Sebastian Łupak: “Beato, niestety - Twój rząd obalą kobiety!” słychać było w Polsce w czasie Czarnego Protestu. Czy kobiety rzeczywiście uratują polską demokrację?
Dorota Warakomska, Kongres Kobiet: Kobiety pokazują swoją siłę. Potrafią zawalczyć o prawa, o tożsamość, o to, by być traktowane jako pełnowartościowe obywatelki tego kraju. Kobiety mają w sobie coraz więcej determinacji, już nie myślą o sobie jako tylko o dodatku do mężczyzny. Mają coraz większą świadomość, czego chcą. Nie boją zabrać głosu!
Od czasu dojścia PiS do władzy pigułkę “dzień po” kobiety dostaną już tylko na receptę. Kościół i PiS chcą zaostrzyć prawo aborcyjne. Co jeszcze zmieniło się w życiu polskich kobiet w czasie trwania “dobrej zmiany”?
- Na przykład to, że kobiety są wypychane z rynku pracy poprzez program 500 plus. Wiele młodych kobiet z całej Polski wybierają ten program, rezygnując z pracy. Miały niskie płace i wykalkulowały sobie, że bardziej opłaca im się porzucić pracę, bo i tak dostaną 500 plus. Ale one za kilkadziesiąt lat nie będą miały emerytury, bo program 500 plus nie uprawnia do świadczeń emerytalnych. Czas leci, a lata składkowe przechodzą im bokiem. Pewnie one myślą, że w przyszłości państwo też im pomoże... A przecież praca dla kobiet to nie tylko konieczność, ale też kwestia rozwijania się, edukacji, bycia między ludźmi, zdobywania nowych umiejętności. Wszystkie badania pokazują, że dzieci kobiet ambitnych, które pracują zawodowo, dalej dochodzą w życiu, bo same są bardziej ambitne. Matki powinny dać dzieciom wzorzec do naśladowania!
Czyli nie jest Pani zwolenniczką 500 plus?
- Wsparcie dla tych, którzy sobie nie radzą w życiu, jest oczywiście potrzebne, ale trzeba dawać tym ludziom wędkę, a nie rybę: dać narzędzia do wyjścia z trudnej sytuacji. A samo danie pieniędzy tego nie załatwia. Powinno być to wsparcie w formie celowej do osób, które naprawdę są w trudnej sytuacji. Absurdem jest to, że emeryci dopłacają teraz do zamożnych osób, które mają kilkoro dzieci i zarabiają 10 czy 20 razy tyle, ile ci emeryci! Wiemy też, bo mamy sygnały z regionów, że te pieniądze są niestety często wydawane na bieżące potrzeby i rozrywki rodziców.
Co z wcześniejszym przechodzeniem kobiet na emeryturę?
- Uważam, że niższy wiek emerytalny to krzywda dla kobiet, które przejdą na emeryturę i będą na tych głodowych emeryturach żyły kolejnych 20,30 lat. Czas życia się przecież wydłużył! Kobiety mają przechodzić na emeryturę w wieku 60 lat, a przecież mają wtedy wiedzę, potencjał i doświadczenie. Oczywiście panie sprzątające czy pracujące w fabrykach nie mają w tym wieku siły dłużej pracować fizyczne aż tak intensywnie. Ale można się przekwalifikować. A fakt, że się skończyło 60 lat, nie znaczy, że się jest starym człowiekiem. Teraz 60-latka to osoba w pełni życia!
Jest taka obiegowa opinia, że kobiety staną w obronie swoich ciał, swoich praw reprodukcyjnych, ale nie w obronie abstrakcji, jaką jest rzekomo Trybunał Konstytucyjny. Czy to prawda?
- Pierwszy Czarny Protest był imponujący i cieszę się, że uruchomił także kobiety o konserwatywnych poglądach, które uznały, że są jednak pewne granice konserwatyzmu. A co do pytania: to nie jest prawda, że kobiety nie interesują się sądownictwem czy edukacją. W obronie sądów czy przeciw reformie szkolnictwa protestowało przecież bardzo wiele kobiet. Największy hałas pod oknami Senatu robił wszak niedawno Ogólnopolski Strajk Kobiet. Kobiety bronią demokracji, jak mogą, bo wiedzą, że jedno bez drugiego nie jest możliwe: prawa kobiet bez demokracji nie będą zachowane. Bez demokracji nie ma równości płci.
Jak Pani ocenia reformę edukacji?
- To nie jest dobra reforma. Niepokoi mnie fakt zwalniania dyrektorek i nauczycielek, zmiany kadrowe, ale też zmiany programowe. Wyprowadzanie lektur z programu [Miłosz, Bułhakow - red.] może spowodować niepokojącą zmianę światopoglądu młodych ludzi. Ja pamiętam czasy, gdy w szkole nie było nic o Katyniu. Nie chciałabym, żeby wróciły czasy wybiórczego nauczania historii czy literatury.
PiS i Kościół chcą odebrać kobietom część ich dotychczasowych praw, a mimo to PiS ma wiele zwolenniczek wśród kobiet, które nie protestują. Dlaczego? Czy chodzi o 500 plus?
- Nie tylko o 500 plus. To szerszy problem sposobu myślenia. Wiele kobiet boi się tego, że będą musiały same o siebie zawalczyć, same coś dla siebie zrobić. Na PiS głosowało wiele starszych osób, które boją się przemian. Te kobiety zostały dotknięte reformami ekonomicznymi i nie odnalazły się w świecie rywalizacji i konieczności zabiegania o swoją karierę. To osoby, które są przyzwyczajone, że kiedyś był jeden etat od początku pracy aż do przejścia na emeryturę, że była stała pensja i na dodatek deputaty węglowe. To ludzie, w tym kobiety, którzy nie odnaleźli się we współczesności, którzy nie umieją się przebić, pokazać. PiS daje im sentyment PRL-owski, takie złudzenie bezpieczeństwa.
Poza tym jest taka filozofia części kobiet, które uważają, że skoro one miały trudno, to dlaczego ich córki i wnuczki mają mieć łatwiej? Babcia mówi do wnuczki: “Jesteś kobietą, to musisz cierpieć! Tak było, będzie i my tego nie zmienimy”. Te kobiety, mówią, że brudy pierze się we własnym domu, nie mówi się innym głośno o przemocy domowej, biciu. Te kobiety zostały wtłoczone w tradycyjne role, że mają cierpieć, że mają stać zawsze dwa kroki za mężem. Ciężko im z tego wyjść.
Czy zaprosiła Pani na niedawny Kongres Kobiet w Poznaniu Panią Premier i inne ważne polityczki z PiS?
- Zaproszenia dostała i Pani Premier, i wszystkie panie minister z jej rządu, wszystkie posłanki PiS, wszystkie senatorki, wszystkie marszałkinie, wojewodzinie i wójcinie z PiS. Nie było, niestety, ani Pani Premier ani żadnej znaczącej polityczki tej partii. Szkoda, bo debata o tym, jak najlepiej pomagać kobietom, była otwarta dla wszystkich i można się było sporo dowiedzieć.
Jaki trzy przymiotniki Pani zdaniem najlepiej charakteryzują rząd kobiety - Beaty Szydło?
- Ten rząd jest antykobiecy, konserwatywny i łatwo sterowalny.