• Start
  • Wiadomości
  • Ks. Piotr Przyborek: - Wielkanoc to dla każdego z nas szansa na zmartwychwstanie

Ks. Piotr Przyborek: - Wielkanoc to dla każdego z nas szansa na zmartwychwstanie

Święta Wielkanocne to zmartwychwstanie do zmiany na lepsze, do przebaczenia, do naprawy tego, co złe. Nie ma takiego momentu, że jesteśmy przekreśleni - mówi w wywiadzie dla gdansk.pl ksiądz Piotr Przyborek, redaktor naczelny dwumiesięcznika “Galilea”, wykładowca Szkoły Biblijnej Archidiecezji Gdańskiej.
20.04.2019
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
- Obserwuję, że coraz więcej osób angażuje się w samą liturgię, głęboko ją przeżywa, autentycznie w niej uczestniczy - mówi ksiądz Piotr Przyborek
- Obserwuję, że coraz więcej osób angażuje się w samą liturgię, głęboko ją przeżywa, autentycznie w niej uczestniczy - mówi ksiądz Piotr Przyborek
zdj. Dominik Paszliński/www.gdansk.pl


Alicja Katarzyńska: Jak ksiądz spędza Święta Wielkanocne? Czy to przede wszystkim posługa dla wiernych czy jest też czas na własną refleksję?

Ks. Piotr Przyborek: - Całe Triduum Paschalne, czyli czas od Wielkiego Czwartku wieczorem do niedzieli, do mszy świętej zmartwychwstania, to jedna wielka liturgia. My księża jesteśmy cały czas w kościele, to są modlitwy, spotkania, czuwania. Przygotowujemy się do tego czasu przez czterdzieści dni wielkiego postu, kiedy towarzyszymy panu Jezusowi. Dla mnie odpoczynkiem i czasem na refleksję jest moment, kiedy w Wielki Piątek jestem w kościele przy adoracji z Pismem Świętym, czytam, przeżywam na nowo te wydarzenia.

 

Czy któreś ze Świąt Wielkanocnych zapisało się w pamięci księdza szczególnie?

Wigilia paschalna, sobotnia msza święta wieczorna już właściwie wielkanocna, jest zawsze dla mnie bardzo poruszająca. Miałem taki zwyczaj, że bardzo lubiłem jeździć na czuwanie do sióstr betlejemitek w Grabowcu, gdzie jest monaster. Siostry całą noc w nim czuwają i przepięknie to wszystko przeżywają.

Drugie ważne dla mnie święta związane są z katedrą Notre Dame w Paryżu, które w kontekście ostatnich wydarzeń nabrały jeszcze istotniejszego znaczenia. Kiedy byłem w seminarium, uczestniczyłem w Triduum Paschalnym w Paryżu, w Wielki Czwartek brałem udział we mszy świętej, we wszystkich czuwaniach i modlitwach. Kiedy dziś okazuje się, że po pożarze nie ma już gdzie czuwać, nie ma gdzie się modlić, to bardzo mnie to porusza.

Jeśli uświadomimy sobie, że to była katedra biskupa Paryża, w której przy różnych okazjach gromadził się cały kler, to zrozumiemy wagę wydarzenia. Nie ma już serca diecezji, wyobrażam sobie jak wierni i księża muszą czuć się osamotnieni, osieroceni. Znakiem tego są dla mnie procesje i modlitwy w Paryżu, podczas których ludzie modlą się, wyrażają swój ból.

 

W mediach czytamy, że praktykujących katolików we Francji, czyli np. chodzących na msze co tydzień, jest tylko kilka procent.

Tak, ale są bardzo żywe wspólnoty monastyczne, np. Wspólnota Jerozolimska działająca w kościele Saint Gervais. To jest taka moc, że nam czasem daleko do tej intensywności.

Trzeba tam być, żeby to zobaczyć, jak nagle katedra wypełnia się w czasie liturgii mnóstwem młodych ludzi, którzy przyjeżdżają zewsząd, śpiewają, świętują. To robi wrażenie narodzin młodego kościoła w pogańskim Paryżu.

 

W Polsce na przestrzeni lat jest coraz mniej wiernych w kościołach? Choć z koszyczkiem do kościoła w Wielkanoc idą wierzący i niewierzący. Dla wielu święcenie jajek jest istotą świąt, jedynym powodem bytności w kościele

Koszyczki były, są i będą. Kościół padnie, a koszyczki będą. Jajka święcić przychodzą wszyscy, chyba coraz więcej osób, choć koszyczki nie mają wartości w sensie liturgicznym, to piękny symbol, gest błogosławieństwa i tradycja.

Rzeczywiście z upływem lat jest mniej ludzi podczas liturgii, ale z drugiej strony obserwuję, że więcej osób angażuje się w samą liturgię, głęboko ją przeżywa, autentycznie uczestniczy. Nasza liturgia jest długa, wigilia paschalna trwa przecież cztery godziny, a wiele osób uczestniczy w niej naprawdę z przejęciem. Nasze chrześcijaństwo chyba staje się mniej tradycyjne a bardziej zaangażowane.

Dużą popularnością cieszą się dziś drogi krzyżowe, procesje, kiedy wierzący wychodzą z kościołów. Coraz bardziej popularne są ekstremalne drogi krzyżowe, to prawdziwy fenomen. W tym roku szedłem z Matemblewa do Wejherowa, było mnóstwo ludzi, każdy szedł głęboko skupiony. To robi wrażenie: noc, nikt na ciebie nie patrzy, nie musisz grać, musisz się zmierzyć ze swoją słabością. Co roku jeździmy do Poznania na misterium męki pańskiej, gdzie zjeżdża się tysiące ludzi albo choćby nasza Kalwaria Wejherowska, gdzie co piątek odbywają się drogi krzyżowe, mnóstwo ludzi przyjeżdża z daleka. Tego może nie widać, o tym nie słychać, ale ludzie szukają Jezusa.

 

“(...)I tak już od dwóch tysięcy lat poranek zmartwychwstania nadaje sens naszemu istnieniu” - napisał ksiądz w przedmowie do wychodzącego od dwóch lat dwumiesięcznika “Galilea”. Skąd pomysł na pismo o biblijnej treści?

W tym numerze wędrujemy po ziemi świętej, po Jerozolimie i szukamy miejsc związanych z męką pańską i zmartwychwstaniem. Pomysł na pismo jest owocem istnienia Szkoły Biblijnej Archidiecezji Gdańskiej. To też fenomen - co tydzień trzysta osób przyjeżdża na trzygodzinne wykłady o piśmie świętym. Takie grupy chcą czegoś więcej i stąd zrodził się pomysł wydawania czasopisma.

Kiedy pisałem doktorat, przez rok pracowałem w bibliotece w Jerozolimie. Zobaczyłem, że poza mną, zajętych przy podobnym jak mój temacie, jest może z pięć osób. To jest taka dziedzina, że ktoś np. zajmuje się jednym słówkiem przez lata. Poza wąskim gronem nikt tego nie ma okazji przeczytać, a to ciekawe kwestie.

Miałem marzenie, aby o takich wartościowych rzeczach pisać, żeby miało to wartość naukową, ale nie było zbyt specjalistyczne. I to się chyba udaje. W kwietniowym numerze np. jest artykuł “Poszukiwanie Wieczernika”, opisujemy perypetie związane z tym miejscem, czy to które dziś zwiedzamy w Jerozolimie jest tym samym, sprzed dwóch tysięcy lat?

 

ks_przyborek-003_798x533
Kwietniowy numer dumiesięcznika "Galilea" to tekst o śladach Jezusa w Jerozolimie
Dominik Paszliński/www.gdansk.pl

 

Które numery pisma są dla księdza szczególnie ważne?

Ten, w którym znalazła się moja rozmowa o przebaczeniu z panią profesor Krystyną de Walden-Gałuszko, psychoonkologiem i psychiatrą. Pani profesor ze swojego doświadczenia z pacjentami opowiadała, o tym jak bardzo brak przebaczenia - sobie, innym - może człowieka zamknąć. Mówiła, co zrobić, żeby się pojednać, pogodzić, przebaczyć. A jest różnica między przebaczeniem a pojednaniem, bo to dwie różne rzeczy. Czasem człowiek oskarża się, że nie może się pojednać, a do pojednania trzeba dwóch osób i odpowiednich warunków, dla mnie to była poruszająca rozmowa.

Drugi bardzo ważny numer był poświęcony cierpieniu, był o księdzu Janie Kaczkowskim, moim przyjacielu. Zawsze odwołujemy się do biblii, więc i tu sięgnęliśmy do Hioba, do niezasłużonego cierpienia, do niewinnych ofiar, do ukrzyżowania w końcu. Jak sobie z tym radzić w różnych perspektywach. To też pytanie jak towarzyszyć cierpiącemu, czasem terminalnie choremu w cierpieniu.

 

I jak towarzyszyć?

Chciałem pomóc przyjacielowi. Nie wiedzialem jak, mogłem po prostu być z nim, uczestniczyć razem w różnych codziennych sprawach. Później okazuje się, że to najwięcej dla tego chorego znaczy, że się po prostu jest. My się tego boimy. Wiem, że babcia mojego ucznia jest w szpitalu, proszę go, żeby do niej poszedł. On mówi, “Ale co ja jej  powiem?” Mówię: “Weź babcię za rękę, posiedź z nią”. To jest dramat dzisiejszych czasów, że ludzie odchodzą w samotności.

Pan Jezus też potrzebował bliskości. Kiedy idzie na śmierć i zdaje sobie z tego sprawę, widzi, że jego przyjaciele śpią, kiedy on przeżywa męki. I wtedy pyta: ”Nawet jednej godziny nie mogliście czuwać ze mną?”. Bo bliskość, obecność drugiego człowieka jest najważniejsza.

 

Najważniejsze w Wielkanocy jest zmartwychwstanie

To jest absolutna puenta. Święty Paweł mówił, że gdyby nie zmartwychwstanie to daremna byłaby nasza wiara. Wszystko zmierza ku temu, inaczej byłaby to porażka, pan Jezus umarłby skazany na krzyżu i koniec, tymczasem zmartwychwstał i od tego momentu wszystko się na nowo zaczyna. I to wołanie wielkanocne z Ewangelii św. Mateusza: “Nie ma go tutaj! Zmartwychwstał!” sprawia, że mamy nowy początek.  

To jest nasza nadzieja, kiedy sprawuję mszę świętą pogrzebową, mogę ludziom powiedzieć z głębokim przekonaniem, że śmierć nie jest końcem, jest tylko przejściem.

 

Jak dobrze przeżyć święta, co zrobić żeby też “zmartwychwstać” do zmiany, lepszego życia?

Zmartwychwstanie to nowy początek. Mamy śmierć, grób, brak nadziei, widzimy uczniów, którzy wracają do siebie, do Emaus z poczuciem, że wszystko się skończyło i nagle wszystko się zmienia. To jest siła i dlatego my chrześcijanie przez wieki jesteśmy w stanie za Chrystusa oddać życie, za nadzieję która rodzi się z tego momentu.  

I ten koszyczek, wiosenne trawy, jajka są symbolem nowego życia, ale też nadzieją że człowiek może stawać się lepszy.

W przypowieść o synu marnotrawnym, który wraca do ojca, ojciec go nie rozlicza, a przytula. Nie pyta, gdzie byłeś, co robiłeś, a mamy wszyscy przecież różne sprawy w swoim życiu, dobre i złe. Człowiek boi się powierzyć je panu Bogu, bo boi się że On będzie go w ludzki sposób rozliczał. Naprawiać, co złego zrobiliśmy i przebaczać sobie i innym. 

 

To nauka dla nas, żeby poprawiać co się da, ale też nie rozliczać się bez końca, nie zadręczać, nie karać. Przygarnąć siebie samego jak ojciec syna marnotrawnego?  

O tym mówiła profesor de Walden-Gałuszko odnośnie przebaczenia, że przychodzi moment, że przebaczamy innym, ale mamy ogromny problem, żeby sobie samemu przebaczyć. Dla mnie to jest związane z pychą, takie diabelskie. Jak JA mogłem tak postąpić?

Przytoczę taką historyjkę o dziewczynce, która zbiła wazonik, płacze i rozpacza. Mama mówi jej: “No trudno, nic się nie stało, już nie płacz” i zamiata skorupy do śmietnika. A dziewczynka wykłada je z powrotem i płacze: "Co ja najlepszego zrobiłam, jak mogłam". To szatan oskarżyciel cały czas przypomina “pamiętasz jak dwadzieścia lat temu…, nie dasz rady, nie ma szans, żebyś sobie poradził, zmienił się, przebaczył...

 

Kusi nas, żeby znowu upaść...

Raczej żeby się nie podnieść. Z tego powodu całe życie możemy wracać do tego, co było, być smutni, pełni poczucia winy. Tymczasem zmartwychwstajemy do zmiany na lepsze, do przebaczenia, do naprawy tego co było złe.

Nie ma takiego momentu, że jesteśmy przekreśleni. Jak ten łotr na krzyżu, który powiedział Jezusowi,  “Panie wspomnij mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa”. A Jezus odpowiedział: “Zaprawdę  powiadam ci, jeszcze dziś będziesz ze mną w raju".



Ksiądz Piotr Przyborek jest duszpasterzem Parafii NMP Matki Kościoła i św. Katarzyny Szwedzkiej w Gdańsku. Jest absolwentem UKSW w Warszawie, UMK w Toruniu i École Biblique w Jerozolimie. Oprócz tego od piętnastu lat prowadzi katechezy popularyzujące Pismo Święte w różnych parafiach gdańskiej diecezji. Z katechez biblijnych wziął się pomysł Szkoły Biblijnej, która została powołana do istnienia w 2016 roku, od września 2017 roku jest redaktorem naczelnym dwumiesięcznika “Galilea”.

 

TV

Kamienica przy Toruńskiej 27 odzyskała blask