Wyrok po niecałym roku procesu, ale nieprawomocny
Proces mordercy prezydenta Gdańska rozpoczął się 28 marca 2022 r. Piotr Adamowicz, brat zamordowanego prezydenta Gdańska i oskarżyciel posiłkowy w procesie, ocenił, że postępowanie sądowe przebiegło sprawnie.
Proces mordercy prezydenta Gdańska. Stefan W. grozi piekłem tym, którzy nie wypuszczą go na wolność
- Trzeba jednak pamiętać, że proces się zakończy, ale w pierwszej instancji. Jak zobaczyłem pierwszą listę świadków, którzy mieli być wezwani do sądu, to było ok. 450 osób. I wtedy szacowałem, że proces potrwa od 2 do 3 lat. Szybko okazało się jednak, że świadkowie mówią prawie to samo lub nie wnoszą nic nowego. Najważniejsza do ustalenia była kwestia zdrowia psychicznego oskarżonego. Kluczowe było więc przesłuchanie w połowie grudnia biegłych psychiatrów i psychologów - powiedział dziennikarzom Piotr Adamowicz.
Ostatecznie, od końca marca ub. roku sąd przesłuchał kilkudziesięciu świadków.
Sprawca dobrze wiedział, jak zabić
Wśród ostatnich świadków, którzy wystąpili w poniedziałek przed sądem, był 74-letni Zbigniew Ś., b. kierownik Kliniki Chirurgii Ogólnej, Endokrynologicznej i Transplantacyjnej w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym który wieczorem 13 stycznia 2019 r. był szefem zespołu operującego Pawła Adamowicza.
Emerytowany dziś lekarz zeznał, że stan prezydenta Gdańska w chwili, gdy znalazł się na stole operacyjnym, był krytyczny. - Aczkolwiek, narządy były ukrwione. Pacjent miał sztuczne oddychanie i działało krążenie pozaustrojowe - wyjaśnił.
- Jeśli chodzi o odniesione obrażenia, to sprawca bardzo precyzyjnie ugodził prezydenta Pawła Adamowicza. Zadał śmiertelną ranę w lewe podżebrze. To od strony brzucha jest najmniej dla serca chroniona część ciała. Napastnik skierował ostrze noża do góry. Wtedy przebija się lewą komorę serca i krew sączy się do brzucha. Tak zadany cios jest najbardziej skuteczny. Wydaje mi się, że sprawca mógł wiedzieć, w jaki sposób i jakiej długości nóż należy użyć - mówił Zbigniew Ś., chirurg z 40-letnim doświadczeniem lekarskim.
Piotr Adamowicz podziękował mu za wysiłek podjęty w celu ratowania życia jego brata. Przypomniał jednocześnie, że po operacji w szpitalu podczas rozmowy z rodziną obrażenia, jakich doznał prezydenta Gdańska, Zbigniew Ś. porównał do ran odniesionych podczas działań wojennych.
Pięć ran, w tym jedna śmiertelna
Przed sądem zeznawał też 72-letni Zbigniew J. emerytowany b. kierownik Zakładu Medycyny Sądowej w Gdańsku, który przeprowadzał sekcję zwłok Pawła Adamowicza.
Podczas obdukcji stwierdzono 5 ran kłutych: trzy na tułowiu i dwie w okolicy nadgarstka.
- Jedna rana zlokalizowana była w okolicy łuku żebrowego. Była głęboka, uszkadzająca serce. I to była rana śmiertelna - oświadczył Zbigniew J.
W jego ocenie, rany o takim charakterze, musiały być zadane z bardzo dużą siłą, tym bardziej, że ostrze noża musiało jeszcze przebić płaszcz, który miał wówczas na sobie prezydent Gdańska.
- To było trafienie zadane od przodu i do góry, pod kątem ostrym. I dlatego to nie był typowy cios. Rany kłute klatki piersiowej, które wcześniej widziałem i opiniowałem, przebiegały od przodu do tyłu, a nie pod kątem ostrym - mówił biegły patomorfolog.
Co mówił zamachowiec po zatrzymaniu?
O zachowaniu mordercy prezydenta Gdańska tuż po jego zatrzymaniu opowiadał natomiast przed sądem 30-letni Damian W. To były policjant, który tragicznego wieczora pełnił służbę w patrolu ulicznym.
- Usłyszeliśmy wraz z kolegą, że nagle przestała grać muzyka. Udaliśmy się biegiem w kierunku sceny. Na miejscu zobaczyliśmy mężczyznę, który był już przytrzymywany przez dwóch ochroniarzy. Napastnik był świadomy tego, co zrobił. Uważał, że został fałszywie oskarżony przez prezydenta Gdańska i skazany na karę więzienia i tylko w tej sposób mógł dochodzić sprawiedliwości. Mówił: cytuję: “celowałem prosto w serce, aby z…ć tę świnię, która zmarnowała moje życie” - zeznał b. funkcjonariusz.
Zeznania b. szefowej sztabu miejskiego WOŚP
Przed sądem podczas poniedziałkowej rozprawy wystąpiła też 36-letnia Agnieszka B., która w 2019 r. była prezesem Regionalnego Centrum Wolontariatu w Gdańsku i szefem miejskiego sztabu WOŚP.
- Zaczęliśmy odliczanie światełka do nieba od 10 do 1 i wybuchła pirotechnika sceniczna. Ona spowodowała, że zostaliśmy oślepieni, widać było tylko światło przed nami. Po chwili zobaczyłam sprawcę na samym środku sceny z rękoma podniesionymi do góry z nożem w ręku. Zasłoniłam plecami moje dwie córki. Nie chciałam krzyczeć, bo nie wiedziałam z kim mam do czynienia. Potem widziałam, jak mężczyzna podszedł do konferansjera i powiedział: “dawaj mikrofon, bo będziesz następny”. Następnie wykrzyczał swój manifest polityczny - powiedziała Agnieszka B.
Opinia biegłych psychiatrów: zabójca prezydenta Gdańska jest zdrowy i może uczestniczyć w procesie
Gdy zamachowiec został już obezwładniony kobieta spostrzegła Pawła Adamowicza siedzącego na skrzynce od nagłośnienia i przytrzymującego dłońmi dolną część brzucha.
- Na jego ręce widać było krople krwi. Zapytałam prezydenta, jak się czuje. Odpowiedział: “Nie za bardzo, Agnieszko” - zeznała świadek.
Mowy końcowe w połowie marca
Poniedziałkowa rozprawa zakończyła postępowanie dowodowe sądu.
Kolejna rozprawa została wyznaczona na 13 marca. Dojdzie wówczas do mów końcowych. Teoretycznie, sąd może jeszcze tego samego dnia ogłosić wyrok. Z uwagi jednak na charakter sprawy bardziej prawdopodobne jest, że wyznaczony zostanie jeszcze jeden termin rozprawy, podczas której dowiemy się, jaką karę otrzyma Stefan W.
Proces Stefana W. "Stan prezydenta w chwili przyjazdu do szpitala był krytyczny"
W tym tygodniu mija czwarta rocznica tragicznej śmierci Pawła Adamowicza. Prezydent Gdańska został uderzony nożem przez napastnika 13 stycznia 2019 roku, podczas koncertu finałowego Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Ostrze zadało śmiertelne rany, sięgając m.in. serca. Prezydent zmarł następnego dnia po wielogodzinnej operacji w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym. Został pochowany 19 stycznia 2019 r. w Bazylice Mariackiej. Miał 53 lata.