"Czy chcieliby Państwo żyć w tamtej Polsce?" - to pytanie wielokrotnie padało podczas wykładu prof. Stefana Chwina. Było retoryczne, a zarazem prowokujące. Tak jak całe wystąpienie profesora. Pytanie oddzielało od siebie kolejne rozdziały i historie okresu międzywojennego, które profesor przywoływał. Kończyło je niczym refren. Jednocześnie jednak nie można było oprzeć się wrażeniu, że dotyczy też kraju i momentu historii, w którym żyjemy obecnie. Stefan Chwin uprzedził słuchaczy, że będzie występował w podwójnej roli: profesora uniwersytetu i pisarza. Stąd dużo faktów, inspirujących myśli, ale też pewnej ironii i goryczy. Były również wątki osobiste.
- Moje pokolenie, dobrze to pamiętam, myślało o Polsce niepodległej z lat 1918-1939 jak o raju utraconym. Skoro komuniści bili w nią bezlitośnie, musiała to być dobra Polska, która powinna odrodzić się z popiołów. Tamta Polska świeciła nam zza horyzontu historii tęczą nieskazitelnego piękna odzyskanej, a potem boleśnie utraconej wolności - rozpoczął wystąpienie prof. Chwin.
Polska nie wypada - zdaniem prof.. Chwina - jakoś szczególnie źle, gdy porówna się z nią inne ówczesne kraje Europy. Bo była to demokracja parlamentarna, bo szybko po odzyskaniu niepodległości wprowadzono 8-godzinny dzień pracy i prawa wyborcze dla kobiet. Dwudziestolecie międzywojenne było też czasem złotej epoki polskiej kultury...
Jednak - jak zaznaczył - od razu zaczęły się problemy: próba zamachu stanu w styczniu 1919 r., zamach na prezydenta Gabriela Narutowicza, następnie Zamach Majowy, w którym śmierć poniosło 400 osób. działy się rzeczy straszne. Polskie społeczeństwo z jednej strony było pod silnym wpływem Narodowej Demokracji, myślało po endecku, z drugiej rządzili w kraju ludzie (piłsudczycy), którzy swoją polityczną drogę zaczynali od terroryzmu. Marszałek gardził demokracją parlamentarną, prześladował opozycję, a Sejm mimo, że pogwałcił konstytucję zalegalizował jego rządy.
Choć można było wyczuć u Chwina sympatię dla etosu międzywojennego polskiego inteligenta-demokraty, wówczas wielu z nich sympatyzowało z PPS, to jednak myślenie i poglądy polskiego ludu był zupełnie odmienne. Kolejne minuty wykładu, rozprawiały się kolejnymi mitami.
Ksenofobia, atak na mniejszości, "wstawanie z kolan", budowanie kultu przywódcy, poczucie mocarstwowości, głębokie społeczne podziały i konflikty, ludzie gorszego sortu... Niepokojące były w okresie międzywojennym fascynacje prawicowych polityków włoskim faszyzmem i to nie tylko u Romana Dmowskiego. Zafascynowany ONR-em poeta Konstanty Ildefons Gałczyński pisał wówczas strofy, w których pojawiało się pragnienie polskiej nocy długich noży. Wszystko to, co wymieniał profesor, wygląda jakość znajomo, choć ma prawie stuletnią historię.
Mocno w wykładzie prof. Chwina pobrzmiewały wszystkie te momenty, w których dochodziło do porównań polityki przedwojennej i współczesnej. Było też o różnicach. W 1918 r. wywalczyliśmy niepodległość polskimi rękami, rękami żołnierzy. To ostatnie odzyskanie niepodległości po upadku komunizmu to efekt wielu zbiegów okoliczności, a także uzgodnień podejmowanych przez mocarstwa poza nami.
- Prawdziwa niepodległość nie polega na tym, że ktoś sobie ją ogłasza, ale na tym, że nie ma w kraju ani jednego obcego żołnierza, który nie ma zamiaru z niego wyjść - mówił Chwin. Dlatego też uważa on, że nie 4 czerwca 1989 roku powinien być symboliczną datą ponownego odzyska niepodległości prze Polskę, a 17 września, z tym, że ten z 1993 r. Wtedy bowiem nasz kraj opuścił ostatni żołnierz Armii Radzieckiej.
Z całą pewnością nie da się tego wykładu wpisać w typowe pełne patosu uroczyste, rocznicowe obchody, z pewnością też warto wysłuchać go w całości:
ZOBACZ CAŁY WYKŁAD PROF STEFANA CHWINA
Spotkanie z prof. Stefanem Chwinem poprowadził redaktor Jerzy Sosnowski i było ono już przedostatnim z cyklu Gdańskich Debat Obywatelskich. Zostało jeszcze tylko jedno. 6 listopada wystąpi profesor Krzysztof Pomian z wykładem pt. „Kultura polska w kulturze świata”.
ZOBACZ ZDJĘCIA Z DEBATY