Między zniszczeniem a odbudową
– Gdańsk na fotografii Kazimierza Lelewicza
„Dookoła ruiny i ruiny […] Droga wiedzie nie po asfalcie czy bruku lecz po zwałach cegieł. Miażdżone oponami ciężarówek, kołami armat, ubijane tysiącami nóg końskich i ludzkich cegły, obficie zroszone deszczem, zamieniają się w krwawą papkę barwiącą czerwienią kopyta koni i buty piechurów. Ot, jakby ziemia krwawiła […] Wjeżdżamy na Długi Rynek. Resztki Ratusza, Dworu Artusa. Wszędzie płomienie i dymy. Coś chyba zostało z Kościoła Mariackiego, ale nie sposób dojrzeć. Tylko szyldy i tabliczki z nazwami ulic nie chcą się palić i głoszą o tym, co było i co w oczach zamienia się w nicość…”
Taki Gdańsk ujrzał pod koniec marca 1945 roku Stanisław Strąbski. Dziennikarza poruszył bardzo obraz zrujnowanego miasta. Zniszczenia chłonął wszystkimi zmysłami, czuł zapach spalenizny, ciepło tlących się murów, słyszał trzask płomieni i osuwających się cegieł. Po 75 latach obraz tych dni i następnych długich miesięcy, kiedy obszar centrum Gdańska zarastał zielenią, był porządkowany, a później podnoszony z ruin, możemy przywołać dzięki fotografiom Kazimierza Lelewicza. Lelewicz, utalentowany fotografik, uwiecznił skalę zniszczenia miasta, jednocześnie pokazując, że nie wszystko uległo destrukcji. Pomiędzy zwałami cegieł widoczne są ocalałe bogato dekorowane fasady, a niekiedy całe budowle.
Wystawa „Między zniszczeniem a odbudową – Gdańsk na fotografii Kazimierza Lelewicza” pokazuje stan miasta od czasu tragicznych w skutkach walk w 1945 roku do momentu podjęcia decyzji o jego odbudowie w 1948 roku i pierwszych prac. Jako komentarz do zdjęć posłużyły słowa świadków wydarzeń, zebrane w dwóch tomach „Wspomnień z odbudowy Głównego Miasta”. Ich opinie niekiedy się różnią, wszystkie uświadamiają nam jednak, że odbudowa przy tak ogromnej skali zniszczeń nie była czymś oczywistym.
Kurator: Klaudiusz Grabowski Redakcja: Ewelina Ewartowska Projekt: Julia Porańska
Zniszczenia
Karol Małcużyński, dziennikarz:
Śródmieście Gdańska zniszczone zostało w 95 procentach. Gdańsk obok Warszawy i Wrocławia ustanowił tragiczne rekordy wojennych zniszczeń. A za tymi liczbami kryło się spustoszenie miasta wzniesionego rękoma najwspanialszych mistrzów holenderskiego Odrodzenia i baroku, miasta, które stanowiło jeden z najpiękniejszych zespołów zabytkowych Europy północnej.
Mieczysław Janowski, architekt
Uważam, że Gdańsk nie powinien być w ogóle odbudowany […] Nikt dziś poważnie nie myśli o odbudowie Forum Romanum do stanu pierwotnego po to, by w Basilica Julia umieścić starostwo powiatowe, a w Coloseum urządzać wyścigi motocyklowe. […] Nie usiłujmy odbudować ruin zwarcie zabudowanych ulic, ale odwrotnie przeprowadźmy ich rozbiórkę aż do fundamentów, aż do poziomu gruntu…
Marian Brandys, pisarz
Konieczności odbudowy jednego z najważniejszych miast Polski nie kwestionuje nikt, natomiast pytanie: gdzie Gdańsk ma być odbudowany – wywołuje wątpliwości i różnice zdań. Fachowcy portowi i pełni rozmachu nowocześni urbaniści […] uważają, że nie oglądając się na sentyment, do którego nie ma żadnych podstaw budowę nowego polskiego Gdańska należy zaplanować na rozległej płaszczyźnie między Nowym Portem a Wrzeszczem.
Jerzy Stankiewicz, architekt, historyk architektury
Jeszcze więcej oczarowały mnie ruiny Głównego Miasta w 1947 roku, kiedy gruzowiska doraźnie uporządkowane i ustabilizowane zaczęły porastać zielenią, krzewami, a nawet mienić się barwami polnych kwiatów. W zestawieniu ze świeżą zielenią ciemne bezkształtne masy murów i gruzowisk, strzaskane relikty rozrzeźbionej kamieniarki szczytów, portali, a zwłaszcza przedproży, nabierały wartości wręcz starożytniczej.
Stanisław Goździelewski, kowal artysta
Gruzy Głównego Miasta widziane z ulic nie robiły już takiego wrażenia, człowiek się do nich przyzwyczaił. Ale to, co zobaczyłem z wieży ratusza, trudno było sobie wyobrazić. Cały prawie Gdańsk, a szczególnie jego część między Motławą a halami targowymi, był wielkim rumowiskiem. Kikuty murów, zwały gruzów, powykrzywiane dźwigary i rury, wiszące na resztkach zbrojeń odłamy betonu, samotne, dziwnie wysokie kominy, masywne mury kościołów bez wież…
Odbudowa
Aleksander Juszkiewicz, architekt
Kładziono tory kolejowe, […] aby przyśpieszyć wywożenie gruzu. Ta linia kolejowa i uruchomiony już w ciągu Królewskiej Drogi tramwaj spędzały sen z powiek. […] Na szczęście linia kolejowa […] dotarła tylko do kościoła Mariackiego. Udało nam się również uzyskać polecenie dla motorniczego znacznego zmniejszenia szybkości tramwajów na przejeździe przez ulice Długą i Długi Targ. Te niebezpieczeństwa zostały zatem odsunięte od rekonstruowanych przez nas cennych zabytków.
Henryk Frey, architekt
Część gruzu, odpowiednio zgranulowana, służyła też jako podkład pod posadzki i podłogi. Resztę załadowywaliśmy na specjalnie przystosowane galery, które otrzymaliśmy ze Stoczni Gdańskiej, i wywoziliśmy na Zatokę Gdańską, tam zatapiając.
Włodzimierz Gordziejczuk, inżynier budownictwa
Wiele pisało się o entuzjazmie odbudowy, o ofiarności rzesz gdańszczan, którzy łopatami i kilofem odgruzowywali najpierw główne arterie komunikacyjne, a potem posuwali się ku coraz mniejszym. Jakież to bodźce pchały ich do tych czynów? Czy to eksplozja nagromadzonej przez wojnę energii, której okupant nie zdołał zdławić ani straszliwym terrorem fizycznym, ani moralnym?
Włodzimierz Gordziejczuk, inżynier budownictwa
Entuzjazm nie zawsze był wszechwładny. Przy odbudowie Głównego Miasta zatrudniona była przypadkowa zbieranina ludzka z różnych dzielnic kraju i różnych środowisk. Część wozaków na przykład była przemyślna, pełna oryginalnych pomysłów mających na celu oszukanie kierownictwa budowy. Zanim wprowadziliśmy obowiązek oddawania kwitów na wysypisku, bywało, że taki przemyślny obywatel ujechawszy paręset metrów skręcał w najbliższą uliczkę i wysypywał ładunek gruzu na nieuprzątnięte jeszcze rumowisko.
Włodzimierz Gordziejczuk, inżynier budownictwa
Początkowo budowa była samowystarczalna – cegłę uzyskiwało się z rozbiórki, ale kiedy dzienne zużycie przekraczało 100 000 sztuk, problem dostaw stał się niezwykle ważny, tym bardziej, że z niewiadomych przyczyn dostawcą miało być Braniewo, miasteczko zniszczone i śpiące. […] Codziennie zaczęło przybywać na dworce we Wrzeszczu i w Gdańsku do dwudziestu pociągów.
Przejdź do drugiej części artykułu poświęconego wystawie