Gdańskie Nagrody Społeczne: głosuj teraz, do 19 stycznia!
Fundacja NOVA znajduje się na Chełmie przy ul. Biegańskiego 10/12. To też adres Klubu Sąsiedzkiego Chełm, prowadzonego przez Fundację. W środę, 8 stycznia w Klubie odbywały się noworoczne porządki. Kilka seniorek i jeden senior w gumowych rękawicach uwijali się w pocie czoła z mopem i ścierkami. Gdy usłyszeli, że przyjechałem porozmawiać z prezeską Fundacji o Gdańskiej Nagrodzie Równości, wskazali na szefową z zawiązaną chustką na głowie i z podkasanymi rękawami: to jest równość, wszyscy tak samo pracujemy!
Za co Gdańskie Nagrody Równości im. Pawła Adamowicza? Poznajmy laureatów
Przemysław Kozłowski: - Gdańską Nagrodę Równości za działanie na rzecz równości seniorów oraz integrację migrantów z Ukrainy otrzymała Pani w kategorii osoba, a także założona przez Panią Fundacja NOVA w kategorii organizacja. Jak do tego doszło?
Joanna Woźniczka-Sulka: - Nominowali nas w dwóch kategoriach sami seniorzy. Bo oni są bardzo wdzięczni, że prowadzimy dużo różnego rodzaju działań i dzięki temu czują się zaopiekowani. Seniorzy mówią, że dzięki nam funkcjonują, żyją, czują się potrzebni i ważni, że zauważamy ich potencjał i staramy się go wyłuskać i wykorzystywać do różnego rodzaju społecznych działań. Bo nasze założenie jest takie, że seniorzy mają bardzo wiele potencjału, który szkoda byłoby stracić. Mają ogromną energię. Czasem się zastanawiam skąd tyle tej energii, bo ja sama tyle nie mam – śmieje się prezeska. - A wpadli na pomysł nominacji po powrocie z Norwegii. W sierpniu 2023 roku zorganizowaliśmy dla nich wyjazd na tydzień do Bergen w ramach programu Erasmus Plus. Tam spotkały się dwie grupy seniorów - nasza i norweska, które działają w podobnym obszarze i pomimo braku znajomości języka, tak animowane były zajęcia, że interakcja wypadła wspaniale. Seniorzy byli zachwyceni, czuli się docenieni. Jak wrócili, to byli tak wdzięczni, że powiedzieli - musimy was zgłosić do nagrody, bo to jest takie wyjątkowe, co robicie!
A co robili w Norwegii?
- Poznawali kulturę, zwiedzali, ale nie tylko atrakcje turystyczne, lecz również miejsca pracy z seniorami, wolontariatu, dzielnicowy dom kultury, mieli różne warsztaty grupowe prowadzone przez specjalistów, dzień prezentacji tego co robią u nas, quizy. Przed wyjazdem przygotowaliśmy ich językowo, więc mogli się trochę porozumiewać. I to im zostało. Teraz na czacie chwalą się między sobą - ja uczę się już 365 dni angielskiego z aplikacją! Oczywiście nie nauczą się już języka tak, jak w młodym wieku. Ale my nie podchodzimy do pracy z seniorami w ten sposób, żeby się czegoś koniecznie nauczyli, ale żeby mózg i ciało były cały czas aktywne. Bo to wydłuża ich sprawność. Im więcej ćwiczą, tym mniej ich komórki obumierają.
Jak Pani przyjęła tę zapowiedź seniorów o nominacji?
- Było mi bardzo miło oczywiście, ale powiedziałam - no gdzie my do takiej nagrody, przecież jesteśmy taką małą organizacją, jest tyle większych. A w ogóle „równość”? Co my robimy dla równości? Bo ja kojarzyłam to bardziej z równością płci. Ale seniorki poszły na spotkanie z wiceprezydentką Moniką Chabior, zadzwoniły do mnie i mówią - Pani prezydent Chabior powiedziała, że chodzi o działania na rzecz równości różnych grup społecznych, które mają trudniej. Ale największym wyzwaniem nie było zgłoszenie do nagrody, ale późniejsze głosowanie. Bo to przecież mieszkańcy wybierają laureatów, więc trzeba było zmobilizować rzesze osób do głosowania. Ale że jesteśmy jedyną organizacją na Chełmie, która tak działa i prowadzi Klub Sąsiedzki, więc mieszkańcy nas znają i możemy bardzo liczyć na wsparcie lokalnej społeczności. Oni na pewno też głosowali. Natomiast ogrom pracy wykonali sami seniorzy. Głosowanie było przez internet i to już było wyzwaniem. Nie mogłam uwierzyć, że nazbierali tyle głosów. Było to bardzo wzruszające.
Skąd są ci wszyscy seniorzy?
- Głównie z dzielnicy Chełm. Ale nieformalna grupa około 20 osób, która zawiązała się przy naszej Fundacji kilka lat temu, a nazywa się „Kawiarenka Literacka”, skupia seniorów ze Śródmieścia, Jasienia, Piecek-Migowa. Ten projekt zaczął się w 2020 roku. Mieliśmy zajęcia z różnych obszarów tematycznych. Trochę to wyglądało jak szkoła. Wiadomo było, że regularnie, trzy razy w tygodniu, tutaj coś się dzieje i że można przyjść na zajęcia. To zadziałało w ten sposób, że seniorzy zaczęli do nas przychodzić regularnie i zaczęła się tworzyć wokół fundacji grupa, która założyła nieformalny Klub Seniora. Bardzo ciężko było na początku zmotywować te osoby do tego, żeby wyszły z domu i zaczęły coś wspólnie robić, a w ubiegłym roku dostali za swoją działalność na Balu Seniora nagrodę w Konkursie Aktywni Seniorzy.
Bal Seniora 2024. Wykwintna kolacja, muzyka i wyróżnienia - zobacz, jak było
Czyli początki były trudne?
- Na początku działalności musieliśmy bardzo dużo pracy wykonać, żeby zmotywować ich do przyjścia. Przyjdą raz, drugi i później już nie, więc musieliśmy dzwonić, wysyłać smsy, zachęcać, przypominać. Mówili, że to im niepotrzebne, że im dobrze w domu, że wolą oglądać serial. Ale mieliśmy wspaniałą animatorkę, która o to dbała i mówiła, że bez wysłania wiadomości dzień wcześniej i dwie godziny przed zajęciami, połowa nie przyjdzie. Po wyjeździe do Norwegii grupa poczuła się tak zmotywowana i silna, że teraz sami organizują sobie wycieczki po Polsce. Wyszukują tanie bilety, są skarbnicą wiedzy na temat tego, jakie senior może mieć korzyści. A mają bardzo dużo różnych możliwości. Ostatnio znaleźli bilety na pociąg za 1 zł. Dzielą się funkcjami, ustalają kto za co odpowiada i jadą. Byli w Kościerzynie, Tczewie, Krakowie, Warszawie, Wrocławiu.
Mówimy ogólnie o seniorach, ale zauważyłem, że dziś w porządkach biorą udział panie i tylko jeden mężczyzna.
- Niestety na zajęcia przychodzą głównie panie, mamy tylko jednego pana, który przychodzi regularnie. Mężczyźni generalnie z większym dystansem podchodzą do spraw społecznych niż kobiety, które szukają kontaktu i bardziej się integrują. Ale w 2024 roku udało się zmobilizować również kilku panów na wyjazd do Portugalii, też z programu Erasmus Plus. Na początku mówili - no dobra, pojadę, bo żona mi każe, bo za darmo - bo program Erasmus Plus finansuje podróż, zakwaterowanie, wyżywienie, tylko za ekstra atrakcje trzeba dopłacić. W końcu panowie pojechali i na początku stali z boku, następnego dnia krok bliżej, a pod koniec przechodzili sami siebie, biegali, zupełnie inni ludzie. Teraz są już bardziej otwarci.
Czy do Klubu Sąsiedzkiego przychodzą tylko seniorzy?
- Koncentrujemy się na seniorach, ale prowadzimy też zajęcia dla rodzin z dziećmi. Bardzo fajnym działaniem, modelowym dla nas, jest praca z migrantami. Do niej też angażujemy seniorów. Mieliśmy projekty, w których uczyliśmy migrantów z Ukrainy języka polskiego i robiliśmy wstępny kurs o Polsce – historii, tradycji, kulturze, instytucjach. Realizowaliśmy to przez pary językowe, które polegają na tym, że senior wolontariusz ma pod opieką jedną osobę migrancką i spędza z nią czas - idą razem do banku, kina, teatru, na spacer, obiad, kawę, pokazują im swoje miejsca. Na święta przynosimy swoje potrawy, każdy ma trochę inne.
Jak seniorzy podeszli do pracy z Ukraińcami?
- Wielu seniorów zna język rosyjski, bo uczyli się w szkołach, więc łatwo było im się porozumieć. Również część naszych seniorów, albo ich rodzice przyjechali z tamtych stron. Gdańsk przecież po wojnie był opustoszały. Więc mówili, że też są przesiedleńcami, że czują i rozumieją tamtych ludzi. W ich rodzinach mówiło się, że musieli przyjechać do Gdańska, bo ich wyrzucono z domu. Jest dużo empatii u seniorów do tego, żeby pracować z osobami z Ukrainy.
A jak przyciągnęliście do siebie Ukraińców?
- Napisaliśmy projekt i zatrudniliśmy na dwa lata osobę z Ukrainy, która była lokalnym animatorem i docierała do swoich rodaków, przyciągała ich na warsztaty, na początku przeznaczone tylko dla nich, żeby poczuli, że to jest też ich miejsce. Robiliśmy porady i konsultacje dotyczące rynku pracy. A z czasem, jak nabierali wewnętrznej mocy, mieli parę językową, która ich wspierała, to zaczynali uczestniczyć w zajęciach dla wszystkich.
To działa cały czas?
- Cały czas funkcjonują pary językowe. Już nie tak intensywnie, jak na początku, bo Ukrainki zaczęły pracę, nie mają już tyle czasu. Ale relacje cały czas są, pary pomagają sobie już na własną rękę.
A dlaczego zajęła się Pani głównie seniorami?
- Byłam kiedyś prezeską Spółdzielni Socjalnej Kooperacja w Sopocie. Jednym z zadań nam powierzonych była organizacja targów seniora. To była ogromna impreza. I tak dużo tematów związanych z seniorami zaczęło się pojawiać w moim życiu, że musiałam się nauczyć ich rozumieć. Zaczęłam zauważać masę wyzwań związanych ze starzejącym się społeczeństwem, ale też ogrom potencjału, jaki mają seniorzy, a jest niewykorzystany. Ale powodem była też obecność seniorów w rodzinie. Musieliśmy się borykać z ciężkimi chorobami, opieką nad osobami zależnymi. Moja mama miała udar i ten moment był dla mnie przełomowy. Zobaczyłam, jak osoba zawsze bardzo aktywna, nauczycielka, koordynatorka kultury w szkole nie może wrócić do normalności, posypała się, bała się wyjść z domu. Musiałam coś zrobić. Nie mogło tak być, że mama, która dopiero przeszła na emeryturę, przez następne 20-30 lat będzie tak żyła. Postanowiłam więc zaktywizować mamę i tak zaktywizowałam, że teraz jest z nami w fundacji.
Podczas gali wręczenia Gdańskiej Nagrody Równości Magdalena Adamowicz mówiła, że słyszy czasem, jak niektóre osoby zastanawiają się, czy te Nagrody mają w ogóle sens, czy coś zmieniają. A co Pani sądzi?
- W naszym przypadku na pewno dało to bardzo dużo. Integracja i scalenie społeczności lokalnej, która funkcjonuje wokół fundacji, to było dla nas bardzo ważne. Dało nam ogromne wzmocnienie. Ale z nagrodą wiązały się też pieniądze (20 tys. dla organizacji i 10 tys. dla osoby - red.), o czym w przypadku organizacji pozarządowych nie możemy zapomnieć. Jest to duża kwota - wolna, nie projektowa, która pozwoliła nam tak naprawdę przetrwać 2024 rok, który był projektowo słabszym rokiem - zmieniał się okres projektowania, było mało konkursów a konkurencja ogromna. Więc jak były w budżecie dziury, to te środki pomogły je łatać.
Do 19 stycznia można oddać głos na kandydatów do Gdańskich Nagród Społecznych za rok 2024. Będzie Pani głosowała?
- Tak, oczywiście, ale muszę powiedzieć, że kilka nominowanych osób znam i muszę się jeszcze zastanowić na kogo zagłosuję. Bo głos jest tylko jeden.