• Start
  • Wiadomości
  • Gdański dziennik podróży do wojennej Ukrainy - część 2

Wszystko w drodze. Gdański dziennik podróży z pomocą dla miast Ukrainy w czasie wojny (2)

Ruszyliśmy tam w imię braterstwa i solidarności. Gdańsk pomaga Ukrainie, zachęca do tego inne polskie miasta. Tym razem udało się wysłać osiem samochodów do prac komunalnych, agregaty prądotwórcze, osuszacze. Zapytali: “Przyjedziecie?”. W Ukrainie trwa bezwzględna wojna, cywile zza zachodnich granic raczej odpuszczają sobie taką podróż. W Gdańsku zebrała się grupa osób, które nie chciały odmówić. Poniższy dziennik ma charakter osobisty, wyraża wyłącznie spostrzeżenia i opinie autora.
26.07.2023
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Na billboardzie portret żołnierza w mundurze i czapce, na tle niebiesko-żółtej flagi Ukrainy
Denis Prokopenko, bohater Ukrainy, którego wizerunek można teraz zobaczyć na billboardach. Walczył jako dowódca Pułku Azov, dostał się do rosyjskiej niewoli, ale po miesiącach został przekazany Turcji i wrócił już do ojczyzny. Sprawa walki o niepodległość i wolność Ukrainy jest promowana za pośrednictwem przydrożnych billboardów na dużą skalę
fot. Jurij Żerlicyn

POZOSTAŁE ODCINKI CYKLU REPORTAŻOWEGO ROMANA DASZCZYŃSKIEGO:

Lwów idzie spać. Gdański dziennik podróży z pomocą dla miast Ukrainy w czasie wojny (1)

Prosto do Krzywego Rogu. Gdański dziennik podróży z pomocą dla miast Ukrainy w czasie wojny (3)

Długi cień Potiomkina. Gdański dziennik podróży z pomocą dla miast Ukrainy w czasie wojny (4)

NIEDZIELA, 16 LIPCA. PONAD 800 KILOMETRÓW JAZDY

Ruszyć busem w daleką przeszłość

Dziś zostawiamy nasz hotel na obrzeżach Lwowa i jedziemy do Humania. Hotel nosi nazwę “Warszawa”. Wczoraj myślałem, że to od marki polskiego samochodu z czasów komuny, którego wypucowany egzemplarz ma eksponowane miejsce na trawniku przed frontem budynku. Teraz widzę, że jednak chodzi o naszą stolicę. Hotelowa restauracja obwieszona jest słabymi reprodukcjami miejskich pejzaży Canaletta. 

Tak więc Warszawa z okresu panowania ostatniego polskiego króla, Stanisława Augusta. Dość ironicznie koresponduje to z celem naszej podróży, który odległy jest od Lwowa o ponad 800 kilometrów. Musisz jechać lekkim łukiem na południowy wschód.

- Z czym kojarzy się wam Humań? - mówi jeden z towarzyszy podróży, gdy siedzimy już w busie.

- Z rzezią humańską - pada odpowiedź.

To był wielki wstrząs pierwszych lat panowania Stanisława Augusta. Najpierw w lutym 1768 roku na Podolu szlachta zawiązała konfederację barską, skierowaną przeciwko królowi i szarogęszącym się w Rzeczypospolitej ludziom carycy Katarzyny. Sarmackim rycerzom chodziło o obronę świętej wiary katolickiej, prawo do samostanowienia i zniesienie narzuconych ustaw, które m.in. dawały równouprawnienie niekatolikom. Tak zaczęło się de facto pierwsze z polskich powstań narodowych. 

Rosjanie grali umiejętnie i bezwzględnie. Polska szlachta stanowiła na ziemiach Rusi, zwanej dziś Ukrainą, zdecydowaną mniejszość, choć de iure była właścicielem tej ziemi i dawała to odczuć prawosławnej większości. Jedna wielka i przysłowiowa beczka prochu. Rosjanom wystarczyło podburzyć pańszczyźniane chłopstwo i Kozaków, by wybuchł bunt ludności, znany dziś pod nazwą koliszczyzny. Doszło do rzezi na niebywałą skalę. Szacuje się, że w czerwcu i lipcu 1768 roku zamordowano od 100 tysięcy do 200 tysięcy Polaków, w tym ze specjalną satysfakcją katolickich księży, oraz Żydów. W samym mieście Humań było być może nawet 20 tysięcy ofiar, także kobiety i dzieci. Oczywiście koliszczyzna uderzyła potężnie w samych konfederatów barskich, mordowano całe szlacheckie rodziny, z dymem szły liczne dwory. W Petersburgu były powody do zadowolenia.

Lwów idzie spać. Gdański dziennik podróży z pomocą dla miast Ukrainy w czasie wojny (1)

Nie da się na tej ziemi uciec od historycznych kontekstów. To na Ukrainie, krok po kroku, w ciągu pokoleń, Polska przegrała swoją wielkość na rzecz Rosji. Udało się jeszcze Rzeczpospolitej tutaj wrócić na dwie dekady, ale wojna wszystko zniweczyła. Rzeź wołyńska 1943 roku była tak naprawdę późnym i ostatnim akordem długiej dziejowej tragedii. 

I dzisiaj Rosja ma wielki problem, bo ta zdobyta kosztem Polaków wielkość wymyka jej się z rąk, i to właśnie na ziemiach dawnej Rusi. Po raz pierwszy Ukraińcy mają szansę sięgnąć po prawdziwą wolność i niepodległość. Są mordowani, zasypywani gradem rosyjskich bomb i rakiet, ale heroicznie walczą o swoje. 

Sprzed ilu lat, Polacy, znamy tę straszną melodię? Z jakiego powodu masowo umiemy dziś wyciągnąć do Ukraińców przyjazną rękę, pomimo upiornej przeszłości?

PIOTR GRZELAK, ZASTĘPCA PREZYDENT GDAŃSKA O CELU PODRÓŻY:

 

Targowica, czyli kto jest kim 

Mkniemy czerwonym busem przez bezkresną, cudownie zieloną Ukrainę. Godziny wolno płyną, słońce praży - gdyby nie klima, byłoby nie do wytrzymania. Czasem trzeba zwolnić, gdy na drodze jest przewężenie, a na nim punkt kontrolny. Zwykle służbę w takich miejscach pełnią wspólnie żołnierze Obrony Terytorialnej i policjanci.

Mijamy jakieś miasteczko po lewej, zjeżdżamy ze wzgórza ku dolinie, w której jest nieduża rzeka i most. Stoi tam barykada, widzę dwóch młodych chłopaków w wojskowych spodniach, którzy niosą na ramieniu świeżo ścięte drewniane żerdzie. Śmiejemy się w pędzącym busiku, że przez chwilę wyglądało to, jakby nieśli “dżaweliny”.

I wtedy jeden z towarzyszy podróży zagląda do swojego ajfona, patrzy na mapę nawigacyjną i mówi mocnym głosem:

- Słuchajcie, mijamy Targowicę!

Jak na tej ukraińskiej ziemi ma Polak uciec od historycznych kontekstów? Fatalne dla Polski miejsce, parszywe słowo, które żyje w naszej polityce do dzisiaj, choć mało kto wie, gdzie jest ta cholerna Targowica, co naprawdę znaczy.

I mało kto wie, że miasteczku Targowica tę szkaradną gębę po prostu wtedy przyprawiono. Akt zdradzieckiej konfederacji, zawiązanej pod patronatem carycy Katarzyny, był podpisany cichcem w Petersburgu, a dopiero później ogłoszony. Oczywiście zrobiono to nie nad Newą, ale w Ukrainie, którą Rosja musiała wyrwać Polsce, by utwierdzić swoją imperialną pozycję.

Konfederacja targowicka to był morderczy cios w działania króla Stanisława Augusta i całego obozu reformatorskiego.

Rosyjski terror w Ukrainie - delegacja z Gdańska doświadczyła tego razem z mieszkańcami Odessy

Powiedzmy sobie uczciwie, że Katarzyna rzeczywiście była wielka. Umiała wykorzystać mechanizmy sarmackiego życia politycznego do własnych celów. To tak, jakby zrobić nową konfederację barską, ale taką, która pracuje dla Petersburga. I gardłował naród szlachecki, że król odwieczne prawa mu zabiera, że chce rządzić twardą ręką przeciwko polskiej wolności, która ma trwać w niezmiennej formie po wsze czasy. Niech więc nadal rządzą magnaci, wspierani przez warcholstwo, kropieni wodą święconą przez księdza plebana, a chłop pańszczyźniany z rodziną ma być jak zawsze pańską własnością i nikomu nic do tego. Wynocha z reformami tego diabelskiego Sejmu Czteroletniego! Rzućmy w ogień Konstytucję 3 Maja! Podzielmy kraj na samodzielne prowincje, żeby król nie miał żadnej władzy! Poprośmy carycę Katarzynę, by nas ochraniała przed tyranem swoimi wojskami!  

Wyobrażam sobie taki monolog Katarzyny do polskiego króla: “I co Stasiu, naprawdę myślałeś, że to ty mnie posiadłeś w alkowie, w naszych młodych latach? To ja robię z tobą co chcę, i z twoją Polską. Tak cię przycisnę, że sam przystąpisz do targowicy, żeby nie stracić tronu. A potem jeszcze mocniej cię przycisnę, tak że sam zrezygnujesz z korony. Jakieś reformy ci się śniły, żeby uciec spod mojej władzy?! Śmieszny jesteś ty. Śmieszni jesteście wszyscy Polacy”.

Utarło się, że targowica to tylko i wyłącznie zdrada narodowa. Polacy nie chcą pamiętać, że ta zdrada wyrosła na niechęci do reform i na dążeniu, by wszystko było po staremu, jak za dziada pradziada. Katarzynie bardzo się podobała taka Rzeczpospolita, narcystycznie zapatrzona w swoją przeszłość, odrzucająca możliwości rozwoju.

Dziś putinowska Rosja robi co możliwe, żeby rozbić jedność nie tak dawno rozszerzonej Unii Europejskiej i powstrzymać społeczną modernizację w stylu zachodnim, jaka postępuje w Polsce i innych krajach naszego regionu. Z tego samego powodu Rosjanie dopuszczają się zbrodni wojennych, by nie wypuścić z rąk Ukrainy.

- Targo-wica! Targo-wica! - część posłów krzyczy tak we współczesnym polskim sejmie przeciwko patriotom, którzy chcą, by Polska zakotwiczyła na Zachodzie. 
Trwałe i pokrętne jest twoje dziedzictwo, Katarzyno.

JEDEN Z DROGOWYCH PUNKTÓW KONTROLNYCH:

 

Flagi na wysokich tyczkach

Drogi mogą tutaj naprawdę pozytywnie zaskoczyć. Jest wielka sieć tras szybkiego ruchu, nowoczesnych i bardzo dobrej jakości. Wszystkie wyraźnie, estetycznie i gęsto oznakowane. Setki i setki kilometrów w całej zachodniej i środkowej Ukrainie. To robi wrażenie. Drogi nie gorsze niż w Polsce, a przecież wybudowane bez pomocy finansowej Unii Europejskiej.

Prujemy po nich jak po gładkim stole, pośród wspaniałych krajobrazów. To po lewej, to po prawej widzimy posesje i zagrody. Nawet te bardzo skromne są zadbane, widać gospodarską rękę. 

Czasem mignie za szybą jakiś wiejski cmentarz. Patrzę wtedy uważnie, czy stoi tam niebiesko-żółta flaga na wysokiej, trzymetrowej tyczce. To oznacza grób żołnierza poległego w obronie ojczyzny przed rosyjską nawałą. Takich cmentarzy mijamy wiele, na większości jest wysoka flaga, na jednym były dwie, obok siebie.

Patrzymy na pola, a po nich kroczy rolnik z urządzeniem do wykrywania metalu w ziemi. Szuka min?

- Nie - odpowiada Wołodia, nasz kierowca, który jeszcze przed inwazją “zielonych ludzików” w 2014 roku służył w jednostce saperskiej i wciąż się mocno interesuje takimi tematami. - Szuka niewybuchów. Rosjanie mają takie pociski, w których znajdują się setki metalowych kulek, to takie granaty. Strzelają tym, pocisk rozrywa się wysoko nad ziemią, rozsiewa te kulki po okolicy. Lepiej na nie nie trafić. 

Stacje paliw poziomem dostosowane są do jakości dróg. Nowoczesne, czyste, z sympatyczną obsługą. Jedna z sieci robi konkurencję innym stacjom, przy pomocy patriotycznych haseł. “Oko za oko” - białe litery od góry i doły są ściskane jakby przez nadrukowane na czerwono ludzkie zęby, ale każdy ząb to karabinowy nabój. Jest też druga wersja, w odwróconej wersji kolorystycznej: "Ząb za ząb".

Na pierwszym planie dwa kubki obok siebie z napisami Oko za oko na jednym i Ząb za ząb na drugim. Kubki trzymają w dłoniach dwaj mężczyźni, których widzimy w drugim planie
W takich kubkach sprzedaje kawę jedna z ukraińskich sieci stacji paliw. W warunkach wojny tego typu reklama nie jest niczym szokującym, a przy okazji pobudza patriotycznego ducha. Oko za oko i Ząb za ząb - kubki prezentują Sławomir Kiszkurno i Piotr Grzelak
fot. Roman Daszczyński/gdansk.pl

Polski wkład w ukraińskie drogi

Pytam naszych ukraińskich przewodników, kiedy te drogi zostały wybudowane.

- A to jeszcze za Poroszenki - mówią.

Za prezydentury Petro Poroszenki, to znaczy że przed 2019 rokiem. Wygląda na to, że podejrzewany obecnie o korupcję Sławomir Nowak mimo wszystko przysłużył się Ukrainie. Prezydent Poroszenko po 2015 roku zatrudnił kilku Polaków, żeby pomogli mu podciągnąć kraj do zachodnich standardów. Nowak w październiku 2016 roku został prezesem Ukrawtodoru, państwowej agencji drogowej. Przeprowadził przetargi na inwestycje za ponad 270 milionów euro. W pewnym sensie był człowiekiem Poroszenki i jego sytuację gwałtownie zmienił wybór Wołodymyra Zełenskiego na nowego prezydenta Ukrainy w maju 2019 roku. Zaczęła się czystka w państwowej administracji, usuwanie ludzi starej ekipy ze stanowisk. W październiku 2019 roku Nowaka zmuszono do dymisji po zarzutach, że zaniżył wartość swojego samochodu i zataił, ile pieniędzy posiada na kontach. Później przyszły zarzuty, w których mowa jest o kilkunastu czynach korupcyjnych i łapówkach w wysokości prawie 600 tys. dolarów i 75 tys. euro. 

I tutaj dopiero robi się ciekawie. Wśród wersji tej sprawy, które przewijają się w wielu rozmowach i różnymi rozmówcami dominuje taka, że łapówki - jeśli takie były - miałby wręczać Nowakowi ukraiński oligarcha Ihor Kołomojski - miliarder, który sfinansował kampanię wyborczą Wołodymyra Zełenskiego. Cała Ukraina wie, że nowy prezydent w pewnym momencie zwrócił się przeciwko swojemu dotychczasowemu promotorowi i zaczął go zwalczać. Kołomojski jest jak kosa, która trafiła na kamień. Nowak być może więc oberwał przy okazji i stał się pionkiem w politycznej grze. - Zełenski zaś przyniósł na tacy głowę Nowaka prezydentowi RP, Andrzejowi Dudzie.

Gdybyż ta Ukraina nie była skorumpowana! Ale jest jak diabli. Jak wszystkie państwa, które wyszły z “russkiego mira”. Łapówka stanowi immanentną część wschodniej cywilizacji. Korupcja na niewiarygodną skalę smarowała system zależności już w carskiej Rosji, potem w ZSRR i obecnie w państwie Putina.  

Polskie Miasta Ukrainie. Osiem samochodów od Gdańska dla ukraińskich miast, podpisana umowa o współpracy

Tak, Ukraina, musi skutecznie walczyć z łapówkarstwem, jeśli chce zbliżyć się do standardów Unii Europejskiej. Natomiast ukraińskie drogi ekspresowe są naprawdę super już teraz.

TAK WYGLĄDAJĄ SETKI KILOMETRÓW DRÓG EKSPRESOWYCH W ZACHODNIEJ I ŚRODKOWEJ UKRAINIE:

Bohater z billboardu i inni bohaterowie 

Co 200 kilometrów przerwa na rozprostowanie kości, jakąś kawę, i dalej w drogę.

Podczas tej podróży mijamy przydrożne billboardy o patriotycznej treści. Tak jest od samej granicy z Polską. Wstąp do Ukraińskich Sił Zbrojnych. Wstąp do Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Zwycięstwo będzie nasze! Jedna i cała Ukraina!

Jest billboard szczególnie ciekawy. Przedstawia Denysa Prokopenkę, dowódcę Pułku Azov, który heroicznie bronił Mariupola, walcząc na koniec w podziemiach Azovstalu. Po miesiącach spędzonych w rosyjskiej niewoli, po torturach, Prokopenko wraz z czterema innymi dowódcami został przekazany Turcji Erdogana i stamtąd wrócił do Ukrainy. Jest teraz bohaterem z billboardu - żywym, nie martwym, co szczególnie cenne. Nawet trudno się domyślać, co Ukraina musiała dać za człowieka, którego Putin chętnie by uśmiercił. Pozostają pytania, których nikt władcy Kremla nie śmie nawet zadawać. Jak to? Prokopenko na wolności? Przecież to waszym zdaniem nazista i banderowiec. Władimirze Władimirowiczu, co się stało, że wypuściliście takiego ptaszka z rąk?

Gdański konwój humanitarny dotarł do Drużkiwki: "W oddali huczy artyleria"

Jest już późny wieczór, gdy docieramy do Humania. Hostelu trzeba szukać w plątaninie ulic. Wreszcie wysiadamy z auta, załatwiamy formalności w recepcji.

Za nami wchodzi kobieta około trzydziestki. Milcząc staje przed telewizorem, który wisi na ścianie w hallu. Ogląda wiadomości, akurat relacjonowane są nowe zniszczenia wojenne w Zaporożu. 

- To straszne - mówię. 

- Jesteśmy z Zaporoża - odpowiada ze łzami w oczach.

Za nią do hostelu wchodzi mężczyzna z dwójką małych zaspanych dzieci na rękach. Inna kobieta, przed trzydziestką, wnosi plecaki i walizki. 

- Jesteście uchodźcami?

- Nie, my jesteśmy tam potrzebni, pomagamy naszym w Zaporożu. Przyjechaliśmy na dwa dni trochę odpocząć i wracamy.

KONIEC CZĘŚCI DRUGIEJ

TV

Mieszkańcy włączają się w rewitalizację Biskupiej Górki