Spacer z Jackiem Fedorowiczem, popularnym w Polsce satyrykiem i aktorem, rozpoczął się kilka minut po godz. 10. Chętnych na przysłuchiwanie się jego wspomnieniom było bardzo dużo.
Fedorowicz już na wstępie zaznaczył, że nie jest historykiem i na pewno nie będzie biegle "operował precyzyjnymi datami".
- Skupię się na tym, co widziałem, do czego jestem pewny na 100 proc. Ważne jest, żeby przeszłość nie została przeinaczona. A spotkałem się z takimi przypadkami... - powiedział Fedorowicz, co wywołało wybuch śmiechu wśród obecnych i bicie braw.
Przechodząc wśród kolejnych elementów wystawy, Jacek Fedorowicz na dłużej zatrzymał się m.in. przy zrekonstruowanym pokoju przesłuchań.
- Jest on bardzo dobrze odtworzony. Pamiętam moją pierwszą w życiu satysfakcję w trakcie pierwszego przesłuchania. Nauczyłem się, jak rozmawiać z SB. Trzeba było bowiem przyjąć zasadę: "Pokonaj w sobie kulturalnego inteligenta" - przyznał Fedorowicz. - Bo kulturalny człowiek mówi: "proszę bardzo", "czy może życzy pan sobie...". W łatwy sposób kulturalny człowiek mógł np. powiedzieć, że "dziękuję, ale byłem z żoną...", albo "zrobiłem wczoraj..." itp. Tymczasem obowiązywała zasada, że nie można puścić pary gęby, bo nawet drobna informacja mogła być wykorzystywana przez służby, choćby z nieważnych szczegółów życia prywatnego. Nigdy nic ode mnie nie usłyszeli. Potrafiłem przez trzy godziny patrzeć w okno i nawet nie mrugnąć okiem - wspominał
Na dłużej zatrzymał się on także przy stanowisku poświęconemu działalności Komitetu Obrony Robotników.
- KOR był rodzajem rewolucji w oporze Polaków. Wrażenie zrobiło na mnie, kiedy w pierwszym jego wydawnictwie KOR-owcy podawali swoje imię, nazwisko i adresy. Działali jawnie i nic im się nie działo, jak na możliwości komunistów – podkreślał Fedorowicz. -Wykorzystali pokojowy opór. Uważam, że KOR ma ogromne zasługi. To z niego czerpała późniejsza Solidarność.
Wspominał on też udział w Maratonie Solidarności 80'.
- On odbył sięw 1981 roku. Wiecie państwo jak trenowałem? Kiedyś uprawianie sportu nie było modne, zwłaszcza u osób powyżej 40-tki, a ja już tyle wtedy miałem. Trenowałem wyznaczając sobie coraz dłuższe trasy, ale nigdy nie zakładałem ubioru sportowego. Brałem ze sobą dużą paczkę, pustą, żeby nikt nie pomyślał ,że trenuję i dbam o zdrowie, ale że, na przykład... biegnę na autobus. Tamten maraton miał 24 km, dobiegłem w 2 godziny i 2 minuty, podczas gdy kolejka SKM robiła tą trasę w 45 minut. Nie zająłem żadngo miejsca, ale złapałem bakcyla biegowego - wspominał.
ZOBACZ NASZĄ ROZMOWĘ Z JACKIEM FEDOROWICZEM:
Jacek Fedorowicz, od czasów, gdy ze Zbigniewem Cybulskim i Bogumiłem Kobielą założył gdański, studencki teatr Bim-Bom (1954–1960), niezmiennie bawi się metaforą, błyskotliwie komentując rzeczywistość, obśmiewając ludzkie słabości, ułomności systemu i ludzi władzy. W 1980 roku wstąpił do Solidarności, współpracował z Radiem „Solidarność” Regionu Mazowsze. Na początku stanu wojennego zerwał wszelkie kontakty z państwowymi środkami przekazu, ale pozostał czynny w niezależnym życiu kulturalnym. Jego programy satyryczno-polityczne były wówczas rozpowszechniane w drugim obiegu – poza cenzurą. Zaangażował się w działalność Prymasowskiego Komitetu Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i ich Rodzinom. W 1989 roku był współautorem audycji przedwyborczych Komitetu Obywatelskiego, w których m.in. omawiał zasady głosowania. Jest darczyńcą archiwum ECS.