• Start
  • Wiadomości
  • „Awantura w Chioggi” w Teatrze Wybrzeże. Jak przyciągnąć turystów do teatru? Paweł Aigner wie

„Awantura w Chioggi” w Teatrze Wybrzeże. Jak przyciągnąć turystów do teatru? Paweł Aigner wie

„Awantura w Chioggi” Carla Goldoniego to najnowszy spektakl Teatru Wybrzeze w reżyserii Pawła Aignera, który zapewnił nam wiele śmiechu i emocji za sprawą „Wesołych kumoszek z Windsoru”. Kolejny tytuł mistrza slapstickowych komedii utrzymany jest w jego stylu - spodoba się tym, którzy od teatru oczekują przede wszystkim rozrywki.
17.08.2021
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
„Awantura w Chioggi” w reżyserii Pawła Aignera to najnowsza propozycja Teatru Wybrzeże. W jednej z głównych ról możemy zobaczyć Agatę Bykowską
„Awantura w Chioggi” w reżyserii Pawła Aignera to najnowsza propozycja Teatru Wybrzeże. W jednej z głównych ról możemy zobaczyć Agatę Bykowską
fot. Dominik Werner

 

Paweł Aigner w ostatnich latach dał się poznać trójmiejskiej publiczności za sprawą znakomitych, uwielbianych przez widzów „Wesołych kumoszek z Windsoru” - pierwszej wspólnej produkcji Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego i Teatru Wybrzeże. Spektakl zawojował repertuar 19. Festiwalu Szekspirowskiego (2015), zdecydowanie wyróżniając się na tle innych inscenizacji prezentowanych podczas dorocznego święta Szekspira, zainaugurował też działalność jedynej w Polsce sceny elżbietańskiej, którą pochwalić się może Gdański Teatr Szekspirowski. Dwa lata później Aigner przygotował lekką, wakacyjną komedię prosto z Broadwayu: „Zakochanego Szekspira”, następnie - operetkę „Karmaniola, czyli od Sasa do Lasa” Stanisława Moniuszki w Teatrze Wybrzeże, za którą w 2020 roku otrzymał Nagrodę Teatralną Marszałka Województwa Pomorskiego.

Najnowszy tytuł, który Paweł Aigner wyreżyserował w Teatrze Wybrzeże - „Awantura w Chioggi”, to komedia w trzech aktach Carla Goldoniego z 1762 roku. Na przestrzeni lat sięgały po nią teatry w Polsce, m.in. łódzki Teatr Powszechny, Teatr im. Siemaszkowej w Rzeszowie, Teatr Polski w Szczecinie, Teatr Nowy w Poznaniu czy Teatr Polski we Wrocławiu. Skąd taka popularność tego tekstu? Wygląda na to, że twórców pociągały - niektórych nadal pociągają - wartka akcja, wyraziste postaci, gagi, proste prawdy i szczęśliwe zakończenie, czyniące sztukę swoistym samograjem - przymykali więc i przymykają nadal oko na prostotę, niewyszukany humor awanturniczej opowieści i przestarzały, jaskrawy podział na role żeńskie i męskie.

 

Prawdziwym talentem komediowym popisuje się Marcin Miodek, któremu zawdzięczamy wiele zabawnych momentów
Prawdziwym talentem komediowym popisuje się Marcin Miodek, któremu zawdzięczamy wiele zabawnych momentów
fot. Dominik Werner

 

Akcja utworu rozgrywa się we włoskim miasteczku portowym, gdzie w oczekiwaniu na powrót mężczyzn, którzy zajmują się rybołówstwem, kobiety rywalizują ze sobą o względy kochanków i narzeczonych oraz o pierwszeństwo w zamążpójściu. Obrzucają się wyzwiskami i niewyszukanymi epitetami, wywołują kłótnie, a nawet nie uciekają od rękoczynów - każda z kobiet dosłownie staje na głowie, by szybkim zamążpójściem udowodnić swoją wartość przed innymi kobietami.

To dość przerażające przesłanie, które jest osią intryg w całej tej historii, ma swoje uzasadnienie - Goldoni, czerpiący obficie z formy commedia dell’arte, opierał swoje sztuki na realizmie w przedstawianiu ówczesnych obyczajów, i prostym języku, przeciwstawiającym się wymyślnemu ozdobnictwu stylu barokowego. Stawiał na zręczną, choć trywialną intrygę - i zgodnie z duchem oryginału także Paweł Aigner w ten sposób konstruuje swoją komedię, która pełna jest rubasznego humoru, wulgarności, przewidywalnych dowcipów sytuacyjnych i powtarzalnych, slapstickowych chwytów. Spójne jest to z obraną przez tego reżysera drogą artystyczną i wizją, którą mogliśmy poznać w Trójmieście w ostatnich latach, i która przysporzyła mu tylu miłośników.

Imponująca jest w tym spektaklu praca całego zespołu aktorskiego, który musi zmierzyć się z wymagającym ruchem scenicznym i choreografią, opartymi na powtarzalnych figurach akrobatycznych, pozornie prostych, ale nie mogących się odbyć bez odpowiedniego przygotowania i sprawności fizycznej. Co ciekawe, pomimo nagromadzenia postaci kobiecych, uwagę widzów całkowicie kradnie Marcin Miodek, który znakomicie odnajduje się w tej konwencji, zachwycając naturalnym talentem komediowym i niewymuszoną lekkością, nawet w najbardziej siermiężnych scenach - podobnie było przy jego debiucie w „Kumoszkach...”. Drugie skrzypce gra tu Michał Jaros, który jako prosty, rubaszny rybak Padron Fortunato Głowacz daje się poznać z zupełnie innej strony; i choć bawi widzów żartami najniższych lotów, czyni to niezwykle sprawnie, niczym w znakomicie skrojonej, pod kątem niewymagajacego widza, amerykańskiej komedii. Obaj aktorzy od początku do końca trzymają tempo - co nie wszystkim się udaje - a swoim postaciom nadają cechy tak charakterystyczne, że nawet ich epizodyczne pojawienie się w tle wywołuje wśród publiczności salwy śmiechu.

Podwójnie niełatwe miał zadanie zespół, oprócz bowiem rozmaitych ewolucji gimnastycznych, wiele kwestii wypowiadanych jest... po włosku, niekiedy w zawrotnym tempie. To zasługa Pauliny Eryki Masy, tłumaczki, która udzielała aktorom konsultacji z zakresu języka włoskiego. Ogrom pracy włożony w zbudowanie tego spektaklu jest więc imponujący - karkołomne akrobacje, czy to gimnastyczne, czy lingwistyczne, budzić mogą jednak podziw, ale nie wystarczą. Nie da się zbudować blisko 2,5-godzinnego, interesującego spektaklu, bazując na wzorze widowiska cyrkowego, w którym widzom wystarcza rozrywka i różnorodność dostarczanych bodźców. Tym bardziej, że w przypadku „Awantury...” wspomniana powtarzalność figur, wyraźnie zauważalna, idzie w parze z przewidywalnym od początku zakończeniem.

 

Konflikty próbuje załagodzić przybyły z Wenecji koadiutor Isidoro Świszczypała (w tej roli Grzegorz Gzyl)
Konflikty próbuje załagodzić przybyły z Wenecji koadiutor Isidoro Świszczypała (w tej roli Grzegorz Gzyl)
fot. Dominik Werner

 

Ta piękna i barwna wydmuszka, ma równie widowiskową i pozbawioną metafor scenografię przygotowaną przez Magdalenę Gajewską. Widoczna jest celowa rezygnacja z umowności - scena, zamieniona w plażę pełną jasnego piasku, zakończona jest basenem z wodą, po którego obu stronach znajdują się pomosty i wejścia do domów dwóch rodów. Ta dosłowność wpisuje się w konwencję - „Awantura w Chioggi” to kolejny spektakl Pawła Aignera, zgodny z obraną przez niego taktyką: tworzy on wakacyjny hit dla każdego, a zwłaszcza dla tych, którzy w instytucjach kultury bywają od święta, nie mają żadnego przygotowania do odbioru sztuki, ani nawet pewnej artystycznej wrażliwości - to czysta rozrywka dla tych, którzy od teatru wymagają wyłącznie dobrej zabawy.

Kłócić się można o to, czy w dzisiejszych czasach wypada realizować tekst tak mocno zakorzeniony w stylistyce dawnych epok, otwarcie przemocowy, choć w prześmiewczym stylu (wszelkie wyzwiska i rękoczyny, na których oparte są poszczególne sceny, służyć mają podkreśleniu „włoskiego temperamentu”), bazujący na najprostszych stereotypach damsko-męskich, których powstydziłaby się niejedna farsa, i umacniający je pod przykryciem niewinnej komedyjki. Niestety Paweł Aigner, oprócz ogromnej umiejętności pracy z aktorami i wydobywania z nich maksimum potencjału, ma też znakomite wyczucie rynku i doskonale wie, jak najmniejszym kosztem trafić do szerokiego grona odbiorców - dowodem na to są choćby owacje na stojąco po pokazach „Awantury w Chioggi”.

TV

Święty Mikołaj przyjechał do Świbna