Gdańsk 2020 - sztuka na czas pandemii. Posłuchaj głosu artystów na wystawie online
Anna Umięcka: Czy wystawa Gdańsk 2020 jest zapisem chwili?
Aleksandra Szymańska, dyrektorka IKM: Tak, zdecydowanie. Bardziej tych pierwszych tygodni zamknięcia, niż sytuacji z dziś. Widzę w tym jej wartość. Jeśli wczytamy się w opisy - nawet starszych prac, takich jak jak ta Piotra Wyrzykowskiego czy Iwony Zając – widać dlaczego artyści zdecydowali się je nam wysłać, oddają stan i obawy tego czasu.
Jeszcze dwa miesiące temu byliśmy zamknięci w domach, przez jakiś czas w ogóle nie mogliśmy wychodzić i dokładnie w ten moment trafiliśmy ze swoim zaproszeniem. Emocje związane z samotnością, byciem oddzielonym, wyalienowaniem ze świata, obawą o przyszłość, wybrzmiewają tu wyraźnie. Prace staraliśmy się tak dobierać, aby emocje i charakter prac były różne. Wystawa jest interdyscyplinarna - są tu obok dzieł audiowizualnych i prace muzyczne i poetyckie i komiksowe, niektóre z przymrużeniem oka - każde z nich przekazuje je inaczej. Dziś wychodzimy z lockdownu, uruchamiane są różne stypendia twórcze, programy projekty, łatwiej się mierzyć z tą rzeczywistością. Wtedy był rodzaj zawieszenia, które nie wiadomo, jak długo miało trwać. Niepewność jest tam bardzo widoczna.
Zdaniem artystów było konstruowanie swoich działań z myślą o odbiorze w internecie?
- Niekoniecznie. Wtedy musielibyśmy zaprosić do współpracy tylko artystów multimedialnych, a chcieliśmy odezwać się do różnych środowisk. Warunkiem rzeczywiście była zgoda, by dzieło przedstawić w internecie, z jakąś reprezentacją wizualną, myśląc o formie wystawy. Każdy miał świadomość, że będziemy pokazywać prace w internecie, obok siebie, w formie na jaką internet pozwoli. Wiedząc, że dotrą do nas na przykład projekty muzyczne, zakładaliśmy, że w jakiś sposób będą zilustrowane - stąd różne pomysły na przykład pocztówka dźwiękowa „Nadejdzie wiatr” Joanny Fluder, cudny „klip” Ola Walickiego zrealizowany w domu czy realizacja Mikołaja Trzaski, który wraz z synem Antonim stworzyli projekt audiowizualny. Dotyczy to zresztą wszystkich artystów.
Jakie są największe różnice pomiędzy organizowaniem wystawy w tradycyjny sposób a eksponowaniem jej w internecie? Czy online oznacza łatwiej?
- To było ogromne wyzwanie i zaskoczenie. Myślę, że jeśli ktoś nie robił wystawy w internecie, nie ma pojęcia, jaka to skomplikowana praca aranżacyjna. Trudność polega na zachowaniu jakości, równego sposobu prezentacji, pokazania prac tworzonych do odbioru w inny sposób. Paradoksalnie, najprościej zaprezentować filmy, ale jak pokazać serię zdjęć czy prace muzyczne i inne tak, aby całość była uwspólniona? Takie prace, jak cykl improwizacji Joanny Dudy czy Krzysztofa Topolskiego składające się z kilku muzycznych wątków? Mam nadzieję, że znaleźliśmy klucz i dobrze się tego słucha i ogląda. Duża w tym praca zespołu IKM-u.
Czy sądzisz, że specyficzna forma wystawy ilustruje tylko ten dziwny czas zamknięcia?
- Kiedy myślę o uczuciach izolacji i niepewności, których w takim natężeniu doświadczyliśmy ostatnio, to myślę, że byłoby dobrze, gdyby wiązały się tylko z okresem pandemii. Ale doskonale wiemy, że - może w innym nasileniu - ale towarzyszą nam stale. Powracają. Są obecne w życiu, nie przypadkiem tak dobrze wpisały się w ten kontekst prace starsze. Uniwersalne znaczenie wystawy polega na tym, że ona nie mówi o odczuciach nowych, ale o takich, które nas zjednoczyły i dotknęły w tym samym czasie. Wszyscy, szczególnie artyści, czujemy ulotność stabilizacji. To nie jest nowy świat. Nagle go tylko zobaczyliśmy wyraźniej.
Wystawę Gdańsk 2020 można oglądać na stronie www.gdansk2020.eu