Lech Wałęsa podniósł dwa palce do góry i powiedział: - Przysięgam, że nigdy nie pracowałem dla tamtej strony.
Młoda dziennikarka, chyba z "Gazety Polskiej", była zdegustowana: - Z Matką Boską w klapie, i wciąż Pan kłamie?!
Wałęsa stracił panowanie nad sobą: - Może ja nie pozwę IPN-u, tylko panią?!
To była dramatyczna konferencja prasowa. Pytany o ekspertyzy grafologów przedstawione przez IPN Lech Wałęsa powiedział: - Gdybym chciał, mogę postawić stu grafologów, którzy powiedzą odwrotnie [niż grafolodzy IPN - red.]. Taka jest prawda! Ja to wszystko neguję! Żaden ten tekst nie jest moim tekstem! To jest poniżające, żebym jak się dziś tłumaczył przed esbekiem, przed milicjantem, z którym walczyłem, przed Kiszczakiem. Poniżono mnie, urażono i ja nie będę ze śmieciami Kiszczaka rozmawiał. Nasi profesorowie nie potrafią udowodnić takiej prostej prawdy!
Wałęsa tłumaczył, że teksty w teczce Kiszczaka to są pośrednio jego teksty, bo są to jego pogaduszki z podsłuchów esbeckich: - W 1970 roku pozakładano wszędzie, gdzie bywałem, podsłuchy. Ja się o tym dowiedziałem dopiero może 1972-73 rok. Te podsłuchy miały nas nagrywać w stoczni. Przepisywano te nasze rozmowy i kiedy wzywano nas na przesłuchanie ten milicjant znał te nasze teksty i miał zadanie zrobić taki numer, żeby każdy z nas się zastanawiał, kto doniósł. My się zastanawialiśmy: przecież ja rozmawiałem o tym tylko z tym człowiekiem, a on mnie pyta o to zdarzenie. To znaczy, że to jest szpicel. Doprowadzono do sytuacji, w której wszyscy się podejrzewaliśmy. Ja podejrzewałem wszystkich, a oni mnie. Do dziś się podejrzewamy. I tym sposobem rozwalono naszą solidarność tamtego czasu, lat 70. Potem te podsłuchy, te raporty wykorzystywał Kiszczak, grając kserami. Mnie próbowano wtedy kupić, złamać, zastraszyć, ale ja się nie dawałem, to wtedy zrobili ten numer, że Annie Walentynowicz i moim kolegom podrzucono papiery na mnie. Jak my nie możemy, to twoi koledzy cię załatwią. To było na postraszenie mnie. Ale nie udało się. I te papiery leżały prawdopodobnie u Kiszczaka, a teraz nasi wielcy “bohaterowie”, z Cenckiewiczem na czele weszli w posiadanie tego i uznali to za prawdziwe donosy. Uwierzyli Kiszczakowi.
Wałęsa opowiadał o swoich metodach walki z komunistami w latach 70.: - W roku 1970. jako szef strajku postanowiłem, widząc, że nie mamy na razie szansy, zaoszczędzić ludzi i nie wpychać ich w walkę z góry przegraną. Dlatego hamowałem głupie ataki i wychodzenie na ulicę. Byłem przeciwnikiem rozlewu krwi, bijatyk, porażek. Mogłem postąpić tak, jak postąpiono w powstaniu warszawskim - mogłem wykrwawić ten naród. Ale ja mam inne metody walki: ja lubię zwyciężać, a nie mordować swoich ludzi. Więc postanowiłem, że będę rozmawiał z komunistami, że będę współpracował, ale nie na zasadzie zdrady, nie na zasadzie poddania się i opowiedzenia po stronie komunistów.
Były prezydent RP mówił też, że raz zdarzyło mu się podpisać jeden dokument na SB: - Ja podpisałem to, co wszyscy podpisywali, czyli na przykład potwierdzenie, że mi po areszcie oddają sznurówki. Był też papier niebezpieczny, że nic nie ujawnię z przesłuchania. Ale to były wtedy standardy, dla wszystkich takie same. Oni mieli wtedy tak dobrych ludzi do donoszenia, tak mądrych, tak wykształconych, że robotnik taki jak ja nie był im potrzebny.
Wałęsa wspominał, jak esbecy wezwali go na przesłuchanie w latach 70: - To było po tym, jak przyjechał Gierek i zapytał stoczniowców “Pomożecie?!” Ja byłem na tym spotkaniu. Gierek mówił: "Polska w tarapatach, Gomułka napsuł. Pomożecie?” Wszyscy krzyknęli: “Pomożemy!!”. Ale ja nie krzyczałem. Złapali to na swoich filmach, że ja nie krzyczę. Wezwanie na komendę i esbecy mówią: “Gierek to Zachód, Gierek sprawi, że będzie w Polsce lepiej, więc proszę pana, czy pan będzie przeszkadzał czy pan nam pomoże wyjść z tego wszystkiego?” I jaka może być odpowiedź? Pomogę! Są takie sytuacje, że nie ma wyjścia! Co miałem powiedzieć?! Nie ma dobrej odpowiedzi.
Z perspektywy czasu lider Solidarności zastanawia się, czy jego metody walki w latach 70. były słuszne: - Dziś można się zapytać, po jaką cholerę ja w ogóle w nimi wtedy rozmawiałem? Po co ja chciałem ich nawracać? Ale to dopiero po czasie ja byłem taki mądry i wiedziałem, że mogę z nimi nie rozmawiać. Ja wtedy walczyłem z systemem, a nie z ludźmi. Dziś oni walczą, ze mną, z człowiekiem. Ale ja walczyłem z systemem, ja ich traktowałem jako ludzi, którzy się dostali w zły system. I ja ich próbowałem wyciągać i mówić, że będą mieli lepiej w wolnej Polsce. I stąd oni lubili ze mną rozmawiać.
Czy Wałęsa za swoje rzekome donosy wziął 11 tysięcy 700 złotych, jak podał IPN? Wałęsa: - Nie mam nic wspólnego z tym. Żadne pieniądze. Moim zdaniem oni to przepisywali z podsłuchów i za to brali pieniądze. Ale ponieważ jakoś musieli pokwitować, więc brali na Bolka. Bolek to papiery z podsłuchów. Z drugiej strony ja pracowałem wtedy na akord, i nie wiem, jak mi kierownictwo wyrównywało wtedy pieniądze, jak byłem na przesłuchaniu, bo inaczej ja bym z torbami poszedł! Ja byłem często wzywany, łapany, dowożony. Może tutaj mi mistrz mój wyrównywał, ale ja nie wiem, jak.
Pytany, jak wytłumaczy zarzut szefa IPN Jarosława Szarka, że w latach 90., jako prezydent RP, wspierał lewicę, tzw. “lewą nogę” i czy to znaczy, że wciąż był wtedy na pasku komunistów, Wałęsa powiedział: - Chciałem wtedy takiej Polski, w której każdy, niezależnie od tego, czy lewy czy prawy, będzie mógł bez problemów pracować dla dobra Polski i być sobą. W Polsce jest lewica 20-25 procent, niech mają prawo bez przeszkód pracować, jako lewicowcy. Chciałbym żyć w kraju, w którym można być lewicowcem i prawicowcem.