Programiści Łukasz Włodarski i Tomasz Sapiński mają interesujące zadanie: muszą nauczyć robota o imieniu Pepper nowych umiejętności. Pepper dostarczony został do gdańskiej siedziby Lufthansa Systems w Oliwie z prostym softwarem. Teraz Włodarski i Sapiński muszą nauczyć go dodatkowych funkcji. Pepper musi bowiem na tylko tańczyć, ale też współdziałać w ludźmi na lotniskach i przekazywać im informacje.
Jak przystało na międzynarodową korporację nad uczeniem Peppera, małego białego robota, pracują teamy w Gdańsku, Szwajcarii i Niemczech. Dzięki temu Pepper po zeskanowaniu biletu lotniczego Lufthansy może podać szczegóły lotu czy pogodę na lotnisku docelowym (na kilka dni naprzód). Może też zabawić dziecko - czyli np. zatańczyć. Pepper jest na razie inteligentną rozrywką, która z czasem może się stać całkiem mądrym asystentem. Trudno też wyobrazić sobie człowieka krzyczącego do Peppera “dlaczego mój samolot ma dwie godziny opóźnienia?!” To w końcu taki sympatyczny robot.
Czas robotów nadchodzi. Na targach InfoShare w Gdańsku widziałem malutkiego robocika o imieniu Photon, produkowanego zresztą w całości w Białymstoku, który uczy dzieci programowania. Historia jest taka, że Photon spadł z nieba i rozbił się na Ziemi. Przy uderzeniu zapomniał wszystkich funkcji. Teraz zadaniem dziecka jest go od nowa zaprogramować. Dziecko przy użyciu smarfona czy tableta może zaprogramować trasę poruszania się Photona, nauczyć go reakcji na dotyk, dawać mu zadania do wykonania, sprawić, że będzie zmieniał swoje kolory i wydawał przeróżne dźwięki. Photon uczy po prostu dzieci, jak tworzyć i wydawać robotom komendy. To na pewno przydatna wiedza.
LPP: 50 miliardów informacji o odzieży
Programy, aplikacje i algorytmy wyznaczają już rytm naszego dnia, naszego życia i naszej pracy. Piotr Zyziuk, architekt systemów z gdańskiej firmy odzieżowej LPP (marki m.in. Reserved czy Sinsay) opowiedział nam, że to algorytmy decydują o tym, że wysyłka odzieży do 1700 sklepów w 20 krajach idzie sprawnie. - To 200 milionów sztuk odzieży rocznie - mówi Zyziuk. - Algorytm oblicza, jak ten towar rozdzielać.
Pracownicy sklepów firmowych LPP w 10 krajach są już uzbrojeni w smartfony, które od razu pokazują im jaki towar w sklepie jest, ile go jest, kiedy trzeba go zamówić i jaka jest ewentualnie na niego przecena. Nie trzeba biegać na zaplecze, nie trzeba sprawdzać w kasie, wszystko jest w smartfonie.
Zyziuk mówi, że kolejnym krokiem będzie dodawanie do ubrań w salonach LPP tzw. klipsów z technologią RFID. Co to będzie oznaczało dla firmy? Cenne dane. Jeżeli np. tysiące klientów będzie brało do przymierzalni konkretną koszulę, marynarkę i buty, da to firmie sygnał, że są to produkty bardziej popularne niż inne, więc trzeba je położyć w sklepie obok siebie czy wyeksponować na manekinie, żeby jeszcze podbić ich sprzedaż.
Na bieżąco też serwery LPP będą dostawały nawet nie miliony, ale miliardy informacji o tym, co jest w sklepach, czego za chwilę zabraknie, co się sprzedaje, co właśnie wyszło z fabryki, a co z hurtowni. Pozwoli to lepiej planować sprzedaż, przygotowywać ekspozycje. W końcu do jednego tylko sklepu w Galerii Bałtyckiej potrafi dziennie przyjść ponad 200 kartonów z 11 tysiącami sztuk odzieży. Ktoś to szybko i sprawnie musi ogarnąć. Kto? Sztuczna inteligencja na usługach ludzi.
Gdański sposób na dobór antybiotyku
InfoShare to miejsce, w którym można z optymizmem spojrzeć w przyszłość. Zwłaszcza, gdy rozmawia się z 21-letnią Olgą Grudniak, która w młodym wieku jest już prezeską zarządu firmy Biolumo, a poza tym studiuje biotechnologię na międzyuczelnianym wydziale UG i GUMed.
Biolumo to czterech młodych wspólników z Trójmiasta. Razem pracują nad urządzeniem łączącym biotechnologię i software. Urządzenie ma za kilka lat - bo jest w fazie prototypu - pomóc lekarzom pierwszego kontaktu dobrać odpowiedni antybiotyk dla pacjenta.
Olga Grudniak tłumaczy: - Na razie jedynym takim sposobem doboru antybiotyku jest tzw. antybiogram, badanie mikrobiologiczne, które wynik podaje po dwóch dniach. To za długo, więc lekarze najczęściej zgadują, który lek zadziała. A my chcemy dać im tę ważną informację w sześć godzin.
Jak ma to działać? Grudniak: - Kiedy pacjent przychodzi do lekarza, ten pobiera próbkę, wymaz z gardła bądź próbkę moczu, i to jest nakładane na płytkę naszego urządzenia. Po sześciu godzinach lekarz dostaje listę dokładną antybiotyków, które zadziałają w danym przypadku.
Jak wyjaśnia 21-letnia businesswoman z Gdańska, prototyp ma przejść testy walidacyjne i w końcu dostać certyfikat urządzenia medycznego.
- Za dwa lata chcemy być na rynku. Dotychczasowe maszyny tego typu kosztowały koło 200 tysięcy złotych. To ogromne ceny. My za nasz prototyp zapłaciliśmy raptem osiem tysięcy, więc naszą przewagą będzie niska cena. Mamy nadzieję, że każda przychodnia będzie miała takie urządzenie i każdy pacjent z podejrzeniem choroby bakteryjnej będzie badany właśnie naszym urządzeniem. W rozwoju Biolumo pomagali nam oczywiście eksperci: mikrobiolog i lekarz pierwszego kontaktu.
Gdański startup Biolumo dostał drugą nagrodę w konkursie InfoShare Startup Contest 2018
Czytaj także:
Rekordowe infoShare. Zapisz się na największą konferencję technologiczną w Europie Środkowej