Dziennikarstwo śledcze w Gdańskim Tygodniu Demokracji
“Dziennikarstwo śledcze na straży prawdy i demokracji. Misja, a nie sensacja” to pełen tytuł debaty, która odbyła się we czwartek, 15 września, w bibliotece Europejskiego Centrum Solidarności.
W debacie uczestniczyli dziennikarze parający się tym gatunkiem dziennikarstwa (w kolejności alfabetycznej):
-
Jacek Harłukowicz, Onet.pl
-
Bertold Kittel, TVN
-
Bianka Mikołajewska, Wp.pl
-
Katarzyna Włodkowska, Gazeta Wyborcza
Gdański Tydzień Demokracji. "Informacja to oręż" - debata dziennikarzy o wojnie w Ukrainie
Dziennikarz patrzy na ręce także opozycji
Debatę prowadził Roman Imielski zastępca redaktora naczelnego Gazety Wyborczej, który na potrzeby debaty przygotował prezentację wyświetlaną w tle rozmowy - zapętlony pokaz kilkudziesięciu materiałów opublikowanych w mediach, w których pracują zaproszeni do rozmowy dziennikarze.
- Chciałem uzmysłowić w ten sposób Państwu, że dziennikarze śledczy nie zajmują się tylko polityką. Jest tu również mnóstwo materiałów społecznych - tłumaczył Roman Imielski. - Co więcej, nie reprezentujemy poziomu mediów rządowych, którym daleko do dziennikarstwa - te materiały uderzają czasami także w opozycję. Patrzenie na ręce władzy to jest nasze najważniejsze zadanie nas wszystkich, ale również śledzimy wszystkie inne przejawy nieprawidłowości w życiu publicznym.
Gdy władza ma wiele za uszami
Rozpoczynając dwugodzinną rozmowę, Roman Imielski przypomniał, że żyjemy w “nienormalnych czasach post prawdy, fakenewsów i dezinformacji oraz władzy, która chce bardzo wiele ukryć i ma bardzo wiele za uszami”.
- Z jakimi dziś problemami mierzy się dziennikarstwo śledcze? Jaka jest waszym zdaniem różnica między czasami przed i po 2015 roku - zwrócił się do uczestników debaty.
Bianka Mikołajewska: władza stworzyła mur
- Władza stworzyła bardzo szczelny mur, jeśli chodzi o dostęp do informacji i ma za nic przepisy prawa dotyczące udostępniania informacji publicznej w ogóle - odpowiedziała m.in. Bianka Mikołajewska. - Często więc napotykamy na taki moment w pracy, że brakuje nam jakiegoś szczegółu, który można dostać tylko z urzędu czy instytucji państwowej. Kiedyś spotykałam się z tym znacznie rzadziej, by instytucje państwowe z taką premedytacją nie udzielały odpowiedzi, albo wręcz udzielały odpowiedzi wprowadzających dziennikarzy w błąd.
Gdańskie Lekcje Obywatelskie: "Zadawajcie pytania, wyciągajcie wnioski, myślcie krytycznie"
Bertold Kittel: zaczęło się od drobnych rzeczy
- Różnice zaczęły się od bardzo drobnych rzeczy. Przed 2015 roku personel odpowiedzialny za udzielanie informacji odpisywał: “odpowiem za tydzień”. A w pewnym momencie stało się tak, że po wysłaniu pytań do jakiejś instytucji jest cisza - dodał Bertold Kittel. - Teraz mam sprawę, gdzie napisałem do sądu okręgowego w Toruniu z prośbą o akta. Od lutego nie dostałem odpowiedzi. I nie wiem, co zrobić. Obudziłem się w kraju, w którym po ośmiu ostatnich latach spotykam ludzi żyjących do tego stopnia w jakiejś bańce, że nie wiedzą, kim są dziennikarze. Tydzień temu prokuratura oskarżyła dziennikarza o to, że pytając rzecznika policji o jakiejś szczegóły sprawy podżega go do ujawnienia tajemnicy państwowej…
Katarzyna Włodkowska: ta praca stała się bardziej ryzykowna
Katarzyna Włodkowska odniosła się wypowiedzi dziennikarza TVN: - Ta drobna zmiana nie dotyczy niestety tylko państwa PiS, dotyczy bardzo wielu instytucji publicznych, nawet samorządowych w Trójmieście, bo sama tego doświadczam. Za sprawą popularności tekstowej formy komunikowania się, łatwo nie odpowiedzieć, sprawić, żebyś nie wiedział, czy dostaniesz tę odpowiedź, czy nie. To co się też bardzo zmieniło, to że ta praca stała się dużo bardziej ryzykowna.
Jacek Harłukowicz: rzecznik chroni pryncypała
- Niektóre instytucje nie mają rzeczników prasowych. Zatrudniani są tam ludzie, którzy zamiast udzielać informacji, mają chronić swoich pryncypałów przed dostępem do nich dziennikarzy. To nas nie zniechęca do pracy, ale jej nie ułatwia. Mam nadzieję, że nie jest to sytuacja trwała. Liczę na zmiany mimo wszystko - podkreślił Jacek Harłukowicz. - Są gierki i triki ze strony osób, do których piszemy, na przykład dziesięciostronicowa odpowiedź na proste pytanie, ale musimy się z nimi mierzyć. Jakoś nam się to udaje cały czas.
Podczas debaty każdy z dziennikarzy choć raz opowiedział o kulisach powstawania swoich materiałów, np. o trickach, które zastosował, by zmylić “przeciwnika” i potwierdzić posiadane informacje, albo o szczególnej perfidii w unikaniu odpowiedzi, bądź odpowiadaniu pozornym przez instytucję, do której się zwrócił.
Czarnobyl - by przypomnieć wagę informacji
Rozmawiano także o rosnącej wadze dziennikarstwa śledczego w aktualnych realiach w Polsce.
- Jeżeli władza ma się jeszcze czegoś bać w kontekście wyborów, to tylko dlatego, że ktoś jeszcze wykonuje tę pracę - odpowiedziała m.in. Katarzyna Włodkowska, którą prowadzący debatę zapytał o jej “zderzenie z propagandą TVP i całą instytucjonalną osłoną”, gdy opublikowała tekst o podejrzanym o zabójstwo prezydenta Pawła Adamowicza Stefanie W.
Bertold Kittel w tym kontekście przypomniał ukrywanie informacji o wybuchy reaktora jądrowego w Czarnobylu w 1986 roku i 20 sekundową migawkę na ten temat w TVP pokazaną w kilka tygodni po katastrofie.
- Wszyscy znamy wagę informacji. Dostęp mediów do informacji to kluczowa sprawa dla demokracji. Jeżeli nie będziemy powstrzymywać władzy przed tym, by rozszerzała się jak lewiatan, każdy przywódca stanie się autorytarnym wodzem, i skończy się tak, że wszędzie będą jego portrety. Nie jesteśmy społeczeństwem łatwym do osiodłania, jesteśmy krytyczni, szukamy dziury w całym, zawsze tak było, ale musimy chronić media, płacić za subskrypcję, rozumieć z jakimi problemami my się borykamy. Wszystkie te redakcje są dla Was, dla Państwa.
Brak dziennikarstwa śledczego na poziomie lokalnym
Bianka Mikołajewska zwróciła uwagę, że o ile na poziomie krajowym dziennikarze śledczy patrzą władzy na ręce, nie mają praktycznie swoich odpowiedników na poziomie lokalnym.
- To jest nasz największy problem obecnie. Myślę, że właśnie dlatego, że nie ma lokalnych dziennikarzy, nie dowiedzieliśmy się wcześniej o zatruciu Odry; być może udałoby się zapobiec tak wielkiej katastrofie i ustalić sprawców, czego dziś się pewnie już zrobić nie da - tłumaczyła dziennikarka.
Na zakończenie debaty udzielono głosu publiczności.
Czy Jarosław Kaczyński ma konto w raju podatkowym? Czy jest nadzieja na postawienie obecnego rządu przed sądem i ukaranie go? - brzmiały zadane pytania.
FILMOWY ZAPIS DEBATY