Najpierw Pawlograd, teraz Izium - dzieci z Ukrainy w Gdańsku
To już drugi rok, gdy wakacje ukraińskich dzieci odbywają się w cieniu wojny. To także drugie lato, podczas którego Gdańsk zaprosił najmłodszych Ukraińców na wypoczynek pełen atrakcji. Rok temu przyjechała grupa z Pawlogradu. Tym razem gościmy 31 dzieci z Izumia i trzy nauczycielki. W grupie przeważają nastolatki w wieku 12 - 15 lat, najstarszy uczestnik kolonii ma lat 16, najmłodszy - 10.
Z Pawlogradu do Gdańska - grupa ukraińskich dzieci wypoczywa u nas na koloniach
Goście przebywają w Gdańsku od poniedziałku, 24 lipca, wyjadą zaś w nocy z soboty na niedzielę (30 lipca). Zwiedzili już m.in. Główne Miasto szlakiem legend gdańskich i zdobyli wieżę Bazyliki Mariackiej, poskakali w Jump City (ocenione zostało jako najlepsza atrakcja nieomal jednogłośnie), byli na Westerplatte i na plaży. W planach jest jeszcze wizyta w Sopocie wraz z pławieniem się w aquaparku, stadion Polsat Plus Arena i Muzeum Bursztynu.
Zakończyć tę wojnę
W piątek koloniści zwiedzali część wystawy stałej Hevelianum, a przedtem spotkała się z nimi prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz.
- Cieszę się, że przyjechaliście do Gdańska, że możemy Was gościć. W naszym mieście na różny sposób staramy się wspierać Ukrainę: przekazując specjalistyczny sprzęt, czy pieniądze, organizując transporty humanitarne - mówiła prezydent. - Wczoraj spotkałam się z waszymi starszymi kolegami, studentami z Ukrainy, którzy są na stażu w urzędzie i różnych firmach w Gdańsku.
Ukraińscy studenci odbyli staże w Trójmieście. W czwartek spotkała się z nimi prezydent Gdańska
Kiedy po chwili rozmowy Aleksandra Dulkiewicz zapytała młodych ludzi, co może dla nich zrobić, jakie marzenie spełnić - grupa bez zastanowienia i jednomyślnie odpowiedziała “zakończyć wojnę”.
- To niestety nie jest w mojej mocy, ale wiedzcie, że jesteśmy z was dumni, z waszych rodziców, dziadków, sąsiadów, i że jesteście dla nas bohaterami - odpowiedziała prezydent. - I tu nie chodzi wcale o to, że każdy musi być dziś na froncie. Dla mnie cały naród ukraiński jest bohaterem. Mam nadzieję, że świat to widzi i że będzie was wspierał dalej, by wojna zakończyła się jak najszybciej.
Lwów idzie spać. Gdański dziennik podróży z pomocą dla miast Ukrainy w czasie wojny (1)
Polska pokazała, że jest przyjacielem Ukrainy
Inna Kalinushka, nauczycielka języka angielskiego w jednej z iziumskich szkół, zabrała głos w imieniu grupy:
- Na pani ręce, pani prezydent, składam podziękowanie Polsce i wszystkim Polakom za wsparcie, które nam okazujecie. Wsparcie militarne, humanitarne i w innych obszarach. Polska naprawdę pokazała, że jest prawdziwym przyjacielem Ukrainy i jest nam bardzo miło spędzać czas tutaj i zobaczyć, jak żyją na co dzień nasi przyjaciele. A przyjaciół poznaje się podczas wojny - mówiła nauczycielka. - Na tej sali siedzą dzieci, które niestety z własnego doświadczenia wiedzą, co znaczy wojna, ostrzały, bombardowania i okupacja. Ale one przeżyły to wszystko i są teraz tutaj.
Młodzież wręczyła Aleksandrze Dulkiewicz obraz przedstawiający malowniczy fragment przepływającej przez Izium rzeki Doniec, a także amulet - figurkę, postać “ukraińskiej, szczodrej kobiety, chętniej do pomocy innym”. Prezydent dostała też od dzieci kolekcję wykonanych przez nie “pocztówek z Gdańska”.
Oczywiście były też prezenty dla gości - każdy kolonista dostał piórnik z żurawiami stoczniowymi i zestaw innych pamiątkowych gadżetów z naszego miasta.
Jak wygląda życie w Izumiu prawie rok po okupacji?
Kiedy młodzież szalała na interaktywnej wystawie o energii, rozmawialiśmy z Inną Kalinushką o tym, jak obecnie wygląda sytuacja w Izumiu.
Przypomnijmy, to niewielkie miasto położone na wschodzie Ukrainy w obwodzie charkowskim, przez ponad pół roku było pod okupacją rosyjską. W trakcie oblężenia zostało celowo niemal doszczętnie zrównane z ziemią przez agresora. Setki ludzi zginęły pod gruzami, a po wyzwoleniu miasta we wrześniu ubiegłego roku, Ukraińcy odkryli na jego obrzeżach masowe groby ponad 400, głównie cywilnych, ofiar.
Mówi Inna Kalinushka:
W Gdańsku czujemy się bezpieczni. Nie ma alarmów, nie ma bomb. Dzieci odpoczywają fizycznie i psychicznie. Front przebiega teraz 40 km od Izumia, cały czas więc słychać wojnę, drony Shahed i rakiety przelatują nad nami, na szczęście w samym mieście teraz już rzadko są wybuchy.
Osiemdziesiąt procent budynków jest zniszczonych, wiele ludzi nie ma pracy, nie ma mieszkań. Z ponad 40 tysięcy mieszkańców wyjechała mniej więcej połowa, ale stopniowo wracają.
Nasz dom też został trafiony podczas ostrzałów. W mieście nie było prądu, wody i łączności ze światem. 13 marca (dzień później wojska Putina zamknęły pierścień wokół Izumia - red.) postanowiliśmy uciec. W drodze zaczęli do nas strzelać, uszkodzony samochód przyjaciół stanął w ogniu, cudem udało im się uratować. Zostali z niczym, tak jak stali, ale żywi… Mnie kula z ostrzału trafiła w żuchwę, dojechaliśmy więc tylko do Dniepru, do szpitala.
Wiosną tego roku mój mąż sam naprawił uszkodzony piec i instalację wodną w naszym domu. Okazało się, że jest prawdziwą złotą rączką. Dom jest dalej zniszczony, ale jakoś da się w nim mieszkać.
Mój syn, który przyjechał tu ze mną, w domu dużo płacze i jest ciągle nerwowy. Mówi: “mamo, wyjedźmy gdzieś, gdzie jest cisza.” Ma dziadka w zachodniej Ukrainie, ale zostajemy w Izumiu. Pracuję w szkole, a moja mama jest lekarzem, jest bardzo potrzebna na miejscu, nie zostawię jej.
Moja szkoła mieściła się w zabytkowym budynku, nie zostało z niej prawie nic. Zresztą, żadna szkoła w naszym mieście nie ma obecnie siedziby. Wszystkie budynki są zniszczone. Lekcje są tylko online, a co pół godziny rozlega się alarm bombowy.
Mam nadzieję, że kiedyś nasze miasto zostanie odbudowane, że może jakieś organizacje międzynarodowe pomogą odbudować nasze szkoły”.
Organizowane w polskich miastach wakacyjne pobyty ukraińskich dzieci to wspólna inicjatywa Europejskiego Komitetu Regionów i Związku Miast Ukraińskich