O Dolnym Mieście mówi się, że to najniebezpieczniejsza część Gdańska. Dzielnica doczekała się nawet definicji w parodystycznej „encyklopedii” Nonsensopedia, która ostrzega, że „na każdym rogu spotkać można tam okazy wspaniale wysportowanych tzw. blokersów, posiadających kradzione telefony komórkowe”. Miejskie legendy o Dolnym Mieście rodziły się tym chętniej, że niszczejące przedwojenne kamienice i niedoświetlone, dziurawe ulice skutecznie zniechęcały mieszkańców Trójmiasta do odwiedzania tych rejonów. Ale to powoli staje się przeszłością.
Po półtorarocznych pracach rewitalizacyjnych obejmujących m.in. remont głównej ulicy: zmianę nawierzchni, nowe chodniki i biegnący środkiem deptak, dzielnica zyskała zupełnie nowe oblicze. Czy bezpieczne i czy na długo – czas pokaże, ale na pierwszy rzut oka widać, że są ogromne zmiany na lepsze. A to jeszcze nie koniec – w kolejnym etapie powstaną m.in. elementy małej architektury, planowane są remonty kolejnych budynków, wspierane będą także lokalne inicjatywy.
„Łąkowa? Gdzie ty mieszkasz!!!”
Pani Ela z córką Małgorzatą i wnuczką Emilią podczas festynu z okazji zakończenia pierwszego etapu rewitalizacji zwiedziły zabytkowy tramwaj, który stanął jako atrakcja na nieczynnych torach na ulicy Wróblej, przedłużeniu ulicy Łąkowej.
– Urodziłam się w tej okolicy, mieszkam, dzieci też mieszkały. Podoba mi się tu teraz, jest dużo lepiej. Jest bardzo ładnie, widać tę zmianę ku lepszemu. Kiedyś było gorzej, były takie momenty, że słyszałam „o, Łąkowa? Gdzie ty mieszkasz!!!”. Ale nie żałuję, że się tu wychowywałam i że tu wychowałam dzieci – mówi pani Ela.
– Ja mieszkałam tutaj 22 lata, od roku już jestem na swoim. Tu się wychowałam, pamiętam jak to wyglądało wcześniej – nieciekawie. Ten tramwaj to udana atrakcja, można go pokazać dzieciom. Obawiam się tylko jak to będzie po festynie, czy on dalej będzie w takim stanie. Ale mam nadzieję, że wszystkim się spodoba i łobuzy będą szanować nasz tramwaj. Jestem dobrej myśli – zapewnia córka, Małgorzata.
Choć podoba jej się rewitalizacja, przyznaje, że pewnych rzeczy jej brakuje. – Nie ma tu żadnego placu zabaw. Wszystkie są poniszczone, stare, złamane. Jak przyjeżdżamy z córką do babci, nie ma się gdzie bawić. To jest bardzo duży minus – mówi. – Ja bym jeszcze chciała, żeby odnowiono te boczne ulice. Zadbano o Łąkową jako o główną ulicę, ale te pozostałe też powinny być zrobione, żeby było ładnie – dopowiada pani Ela.
Gdańsk drugiej strefy
Pan Maciej w rejonach ulicy Radnej, będącej przedłużeniem ulicy Wróblej, mieszka od dziesięciu lat, więc można uznać, że zna tu każdego. Dlatego od razu zauważył, że podczas święta ulicy przechadzali się tu głównie „obcy”. – Jak do tej pory zauważyłem dzisiaj tylko cztery osoby, które tu zamieszkują. Pozostałych widzę tu po raz pierwszy. Są z zewnątrz. Nie wiem, czy to ciekawość ich tu sprowadziła? – zastanawia się. – Może chcieli sprawdzić tę opinię, że na Dolnym Mieście mieszkają osoby z dolnego progu, że Dolne Miasto to najgorsze co możliwe. Mam nadzieję, że te osoby zobaczą teraz tę dzielnicę z trochę lepszej perspektywy. I spojrzą na ten Gdańsk drugiej strefy w innych kolorach niż czerń i biel.
Bo jak zaznacza pan Maciej, zmieniło się wiele. – Chociaż nie jesteśmy w środku miasta, to jednak wreszcie włodarze postanowili faktycznie tę część także zmienić – cieszy się. – Zaszła tu diametralna zmiana, nawet nie o 100, a o 200 procent. Po dziesięciu latach mieszkania na tej dzielnicy można uwierzyć, że miasto patrzy w większym zakresie na Gdańsk – nie tylko na starówkę, ale także na takie miejsca – mówi.
Przyznaje jednak, że nie chciałby, żeby pozytywne zmiany kończyły się na odnowieniu ulic i elewacji. – Spojrzałbym bardziej na osoby zamieszkujące te rejony. Jest tu jeszcze dużo do zmiany, jeżeli chodzi o samych mieszkańców, i nie mówię tylko o używkach.
„Żałuję, że nie mam tu mieszkania”
Pan Andrzej na Dolnym Mieście nie mieszka, ale ma tu rodzinę. Sam wiele lat spędził za granicą, pięć lat temu wrócił do Polski. – Przyjeżdżałem tu wcześniej, bo mój kuzyn ma tu kamienicę. Kupił ją dziewięć lat temu za bardzo małe pieniądze, bo wtedy nikt tu nie chciał mieszkać. Dzisiaj jest tutaj tak kolosalna zmiana, że żałuję, że to nie ja jestem właścicielem tego budynku – przyznaje.
Rewitalizacja go cieszy, ale uważa, że jeszcze wiele zostało do wypracowania. – Fajnie, że to wreszcie nastąpiło, po tylu latach. Lepiej później niż wcale. Ale potrzebne są jeszcze remonty elewacji kamienic, które znajdują się w rękach prywatnych, a ich właścicieli nie stać na to, żeby je wyremontować. Jeśli władze to zrobią, ta dzielnica będzie numerem jeden w Gdańsku.