Praca mieszkańców, kasa rady dzielnicy
Na ciemnozielonym liściu grzybieńczyka wodnego przysiadła niebieska ważka, tuż obok wielobarwnego motyla. Po liściu lilii wodnej, z którego rozkwita okazała, biała lilia, przechadza się biedronka. Po sąsiedzku spaceruje brązowy ślimak. Między nenufarami zastygły żaby, ryby, ale i kijanka oraz pszczoła. Wszystkie połyskują w słońcu szkliwem.
- To jedyna taka ściana w Gdańsku – mówi Agnieszka Adolińska-Posłuszny, koordynatorka w Osiedlowym Klubie Kultury „Feluka” przy Spółdzielni Mieszkaniowej Żabianka. To ona jest inicjatorką projektu, na który składa się blisko 300 ceramicznych prac, wykonanych podczas zajęć w klubie i zamontowanych na elewacji budynku, w którym mieści się „Feluka”. Dzieł będzie z czasem przybywać.
- Chyba nawet jedyna w Trójmieście - dodaje wybrana na kolejną kadencję w październikowych wyborach radna dzielnicy Żabianka-Wejhera-Jelitkowo-Tysiąclecia Agnieszka Niemczyk. - Chciałabym kontynuować wydarzenia, takie jak powstanie tej ściany, czy szydełkowanie, makrama, Andrzejki i warsztaty międzypokoleniowe.
13 października wybieramy radnych dzielnic. - Idźcie na wybory - zachęcają prezydent i radni miejscy
Agnieszka Niemczyk dodaje: - Kiedy rozpoczęliśmy poprzednią kadencję rady w 2019 roku, mieliśmy masę nowych osób w radzie i pełno różnych pomysłów. Gdy przyszła pandemia, trudno było działać społecznie i integracyjnie, a gdy się skończyła i zaczynaliśmy pierwsze zajęcia, zgłaszało się tylu chętnych, że mieliśmy zapełnioną listę podstawową i rezerwową na co najmniej trzy kolejne zajęcia. Po pandemii ludzie chcieli wyjść do innych ludzi, zrobić coś razem ciekawego. Dlatego tak się to rozkręciło.
Ponieważ klub działa przy spółdzielni mieszkaniowej i nie jest organizacją pozarządową, nie może starać się o miejskie granty przeznaczone dla NGO-sów. Dlatego jego pracownicy ubiegają się o dofinansowanie do rady dzielnicy, reszta budżetu pochodzi z kasy spółdzielni mieszkaniowej, bo mieszkańcy płacą na kulturę po 10 groszy za metr kwadratowy.
Rada dzielnicy wyłożyła na projekt 6 tys. zł, a nad jego realizacją pracowało kilkadziesiąt osób podczas wielopokoleniowych warsztatów - dzieciaki, seniorzy, całe rodziny.
Żabianka - to już 50 lat! Jak powstało pierwsze gdańskie osiedle z wielkiej płyty
Odsłonięcie ściany odbyło się pod koniec czerwca 2024 roku. Koordynatorka „Feluki” cieszy się, że ich mozaika wpisuje się w artystyczną tradycję Żabianki - wkrótce po zbudowaniu osiedle zostało wzbogacone o liczne plenerowe ceramiczne rzeźby autorstwa artystów z tzw. Grupy Kadyny: Edward Roguszczak, Swietłana Zerling, Maria Kuczyńska, Hanna Żuławska i architekt Jacek Krenz, którzy zrealizowali projekt „Ceramika dla architektury".
Ceramika nie jest prosta
Wśród twórczyń ceramicznych obiektów są panie Jadwiga, Jolanta i Ewa, które spotykam w „Feluce” przed treningiem pamięci oraz koncentracji uwagi w ramach Akademii Trzeciego Wieku.
- Robiłyśmy liście wodne, bo to miała być tematyka z Żabianki, więc jest tu mnóstwo żabek, owadów, ważek - wszystko co się łączy z wodą i kumkaniem. Ja zrobiłam tę biedronkę, ale jej głowa odpadła - pokazuje na jedną z prac jedna z seniorek.
Bo ceramika wcale nie jest prosta.
- Ze dwie godziny się lepi, potem to trzeba wysuszyć w piecu. Po tygodniu dopiero się maluje szkliwem i ponownie wypala. Szkliwo ma zupełnie inny kolor przed i po wypaleniu, więc efekt jest nieoczekiwany i inny niż pierwotnie się wykonało, że same twórczynie są zadziwione - opowiadają seniorki i dodają, że ceramika to świetna zabawa - relaksuje, sprawia, że palce są bardziej elastyczne, a atmosfera na zajęciach jest fantastyczna.
Ceramika wróci do kalendarza "Feluki" od stycznia 2025 roku, więc twórczynie czekają cierpliwie.
Podróże kształcą
Skąd wzięła się portugalska ściana? Pasją Agnieszki Adolińskiej są podróże. W 2023 roku jeździła po Portugalii. Przejeżdżając przez jakąś wioskę na południu kraju zobaczyła dom cały wyłożony ceramicznymi, wielobarwnymi talerzami. Potem następny i następny. Dalej mur ozdobiony w ten sam sposób.
- Wtedy zapaliła mi się lampka nad głową, jak u Pomysłowego Dobromira. I już wiedziałam, co zrobię na Żabiance - mówi.
Po powrocie z Portugalii Agnieszka Adolińska powiedziała o swoim pomyśle Jackowi Ileckiemu, prowadzącemu warsztaty ceramiczne Mansarda Manufaktura Gdańsk, który w „Feluce" uczy ceramiki. Od razu podłapał pomysł, zastrzegł tylko, że to nie może być kopia portugalskiego domu, lecz jego rodzima, żabianecka wersja. Stąd nenufary, żaby, ważki i ryby.
Zajęcia z ceramiki trwają dość długo, jest czas by rozmawiać. Ilecki opowiadał więc uczestnikom historię, tłumaczył dlaczego to robią, pokazywał zdjęcia Agnieszki z Portugali.
- Dzieci były bardzo zainteresowane, dopytywały - ale jak, tam siedzą uczniowie w szkole i lepią z gliny? Podobało im się, że portugalskie dzieci coś takiego robią i my też możemy - opowiada Agnieszka. - Ostatnio przed ścianę przyszła wycieczka szkolna. Jedno z dzieci przyprowadziło klasę, pokazywało swoją pracę i opowiadało historię przekazaną przez Jacka.
Inspiracji zagranicznych jest więcej. We Włoszech koordynatorka „Feluki" odwiedziła miasteczko Alberobello, słynące z charakterystycznych domów trulli, zbudowanych na planie koła i krytych stożkowymi dachami. Dachy trulli kryte są szarymi łupkami i zwieńczone czubkiem w formie szpica lub kuli.
- Domy były budowane tak, żeby mieszkańcy nie musieli płacić podatków. Kiedy nadjeżdżali poborcy podatkowi, zdejmowano z dachu czubek i dachówki, co świadczyło o tym, że dom jest wciąż w budowie, więc nie trzeba płacić podatku – śmieje się podróżniczka. - Trafiłam tam do jednego domu, w którym pani miała piec do ceramiki i robiła takie domki-pamiątki na sprzedaż. Jak jej powiedziałam, że u mnie też są zajęcia z ceramiki i chciałabym, żeby nasze dzieci też takie domki robiły, to ona zamiast mi pamiątkę sprzedać, powiedziała - masz, pokażesz, jak mają to zrobić.
No i teraz dzieciaki na zajęciach będą robiły z Jackiem Ileckim ceramiczne domki trulli, ale tak, by dach można było również zdjąć.
Z kolei ze Skandynawii Agnieszka przywiozła pomysł na aktywizację mężczyzn z osiedla. To spory problem społeczny - na zajęcia do "Feluki" przychodzą głównie kobiety oraz dzieci. Panowie są w zdecydowanej mniejszości – przychodzi ich góra dziesięciu i wybierają albo trening pamięci, zajęcia sportowe, albo komputerowe.
W Szwecji i Danii koordynatorka „Feluki" zauważyła, że tamtejsi seniorzy chętnie przychodzą pomajsterkować wspólnie w tzw. garażu sąsiedzkim. Chciałaby więc taki garaż z narzędziami urządzić przy klubie. - Mam nadzieję, że to naszych seniorów przyciągnie. Mogłaby z tego wyniknąć pomoc sąsiedzka.
A co Agnieszka przywiozła z gór, u podnóża których mieszkała?
Od kapeli po Karlskronę
Do Gdańska przyjechała 24 lata temu. Za mężem. Zostawiła ukochane góry. W Sudety wyskakiwała niemal co weekend, często sama. Przez kilka pierwszych lat na Wybrzeżu, tak ich jej brakowała, że uciekała tam kilka razy w roku.
Choć marzyła o pracy w prewencji policji, trafiła na ogłoszenie o pracy w osiedlowym klubie kultury. Jako socjolożka, pedagożka i psycholożka (jej ostatnia specjalizacja to psychogerontologia zrobiona na Uniwersytecie SWPS) pracowała wcześniej z trudną młodzieżą, więc póki co, praca z mieszkańcami osiedla wydawała jej się dobrym zaczepieniem w nowym miejscu. Na rozmowie kwalifikacyjnej, na którą przyszedł tłum ludzi, prezes spółdzielni mieszkaniowej zapytał, czy poradzi sobie z organizacją festynu na pożegnanie lata. – Ależ oczywiście, co za problem – usłyszał.
Dostała tę pracę i dowiedziała się, że zdobyła zaufanie pewnością i zdecydowaniem. Inni odpowiadali, że postaraliby się do tematu podejść.
Gdy przyszło do organizacji imprezy dla setek ludzi, złapała się za głowę: - Przecież ja tu nikogo nie znam! Żeby ogarnąć muzykę, zadzwoniła do kapeli z rodzinnej miejscowości. – Chłopaki, musicie przyjechać i mnie ratować. Przyjechali, zagrali, spodobało się.
I tak, od 23 lat Agnieszka Adolińska-Posłuszny, jako jedyna pracownica „Feluki”, ogarnia całość spraw: od roboty papierkowej, przez koncepcyjną po prowadzenie różnych zajęć. W klubie oprócz Akademii Trzeciego Wieku, z takimi zajęciami dla seniorów, jak gimnastyka usprawniająca, joga kręgosłupa, trening pamięci, choreoterapia, taniec, angielski, komputery, rysunek i malarstwo, ceramika, jest też masa atrakcji dla dzieciaków i średniaków – krav maga, joga, boxing, tai chi, aerobik i różne warsztaty międzypokoleniowe – młodzi uczą np. starszych obsługi smartfonów. Jest i teatr. Teraz grupa teatralna szykuje się do wystawienia „Makbeta” w Teatrze Szekspirowskim.
Wystawa starych zdjęć Żabianki na sklepie Grosz znowu cieszy mieszkańców
Najstarsza uczestniczka zajęć ma 92 lata i korzysta ze wszystkich programów, łącznie z teatrem.
- Teraz jest w sanatorium i codziennie do nas pisze na grupie, jak ona za nami tęskni i w ogóle bez sensu, że do tego sanatorium pojechała, bo tutaj się więcej dzieje - cieszy się Agnieszka.
Seniorów zabrała też do Szwecji. Kilka osób przyszło do niej i powiedziało, że nigdy w życiu nie wyjeżdżali z kraju.
- Jak usłyszałam, co oni mówią, to znów mi się zapaliła lampka Dobromira. Dobra, myślę, trzeba ich zabrać za granicę.
Zebrały się 72 osoby, więc dostali dużą zniżkę na prom i popłynęli do Karlskrony.
- Na promie taka impreza była, że kapitan powiedział, że takiej ekipy to jeszcze nie miał na pokładzie. Po nocy, cały dzień na nogach i zwiedzanie. Byłam pełna podziwu. Mało tego, dostali zadanie od pani od angielskiego, że mają zacząć się na miejscu komunikować. I rzeczywiście, pytali np. o drogę. Jak widziałam ich satysfakcję i radość, to płakałam ze wzruszenia, ale ja jestem najbardziej płaczliwą osoba, jaką znam – śmieje się Agnieszka.
Jest też jedną z najbardziej roześmianych i rozgadanych osób, jakie ja poznałem. – Może zostanę na stare lata opowiadaczem historii – mówi.
Więcej informacji o osiedlowym klubie kultury - na stronie "Feluki" na Facebooku.