W 1970 roku ówczesny kanclerz Niemiec Willy Brandt ukląkł w Warszawie przed pomnikiem ofiar getta warszawskiego. Przez lata pojednanie dwóch narodów miało wiele odsłon w Polsce i Gdańsku. W niedzielę, 16 czerwca, miała miejsce kolejna, ekumeniczna, odsłona tego pojednania: reprezentanci niemieckiej i ewangelickiej Lubeki przekazali symbolicznie dzwony z gdańskiego kościoła przedstawicielom naszego miasta. Uroczystość odbyła się w Katowni.
Z trzech przekazanych dzwonów ten średni i mały trafią do kościoła Bożego Ciała w Gdańsku, natomiast ten większy (580 kg) zostanie w Gdańsku jeszcze przez dłuższy czas, ale w końcu ma trafić do parafii Wocławy na Żuławach.
Po 83 latach przerwy dzwony, na chwilę, symbolicznie zabrzmiały w gdańskiej Katowni. Za liny pociągnęli wiceprezydent Gdańska Piotr Borawski, poseł KO Piotr Adamowicz i metropolita gdański abp Tadeusz Wojda. Nie obyło się bez małego kłopotu - serce dzwonu miało zostać uruchomione za pomocą liny, ale coś się zacięło, więc trzeba było uderzyć weń specjalnym młotkiem. Na szczęście drugi dzwon, uruchomiony przez delegację niemiecką, zagrał od razu bez zarzutu.
Jak zabrzmiały dzwony po latach? O ocenę najlepiej zapytać jakiegoś znajomego ludwisarza. Nie podejmujemy się opisania ich dźwięku, choć brzmiały, jakby wciąż były w formie po 300 latach.
Jak mówił portalowi gdansk.pl były burmistrz Lubeki Michael Bouteiller jeszcze kilka lat temu nie było wcale oczywiste, że dzwony wrócą do Gdańska. W końcu biły tam dla tych Niemców, którzy musieli uciekać w 1945 roku z Gdańska i przypominały im o ich dziedzictwie. Nie tak łatwo rozstawać się z czymś, co wydaje nam się nasze. Dlaczego coś z kościoła św. Michała w Lubece miałoby trafiać do Gdańska?
A jednak władze Lubeki, i tamtejsze kościoły i muzealnicy uznali wspólnie, że będzie najlepiej, żeby dzwony na powrót zawisły na tych samych dzwonnicach, na których biły przez wieki. Dlatego wywiezione z Gdańska w 1941 roku, znów są u siebie.
To część większego polsko-niemieckiego porozumienia między Gdańskiem a Lubeką, żeby zabytki dziedzictwa i kultury wracały z Niemiec nad Motławę.
Jak to się stało, że XVIII-wieczne dzwony wróciły do Polski
O historii dzwonów przypomniał wiceprezydent Gdańska Piotr Borawski. Mówił, że odlane w 1733 roku (większy, wocławski) i 1758 roku (dwa gdańskie) dzwony miały zostać w czasie wojny przetopione na pociski dla Wehrmachtu.
- Jednak w wyniku ataku lotnictwa alianckiego niemiecki zakład hutniczy zniszczono i dzwony ocalały - przypomniał wiceprezydent Gdańska.
Piotr Borawski podkreślił, że dzwony są symbolem jedności miast. - Mimo trudnej historii możemy wspólnie pielęgnować nasze dziedzictwo - zaznaczył.
Abp. Wojda: Gdańsk i Lubeka częścią wspólnej Europy
Przez ostatnich osiem lat na szczeblu państwowym udało się zepsuć wszystko co można w relacjach polsko - niemieckich. Jednak, jak mówił gdański poseł Piotr Adamowicz, tam gdzie zawiodły władze centralne, wkroczyły władze samorządowe, organizacje pozarządowe i kościoły, starając się podtrzymać dialog i pojednanie. Piotr Adamowicz przypomniał w tym kontekście postać kanclerza Willy Brandta.
Metropolita gdański, arcybiskup Tadeusz Wojda powiedział, że gdzie jak gdzie, ale w Gdańsku pielęgnowanie dobrych relacji polsko-niemieckich jest naturalne i normalne. Dał do zrozumienia, że i Gdańsk i Lubeka są dziś częścią wspólnej, zachodniej Europy.
- Całe szczęście, że te dzwony nie trafiły w czasie wojny na Wschód, bo nie moglibyśmy się nimi dziś cieszyć - powiedział.
Zarówno przedstawiciele kościoła ewangelickiego, jak i burmistrz Lubeki Jan Lindenau podkreślali, że o historii trzeba pamiętać, ale jedyną drogą naprzód jest pojednanie i tworzenie głębokich więzi między miastami i narodami.
Luterański pastor dr. Bernd Kuschnerus na koniec powiedział: - Niech Bóg błogosławi wszystkim gdańszczanom, którzy usłyszą dźwięk tych dzwonów.
Na razie dzwony można podziwiać na dziedzińcu Katowni w Gdańsku. Powinny tam stać do października. Pod koniec roku dwa mniejsze dzwony powinny trafić finalnie ma wieżę kościoła Bożego Ciała w Gdańsku. Natomiast duży dzwon, jak powiedział nam proboszcz Ireneusz Bradtke, trafi najpierw do Bazyliki Mariackiej na przechowanie, czekając na remont kościoła na Żuławach.