• Start
  • Wiadomości
  • Czego uczy harcerstwo? Mówi laureat Gdańskiej Nagrody Obywatelskiej

Czego uczy harcerstwo? Mówi laureat Gdańskiej Nagrody Obywatelskiej

7 lutego poznaliśmy laureatów Gdańskich Nagród Społecznych za rok 2024. Laureatem Gdańskiej Nagrody Obywatelskiej im. Lecha Bądkowskiego został druh Artur Lemański - działacz społeczny, który od 25 lat angażuje się w pracę z dziećmi i młodzieżą. Jak mówi, największą zaletą harcerstwa jest to, że uczy działania na zewnątrz i dawania od siebie. 
11.02.2025
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Harcerze maszerują ulicą miasta, niosą sztandar, na chodniku stoją ludzie z białoczerwonymi flagami.
Artur Lemański na czele hufca Gdańsk-Portowa im. Obrońców Westerplatte. Parada Niepodległości w Gdańsku, 11 listopada 2017
Archiwum Artura Lemańskiego

Druh Artur Lemański, rocznik 1982. W latach 80. zuch, od 1995 harcerz. Przez 25 lat aktywnie zaangażowany w pracę z dziećmi i młodzieżą. Dziś harcmistrz, szef Drużyny Reprezentacyjnej Chorągwi Gdańskiej ZHP, członek komisji stopni instruktorskich, członek sądu koleżeńskiego na szczeblu wojewódzkim, na szczeblu centralnym - członek Rady Naczelnej ZHP. 

7 lutego odebrał podczas gali w Centrum św. Jana Gdańską Nagrodę Obywatelską im. Lecha Bądkowskiego za rok 2024, przyznawaną za zaangażowanie w działalność społeczną na rzecz mieszkanek i mieszkańców miasta oraz wkład w rozwój społeczeństwa obywatelskiego w Gdańsku i rozwiązywanie lokalnych problemów.

Siedem osób stoi na scenie, pięć z nich trzyma dyplomy, pozują do zdjęcia.
Druh Artur Lemański z Gdańską Nagrodą Obywatelską za rok 2024, Centrum św. Jana, 7 lutego 2025 roku
Fot. Dominik Paszliński / www.gdansk

Środowisko przyjaciół

Przemysław Kozłowski: - Jak Pan przyjął najpierw nominację, a potem samą nagrodę?

Artur Lemański: - Sama nominacja to jest kwestia docenienia i zgłoszenia przez własne środowisko, które mnie zna i wie co robiłem. Więc było mi bardzo miło, bo to oznacza, że jeszcze mnie pamiętają, bo szczyt swojej działalności mam za sobą. Od kiedy mam rodzinę, dzieci, to na działanie harcerskie jest dużo mniej czasu. Natomiast wygrana była zaskoczeniem z racji tego, że każda z osób nominowanych robi fantastyczną robotę i ma duży wkład w działania na rzecz mieszkańców i miasta.

Czytaj także: Gdańskie Nagrody Społeczne przyznane

Mówi pan o środowisku harcerskim?

Tak, ale nie tylko. Jak prowadzimy swoje jednostki, to siłą rzeczy w harcerstwie spędzamy bardzo dużo czasu. Ludzie poznają tu swoje drugie połówki, nawiązują trwałe przyjaźnie. Część z tych osób to moi wychowankowie z czasu, kiedy jeszcze na początku tego wieku prowadziłem drużynę harcerską w Nowym Porcie. Część osób pracowała na mniej więcej tym samym poziomie co ja w tych samych czasach, potem stanowiliśmy wspólny zespół tworząc komendę naszego hufca Gdańsk-Portowa im. Obrońców Westerplatte. I tak się docieraliśmy przez kilka lat, kiedy pracowaliśmy w jednym zespole. Przed nami stawiane były te same wyzwania, te same problemy, staraliśmy się rozwijać nasze środowisko. Ilość wyzwań, jakie przed nami stały, siłą rzeczy stworzyła z nas taką grupę przyjaciół, którzy wiedzą o innych bardzo dużo. My się na co dzień wspieramy, także poza harcersko, wyjeżdżamy razem, nasze rodziny oczywiście się znają, więc te relacje wychodzą dużo dalej poza granice harcerskie.

Harcerze stoją w lesie na terenie obozu, między drzewami stoją namioty.
Życie obozowe, apel poranny Kolonii Zuchowej Wioska Smerfów w Starym Karpnie gm. Lipusz, 2016 rok
Archiwum Artura Lemańskiego

Westerplatte, moja miłość

Jakie konkretnie działania doceniło te środowisko?

Rozmawiałem po nominacji z Łukaszem, który teraz pełni funkcję komendanta, i on powiedział, że bardzo trudno było opisać to, co robiłem dla miasta, mieszkańców, harcerzy z racji tego, że w zgłoszeniu była ograniczona ilość słów. Bardzo ciężko było zmieścić 25 lat pracy harcerskiej choćby w samym otoczeniu Westerplatte. W 1999 roku pierwszy raz stałem na posterunku honorowym pod pomnikiem Obrońców Westerplatte. To były czasy, kiedy my, jako harcerze organizowaliśmy tę uroczystość, a miasto nas wspierało. Potem te proporcje się różnie zmieniały na przestrzeni lat. Ten posterunek w 1999 jest takim moim symbolicznym rozpoczęciem służby na Westerplatte. Potem przez 10 lat prowadziłem drużynę harcerską. Wraz z moimi podopiecznymi realizowaliśmy wiele różnych działań. Przez ten czas udało nam się wiele rzeczy zorganizować, jak fabularne rajdy tematyczne dla dzieciaków z całej Polski czy Zlot Westerplatte. Zlot jest programową imprezą organizowaną na kilka dni w końcówce sierpnia do 1 września każdego roku. Na początku była to jedna impreza zbierająca 100-200 osób z całej Polski, którym była bliska historia Westerplatte. Natomiast mi się udało wdrożyć podział na trasy wiekowe. Nagle z jednego zlotu łączącego wszystkich uczestników udało się zrobić zlot, który był podzielony na kilka grup wiekowych, a każda z nich potrafiła zebrać po 150 uczestników. Tym samym bywało, że Zlot zbierał 600 osób. Przygotowywaliśmy pełny program kilkudniowego wydarzenia. Tworzyłem wtedy pełne scenariusze tras programowych, które budowałem w oparciu trochę o teatr - odgrywanie ról, włączałem w to zagadki, zadania logiczne i konkurencje sportowe. Niemniej jednak – najważniejsza była historia jaką w ten sposób opowiadaliśmy. Przez czas mojej takiej pracy – przez nasze wydarzenia przewinęło się kilka tysięcy osób z całej Polski, stąd też szereg nawiązanych znajomości w całej Polsce.

Harcerze przed świtem stoją z pochodniami.
Harcerze przed świtem na Westerplatte, 78. rocznica wybuchu II Wojny Światowej
Fot. Jerzy Pinkas / www.gdansk.pl

Bardzo mocno też wspieraliśmy organizację uroczystości 1 września na Westerplatte. Angażowaliśmy dzieci i młodzież we wsparcie i pomoc. To nasza młodzież z odpowiednimi uprawnieniami pełniła funkcje ratowników medycznych – zarówno dla harcerzy, jak i uczestników cywilnych. Nasi harcerze, pod opieką instruktorów, pomagali w organizacji prostych rzeczy, jak zanoszenie kwiatów, bo osoby cywilne miały problemy z przechodzeniem pod pomnik. Pomagali seniorom dostać się na miejsce uroczystości, usiąść w odpowiednim miejscu. Część naszej służby, która nadal się dzieje, to m.in. wystawianie ludzi z pochodniami na tzw. ślimaku czyli podejściu pod pomnik Obrońców Wybrzeża oraz wystawienie drużyny reprezentacyjnej, która co roku towarzyszy Kompani Reprezentacyjnej Wojska Polskiego. Ewenementem jest to, że faktycznie te dzieci i młodzież chcą być w tym miejscu w tym czasie, a musimy mieć na uwadze, że my na Westerplatte jesteśmy tego dnia już o 3 nad ranem, co oznacza, że o godzinie 2 w nocy opuszczamy nasze miejsca noclegowe. Ta niewielka ilość snu i odpoczynku jaką mamy z 31 sierpnia na 1 września też stała się naszą swoistą tradycją.

Czytaj także: Gdańskie Nagrody Społeczne potwierdzają sens pracy

Kiedy zacząłem organizować Zlot Westerplatte to w mojej głowie zakiełkował taki pomysł, który konsekwentnie starałem się realizować w czasie swojej późniejszej funkcji komendanta hufca. Przyjąłem taką swoją własną misję, i myślę że mi się udało ją zrealizować, żeby nasz Hufiec imienia Obrońców Westerplatte, który w tym rejonie działa tj. na Stogach, Przeróbce, w Nowym Porcie, czuł się harcerskim gospodarzem Westerplatte. Nie tylko poprzez organizację wydarzeń dla samych harcerzy, ale przez wiele działań skierowanych także na zewnątrz do mieszkańców i turystów. Współpracowaliśmy i współpracujemy na Westerplatte z różnymi instytucjami np. z Muzeum II Wojny Światowej i Muzeum Gdańska. Wspólnie organizowaliśmy gry i konkurencje dla osób odwiedzających Westerplatte. Muzeum Gdańska zaprasza nas na urodziny Wartowni nr 1, my razem z Muzeum i obsadą Wartowni zapraszamy mieszkańców, nie tylko harcerzy, na tak zwaną „trasę dla malucha”, gdzie rodzice mogą przyjść ze swoim najmłodszymi dziećmi, pobawić się z nami, poznać coś nowego, a jednocześnie skorzystać z oferty Muzeum. W zeszłym roku w ramach tej trasy Muzeum zapewniło zwiedzanie Twierdzy Wisłoujście. 

Trójka harcerzy stoi przy punkcie gry miejskiej na Westerplatte obok betonowego bunkra.
Gra "7 Dni Westerplatte" przygotowana przez harcerzy z Bałtyckiego Hufca Gdańsk-Portowa im. Obrońców Westerplatte
Fot. Bałtycki Hufiec Gdańsk-Portowa im. Obrońców Westerplatte

Realizowałem też samodzielnie, wielokrotnie grę samoobsługową na Westerplatte. Grę umieściliśmy w świecie wirtualnym, a w terenie wystawiliśmy słupki - punkty, do których można było podejść z telefonem, zeskanować kod i wziąć udział w grze. Przygotowany przez nas narrator prowadził uczestników przez siedem punktów symbolizujących siedem dni obrony i przez cały teren Westerplatte, aż do jej zakończenia pod pomnikiem Obrońców Wybrzeża. To też była gra otwarta dla wszystkich, nie tylko dla harcerzy.

Trudna dzielnica

A co poza Westerplatte?

Przez 10 lat wspierałem młodzież w wychowywaniu i realizacji swoich możliwości w dosyć trudnej ale i wdzięcznej dzielnicy - Nowym Porcie. Mam nadzieję, że duża część tych osób znalazła nowe możliwości rozwoju, nowe hobby i była to dla nich odskocznia od problemów życia codziennego. Bywało, że ktoś z naszych harcerzy miał np. kłopoty finansowe w domu, ciężko więc było chociażby opłacić wyjazd na wspólny obóz, to w takich przypadkach staraliśmy się pomóc i szukać rozwiązań i wsparcia finansowego, żeby takim osobom pomóc, by też mogły pojechać z nami. W tamtym czasie korzystaliśmy z rozwiązania, w którym w marketach zbieraliśmy datki do puszek w zamian za pakowanie zakupów klientów. Oczywiście zdarzały się i trudne sytuacje, bo w naszych szeregach były też dzieciaki z trudnych rodzin, rozpadających się, z problemami alkoholowymi. Mieliśmy osoby, które miały styczność z używkami, narkotykami. Staraliśmy się wyciągać je z tego środowiska, z tych grup ryzyka i pokazywać coś innego, pozytywnego. Nie można też tu demonizować, gdyż mieliśmy też harcerzy i harcerki z tzw. „dobrych domów", co wspólnie dawało bardzo dobry efekt w postaci możliwości dawania dobrych wzorców poprzez pozytywnie i wzajemne oddziaływanie.

Harcerz w mundurze czyta do mikrofonu, w rękach trzyma teczkę z treścią, obok płonie znicz. Stoi przy pomniku.
Obchody 78. rocznicy powstania Polskiego Państwa Podziemnego na kwaterze AK cmentarza Łostowickiego
Fot. Dominik Paszliński / www.gdansk.pl

Jak staraliście się przyciągnąć dzieciaki do harcerstwa?

Robiliśmy nabory, akcje informacyjne na festynach we współpracy z Radą Dzielnicy, w szkołach w porozumieniu z dyrekcją. Staraliśmy się pokazać wiele naszych pasji i hobby. Organizowaliśmy np. konkurencje wspinaczkowo-sportowe, jak wejście po skrzynkach z ubezpieczeniem. Tu trzeba wiedzieć, że my w ramach harcerstwa robiliśmy kursy wysokościowe. Mieliśmy także sprzęt strzelecki - paintball, wiatrówki, łuki, dmuchawki czyli rzeczy, z jakimi dzieci i młodzież na co dzień nie mają kontaktu, a my byliśmy w stanie rozstawić bezpieczne stanowiska do realizacji takich konkurencji.

Czytaj także: Gdańskie Nagrody Społeczne. - Nagroda bardzo nas wzmocniła

Kiedy to było?

Drużynę założyłem w 2001 roku i prowadziłem do 2011. W Nowym Porcie działały także inne drużyny dla młodszych dzieci i gromady zuchowe, które skupiały dzieci między 6 a 10 rokiem życia, natomiast ja założyłem drużynę, która skupiała młodzież od 13 roku życia. Tego akurat tam brakowało. Grupa wiekowa między 13 a 16 rokiem życia jest bardzo wdzięczną grupą do pracy. Lubiłem z nią pracować i nadal lubię. Aktualnie taką grupę mam też w prowadzonej przez siebie Drużynie Reprezentacyjnej. To grupa wiekowa, w której młodzież jeszcze ma dużo chęci do działania, a jednocześnie jeszcze nie ma takiego ukierunkowania na jakąś konkretną drogę w życiu, co zmienia się w okolicach 16 roku życia i dokonywania wyborów związanych ze szkołą średnią.

Grupa kilkunastu osób pozuje do zdjęcia w strojach z epoki.
Artur Lemański i harcerze podczas zlotu ZHP w innej roli, zamiast mundurów - stroje z epoki z modułu programowego "Dziedzictwo"
Archiwum Artura Lemańskiego

Więcej dawać niż brać

Czy są różnice w harcerstwie tym, kiedy pan był dzieckiem i współczesnym?

Dla nas, w latach 90tych, harcerstwo było odskocznią od szarzyzny dnia codziennego. W tej chwili dla dzieciaków to jest forma aktywności dodatkowej, jak zajęcia pozalekcyjne. To i tak dobry start, od tego się zaczyna, a jak ktoś już wejdzie w harcerstwo, to zaczyna o nim też inaczej myśleć, przestaje to być jakieś zajęcie dodatkowe, a zaczyna być pewnym sposobem na życie. Kiedy dziecko na początku wkłada mundur, to to dziecko od harcerstwa, w tym momencie życia, więcej bierze niż daje - uczy się, zdobywa sprawności, rozwija się. W pewnym momencie zaczyna się to odwracać - nastolatek, a potem instruktor, zaczyna więcej dawać niż brać. Dawać w stosunku do podopiecznych, środowiska lokalnego, społeczeństwa w ogólności. To jest największa zaleta harcerstwa, że uczy w ten sposób działania na zewnątrz, do innych i dawania od siebie. Tak działałem osobiście, ale też tak działaliśmy wspólnie jako drużyna w Nowym Porcie. Staraliśmy się dawać od siebie jak najwięcej na zewnątrz. Wspieraliśmy organizacje Dni Nowego Portu, współpracowaliśmy z Radą Dzielnicy, zachęcaliśmy mieszkańców, żeby z nami działali. Wchodziliśmy także szerzej na zewnątrz, podejmowaliśmy szereg działań, które wymyślali harcerze w mojej drużynie np. nawiązaliśmy współpracę ze schroniskiem dla bezdomnych zwierząt i zbieraliśmy karmę czy koce na zimę, organizowaliśmy akcje wspólnego oddawania krwi, włączaliśmy się w Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy.

Harcerze na cmentarzu wojennym na Monte Cassino.
Artur Lemański podczas uroczystości na Polskim Cmentarzu Wojennym na Monte Cassino
Archiwum Artura Lemańskiego

A wyzwania ostatnich czasów?

Po zamachu na prezydenta Pawła Adamowicza przygotowania do uroczystości pogrzebowych trwały kilka dni. Harcerze byli obecni przez cały ten czas, z trzech organizacji, działających tu lokalnie - Związku Harcerstwa Polskiego, Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej i z Niezależnego Kręgu Instruktorów Harcerskich „Leśna Szkółka”. Byłem wtedy koordynatorem całych harcerskich służb. Było to ogromne przeżycie i ogromna odpowiedzialność. Myślę, że udało mi się sprostać temu zadaniu. Podobnie było, gdy wybuchła wojna w Ukrainie. Gdy mieliśmy pierwszy kryzys, kiedy trzeba było budować miejsca wsparcia, harcerze bardzo się zaangażowali. Ja byłem łącznikiem na linii miasto - harcerze. Zbieraliśmy m.in. zabawki, materiały, meble, które pozwoliły stworzyć w Centrum Dolna Brama pokoiki dla dzieci, żeby mogły się tam bawić, poczuć swojsko. 

Harcerze i ludzie idą w wieczornym pochodzie, część niesie flagi i sztandary.
Odprowadzenie ciała zamordowanego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza do miejsca spoczynku w Bazylice Mariackiej, 2019 rok
Archiwum Artura Lemańskiego

Sieciowanie

Czy Gdańska Nagroda Obywatelska zmieni coś w pana życiu? 

Czy zmieni, to zobaczymy, ale na pewno jest ona dla mnie pozytywnym wzmocnieniem, potwierdzeniem, że warto to robić - ale nie dla nagrody tylko dla innych. Podczas gali w Centrum św. Jana zobaczyłem innych ludzi, którzy działają w swoich sferach, zupełnie odrębnych od moich. Każdy ma swoją bańkę, w której działa. Ale zobaczyłem też, ile powiązań jest między nami, wspólnych rzeczy, wspólnych znajomych. Zazębiamy się w niektórych działaniach i jesteśmy w stanie się wspierać. To może ułatwi nam w przyszłości dotarcie do innych źródeł, do innych osób, które podobnie działają.

TV

Video Player is loading.
Reklama
Aktualny czas 0:00
Czas trwania -:-
Załadowany: 0%
Typ strumienia NA ŻYWO
Pozostały czas -:-
1x
    Gdańsk pamięta o żołnierzach AK