Co jest z tą demokracją?
Agnieszka Michajłow: - Czy jest tak, że największym testem i świętem demokracji są wybory, i to, co będzie nas czekało w przyszłym roku?
Edwin Bendyk: - Zdecydowanie. Na tym polega logika procesu demokratycznego. Co jakiś czas odnawia się mandat władzy poprzez oddanie decyzji suwerenowi - to hasło w ostatnich latach zyskało dużą popularność. A chodzi o obywateli. Ten proces ewaluował. Kiedyś suweren to była bardzo wąska grupa. Jeszcze na początku XX stulecia, nawet w takich krajach, które są dziś synonimem demokratycznego ładu, jak Szwecja, prawo do głosowania miało zaledwie kilka procent dorosłych mężczyzn. To po pierwszej wojnie światowej zaczęło ewaluować. Demokracja stała się czymś powszechnym. Nawet reżimy autorytarne dzisiaj odwołują się do demokratycznych mechanizmów, czyli do wyborów jako mechanizmu legitymizacji. Chociaż wiemy, że w np. w Rosji ten proces jest ustawiony. Ale nabrał takiego znaczenia, że nawet Władimir Putin musi odwołać się do procedury demokratycznej, żeby zatwierdzić swoją władzę. Chociaż pewnie nie musiał - przy wszystkich zgromadzonych przez niego zasobach. To pokazuje wagę samego momentu, ale też i niebezpieczeństwo. To pewien rytuał, który jest pozbawiony substancji - ma znaczenie polityczne, ale tak naprawdę, no właśnie, rosyjska demokracja nie ma nic wspólnego z demokracją - jeżeli rozumiemy demokrację, jako coś więcej, niż tylko procedurę związaną z władzą i wyborem, jako codzienną praktykę.
Gdański Tydzień Demokracji. Debata o prawach człowieka i kryzysie humanitarnym
Kto wygra wybory parlamentarne w Polsce w 2023 roku?
Edwin Bendyk: - To jest bardzo dobre pytanie. Pewnie nie wszyscy dzielą te same nadzieje. Zwolennicy obecnego obozu pewnie liczą, że Zjednoczona Prawica odzyska wigor i będzie w stanie przedłużyć władzę na kolejną kadencję, inspirując się choćby tym, co wydarzyło się na Węgrzech, gdzie Orban po raz czwarty odnowił swoją władzę.
ZOBACZ CAŁĄ ROZMOWĘ AGNIESZKI MICHAJŁOW Z EDWINEM BENDYKIEM
Kryzysy. Ich wpływ na władzę
Agnieszka Michajłow: - To jest możliwe?
Edwin Bendyk: - Jest możliwe, oczywiście. Żyjemy w takich czasach, że jakiekolwiek prognozowanie nie tylko w kategoriach słupków poparcia dla formacji politycznych, ale kontekst ma wpływ na politykę. Wojna - kto jeszcze rok temu zakładał, że będzie tego typu przesilenie? W 2020 roku była pandemia - kto był przygotowany do tego typu kryzysu? Dzisiaj już wiemy, że przechodzimy od kryzysu do kryzysu, i to ma wpływ na politykę. Z jednej strony destabilizuje to system władzy, ale jednocześnie władza, zwłaszcza ta jaką mamy w Polsce, czyli władza populistyczna, która nie waha się używać instrumentów propagandy, dezinformacji, potrafi również kryzys wykorzystać do budowania, a przynajmniej konsolidacji swojego elektoratu. W Polsce rozpoczyna się kluczowy moment, inaczej niż na Węgrzech, o których wspomniałem, bo obecny układ władzy nie ma za sobą większości. Wiemy to. Nigdy nie będzie miał większości społeczeństwa. Polacy są bardziej pluralistycznym społeczeństwem, ale mobilizacja tej mniejszości wystarczała dotychczas, żeby władzę odnowić. Działo się tak ze względu na rozproszenie opozycji. Opozycja nie potrafiła stworzyć zwartego bloku. Cała reszta społeczeństwa, nazwijmy ją pluralistyczną, jest ofiarą tego pluralizmu, który powoduje, że trudno jest zbudować wspólny program pomiędzy konserwatywnym PSL i Lewicą - ze względu na inne zestawy wartości, które są na sztandarach tych partii.
GTD. Twarze wolontariatu. Debata o zaangażowaniu społecznym w świecie po pandemii
Czy dziś musi bardziej postarać się strona opozycyjna, czy ta która rządzi? Czy może na wybory wpłynie kryzys, recesja?
Edwin Bendyk: - Kryzys będzie istotnym czynnikiem. Wszyscy wiedzą, że muszą się starać. To widać, jak nawet Jarosław Kaczyński to rozumie. Widać też, jak trudno przełożyć tę potrzebę na skuteczne działanie. Problemem Prawa i Sprawiedliwości jest to, że najbardziej nieprzewidywalnym czynnikiem jest sam prezes, bo nie wiadomo, co powie.