Pierwsza taka prywatka. 200 seniorów zatańczyło na lotnisku
Genowefa Gostkowska (z domu Chamier-Gliszczyńska) urodziła się 21 września 1923 roku w kaszubskim Sulęczynie. Miała trzy siostry i brata. Z całego rodzeństwa była najstarsza i najmniejsza. Szczuplutka, wątła i chorowita. Ale przeżyła ich wszystkich.
Męża, pochodzącego z okolic kociewskiego Czarlina, młodszego od niej o niespełna dwa lata Brunona Gostkowskiego, także przeżyła. Zmarł kilka lat temu - w maju 2015 roku. Spoczął na cmentarzu w Sopocie.
- Byli zgodnym małżeństwem. Aczkolwiek to ona wiodła prym. Pomimo tego, że zawsze była, i nadal jest, drobną, niedużą, ładną kobietą – zawsze kręciła sobie włosy, wyglądała ekstra - była też stanowcza i bardzo uparta. Nie dała sobie w kaszę dmuchać – wspomina synowa, Danuta Gostkowska. - Męża swojego zawsze chwaliła, jeśli tylko była okazja. Jak nie było... no to oczywiście na niego narzekała. Ale oboje z tego małżeństwa byli zadowoleni.
Genowefa i Brunon przez wszystkie te zgodne lata mieszkali razem w szeregowcu na Przymorzu w Gdańsku. Tu też świętowali 60. rocznicę ślubu - diamentową. Urodziło im się dwoje dzieci - syn Wiesław i córka Bożena. Każdemu z dzieci urodziła się kolejna dwójka, więc gdańska stulatka może się pochwalić czwórką wnucząt: Dawidem, Błażejem, Martą i Tomaszem.
Rodzina zawsze była dla niej bardzo ważna, dlatego przez większość swojego życia przede wszystkim zajmowała się domem – choć pracowała także trochę, w szkole i przedszkolu.
- Była bardzo zaangażowana w tworzenie domowego ogniska. Gotowała z miłością. Robiła świetne kotlety mielone i pyszne pączki. Jeszcze jak miała 96 lat przygotowywała nam wypieki na wyjątkowe okazje, szczególnie na nasze imieniny. Cała rodzina czekała na jej pączki – mówi Danuta Gostkowska.
Zobacz fotorelację z drugiej imprezy urodzinowej gdańskiej stulatki, z udziałem prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz:
Co prawda dziś zdrowie już nie to – od 2019 roku pani Genowefa jest mieszkanką ośrodka z całodobową opieką dla osób starszych na Kaszubach, ale ani myśli kończyć swoją życiową przygodę.
- Ona nawet nie wie, że ma sto lat – śmieje się synowa. - Ma problemy ze słuchem, no ale w tym wieku... Mówiła zawsze po polsku, po kaszubsku i po niemiecku. Teraz to się trochę zaciera, ale jeszcze sporo pamięta. Czyta za to bez okularów. I zawsze pilnuje, żeby mieć przy sobie torebkę. Jak prawdziwa dama.