• Start
  • Wiadomości
  • Gdańsk jako plan filmowy. Jakie filmy powstały w naszym mieście?

Gdańsk jako plan filmowy. Jakie filmy powstały w naszym mieście?

Gościem cyklu "Mój dom, moja dzielnica, moja pasja" jest Krzysztof Kornacki filmoznawca, wykładowca akademicki, autor książek, gdańszczanin. Profesor Kornacki urodził się w Gdańsku, mieszka na Przymorzu, zajmuje się filmem nie tylko zawodowo - jest on również jego największą pasją.
24.01.2025
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
dwie osoby, kobieta i mężczyzna na wspólny zdjęciu, rozmawiają
Z Krzysztofem Kornackim, filmoznawcą rozmawia Beata Dunajewska, dziennikarka www.gdansk.pl
www.gdansk.pl

Krzysztof Kornacki: Mieszkam w Gdańsku od 50 kilku lat, czyli od urodzenia. Nie mam dystansu do tego miasta i też do tej dzielnicy (Przymorza - red.), chociaż mieszkam tu krócej. To jest dobra dzielnica, blisko morza. Chociaż jak rozmawialiśmy w kuluarach, pomimo tego, że jest blisko morze, to niezbyt często nad to morze chadzamy, prawda? Może dlatego, że już oswoiliśmy się z nim. Nie zamieniłbym tego miasta na żadne inne. Dużo jeżdżę w celach zawodowych. Ilekroć przyjeżdżam do Gdańska, stwierdzam, że to jest to miejsce. Pewnie chciałbym też i tutaj spocząć, choć nigdy nie wiadomo, jak nas losy rzucą. Jak się losy ułożą.

Beata Dunajewska: - Za co kochasz nasze miasto?

Chyba za to, że właściwie wciąż jest dużo rzeczy do odkrycia. Ja od dłuższego już czasu wędruję po Gdańsku. Staram się odwiedzać wszystkie dzielnice, wszystkie miejsca. Sam zresztą mieszkałem przez długi czas na Rudnikach pod rafinerią, więc to jest takie specyficzne miejsce. I co jakiś czas łapię się na tym, że jeszcze czegoś nie wiem, że jeszcze czegoś nie znam. Niedawno jechałem ulicą Malczewskiego, kiedyś też mi się zdarzyło jechać Malczewskiego, wiadomo. Ale jak pojechałem z góry i widzę piękną fasadę budynku, którą zapomniałem. Pewnie go kiedyś widziałem, ale zapomniałem. Ten budynek. I co jakiś czas właśnie odkrywam takie smaczki wybierając się właśnie na taką wędrówkę po Gdańsku. To chyba jest ciekawe, że Gdańsk ma wiele warstw. Ekranowy Gdańsk, dla mnie, to też Gdańsk przepuszczony, przefiltrowany przez ekran właśnie. Moim zdaniem to jest idealny plan filmowy. My mamy tak różnorodny krajobraz, nie tylko budynków, ale też oczywiście przyrodniczy. 

Dalszy ciąg artykułu pod Kalendarzem Wydarzeń

Czytaj także: Mój dom, moja dzielnica, moja pasja czyli rozmowy z waszymi sąsiadami - nasz nowy cykl

- Jakie najlepsze filmy powstały w Gdańsku?

Powiedziałbym może inaczej. Najlepszych filmów może jest kilka, za chwilę je wymienię. Natomiast myślę, że dobrze byłoby wskazać na najważniejsze gdańskie filmy, ponieważ tak się akurat składa, że Gdańsk miał sporo szczęścia do kina, co nie jest takie oczywiste, jeśli weźmiemy pod uwagę, że to, żeby zainteresowali się filmowcy czy dokumentaliści telewizyjni, na przykład Gdańskiem, no to muszą być spełnione pewne warunki. Najczęściej jednak jest tak, że filmowcy jadą tam, gdzie im bliżej i wygodniej, gdzie są wytwórnie filmowe, gdzie jest zaplecze aktorskie. I to jest taki potencjał bezwzględny. No i z tej perspektywy patrząc, to Gdańsk tego potencjału bezwzględnego nigdy zbyt wielkiego nie miał, bo ani nie miał wytwórni filmowych wielkich, ani nie miał bogatego zaplecza aktorskiego, niezależnie od klasy teatrów. Nie miał centrów decyzyjnych, gdzie się wydaje środki, pieniądze. W związku z tym, w porównaniu z innymi miastami, takimi jak Warszawa, Wrocław, Łódź, Gdańsk ilościowo zawsze odstawał. Natomiast Gdańsk ma taki bardzo silny potencjał, nazwijmy go względnym. Do Gdańska warto przyjechać po to, żeby uczynić go bohaterem filmu. Nie wszystkie miasta mają to szczęście. Ja kiedyś zresztą to nawet sprawdziłem, że we Wrocławiu powstało myślę, około pięć razy więcej filmów fabularnych. Na razie się ograniczam tylko do nich, seriali, filmów fabularnych. Ale właściwie jak byśmy mieli wymienić film wrocławski, film miejski, to byśmy nie wiedzieli jaki. No może "80 milionów" byśmy powiedzieli. Jakieś tam może mniej istotne. Z filmów łódzkich to byśmy mieli, powiedzmy "Ziemię obiecaną", ale później długo, długo nic. Natomiast w wypadku Gdańska to takich filmów gdańskich czy takich filmów miejskich, gdzie bohaterem jest także samo miejsce, czy to ze względu na historię, czy ze względu na architekturę, czy wszystkie inne czynniki, jest sporo, żeby wymienić te najważniejsze: "Wolne Miasto", "Westerplatte", "Człowiek z żelaza", "Blaszany bębenek". "Do widzenia, do jutra" jeszcze. Wymieniłem tylko kilka bardzo ważnych i też znanych na całym świecie. "Człowiek z żelaza" to przecież Złota Palma w Cannes, "Blaszany bębenek" to samo, nominacja do Oscara. Więc w tym sensie Gdańsk naprawdę miał to szczęście, bo ma ten potencjał. Po pierwsze historię, a po drugie piękny krajobraz, architekturę połączoną z naturą. No i to przyciągało filmowców nad to morze. 

ludzie siedzą jeden za drugim, to spotkanie z reżyserem filmowym Andrzejem Wajdą
Spotkanie z Andrzejem Wajdą poprowadził Krzysztof Kornacki, filmoznawca, wykładowca UG
Fot. Grzegorz Mehring / Archiwum ECS

- Filmy, które wymieniłeś dla mnie też są najważniejsze. Ale są też takie filmy, które wzbudzają uśmiech, zwłaszcza u takich osób jak Ty. Na przykład "Miłość jest wszystkim", ale rzeczywiście ten Gdańsk pokazany jest ze wszystkich stron i jest piękny. 

Chociaż tutaj pewnie się zgodzisz z tym, że mógłby być ten film nakręcony wszędzie. Historia jest na tyle uniwersalna, miłosna, że inne miasto mogłoby równie dobrze zostać pokazane. Natomiast ja oczywiście tego nie bagatelizuję, bo każdy wizerunek miasta na ekranie przekłada się na jego popularność. Na pewno magiczność, bo tam, gdzie się skieruje obiektyw kamery, to wtedy jak gdyby to miasto na nowo się odradza. Widzimy je na ekranie. Ktoś się zainteresował naszym miastem, tym miejscem, być może moją ulicą. To jest piękne. Natomiast mnie najbardziej zależy właśnie na tych filmach, które chwytają to genius loci, które chwytają właśnie to. A jak się na to spojrzy, to co by nie mówić, to Gdańsk ma taką historię, że tylko filmować. No bo tematem zawsze czy często stawał się, po pierwsze okres Wolnego Miasta Gdańska razem z wrześniem 39, Westerplatte. Cały szereg seriali typu "Na kłopoty, Bednarski"," Gdańsk '39" i tak dalej. To jest taki moment kiedy Gdańsk chętnie się pokazuje. No, ale później też Gdańsk odbudowany. Czyli można powiedzieć taki cud, trochę architektury, cud odbudowy, no bo przecież to była ogromna inwestycja i w związku z tym szereg filmów, które pokazywały rewitalizowany, Gdańsk jako miasto młodości. "Do widzenia, do jutra", "Dwaj ludzie z szafą", "Żona dla Australijczyka", "Jadą, goście jadą". Patrzyło się na Gdańsk, mówiło o nim. No a później Gdańsk niepokorny. Czyli wszystko to, co powstało w sierpniu 1980 roku, czy filmy dokumentalne "Robotnicy 80", czy oczywiście "Człowiek z żelaza", kroniki filmowe, które zapamiętaliśmy. Nawet później te filmy związane z Papieżem (Janem Pawłem II - red.). Gdy przyjeżdżał na Westerplatte, cały dorobek Video Studio Gdańsk. Czyli można powiedzieć, że co jakiś czas historia nam podrzucała takie tematy, które sprawiały, że Gdańsk chętnie był prezentowany, stając się właśnie tym bohaterem filmu.

- Wspomniałeś Video Studio Gdańsk. To rzeczywiście jest takie miejsce, gdzie cała historia, ta historia rewolucji w Polsce się zachowała i pewnie jeszcze nie jedno pokolenie filmowców będzie z tego archiwum korzystało. I to jest piękne, że my nie zatraciliśmy tego, nie zgubiliśmy, że byli ludzie, którzy to filmowali. Też mamy ludzi, którzy te nasze niepokoje, ruchy niepokorne fotografowali i one są świadkami naszej historii. Tutaj nie można przecenić znaczenia Video Studio Gdańsk. 

Czytaj także: Spotkanie Andrzeja Wajdy z młodzieżą 

To jest generalnie zapis tego, co najważniejsze w tym ruchu oporu, później w tym podziemiu. Tutaj jednak było nie było, "Solidarność" wybuchła. Więc w tym sensie te filmy, które powstawały tutaj w Gdańsku, filmy niezwykłe, takie jak "Kandydat pierwszy", film niezależny o wyborze Lecha Wałęsy podczas pierwszego zjazdu Solidarności, czy później o księdzu Jerzym, czy później filmy o papieżu. Czy Sierpień '88 roku. Właściwie Gdańsk miał tutaj monopol. "Inny sierpień", czy "Ballada o strajku" to wszystko są takie pomnikowe produkcje, do których zresztą materiały są też z Video Studio Gdańsk. Tak że oczywiście tego nie można przecenić. Jak myślę właśnie o tym Gdańsku niepokornym, to zawsze sobie przypominam moment, kiedy był pokazywany po raz pierwszy film "Robotnicy 80", jeden z najważniejszych dokumentów w historii polskiego kina, na który poszło kilka milionów ludzi. Tyle samo, co na "Człowieka z żelaza". A nigdy nie chodziło się na dokumenty i to jeszcze na dodatek długometrażowy. I to jeszcze na dodatek taki dokument, gdzie ludzie gadają. To, co było szokujące, to to, że zaraz po zakończeniu strajku, jakieś 10 dni później, pokazano film niedoskonały na taśmach, tam się to wszystko urywało i nie synchronizowało, podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych, który się co roku we wrześniu odbywał. Pokazano ten film i wszyscy, którzy go oglądali, to albo mieli łzy w oczach, albo byli zszokowani. Dlaczego? Dlatego, że niedopuszczalne było w polskim kinie, żeby pokazywać takie kluczowe wydarzenia polityczne, bez jakiejkolwiek manipulacji, bez cenzury. I to na dodatek na tydzień później i to kilkaset metrów od dziejących się wydarzeń. Tak więc dla wielu to był taki po prostu magiczny moment, że można zacząć mówić prawdę. Zresztą sam Andrzej Wajda na tym zjeździe jako szef Stowarzyszenia Filmowców Polskich mówił do filmowców, że to może nie będzie efektowne, ale będzie efektywne. Jaka teraz strategia? Mówimy prawdę, mówimy prawdę!

- Wspomniałeś również o Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdańsku. Jak to się stało, że ten festiwal straciliśmy?

To się stało z dwóch powodów. Pierwszy powód polityczny. Po dwóch latach przerwy jeszcze odbyły się dwa festiwale do 1986 roku. Odbywały się w NOT, a później straciliśmy festiwal na rzecz Gdyni, ale też i dlatego, że infrastruktura nowego Teatru Muzycznego po prostu była lepsza. Budynek NOT nie był przystosowany do tego, żeby taki festiwal się w nim odbywał. W Gdyni poza tym były rozsiane filie, po innych kinach, to tworzyło centrum festiwalowe. Więc myślę, że tutaj te dwie kwestie zaważyły.

Czytaj także: Gdańska premiera filmu "Minghun" i spotkanie z twórcami

Porozmawiajmy o filmie "Minghun" Jana P. Matuszewskiego. Po raz pierwszy wyjechał z Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych bez nagród. Co się stało?

Jako filmoznawca posiadam pewne narzędzia, które dają możliwość większej obiektywizacji oceny. Natomiast uważam, że trochę przesadzono z tym negatywnym odbiorem filmu Matuszyńskiego. Być może jego sława go wyprzedziła. No bo umówmy się, gdyby ten film nie był zrobiony przez Jana P. Matuszyńskiego, to myślę, że byłby odebrany jako bardzo interesujący dramat psychologiczny. Jeszcze na dodatek o takiej nietypowej tematyce i jeszcze w takiej kooperacji, kooperacji dwóch kultur, można powiedzieć i odwołujący się do czegoś niezwykłego. Natomiast to, że on (reżyser Matuszyński - red.) wcześniej dostał Złote Lwy, Srebrne Lwy to myślę, że tę poprzeczkę bardzo wysoko powiesił. Kiedy "Minghuna" członkowie Gdańskiego Funduszu Filmowego (film dofinansowany był przez GFF - red.) widzieli, to trochę kręcili nosem. Ja oczywiście byłem troszkę zaniepokojony, ale jak zobaczyłem ten film na festiwalu w Gdyni, to uznałem, że to jest całkiem niezły film. Widziałem gorsze. Ale rola Marcina Dorocińskiego w tym filmie jest świetna.


Zobacz całą rozmowę z Krzysztofem Kornackim

 

TV

Video Player is loading.
Reklama
Aktualny czas 0:00
Czas trwania -:-
Załadowany: 0%
Typ strumienia NA ŻYWO
Pozostały czas -:-
1x
    Pomoc na czterech łapach. Pokazy psów ratowniczych