Na ścianach korytarza prowadzącego z szatni na boisko gdańskiego stadionu wiszą flagi FC Barcelony i Juventusu (grały tu mecze towarzyskie) oraz zdjęcia gwiazd Euro 2012: Andresa Iniesty, Manuela Neuera, Bastiana Schweinsteigera, Gerarda Pique czy Philippa Lahma. Wszyscy oni grali w Gdańsku i wszyscy są w tutejszej galerii sław.
Pytanie przed meczem z Rumunią brzmiało: czy trzeba będzie robić miejsce na nowe zdjęcia? Czy Ewa Pajor bądź Natalia Padilla-Bidas zagrają w Gdańsku tak pamiętne mecze, żeby także zasłużyć na miejsce na ścianie?
Odpowiedź brzmi: szykujcie ramki i powiększajcie zdjęcia! Niedługo ich podobizny powinny się tu znaleźć.
Czysta pasja. Jak dziewczyny z Gdańska grają w “nogę”
Zaczęła Ewa Pajor, która w 19. minucie, po indywidualnej akcji i minięciu kilku przeciwniczek - jak przystało na napastniczkę Barcelony - umieściła piłkę w prawym rogu, obok bezradnej bramkarki gości Paraluty.
W 41. minucie Natalia Padilla, po podaniu, a jakże - Ewy Pajor - wpadała w pole karne i podwyższyła wynik spotkania.
Pajor podwyższyła w 49. minucie na 3:0. Tym razem dobiła piłkę dograną jej przez Martynę Wiankowską.
Telebimy wokół stadionu pokazywały: Poland 3 - Romania 0. Dawno w Gdańsku nie oglądaliśmy naszej reprezentacji, dawno nie słyszeliśmy tu "Mazurka Dąbrowskiego". Gdański stadion, stadion reprezentacyjny, okazał się godnym domem dla naszych piłkarek. Muzyka, oprawa, fajerwerki, dymy po zdobyciu bramek, show światło/dźwięk - cały stadion żył tym meczem.
8449 kibiców - to nowy rekord Polski na meczu reprezentacji kobiet - dostroiło się do wydarzeń na boisku, głośno dopingując Biało-Czerwone. Dużo było krzyków i śpiewów dzieci i młodych ludzi - zapewne po wizycie na stadionie w Gdańsku pozostaną kibicami Polek na całe życie.
Wszystko było tak, jak trzeba w jesiennym meczu eliminacyjnym. Szare, październikowe niebo, wcześniejsza mżawka, zryta, miejscami pozbawiona trawy murawa. Wiadomo było, że nikt po tym meczu czysty nie będzie.
Jednak to Polki od początku zdominowały Rumunki. Biało-Czerwone w pierwszych 10 minutach wcisnęły właściwie Rumunki w ich pole karne. Później także kontrolowały mecz, były szybsze i dokładniejsze niż w pierwszym meczu w Bukareszcie.
Z czasem Polki zaczęły bawić się grą, cieszyć nią, było w nich coraz więcej luzu i fantazji. Taką reprezentację Polski warto oglądać, bo cieszy ona oko.
Rumunki wydawały się coraz bardziej zrezygnowane.
Bursztynowy stadion domem reprezentacji Polski kobiet! Jest umowa z PZPN
Pajor została zmieniona w 83 minucie. Chyba po to, żeby mogła odbyć swój triumfalny marsz wzdłuż trybun, które skandowały: “dziękujemy” i “Ewa Pajor!”
Wtedy Nadia Krezyman, jakby chcąc dołączyć do tych fajerwerków, zdobyła bramkę na 4:0. Pajor, która była wtedy poza boiskiem i szła do ławki, wróciła na murawę, pogratulować koleżance. Stadion eksplodował!
Rumunki, które w doliczonym czasie gry zdobyły gola na 4:1, odebrały solidną lekcje futbolu od dominujących Polek. A Gdańsk dawno nie widział tak ładnie grającej reprezentacji Polski.
Teraz Austria!
Wiadomo, że teraz na drodze Polek staną Austriaczki. Wygrały one oba swoje mecze barażowe ze Słowenią: 3:0 i 2:1. Ten mecz w piątek, 29 listopada, o godz. 18 w Gdańsku. Stawką jest - przypominamy - awans na przyszłoroczne Mistrzostwa Europy w Szwajcarii.
Problem w tym, że wcześniej - w fazie grupowej, przed barażami - graliśmy z Austriaczkami dwukrotnie. I niestety dwukrotnie okazały się lepsze. Przegraliśmy 1:3 w Gdyni w kwietniu oraz znowu 1:3 w lipcu w Altach.
Wygrać dwumecz z Austrią będzie jak zdać rozszerzoną maturę z przedmiotu, który nam wyjątkowo nie leży.
Ale będziemy się tym martwić pod koniec listopada, kiedy Austriaczki zagrają w Gdańsku. Na razie cieszmy się tym, co mamy, czyli zwycięstwem nad Rumunią 4:1. Jak mówi Ewa Pajor: "Vamos!"