
- W Polsce ściągamy zaledwie 10 -15 proc. zaległości alimentacyjnych - mówi Edyta Zaleszczak-Dysk zastępca dyrektora Gdańskiego Centrum Świadczeń. - Nie było do tej pory rzeczywistych możliwości, żeby skutecznie egzekwować spłacanie zadłużeń alimentacyjnych. Duża grupa dłużników alimentacyjnych wie, jak unikać konsekwencji wynikających z niepłacenia alimentów. W przypadku wielu dłużników egzekwowanie należności jest utrudnione z prostego powodu - nie ma danych na temat miejsca ich pobytu, co w konsekwencji uniemożliwia przeprowadzenie wywiadu alimentacyjnego oraz odebranie oświadczenia majątkowego.
Trudności z kredytami, prawem jazdy? To nie działało
Mimo trudności Gdańskie Centrum Świadczeń wykorzystywało wszelkie możliwe sposoby egzekwowania należności. Jednym z nich jest przekazywanie do Biur Informacji Gospodarczych (BIG) danych dłużników, których zaległości w spłatach są dłuższe niż pół roku. Osoba, która trafi do takiej ewidencji może np. mieć problemy z uzyskaniem kredytu bankowego czy zakupem sprzętu RTV na raty.
Innym sposobem motywowania dłużników alimentacyjnych, uchylających się od obowiązku alimentacyjnego, jest kierowanie wniosków o odebranie prawa jazdy. Niestety w praktyce dokumenty uprawniające do prowadzenia pojazdów odbierane są bardzo rzadko.
- Prawo jazdy można odebrać osobie, która przez ostatnie sześć miesięcy płaciła mniej niż połowa zasądzonych alimentów - tłumaczy Edyta Zaleszczak-Dysk. - Wystarczy więc, że dłużnik przez pół roku reguluje połowę zobowiązania i już nie można wnioskować o odebranie mu prawa jazdy.
Wyższe kary dla dłużników alimentacyjnych
31 maja 2017 r. weszła w życie ustawa przygotowana przez Prawo i Sprawiedliwość, która zaostrza odpowiedzialność karną za uchylanie się od obowiązku alimentacyjnego. W myśl nowych przepisów osoba, której zaległości alimentacyjne stanowią równowartość co najmniej trzech należnych świadczeń okresowych podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
Do tej pory takie sankcje groziły jedynie osobom uporczywie uchylającym się od obowiązku alimentacyjnego, ale w praktyce wystarczyło płacić nawet niewielką część wysokości alimentów, a już niwelowało to stan „uporczywości”.
Wyższa kara (grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch) grozi tym, którzy nie płacąc alimentów, narażają osobę uprawnioną na niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych, tj. zakupu jedzenia, ubrań, czy też ponoszenia kosztów leczenia.
Dłużnicy mogą uniknąć kary, jeżeli dobrowolnie wyrównają zaległości przed upływem 30 dni od dnia pierwszego przesłuchania w charakterze podejrzanego.
Jeśli zaległość danego dłużnika wynosi równowartość co najmniej trzech rat ustalonych alimentów albo opóźnienie zaległego świadczenia innego niż okresowe wynosi co najmniej 3 miesiące, Gdańskie Centrum Świadczeń musi poinformować o tym fakcie policję. Szacuje się, że może dotyczyć to ok. 2,5 do 3 tys. dłużników.
Wyższe kary to rewolucja
Gdańskie Centrum Świadczeń przygotowało się do wdrożenia nowych przepisów. Pierwszym działaniem było wysłanie ponad 3,5 tys. pism do dłużników, informujących o wejściu w życie nowych przepisów, zaostrzających odpowiedzialność karną za uchylanie się od obowiązku alimentacyjnego.
- Pisma przyniosły już pierwsze efekty, ponieważ dłużnicy piszą, dzwonią, wreszcie intersują się swoim zadłużeniem - dodaje Edyta Zaleszczak-Dyks. - Widać że świadomość społeczna już zaczyna się zmieniać, te osoby będą stygmatyzowane społecznie: nie płacisz trzy meisiące i masz kłopoty z policją. To są bardzo potrzebne zmiany, głęboka rewolucja. Mamy nadzieję, że państwo zacznie wreszcie odzyskiwać pieniądze.
GCŚ wypracowało już zasady współpracy z Policją, Prokuraturą i komornikami. Pod koniec czerwca 2017 roku pracownicy centrum zorganizowali spotkanie z tymi służbami, podczas którego ustalili sposoby postępowania, umożliwiające sprawną realizację nowych obowiązków, wynikających ze zmiany przepisów.