31 sierpnia br. Rada Miasta Gdańska podjęła uchwałę dotyczącą „wyrażenia intencji zbudowania siedziby oddziału głównego Muzeum Historycznego Miasta Gdańska”. Intencja ta budzi nadzieje, ale też obawy wielu środowisk - co potwierdziła debata w Ratuszu, która stała się kolejną okazją do wymiany poglądów po toczącej się od kilku tygodni, na łamach gdańskiej prasy papierowej i internetowej, dyskusji fachowców, ale też osób zajmujących się popularyzowaniem historii lokalnej.
“Muzeum dla gdańszczan. Gdańszczanie dla muzeum” tak organizatorzy zatytułowali czwartkowe spotkanie. O pewnym paradoksie naszej tożsamości i trudnościach z tego wynikających, przypomniała zebranym dr Sylwia Bykowska - historyczka, podejmująca w badaniach problem ludności Pomorza po II wojnie światowej: - Żyjemy w 1000-letnim mieście, ale nasza obecna wspólnota gdańska ma zaledwie lat 70. Nie ma wątpliwości, muzeum jest nośnikiem pewnej pamięci kultury i wartości, tego co dzisiaj wydobywamy z przeszłości, czego potrzebujemy i co chcemy pokazać. Resztę zamykamy w szufladach archiwalnych. To wszystko podlega interpretacji i dyskusji.
Kim jesteśmy? O sobie, wielokulturowości, niemieckości
Dr Bykowska zaznaczała, że gdańszczanie zasługują na takie miejsce w przestrzeni publicznej, w której znajdą opowieść o historii własnej.
- Może warto zwrócić ku narracji ukazującej życie codzienne gdańszczan? - pytała. - Narracją narodową, tożsamością zbiorową jesteśmy już przesyceni. Linia sporu dotyczy też z formy: czy mamy przedstawiać historię miasta problematycznie czy linearnie? Debatować o różnych mitach, momentach przyjścia czy też chronologicznie - od 997 roku po dzień dzisiejszy. Mnie najbliższy jest czas po ‘45. Gdybyśmy chcieli krótko zdefiniować Gdańsk powojenny to powiedzielibyśmy, że jest to miasto powstałe z migracji.
Dr Bykowska zwracała też uwagę, że jak ujawniły badania nad młodzieżą studiującą w Gdańsku: - Wielokulturowość jest znakiem firmowym Gdańska, ale co się za nią kryje? Młodzież nie potrafi już odpowiedzieć. A przecież, wracając do 70-letniej naszej wspólnoty gdańskiej, tę wielokulturowość mamy na wyciągnięcie ręki, w opowieściach naszych rodzin. Tych, którzy przybyli tu po ‘45 roku. Przyjezdni przywieźli tu swojej zwyczaje, tradycje, gwary, zachowania, style ubioru. A jednak wciąż nie wiemy skąd jesteśmy. Pokutuje mit o pochodzeniu zaburzańskim, kresowym, ale jak przyjrzymy się statystykom, w roku 1950 Zaburzan było tu tylko 24 procent, a ludności autochtonicznej - gdańszczan 10 procent.
Zwracała też uwagę na dwie kwestie: nowi gdańszczanie byli obciążeni doświadczeniem wojennym - tego typu muzeum mogłoby pełnić funkcję terapetyczną dla pamięci zbiorowej, ale również zjednać dzisiejszych gdańszczan z historią miasta, gdyż w rozmowach ze studentami dr Bykowska obserwuje lęk młodych ludzi przed historią przedwojenną Gdańska: jego niemieckością, pruskością.
“Budujmy narrację szeroko”
Komentując tę wypowiedź prof. Błażej Śliwiński, historyk i redaktora Gedanopedii, zwracał uwagę, że tak postawiony problem powoduje, że w naszej historii gdańskiej: - Dostrzegamy ważny przełom: przybyli nowi. A przecież takie procesy się powtarzają, po każdej zarazie, po wojnach, po wypędzeniach przychodzili ludzie z zewnątrz. Nie jest to niczym niezwykłym w historii. To są procesy odbudowywania się miasta, miasto wymrze, jeśli nie będzie miało dopływu nowych ludzi. Czy w takim razie w muzeum nie powinno się znaleźć opowieść o wypędzonych po ‘45 roku? - zapytał prowokacyjnie profesor.
- Budujmy narrację szeroko - postulował prof. Śliwiński i jako przykład podał Muzeum Miasta Londynu. Tam opowieść jest przedstawiona historycznie, linearnie, a jeśli jakiś problem nas zainteresuje bardziej, mamy szansę wejść do tzw. “kieszeni”, czyli zboczyć z trasy i zapoznać się z tematem szczegółowo.
Marek Bumblis, przewodniczący Komisji Kultury i Turystyki Rady Miasta Gdańska przypomniał, że Gdańsk jest centralnym miastem całego regionu Pomorza, więc w opowieści o jego tożsamości nie może zabraknąć historii Kaszubów.
Bardzo ciekawy był głos upominający się o włączenie do narracji o tożsamości Gdańska tzw. her story, czyli historii gdańskich kobiet i opowiedzenia miasta z ich perspektywy, czemu przyklasnął prof. Śliwiński.
Jak budować i jak dojechać?
Karol Spieglanin – prezes Forum Rozwoju Aglomeracji Gdańskiej analizując lokalizację nowej placówki zaproponowaną przez władze miasta - muzeum miałoby powstać na działce przy ul. Rycerskiej - pochwalał wybór, ale zwracał uwagę na przyszłą konstrukcję budynku. Przekonywał, że w mieście mamy już dość rzeźbiarskich form architektonicznych, jakimi są Teatr Szekspirowski czy Muzeum II Wojny Światowej i sugerował, że wybrane miejsce potrzebuje budynku nawiązującego do starej, zwartej zabudowy dookoła, z zastrzeżeniem, by nie silić się na odbudowę czegoś, co stało tam wcześniej. Podkreślał też, że warto by w budynku znalazły się restauracje, kawiarnie czy taras widokowy, aby budynek nie zamierał po zamknięciu. Mówił też o właściwych jego zdaniem proporcjach wystawy, by opowieść o 1000-letniej tradycji miasta była rozłożona równomiernie w czasie.
Pytano też o koszty, czy nowa placówka nie będzie kanibalem dla dotychczasowych oddziałów i czy tereny stoczni nie były właściwsze dla budowy - to wątpliwości Andrzeja Ługina, założyciela serwisu Gdańsk Strefa Prestiżu, który wyraził też nadzieję, że dyskusja nad muzeum będzie trwała jeszcze przynajmniej 10 lat. Waldemar Ossowski, dyrektor MHMG zapewniał o perspektywach na środki unijne i kontynuacji pracy wszystkich placówek. Przytoczył też badania zaprzeczające tezie o braku zainteresowania placówkami muzealnymi w dzisiejszych czasach czy też odbieraniu sobie zwiedzających przez kolejno powstające muzea: - W ciągu ostatnich 10 latach frekwencja w MHMG zwiększyła się z 214 tys. do ponad 370 tys. odwiedzających rocznie. Otwarcie Muzeum II Wojny Światowej w tym roku również nie spowodowało odpływu zwiedzających, wręcz przeciwnie - w pierwszej połowie było ich o 16 proc. więcej wzrost w stosunku do roku ubiegłego, a Muzeum Poczty Polskiej w Gdańsku nawet o 38 proc.
Padły też pytania o inne lokalizacje - rektor Marzena Bakowska z Radia Gdańsk proponowała zaadaptowanie Wielkiego Młyna, ale Waldemar Ossowski przypomniał, że to miejsce zostało już przeznaczone na Muzeum Bursztynu, jest zresztą za małe na siedzibę, która miałaby pomieścić historię 1000-letniego miasta. Wątpliwości dotyczyły też komunikacji - jak dojechać na ul. Rycerską w zatłoczonym latem mieście, paraliżowanym przez Jarmark Dominikański i samochody turystów. Antidotum na te problemy miałyby być tramwaje.
Podsumowując dyskusję można powiedzieć, że chociaż nowa instytucja budzi wiele emocji większość zaproszonych, z wyjątkiem redaktora Michała Stąporka z portalu trojmiasto.pl, była przychylnie nastawiona do projektu. Przed gdańszczanami - władzami miasta, dyrekcja MHMG, społecznikami czas na dyskusje o kształt i koncepcję zarówno architektoniczną, jak i merytoryczną. Jak zapewniał dyrektor Ossowski, sam proces tworzenia muzeum to perspektywa czterech lat, a jego realizacja - zapewne dziesięciu.
Więcej o tym:
Dyrektor Ossowski o budowie Muzeum Gdańska: “Skorzystajmy z boomu”
Peter Oliver Loew: Muzeum Gdańska powinno być wyjątkowe, jak to miasto