„Z Promyka do domu”. Oglądaj nasz nowy cykl programów o adopcji zwierząt
Po sukcesie książki „Anna szuka raju” o Annie Walentynowicz, Dorota Karaś i Marek Sterlingow wzięli na warsztat postać i życie Jerzego Urbana, jednej z bardziej kontrowersyjnych postaci przełomu XX i XXI wieku w Polsce. Jerzy Urban zmarł 3 października 2022 roku, w trakcie powstawania książki „Urban. Biografia” (wyd. Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, wrzesień 2023).
Ciekawy bohater
- Po napisaniu biografii Anny Walentynowicz szukaliśmy ciekawego bohatera. Po kilku miesiącach doszliśmy do konsensusu. Urban wydał nam się niezwykle ciekawy, bo jego historia jest odwrotnością historii Walentynowicz - mówiła w programie „Jestem z Gdańska” Dorota Karaś. - To spojrzenie na ten sam okres historii Polski, czyli od lat 20. i 30. ubiegłego wieku, przez cały PRL i lata 90. i 2000 - to jest ten sam okres, ta sama historia - ale patrzymy na nią z perspektywy nie robotników, opozycji, protestów, tych, którzy są uciskani, tylko z pozycji człowieka, który w pewnym momencie przechodzi do obozu władzy, a wcześniej jest bardzo ustosunkowanym dziennikarzem.
Marek Sterlingow w rozmowie z Agnieszką Michajłow przypomniał, że to, co zakorzeniło się w pamięci Polaków jako najbardziej definiujące Urbana, którego nazywano m.in. „Goebbelsem stanu wojennego”, to jedynie kawałek jego życia.
- Miał dużo ciekawsze życie jako dziennikarz, zanim został rzecznikiem rządu. Kolejne życie miał jako wydawca tygodnika „NIE”. I to trwało najdłużej w jego życiu, trzy dekady, natomiast każda poprzednia rzecz trwała co najwyżej dekadę.
Tygodnik „NIE” okazał się dla autorów biografii Urbana bardzo zajmującym obszarem badań - jak zauważa Karaś, nikt wcześniej nie zajmował się historią tego wydawnictwa, która stanowi część historii polskiego dziennikarstwa.
- Przejrzeliśmy teksty od początku jego wydawania do czasów obecnych, i zaskakujące wydało nam się, jak interesująca była to gazeta, zwłaszcza w latach 90., jak ciekawe tematy podejmowała, które w ogóle nie przebijały się do mainstreamu.
Człowiek o przedwojennych manierach
Jak przekonują autorzy biografii, Jerzy Urban używał przekleństw, żeby prowokować, nie dlatego, że widział w tym jakąś wartość. Jego kreacja, stworzona, aby trafić z przekazem do czytelnika, zaciekawić go i sprowokować do myślenia, zupełnie odbiegała od tego, jaki był w rzeczywistości.
- Nasze spotkania zaczęliśmy od tego, to była pandemia, że dzwoniliśmy do niego raz w tygodniu i przeprowadzaliśmy wywiady. Potem, kiedy wszyscy już u niego w domu byli zaszczepieni, zaczęliśmy tam jeździć, i zobaczyliśmy, w jakim otoczeniu mieszka i jakim jest tak naprawdę człowiekiem. Nie był tym rzucającym obelgami i krzyczącym na wszystkich dookoła potworem, tylko człowiekiem o przedwojennych manierach, niezwykle kulturalnym, pięknie wyrażającym się - wspominała Dorota Karaś.
- Ludzie się zmieniają, o tym trzeba pamiętać. To nie jest tak, że lubi się bohatera za całe życie, bo są lepsze i gorsze momenty. Urban miał lepsze momenty, miały gorsze, podobnie jak każdy z nas - dodał Marek Sterlingow. - Nie będę się zajmował ocenianiem, bo mam wrażenie, że on jest poza dobrem i złem.
Obejrzyj cały program „Jestem z Gdańska” o Jerzym Urbanie
Sierpień' 80. Annę Walentynowicz wspominają autorzy biografii Dorota Karaś i Marek Sterlingow