Wartości, które zainspirowały powstanie UE są zagrożone
Financial Times w komentarzu od redakcji (z 16 stycznia) pt. “Tragiczne morderstwo w Gdańsku to ostrzeżenie dla Europy” przypomina, że Gdańsk zawsze odgrywał kluczową rolę w historii Polski, wcześniej jako miejsce narodzin Solidarności, a ostatnio jako centrum opozycji dla ultrakonserwatywnego rządu Prawa i Sprawiedliwości.
- Teraz kolejna, tragiczna karta w historii polskiego narodu została zapisana w tym mieście. Morderstwo na jego prezydencie, Pawle Adamowiczu, uwypukla głębokie podziały i niezdrowy klimat polityczny, jaki PiS wprowadził w kraju - piszą komentatorzy FT. - A ponieważ Polska jest tylko jednym z przykładów ogólnoeuropejskiego rozszczepienia między tolerancyjnym liberalizmem a konserwatywnym nacjonalizmem, to morderstwo jest także znakiem ostrzegawczym dla całego kontynentu.
Dziennikarze brytyjskiego dziennika uważają, że należ być ostrożnym, szukając politycznych motywów dla zbrodni w Gdańsku. Piszą, że policja zwraca uwagę na problemy psychiczne sprawcy, a tożsamość ofiary, miejsce i kontekst w którym się rozegrała, świadczą o tym, że doszło do niej przypadkowo.
Dziennik przypomina swoim czytelnikom, że zarówno zamordowany prezydent, jak i Jurek Owsiak byli na celu propagandy PiS i prawicowych ekstremistów, a oficjalny język nienawiści spowodował, że część zwolenników PiS i skrajnych nacjonalistów poza partią, zaczęła myśleć o umiarkowanych liberałach jako o wrogu, którego należy bezlitośnie zmiażdżyć.
- Morderstwo na Pawle Adamowiczu to moment dla wszystkich stron, a przede wszystkim dla PiS i mediów publicznych, które rządząca partia wzięła pod ścisłą kontrolę, by wyrzec się estremizmu i przemocy politycznej. Chociaż pewnie raczej doprowadzi to do chwilowego, taktycznego wyciszenia po stronie PiS, by wygładzić ich wizerunek przed majowymi wyborami europejskimi, tak jak miało to miejsce przed wyborami parlamentarnymi w Polsce - pisze FT.
Gdańska tragedia - która przypomina o zabójstwie Jo Cox, brytyjskiej posłanki Partii Pracy od Izby Gmin, do którego doszło na tydzień przed referendum w sprawie Brexitu w 2016 r. - powinna doprowadzić do chwilowej pauzy w całej Europie z powodu zbliżających się wyborów.
Z drugiej strony dziennik przypomina, że premier Włoch Matteo Salvini (szef prawicowej partii Liga), w zeszłym tygodniu ogłaszał “nową wiosnę w Europie” podczas swojej wizyty w Warszawie, gdzie starał się budować sojusz eurosceptyków. Dzień później również Viktor Orban na Węgrzech chwalił prawdopodobny sojusz i podkreślił, że jego celem będzie sprawienie, że przeciwnicy imigracji osiągną większość w instytucjach Unii Europejskiej.
- Wartości tolerancji i odstawienia różnic na bok, które zainspirowały powstanie UE są zagrożone - czytamy w zakończeniu komentarza.
Adamowicz symbolem śmierci jedności społeczeństwa
Christian Davies, korespondent Guardiana w Polsce w artykule “Nienawiść staje się coraz bardziej widoczna: zszokowany Gdańsk opłakuje zamordowanego prezydenta” podkreśla, że cisza, w której mieszkańcy miasta stali wieczorem, 14 stycznia 2019 r. na Długim Targu nie była tylko objawem żałoby, ale także protestem przeciwko narastającej fali mowy nienawiści w polskim dyskursie publicznym, z którą Paweł Adamowicz usiłował walczyć.
- Jako zagorzały obrońca imigrantów i uchodźców oraz praw mniejszości seksualnych, promował Gdańsk jako liberalną enklawę, miasto otwarcie sprzeciwiające się ksenofobicznemu nacjonalizmowi promowanemu przez rząd Prawa i Sprawiedliwości - pisze Christian Davies i przypomina sprawę aktów zgonu wystawionych przez Młodzież Wszechpolską prezydentom miast polskich (w tym Pawłowi Adamowiczowi), którzy opowiedzieli się za polityką migracyjną.
Pisze, że dziś niektórzy w Polsce widzą analogię między morderstwem na Pawle Adamowiczu a zabójstwem prezydenta RP Gabriela Narutowicza, który został zastrzelony przez prawicowego aktywistę w 1922 r. (nie bez powodu milczący marsz, który odbył się w Warszawie w poniedziałek, 14 stycznia, zakończył się pod Galerią Zachęta, gdzie zabito Narutowicza).
Davies cytuje wyjątek z wywiadu, którego Paweł Adamowicz udzielił włoskiej gazecie la Repubblica w 2017 r. “Fizyczne ataki zawsze są poprzedzone przemocą słowną. Kiedy język elit łamie granice przyzwoitości, powoduje to coraz więcej ataków fizycznych. Niestety nie jest to teoria, ale rzeczywistość” - mówił wówczas zamordowany prezydent Gdańska.
- Adamowicz stał się symbolem czegoś więcej niż tylko samej zbrodni. Zmarł w trakcie wydarzenia charytatywnego, którego celem jest zebranie Polaków razem - powiedział Guardianowi Rafał Pankowski, dyrektor antyrasistowskiego i antyfaszytowskiego Stowarzyszenia “Nigdy Więcej”. - Stał się symbolem śmierci jedności w naszym społeczeństwie.
Pankowski przypomniał, że na początku kariery politycznej, prezydent Gdańska był znacznie bardziej konserwatywnym politykiem. - Ale stopniowo stawał się coraz większym rzecznikiem różnorodności, praw mniejszości i tolerancji. To było imponujące. Był bardzo odważnym człowiekiem i zapłacił za to.
Jednak mord polityczny?
Paweł Kowal z kolei opublikował w dzisiejszej “Rzeczpospolitej” komentarz, w którym daje wyraz przekonaniu, że zabójstwo prezydenta Adamowicza to jednak mord polityczny i przypomina tragiczny atak na biuro poselskie PiS w Łodzi sprzed ponad ośmiu lat. Udzielając rano wywiadu dla Radia TOK FM, Kowal nie krył zdziwienia, że politycy i zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości próbują stosować podwójne standardy: śmierć prezydenta Gdańska to dla nich skutek ataku osoby chorej psychicznie, podczas gdy tragedię z 2010 r. jednoznacznie uznali za zbrodnię polityczną - zastrzelony wówczas został Marek Rosiak, a inny pracownik biura odniósł ciężkie rany od noża. Sprawcą był 62-letni taksówkarz, jak się później okazało członek PO w latach 2004-2006, usunięty z partii za brak aktywności i niepłacenie składek.
- Dobrze pamiętam, jak ludzie Prawa i Sprawiedliwości komentowali tę sprawę - mówi Paweł Kowal, który jest byłym politykiem PiS i ex-wiceministrem spraw zagranicznych w rządzie Jarosława Kaczyńskiego (lata 2006-2007), dziś jest wykładowcą akademickim, komentatorem życia politycznego. Komentarz Pawła Kowala z dzisiejszej “Rzeczpospolitej”:
Paweł Kowal: Śmierć i polityka
Polityczne zabójstwa ranią wspólnotę narodową na lata także przez to, że pytanie: „Dlaczego?”, często nie znajduje pełnej odpowiedzi. Istotą morderstwa politycznego jest śmierć polityka na służbie i zabójstwo ze względu na to, że to był polityk.
Zabójca Martina Luthera Kinga James Ray zdołał uciec z dobrze strzeżonego więzienia. Lee Harvey Oswald, domniemany zabójca Kennedy’ego, zanim dokonał zamachu na prezydenta USA, był karany m.in. za użycie broni i wszczęcie bójki, a dodatkową kwestią był jeszcze sowiecki ślad w jego życiorysie. Mehmet Ali Agca, niedoszły zabójca Jana Pawła II, zanim podniósł rękę na biskupa Rzymu, był sądzony m.in. za przynależność do gangu oraz morderstwo.
Sprawcy zamachów politycznych nieraz wchodzili już wcześniej w konflikt z prawem i często były to przestępstwa niezwiązane z polityką, które skutkowały karą więzienia. Kontakt ze środowiskiem przestępczym pozwalał im przygotować się do skutecznego popełnienia kolejnej zbrodni. Czasami o sprawcach zamachów wiemy więcej, jak choćby o Ryszardzie Cybie – zabójcy Marka Rosiaka z łódzkiego biura poselskiego Prawa i Sprawiedliwości. Wielu z nich miało problemy psychiczne. Czasami informacje o zamachowcach, jak w 1986 r. w przypadku zabójstwa premiera Szwecji Olofa Palmego, pozostają niewyjaśnioną tajemnicą. A jednak nie przyszło do głowy nikomu dowodzić, że te zbrodnie „nie były polityczne”. Bo przecież polityczność zamachu dotyczy po pierwsze tego, że ktoś ginie, ponieważ jest politykiem (a nie, że zabójca jest politykiem) i że w przekonaniu sprawcy ofiara jest członkiem znienawidzonej przez niego grupy czy partii albo wręcz że symbolizuje w oczach przestępcy coś więcej: społeczeństwo, republikę, porządek, z którymi zabójca chce się rozprawić. Tak właśnie mogło być w przypadku Pawła Adamowicza.
Może się zdarzyć tak, że część Polaków będzie czuła, iż postać kryminalisty, który na pierwszy rzut oka nie ma nic wspólnego z polityką, nie daje odpowiedzi na ważne pytania. W Gdańsku śledztwo dopiero ruszyło i wiele kwestii czeka na wyjaśnienie.
Polityczne zabójstwo nie zawsze jest do końca jasne, jeśli chodzi o inspiracje zabójcy, a nawet kwestię, czy zabójca działa pod czyimś wpływem. Także w kontekście wydarzeń z Gdańska być może nie dowiemy się wszystkiego. Pewne będzie tylko to, kto został zabity, natomiast tajemnicą pozostaną szczegóły dotyczące działania terrorysty, bo poza tym, co zamachowiec wykrzyczał na scenie, być może mało kwestii uda się zweryfikować. By zrozumieć sens politycznego mordu trzeba na moment zapomnieć o partyjnych plakietkach – własnej i oponentów – i skupić się na sensie śmierci ofiary. Nie jest kluczowy stan poczytalności terrorysty ani potencjalna choroba. Eligiusz Niewiadomski, zabójca prezydenta Narutowicza, tak jak sprawca z Gdańska, dał się zaaresztować, tak jakby był gotów na dalszy los. Według historyków był człowiekiem aspołecznym, rozchwianym, trudnym. Skojarzenia prowadziły w tym tygodniu warszawiaków ze zniczami na schody Zachęty, gdzie zginął Narutowicz.
Stańmy na gruncie tego, co wiemy niestety na pewno, popatrzmy na tego, który został ofiarą - na posterunku zginął ktoś, kim powodowała idea służby dla dobra wspólnego. Śmierć Pawła Adamowicza jest aż nadto wyraźnie związana z polityką jako służbą. Także dlatego, że sprawca, jeśli działał sam, zaplanował ją tak, by zobaczyli ją wszyscy Polacy i wielu ludzi na świecie. Powiedział, że chciał wziąć odwet za wcześniejszy wyrok wydany na niego w imieniu Rzeczypospolitej – ta kwestia nie budzi wątpliwości i nie ma sensu rozpatrywanie jej w partyjnym kontekście. Zrobił tak, jakby chciał, żeby skutkiem tego strasznego teatru śmierci były też strach i trauma nas wszystkich. Faktycznie, milionom Polaków ten moment pozostanie w głowach na długo. Zginął prezydent miasta na służbie, a to dowodzi Polityczności tej śmierci, pisanej przez wielkie P. Wierność wobec zmarłego, a także wobec Rzeczypospolitej każe o tym pamiętać.