0). Oczywiście można tłumaczyć, że mecz przy Łazienkowskiej w Warszawie to co innego niż mecz w Niecieczy, inna stawka, inne presja i inna jakość przeciwnika. Ale rozczarowanie pozostało.
Nie dla Mandziary: - O mistrza musi grać co roku Legia Warszawa. My nie musimy. Nie mamy sobie nic do zarzucenia. Mamy czwarte miejsce i króla strzelców dla Marco Paixao. To bardzo dobry wynik sportowy. W nadchodzącym sezonie mierzymy tak samo. Na pewno nie będę deklarował, że Lechia będzie walczyć o mistrza.
Trzy punkty mniej na starcie
Walka o mistrza w nowym sezonie będzie tym cięższa, że Komisja ds. licencji klubowych PZPN ukarała Lechię we wtorek, 13 czerwca, karą trzech odebranych punktów (to jak jeden przegrany mecz) oraz karą finansową 250 tysięcy złotych za:
“naruszenia wymogu kryterium F.09 przez klub Lechia Gdańsk SA w sezonie 2016/2017. Komisja uznała, że poprzez niewykazanie jednego zobowiązania transferowego oraz dwóch zobowiązań w stosunku do piłkarzy, które powstały przed 30 czerwca 2016 roku i których termin płatności upłynął przed 30 listopada 2016, Lechia Gdańsk naruszyła obowiązki informacyjne nałożone na Kluby wymogiem F.09 Podręcznika Licencyjnego”.
Lechii przysługuje od tej decyzji odwołanie. Może to się nawet skończyć przed Sportowym Sądem Arbitrażowym w Lozannie.
Co na tę karę prezes Mandziara? Mówi, że chodzi o prosty błąd księgowania z sezonu 2015/16, o zawodników, których już w klubie nie ma i tak naprawdę małe sumy. Wszystko zostało dawno zapłacone. Jego zdaniem Komisja ds Licencyjnych PZPN nałożyła na klub karę zbyt drakońską i potraktowała Lechię gorzej niż inne kluby. - Odwołamy się i będziemy walczyć dalej na boisku o odrobienie tych punktów - mówi Mandziara.
Klub we wtorek, 13 czerwca, w godzinach popołudniowych wydał oświadczenie w tej sprawie.
W nawiązaniu do Komunikatu Komisji ds. Licencji Klubowych PZPN z dnia 12 czerwca 2017 roku, odnośnie zakończenia postępowania wyjaśniającego w sprawie naruszenia wymogu kryterium F.09 przez klub Lechia Gdańsk SA w sezonie 2016/17 i nałożonych na nasz klub sankcji, oświadczamy, że skorzystamy z przysługującego nam prawa do złożenia odwołania. Klub Lechia Gdańsk S.A. przyznaje się do popełnienia niewielkich błędów formalnych przy uzupełnianiu dokumentacji licencyjnej, ale jednocześnie chce podkreślić, że dwa zobowiązania finansowe w stosunku do piłkarzy zostały uregulowane, a w przypadku “niewykazania jednego zobowiązania transferowego” nie upłynął jeszcze termin płatności, uzgodniony z drugą stroną na zasadzie umowy ugodowej.
|
Sebastian Mila na prezesa?
A więc Lechii w tym sezonie w Europie nie będzie. Mandziara czuje mały zawód, bo jak mówi: klub zdobyłby prestiż i zbierał potrzebne punkty w rankingach UEFA.
Jednak w zglobalizowanym świecie futbolu Lechia musi się z konieczności porównywać z innymi klubami w Europie: z budżetem około 40-45 milionów złotych klub jest potentatem w Polsce, ale dla porównania szwajcarski FC Thun - 6. miejsce w lidze szwajcarskiej - ma budżet w wysokości około 60-80 milionów złotych.
Dlatego Lechia będzie szukać nowych zawodników, ale na pewno nie wyda na nich milionów euro. Skauci Lechii będą oglądać zbliżające się Mistrzostwa Europy U21 w Polsce (mecze m.in. w Gdyni), ale w sumie na ten turniej z całego świata ma przyjechać do Polski kilkuset skautów, więc konkurencja będzie ostra.
Jeśli więc nie ma wielkich pieniędzy, to jak będzie wyglądała drużyna w nowym sezonie? Ważny kontrakt ma Dusan Kuciak, nad podpisaniem nowej umowy zastanawia się wciąż obrońca Mario Maloca. Lechia chciałaby, żeby w klubie został ktoś z duetu Simeon Sławczew - Ariel Borysiuk.
- Przynajmniej jeden z nich - deklaruje Mandziara. Klub jednak nie ma zamiaru wykupywać ich z ich macierzystych klubów: Sławczewa ze Sportingu Lizbona, a Borysiuka z Queens Park Rangers. Jeśli zostaną w Lechii, to na zasadzie wypożyczenia, jak dotąd.
Na lewą obronę, poza Jakubem Wawrzyniakiem, kupiony został już wcześniej Mateusz Lewandowski (wcześniej Pogoń Szczecin), a z wypożyczenia do Fiorentiny ma wrócić 18-letni Adam Chrzanowski.
Mandziara mówi także, że w związku z karą czterech meczów absencji dla Sławomira Peszko (w ostatnim meczu sezonu z Legią za brutalne wejście w nogi Odjidi-Ofoe) Lechii przydałby się Maciej Makuszewski, wypożyczony w poprzednim sezonie z Lechii do Lecha Poznań. Rzeczywiście, Makuszewski zaliczył bardzo dobry sezon w Lechu, grając regularnie i będąc motorem napędowym Kolejorza. Na pewno jego powrót do Gdańska byłby wzmocnieniem drużyny, ale biało-zieloni czekają też na propozycję finansową Lecha.
Co z Sebastianem Milą?
- No cóż, żadna propozycja z Hiszpanii się nie pojawiła, więc zostaje z nami - mówi Mandziara. - Będzie normalnie trenował, będzie piłkarzem i nie ma na niego innego pomysłu. Chciałby pewnie być prezesem, ale to stanowisko jest póki co zajęte.
Mateusz Bąk będzie trenerem młodych bramkarzy w Akademii LG, a Piotr Wiśniewski ma robić papiery trenerskie i uczyć się fachu, pracując z juniorami.
Nie ma jeszcze konkretnych propozycji za Rafała Wolskiego. Rzekoma oferta z Legii Warszawa nie została przez nikogo potwierdzona.
20 tysięcy to za mało!
Mandziara chwali kibiców, którzy na mecze Lechii przychodzili w zakończonym sezonie tłumiej niż wcześniej: średnio było ich na meczu 17,5 tysiąca.
- Ale na przykład na ostatnim meczu w Gdańsku, z Pogonią, przy pięknej pogodzie, wygranym 4:0, było ich tylko 20 tysięcy - dziwi się. - Co jeszcze mamy zrobić? Jakie jeszcze wytłumaczenie znajdą kibice, by nie przyjść na mecz? Jestem trochę rozczarowany.
Mandziara nie ukrywa też, że ma pewne pretensje do sędziów i Komisji Ligi za to, że Sławek Peszko został zawieszony na cztery mecze za faul na Odjidi-Ofoe. Zdaniem prezesa Lechii to za dużo, inni piłkarze - jak mówi - za podobne faule dostają mniejsze kary. Mandziara tłumaczy Peszkę: - To jeden z najczęściej faulowanych piłkarzy w lidze, trwa polowanie na jego nogi, a faulującym go uchodzi to najczęściej bezkarnie.
Prezes Lechii mówi, że jeśli chodzi o zaległości finansowe wobec piłkarzy, to wszystko zostało dawno uregulowanie: - Płacimy zgodnie z harmonogramem. Są kluby, które są niewypłacalne, a dostają mniejsze kary finansowe niż my - mówi z żalem. - Lechia jest niestety traktowana niesprawiedliwie.