Akademia Muzyczna w Gdańsku. Ślubowanie „pierwszaków” i wyróżnienia dla najlepszych absolwentów
Zgrany zespół pasjonatów
Gdański Chór Nauczycielski (początkowo Kameralny Chór Nauczycielski) to chór amatorski o bogatej tradycji i z wieloma osiągnięciami na koncie. Powstał w 1984 roku przy dawnym Studium Nauczycielskim przy ulicy Pestalozziego 11/13, gdzie dziś mieści się XIX Liceum Ogólnokształcące im. Mariana Mokwy – i gdzie do dziś trwają próby chóru.
Inicjatorką powołania zespołu była Krystyna Klincewicz, wieloletnia prezes Polskiego Związku Chórów i Orkiestr - Oddziału Gdańskiego. Jego powstanie stanowiło nawiązanie do 20-letniej tradycji uprzednio działającego w Gdańsku Chóru Nauczycielskiego. Początkowo funkcjonował jako chór żeński, jednak nie z założenia – cieszył się po prostu zbyt małym zainteresowaniem wśród śpiewających amatorsko mężczyzn.
Pierwszym dyrygentem dzisiejszego Gdańskiego Chóru Nauczycielskiego był Leon Snarski, następnie pałeczkę przejęła Krystyna Kowalczyk. Od 1986 roku do jesieni 2021 roku kierowany był przez dyrygentkę dr Teresę Pabjańczyk, emerytowaną dziś wykładowczynię na Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki w Gdańsku. To wówczas chór przekształcił się z żeńskiego w mieszany. Obecnie zespołem dyryguje Daria Polanowska, dyrygentka, aranżerka, akompaniatorka i nauczycielka, oraz prezes Polskiego Związku Chórów i Orkiestr - Oddziału Gdańskiego.
Na przestrzeni czterech dekad Gdański Chór Nauczycielski prowadził – i nadal prowadzi - bogatą działalność koncertową, prezentując swoje umiejętności wokalne podczas różnego rodzaju wydarzeń. Uświetniał swoimi występami uroczystości miejskie i te związane ze środowiskiem nauczycielskim, organizowane na terenie Gdańska. Realizował też własne koncerty kameralne z muzyką świecką i religijną na terenie Trójmiasta oraz w innych miastach Polski i za granicą. Koncertował m.in. na Litwie, w Łotwie, Estonii, Czechach, Niemczech, Austrii, Włoszech oraz na Malcie.
W ostatnich latach gdańskich chórzystów-pasjonatów mogliśmy usłyszeć m.in. podczas wydarzenia „Biografie Gdańskie - XV Dni Mniejszości Narodowych” w 2018 roku; w czerwcu 2019 roku, podczas Święta Wolności i Solidarności, ku czci 30. rocznicy pierwszych częściowo wolnych wyborów; a także podczas Parady Niepodległości 2021.
Repertuar chóru jest niezwykle rozbudowany i obejmuje utwory sakralne oraz świeckie, a cappella i wokalno-instrumentalne, wszystkich epok. W dorobku gdańskiego zespołu znajdziemy zarówno utwory kompozytorów polskich, jak i obcych, opracowania pieśni ludowych – w tym szczególnie kaszubskich - i popularnych, muzykę żydowską, kolędy z całego świata, a także pieśni hymniczne i patriotyczne.
Czterdziestolecie działalności
Co ciekawe, wbrew nazwie - Gdański Chór Nauczycielski - od wielu lat jego członkami w niewielkiej części są czynni zawodowo i emerytowani nauczyciele. Zespół tworzą dziś przedstawiciele przeróżnych zawodów - w tym lekarze czy pracownicy fizyczni.
W niedzielę, 13 października, chór uroczyście świętował 40-lecie działalności podczas Koncertu Jubileuszowego w Akademii Muzycznej w Gdańsku. Specjalne wyróżnienie - wręczał radny Gdańska Maximilian Kieturakis - otrzymała m.in. dyrygentka Teresa Pabjańczyk, która niemal od początku kierowała tym niezwykłym chórem.
Poniżej rozmowa z Teresą Pabijańczyk.
„Śpiewanie to moje życie” - rozmowa z dr Teresą Pabjańczyk
Agata Olszewska: Jak to wszystko się zaczęło?
Dr Teresa Pabjańczyk: - W 1986 roku formuła chóru żeńskiego, jakim był ówczesny Kameralny Chór Nauczycielski (przyp. red. dzisiejszy Gdański Chór Nauczycielski) przestała się sprawdzać. Jego inicjatorka, Krystyna Klincewicz, zwróciła się wtedy do nieżyjącego dziś profesora Henryka Gostomskiego, żeby wskazał kogoś, kto poprowadzi zespół z nową energią. Profesor znał mnie jako studentkę, przyjaźniłam się też z jego córką. Uznał, że powinnam sobie z tym zadaniem dać radę. Ja nie byłam tego taka pewna (śmiech).
Dlaczego?
- Byłam wtedy krótko po studiach, w 1985 roku obroniłam dyplom na Akademii Muzycznej - śpiewałam wtedy w Polskim Chórze Kameralnym Schola Cantorum Gedanensis. Miałam 25 lat. Kiedy dzisiaj rozmawiam ze studentami i widzę, że niektórzy z nich w tym młodym wieku są już tak bardzo dojrzali, wiedzą, czego chcą, mają wytyczoną drogę, przypominam sobie siebie w tamtym okresie – ja nie byłam taka dojrzała. Nie myślałam o przyszłości. Nie byłam pewna, czy sobie poradzę z prowadzeniem chóru. Ale zawsze lubiłam podejmować wyzwania.
Z czym musiała się pani zmierzyć?
- Szłam do tego chóru z założeniami, że stworzę chór nad chóry. Byłam wychowanką Ireneusza Łukaszewskiego, później Jana Łukaszewskiego. Śpiewanie było moim życiem. Miałam duże doświadczenie w chóralistyce od strony osoby śpiewającej. Wydawało mi się, że przyjdę i zrobimy coś nieprawdopodobnego (śmiech).
Szybko przyszło zderzenie z rzeczywistością – spotkanie z osobami dużo starszymi ode mnie, amatorami, jeśli chodzi o teorię, zapis nutowy... Z osobami, które nigdy nie uczyły się śpiewu. Zamiast trudnych ćwiczeń głosowych, trzeba było znaleźć inną drogę. Trzeba było zacząć od takiej podstawowej pracy nad głosem, doboru odpowiedniego repertuaru. To było mocne otrzeźwienie. Dziś sama sprowadzam na ziemię studentów, którzy mają górnolotne wyobrażenia o swojej pracy jako dyrygentów chóralnych, mając w pamięci, jak bardzo było to trudne.
Trzeba było zrezygnować z ambicji repertuarowych?
- Ależ skąd! Nie od razu zdawałam sobie w pełni sprawę z tego, że możliwości są ograniczone. Wymyślałam niebotyczny repertuar, który nie do końca przystawał do umiejętności i możliwości chórzystów. Już na początek wzięłam utwory z „Psałterza” Mikołaja Gomółki, kompozycje Antona Brucknera... Tymczasem nawet najłatwiejszy repertuar okazywał się niełatwy, wymagał bardzo dużo pracy. Ale bardzo rzadko rezygnowałam, musiałam stwierdzić na pewno, „że to nie pójdzie”. Najczęściej jednak walczyłam o to, żeby chórzyści na miarę swoich możliwości – a nawet ponad nie – wykonali jak najlepiej utwór, jeśli już po niego sięgnęłam.
To się udawało?
- Wielokrotnie. Przykładem takim jest „Kołysanka” Jana Adama Maklakiewicza – bardzo trudna rzecz, którą jednakże można wykonać w dwójnasób: jako piękną piosenkę, w której fraza płynie, albo melorytmicznie. Moi chórzyści chcieli to zaśpiewać, ale powiedziałam: „Absolutnie nie ma mowy. Nie jesteście jeszcze gotowi”. Zależało im, więc zaczęliśmy pracować – wiele godzin, w podgrupach, nawet indywidualnie, przed próbami. Męczyłam ich, jeśli chodzi o emisję głosu, każdego z osobna. Organizowałam zgrupowania, spotykaliśmy się w długie weekendy. Aż któregoś razu przyszedł ten moment – zaczęli prowadzić frazę, muzykowali. Ich umiejętności się wzmacniały, dzięki temu, że bardzo ciężko na to pracowaliśmy.
Opłaciło się, zaczęły pojawiać się sukcesy, liczne występy... Który moment wspomina Pani jako najważniejszy?
- Nie wymienię tu udziału w konkurach czy festiwalach, w których braliśmy udział, choć naturalnie dla nas wszystkich było to ważne. Ale największym sukcesem dla mnie było to, że udawało mi się ciągle tych ludzi przy sobie skupiać, że chętnie przychodzili na zajęcia. Do tego nauczycielki i nauczyciele, którzy w tym chórze śpiewali, powiedzieli mi, że od momentu, kiedy zaczęliśmy pracować, przestali mieć problemy głosowe w pracy z dziećmi i młodzieżą. To jest bardzo ważny aspekt. Tak jak i to, że mogliśmy zacząć śpiewać wiele utworów wokalno-instrumentalnych. Miałam poczucie, to może zabrzmi górnolotnie, że spełniam jakąś misję. Dlatego niezwykle cenię tę wieloletnią współpracę.
Pracowitość i oddanie to tajemnica sukcesu dyrygenta?
- I umiłowanie muzyki. Trzeba kochać muzykę. I ludzi, z którymi się pracuje. I kochać pracować (śmiech).
To samo obowiązuje dobrego chórzystę?
- To plus pokora. Moi chórzyści musieli znosić bardzo wiele z mojej strony. Nie odpuszczałam. Jak coś nie wychodziło, ćwiczyliśmy tak długo, aż wyjdzie. Zmuszałam ich do tego, by prezentowali swoje umiejętności solo wzajemnie przed sobą, to ich często zawstydzało, czuli się silniejsi w grupie. Trzeba było więc pokonać ten wstyd. Dobry chórzysta musi też być wytrwały i zdyscyplinowany, bo tego wymaga udział w próbach. W śpiewie zespołowym wzajemnie od siebie się uczymy, i nawet jeśli ktoś już jest świetnie przygotowany, to praca w grupie jeszcze bardziej mu pomoże. Potrzebna jest taka postawa społecznikowska. I odpowiedzialność, bo już nie jestem „ja” tylko „zespół”. I temu zespołowi trzeba się oddać w pełni.
ZOBACZ WIĘCEJ ZDJĘĆ Z UROCZYSTOŚCI 40-LECIA GDAŃSKIEGO CHÓRU NAUCZYCIELSKIEGO
Nowy sezon Teatru Wybrzeże. Na początek: roztańczony musical z gdańskim akcentem