Jury podkreśliło w uzasadnieniu, że uznaje "odwagę i zaangażowanie Ruri Mito w odkrywanie własnego krajobrazu ruchu oraz wirtuozerskie wykonanie każdego elementu choreografii".
Ruri Mito działa jak mantra
Ruri Mito wykonywała kolejne gesty w sposób tak precyzyjny, że przypominało to sztukę shodo, japońską kaligrafię, w której najważniejsze jest malowanie znaków perfekcyjnie i w skupieniu. Następujące po sobie sekwencje ruchu przechodziły płynnie jedna w drugą, a ich imponujący stopień trudności osycylował pomiędzy zachwytem a granicą bólu u patrzących. Już pierwsza scena, gdy z ciemności wyłania się okryty dopasowanym tiulowym kostiumem w kolorze ciała... no właśnie… kto?co? Postument? Rzeźba? Dopiero po kilku sekundach rozpoznajemy tors, którego ciężar tancerka opiera na karku, ustawiona tyłem do widowni i uformowana w taki sposób, że publiczność nie widzi jej kończyn. Zaskoczenie wkrótce zamienia się w podziw, gdy ta “figura”, rodzaj posągu, niezwykle wolno i precyzyjnie pochyla się w stronę podłogi, aby przejść do następnego układu.
Kolejne obrazy, które ze swojego ciała budowała Mito pogłębiały wrażenie, jakby kręgosłup artystki był wykonany z giętkiego i elastycznego tworzywa, a jednocześnie jej dłonie odgrywały przed nami inne światy, opowiadały nowe historie. Skojarzenia z jogą i tańcem butoh byłyby tu na miejscu. Artystka jednak zapewniała, że nigdy nie praktykowała jogi, a w rejony takiej precyzji zaprowadziły ją poszukiwania doskonałej harmonii i granic możliwości ciała. Mito je odkrywała, a my patrząc na nią praktykowaliśmy wewnętrzny spokój.
Tancerze opowiadają o cierpieniu i chorobie
Na konto Ruri Mito wpłynie więc kwota 3000 Euro, zaś po 1500 Euro otrzymają zdobywcy ex aequo drugiego miejsca: Jernej Bizjak ze Słowenii i Daniel Morales z Hiszpanii.
Jernej Bizjak, który występował w choreografiach takich mistrzów jak Ohad Naharin i Jiří Kylián, zaprowadził nas do niełatwego świata tak pod względem estetycznym, jak i znaczeniowym. Jego spektakl nacechowany był cierpieniem, osamotnieniem i wyobcowaniem wynikającymi z choroby, z inności. Tę choreografię zbudował Fabio Liberti.Tego pierwszego jury doceniło za “umiejętność wciągnięcia widzów w spektakl poprzez fizycznie wymagające wykonanie niezwykle precyzyjnej i intensywnej choreografii”, a hiszpański tancerz ujął jury “hojnością w dzieleniu się swoimi doświadczeniami, poprzez szczerze i intuicyjnie skomponowane przedstawienie”.
Drugi z nagrodzonych tancerzy Daniel Morales, dyrektor mistrzostw hip hopu na Wyspach Kanaryjskich i członek programów edukacyjnych Tenerife Danza Lab, również nie szczędził publiczności mocnych przeżyć. Błyskawicznie zaangażował widza proponując niebanalne, choreograficzne rozwiązania do opowiedzenia trudnej historii bólu i cierpienia. Gwałtowny początek, dobre opracowanie sceny przy wtórze łagodnych dźwięków zespołu Antony and the Johnsons zagłuszanych hałaśliwym electro balansował ciszą, by ograniczyć ostatecznie ruch do pracy dłoni, które najpierw łagodnie oplatały głowę tancerza, ale wkrótce stawały się coraz bardziej agresywne i pełne przemocy, jakby chciały zetrzeć jego rysy twarzy i wtargnąć do wewnątrz. Dojmujące wrażenie.
Publiczność wybiera Fina
Tego wieczora mogliśmy obejrzeć sześć finałowych prezentacji, bo do finału konkursu dotarły również dwie Polki: Agnieszka Janicka i Monika Witkowska. Nie otrzymały jednak wyróżnień.
Jako ostatni wystąpił Samuli Emery z Finlandii i to jemu publiczność festiwalu przyznała swoją nagrodę. Głosowały na niego 42 osoby. Jego zaskakujące solo miało tytuł “We do this. We don’t talk.” i rzeczywiście odwzorowywało sposób w jaki komunikujemy się współcześnie. Jego gesty kopiujące te, które atakują nas w pop przestrzeni, często przerysowane i powtarzane kilkukrotnie, stawały się odhumanizowane, przywodziły na myśl telefoniczne Gipgy, równie zabawne co bezsensowne.
Co jeszcze na festiwalu?
Rozstrzygnięcie konkursu Solo Dance Contest nie kończy jeszcze tegorocznej edycji Gdańskiego Festiwalu Tańca, który potrwa do 11 czerwca 2017.
W sobotę 10 czerwca, o godz. 19, wystąpi zespół Julia Maria Koch Company. Do spektaklu pod tytułem HITHER AND THITHER choreografię przygotowała Julia Maria Koch, a zatańczą: Julian Bergonzini, Laura Garcia, Sofia Angelis, Yannick Neu, Erick Odriozola, Emmerich Schmollgruber, Julia Koch. Godzinny spektakl niemieckich artystów będzie polską premierą.
Zaś w niedzielę, 11 czerwca o godz. 19 na zamknięcie festiwalu zobaczymy Teatr Tańca Zawirowania w spektaklu Wybieg. Spektakl jest rodzajem kolażu, składającym się z klisz zaczerpniętych z rozrywkowych programów tanecznych i archetypowych obrazów relacji damsko-męskich. Choreografię opracowała Karolina Kroczak. Zatańczą Elwira Piorun i Szymon Osiński.
Ostatniego dnia, 11 czerwca o godz. 11, w Dance Fusion (na ul. Hynka 69) warsztaty poprowadzą Julia Koch i Barbara Szamotulska. Pierwsza z nich będzie mówić o repertuarze i partnerowaniu, a druga - poprowadzi zajęcia z tańca dla rodziców i dzieci.
U kinie Żak obejrzeć możemy jeszcze do 11 czerwca, o godz. 16, niezwykle piękny film Wima Wendersa “Pina”, o nieżyjącej już, genialnej niemieckiej tancerce i choreografce, przyjaciółce reżysera - Pinie Bausch.
Solo Dance Contest 2017 Do konkursu Solo Dance Contest w tym roku zgłosiło się aż 146 tancerzy. Najwięcej, bo po 25 osób, z Francji i Polski. Troje z Trójmiasta. Pozostali tancerze byli z Niemiec, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Szwecji, Węgier, Słowacji, Ukrainy, Rosji, Izraela, Japonii, Tajwanu, Korei Południowej, Tajlandii, Brazylii, USA, Demokratycznej Republiki Konga i Australii. Do drugiego etapu konkursu zakwalifikowano 35 tancerzy, a do finału sześcioro. Jury obradowało w składzie: Franz Anton Cramer (Niemcy) – przewodniczący Jury, Ayrin Ersoz (Turcja), Anna Piotrowska, Izabela Sokołowska-Boulton oraz Charlie Morrissey (Wielka Brytania). |
Czytaj też:
Rozpoczął się 9. Gdański Festiwal Tańca. Nie tylko dla tancerzy