Do Polski 85-letni Pablo Domeyko przybył wraz z żoną Carmen Letelier, jedną z największych sopranistek w Chile.
- Tę wizytę przygotowywaliśmy przez ostatnie dwa i pół roku. Zaproponowałem to panu Pablo, ponieważ zależało mi na tym, żeby spotkał się z młodzieżą m.in. z Liceum im. Ignacego Domeyki w Warszawie. Wielokrotnie otrzymywał zaproszenie przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego i uniwersytety, niestety z powodu stanu zdrowia, taka wizyta w ostatnich latach nie była możliwa. Aż do teraz - mówi inicjator wizyty i misjonarz w Chile, ksiądz Marcin Schmidt.
Dole i niedole pradziadka
Księdzu Marcinowi zależało na przypomnieniu wyjątkowej postaci, jaką jest pradziadek pana Pablo, Polak Ignacy Domeyko. Nieco zapomniany w Polsce, w Ameryce Południowej uznawany jest do dziś za „ojca współczesnego Chile”. Rocznik 1802 - Domeyko miał wybitny talent do nauk ścisłych, w wieku zaledwie 20 lat ukończył Carski Uniwersytet Wileński. Jednym z jego wykładowców był Jędrzej Śniadecki. Jednak w młodości najważniejszym epizodem stała się przyjaźń z innym studentem Uniwersytetu Wileńskiego - nieco starszym Adamem Mickiewiczem - i przystąpienie do Towarzystwa Filaretów. Obaj zostali przez władze carskie objęci śledztwem za działalność spiskową i uwięzieni z dziesięcioma innymi towarzyszami w budynku wileńskiego klasztoru bazylianów. Spadły na nich represje. Domeyko był uczestnikiem wieczoru pożegnalnego na cześć Mickiewicza, gdy ten musiał wyjechać na zesłanie do Rosji. Ich przyjaźń i młodzieńcze doświadczenia sprawiły, że Domeyko wszedł na karty polskiej literatury - jest pierwowzorem postaci Żegoty z III części Dziadów.
Pozbawiony przez władze carskie możliwości jakiejkolwiek kariery, przez kilka lat prowadził życie ziemianina na Litwie. W świat pchnęło go powstanie listopadowe, po upadku którego, przez Niemcy i Francję, wyemigrował do Chile. Kluczowe znaczenie dla jego kariery i nowego życia miały studia górnicze i geologiczne w Paryżu. Domeyko odkrył w Chile bogate złoża naturalne m.in. srebra, miedzi, molibdenu i saletry. Nadzorował budowę kopalń, należał go grona reformatorów uniwersytetu w Santiago, był przez 16 lat rektorem tej uczelni. Pod koniec życia zajął się organizowaniem nowoczesnego systemu chilijskiej edukacji.
Dopiero w wieku 82 lat zdecydował się na sentymentalną podróż do kraju, śladami swojej młodości. Przez Kraków i Warszawę dotarł na Litwę.
Był to jeden z nielicznych szczęśliwych życiorysów pokolenia Wielkiej Emigracji. Ignacy Domeyko ożenił się w wieku dopiero 48 lat z 15-letnią Enriquette de Sotomayor - i było to udane małżeństwo. Zmarł w 1889 r., jako człowiek bardzo zamożny, otoczony powszechnym szacunkiem.
Zrobić wyjątek dla Gdańska
Pablo Domeyko przez ostatnie dni podążał śladami przodka. Odwiedzał miasta w Polsce, związane ze swoim pradziadkiem - m.in. Warszawę, Wrocław, Kraków i Lubin.
Wizyta w Gdańsku miała odmienny charakter, bowiem nic nie wiadomo, aby Ignacy Domeyko miał jakieś związki z naszym miastem. Był jednak całkiem niedaleko - jego emigracyjny szlak po powstaniu listopadowym wiódł przez Frombork i Malbork.
Prawnukowi bardzo zależało, by przyjechać nad Motławę i zobaczyć Gdańsk pierwszy raz w życiu.
- Zawsze słyszałem wiele o waszym mieście, dobrych i złych rzeczy, i miałem wielką ciekawość w sercu, żeby tutaj kiedyś przybyć i zobaczyć - zarówno to miejsce, jak i słynne Westerplatte - tłumaczy Pablo Domeyko. - Słyszałem o niemiecko-polskich dziejach miasta. Znam też tę bolesną kartę historii, jaką był atak na Westerplatte i heroiczna obrona. Ale przede wszystkim Gdańsk znany jest na świecie z przynależności do Hanzy i z bycia ważnym miastem portowym.
Jak przyznaje, wizyta okazała się dla niego zaskakująca i przeszła jego najśmielsze oczekiwania.
- To, co tutaj zobaczyłem, absolutnie przewyższa moje wyobrażenia o Gdańsku, które wzięły się z tego co słyszałem, i widziałem na fotografiach. Nie wiedziałem, że Gdańsk jest tak wielkim miastem, również historycznie. Wiedziałem o Westerplatte i o tym, że Gdańsk był w jakimś sensie pretekstem do rozpoczęcia druga wojny światowej, ale to tyle.
Spotkałem ludzi otwartych
Zapewnia, że po powrocie do Chile będzie mówił o swoim pobycie w Gdańsku.
- Wielu moich znajomych uczestniczy w rejsach po Morzu Bałtyckim, zawijają wówczas do portu w Gdyni. Może to dobrze, że nie wszystkie wycieczkowce to wpływają: trzeba uważać z masowymi turystami, bo niektórzy mają mało szacunku do miejsc, które odwiedzają. Ale znajomych będę zachęcał, by odwiedzali Gdańsk. Sam bardzo chciałbym tu wrócić i mam nadzieję, że mi się uda.
Duże wrażenie zrobiła na nim architektura naszego miasta i jego mieszkańcy, którzy według niego są… najbardziej otwarci w Europie.
- Architektura jest cudowna, bardzo światowa - mówi Pablo Domeyko. - Ma wpływy holenderskie, ale nawet Holendrzy nie mają dzisiaj takiej architektury, jaką ma Gdańsk. W ludziach, których tutaj spotykamy ujmuje nas z kolei ich otwartość na drugiego człowieka. Chyba nigdzie w Europie nie ma takiego kraju, z ludźmi, którzy są tak przyjaźni w stosunku do innych.
Który z zabytków najbardziej spodobał się chilijskiemu gościowi?
- Z pewnością najbardziej utkwi mi w pamięci Bazylika Mariacka, którą trudno byłoby mi sobie wyobrazić, nie widząc jej na własne oczy - podkreśla Pablo Domeyko. - Choć ucierpiała w wojnie, to nie aż tak jak inne miejsca, cały czas tętni życiem. Ta ciągłość, która została zachowana, jest uderzająca. Poza tym oczywiście wrażenie robi ulica Długa, ale najbardziej spodobała mi się ulica Mariacka. To, co jest również piękne w Polsce, to wiele dzieci zwiedzających miasto, między innymi Bazylikę Mariacką. Cieszę się, że najmłodsi uczą się polskiej historii. Jako gorliwego katolika cieszy mnie również, że Kościół tutaj jest bardzo żywy i daje dobre owoce. Kościół katolicki kojarzy mi się od razu z Polską.
Wałęsa przy tamtym biurku
- W mojej ojczyźnie kojarzymy Polskę nie tylko z religią. Jednym z najważniejszych Polaków dla Chilijczyków jest Lech Wałęsa - mówi Domeyko.
Bardzo chciał się zobaczyć z legendarnym przywódcą Sierpnia, niestety nie było to możliwe z powodu zbyt krótkiej wizyty w Gdańsku. Nie byłoby to zresztą ich pierwsze spotkanie.
- Mam zdjęcia z Wałęsą, kiedy był z wizytą oficjalną w moim domu w Santiago de Chile. Był to piękny moment, ponieważ kiedy odwiedził nasz dom, wszedł do pomieszczenia mojego pradziadka Ignacego Domeyki, do dziś perfekcyjnie zachowanego. Usiadł przy jego biurku, w jego fotelu, i wszyscy wtedy ze wzruszeniem pomyśleliśmy: co poczułby mój pradziadek, który zawsze chciał dożyć wolnej Polski. Prezydent tej wolnej Polski siedzący przy jego własnym biurku! To było dla nas wspaniałe przeżycie - wspomina z uśmiechem.
W zorganizowaniu wizyty Pabla Domeyki w Gdańsku pomógł miejski samorząd. Po kilkugodzinnej wędrówce w towarzystwie trójmiejskiego przewodnika - Marka Swędrowskiego, który zna język hiszpański - chilijski gość z małżonką podjęci zostali obiadem przez Piotra Kowalczuka, zastępcę prezydenta Gdańska ds. polityki społecznej.